“Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej
twierdzą, że nigdzie nie ma miłości
prawdziwej.
Z tą wiarą lżej im będzie i żyć, i umierać.”
~W. Szymborska
Siedział na zrębie skalistego wybrzeża, a fale
wzburzonego morza muskały delikatnie podeszwy jego butów. Wiatr był mocny i
dmął mu w twarz, unosząc zamaszyście poły ubrania, lecz mężczyzna wciąż
trwał nieruchomo, jakby chłód nie robił na nim żadnego wrażenia. Nadchodziła
burza.
Nie wiedział, ile czasu już tu spędził, ale przeczuwał,
że powinien się zbierać. Ciemność okryła nieboskłon całkowicie, gęste chmury
spowiły go również, chociaż Sasuke tego nie zauważył - w końcu przybył tu
jeszcze wczesnym południem. Ale musiał wracać; podnieść się i iść. Problem
tkwił w tym, iż wcale nie chciał, jak i nawet nie miał gdzie.
Od prawie roku tułał się poza granicami Kraju Ognia,
nocując to w jednym, to w drugim motelu. Częściej jednak zdarzało mu się
spędzać noce w miejscach odizolowanych od świata zewnętrznego - pod gołym
niebem, w zaciszu natury. Nie ze względu na stan jego kieszeni - bez problemu
bowiem łapał drobne, czy mniej drobne roboty tak jak niegdyś - ale kondycję
emocjonalno-psychiczną. Czy oszalał? Nie, jego problem leżał na zupełnie innej
płaszczyźnie. On po prostu się bał. Sasuke Uchiha bał się… samotności.
Ściany
moteli przypominały mu wszystko. Chwile, gdy przyciskał do ich bliźniaczych
sióstr ciało Sakury w pożądaniu. Gdy próbował udowodnić jej, że na bieli wcale
nie widnieje czerwień krwi, kiedy próbował ją wyleczyć. Patrząc na nie, myślał
też o tych momentach, jakie mógł spędzić w zaciszu swojego domu w Konoha, a
jakich nigdy
nie przeżyje, bo jej już tam nie było. Nie obeszło się też bez tęsknoty, o nie.
On tęsknił - za tym, czego nigdy nie będzie miał: za miejscem, do którego
mógłby wracać; osoby, jaka utuliłaby jego lęki i mary przeszłości.
Pomyśleć,
że przed rokiem jeszcze to wszystko posiadał.
Miłość? Jedynym, co o niej wiedział, było to, iż nie
istniała szczęśliwa odmiana tej choroby psychicznej. I wierzył w to święcie. Z
tą myślą łatwiej spędzało się mu noce w pustych hotelowych pokojach.
Błyskawica przecięła ciemność, odbijając się fleszem w
karych tęczówkach mężczyzny. To go otrzeźwiło z nieproszonych myśli - bo
przecież należało je upchnąć głęboko pod dumę, męstwo i powłokę zimnego drania.
Tak głęboko, żeby już nikt nigdy ich nie znalazł. Miał do nich dostęp tylko on (i
niegdyś ona) i tak miało pozostać. Nie mógł pozwolić, żeby ludzie zaczęli
uważać go za normalnego. Był zdrajcą, mścicielem, uciekinierem,
przyjacielem i kochankiem, choć te dwa ostatnie tytuły starał się wymazać z
historii swojego życia.
Wstał, kiedy pierwsze krople deszczu naruszyły jego
prywatność. Jeszcze chwilę obserwował rytm poruszonych fal, marząc, by ich szum
zagłuszył wszystkie myśli. A to kolejny powód, dlaczego wolał sypiać na łonie
natury - tam nie otaczała go cisza. Jak wiadomo, to ona poza uczuciem, była
największym wrogiem człowieka porzuconego przez szczęście.
Obrócił się na pięcie, poprawiając jedną ręką zawieszoną
na plecach katanę. Ruszył przed siebie z niezadowoleniem, wiedząc, że i tę noc
będzie zmuszony spędzić w upiornych czterech ścianach. Już wchodząc do lasu
pomyślał, że powinien zajść po drodze do jakiegoś sklepu, by kupić proszki
nasenne.
Ten człowiek był wariatem. Ofiarą miłości.
~*~
Siedziałam na parapecie okna, z zamyśleniem spoglądając
za szybę. Na zewnątrz dostrzegłam kilka kałuż sporych rozmiarów, pozostałości
po nocnej burzy, w których odbijały się uginające na wietrze gałęzie drzew,
jakie otaczały całą placówkę. Widziałam też w nich sunące, szarobure chmury, a
ten widok w pewien sposób mnie hipnotyzował. Chociaż jeśli by się zastanowić,
ostatnimi czasy wszystko mnie hipnotyzowało. Nawet chropowata powierzchnia
ściany była fascynująca w obliczu twarzy wariatów. Coraz częściej zawieszałam
się bez powodu na długi lub na krótki czas, zawsze z tego samego powodu.
Sasuke Uchiha.
Zastanawiałam się, dumałam, rozpamiętywałam, żałowałam.
Pytałam siebie: Dlaczego odeszłaś? Pytałam jego: Gdzie zawędrowałeś?
Po chwili dodawałam z nadzieją: Czy wrócisz? I na końcu jawnie błagałam:
Wróć.
Moją głowę wypełniały same takie sceny. Oczywiście,
pomijając te najoczywistsze - obrazy zakrwawionego płodu, moich dłoni
zbroczonych czerwienią, przeklętego tasaka i odbicia Anioła Śmierci w szybie
okna z tego pamiętnego dnia. Och, to brzmiało jakbym czciła ten cholerny dzień…
Zamknęłam oczy, podciągając nogi pod brodę i opierając
się czołem o kolana. Już nie wiedziałam, czy wzdychałam i tęskniłam za Sasuke,
czy może go nienawidziłam? Zdaje się, że wszystko po trochu. Zabawne, bo chyba
od zawsze ogarniało mnie względem tego drania to samo uczucie, tylko wcześniej
go nie rozumiałam, a może nie chciałam zrozumieć. Przez całe życie kochałam
jednego mężczyznę, nienawidząc go zarazem z całego serca. Czy to było normalne?
Na wszystkich Hokage… jak ja chciałabym, żeby to było normalne! Ale miłość nie
wpisywała się w stan psychiczny opisany pod plakietką “NORMALNY”,
prawda? Ile bym łez nie wylała, ile bym w swoim życiu nie poświęciła i czego
bym nie zrobiła, to uczucie zawsze będzie największą chorobą psychiczną, jakiej
doświadczyłam. Bo to ona popchnęła mnie do uczynionej zbrodni, teraz to
zrozumiałam. Nie strach, nie amok, nie pragnienie uwolnienia od fanatycznej
chęci Sasuke posiadania potomka, nie troska o Akihito, ale miłość.
To zawsze chodziło o miłość.
Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Cichy pisk
zawiasów i szuranie wrot o podłogę potwierdziły, że właśnie do pokoju weszła
pielęgniarka. Ja jednak nie podniosłam głowy, nawet nie drgnęłam. Miałam
nadzieję, że jeśli kobieta zobaczy w jak złym stanie byłam, odpuści sobie
wyciąganie mnie na siłę z pokoju. Nie miałam ochoty spędzać kolejnych “leczniczych
zajęć” w gronie towarzyszy wariatów. A przynajmniej nie dzisiaj.
-
Sakura - odezwała się pielęgniarka. Miała miły głos, naprawdę miły głos. Jej
mogłabym nawet dać się pokłuć. - Masz gościa.
Mam
gościa -
ten złudny, przepełniony otuchą i głupią ekscytacją alarm w głowie;
przeklinałam go.
Lecz
nadal zeskoczyłam z parapetu z nadzieją. Nadzieją, że tym razem to będzie on…
KONIEC
Od
Autorki:
Kto chce mnie zabić za tę końcówkę, ręka w górę! *patrzy na las rąk i się
krzywi* O cholera, chyba muszę porządnie pomyśleć nad osobistą ochroną, bo
czuję w kościach złe opinie na temat otwartego zakończenia. Już się boję
._.
Ale
nie o tym powinnam tutaj mówić, prawda? (Nie)stety nadszedł czas na pożegnanie,
podsumowanie opowiadania i oczywiście podziękowania. Powiem wam, że bardzo
długo zbierałam się do napisania ostatniego “Od Autorki”, bo zupełnie nie
wiedziałam od czego zacząć. Koniec końców, postanowiłam rozpocząć pochwałą dla
samej siebie. Tak! Bo jestem z siebie strasznie dumna! A wiecie czemu? Bo Nakanaide
to pierwsza w moim życiu historia, którą napisałam od początku do końca.
Dlatego bądźcie dumni razem ze mną, bo byliście świadkami przełomowego momentu
w moim życiu :)
To
przejdźmy do konkretów…
PODZIĘKOWANIA!
Kilku
osobom należą się naprawdę szczególne podziękowania, bo zakorzeniły się głęboko
w moje serducho swoją obecnością ♥ To od nich zacznę.
Sznurówka
xd -
Wy jej nie znacie, natomiast ja ją znam całe swoje życie. Bez tej
dziewczyny nie byłoby chusteczki_aha. To dzięki niej poznałam świat Naruto, bo
jak raz przyszłam do niej w wakacje, to akurat leciał w TV odcinek. To z nią
założyłam swojego pierwszego bloga i przy niej powstał mój niesamowity nick,
który kiedyś dzieliłyśmy. To ona jako jedyna z moich bliskich z reala w ogóle
wie, że piszę i - chwała jej za to! - bardzo rzadko porusza ten temat.
Wyobraźcie sobie, że znacie kogoś całe życie, i nagle poznajecie jego mroczną
stronę (czyt. zabijanie płodu) - ona przeżyła ten szok. Więc sznurówko,
dziękuję Ci, że czytasz wszystkie moje opowiadania, chociaż wcale nie musisz;
dziękuję za wszystkie wspólne lata i za wszystkie kolejne przed nami; dziękuję
za Twoje złote serce i niesamowitą cierpliwość do mojego ślamazarnego oddawania
Tobie pożyczonych książek - minął już prawie rok odkąd pożyczyłaś mi Misję
Ambasadora, ale ja naprawdę kiedyś to doczytam xd
Mitshie, Odea,
Cashmire, Perełka - jesteście ze mną najdłużej ♥ Znacie moją twórczość od
podszewki, czytałyście te marne początki, kiedy jeszcze na Onecie moje
rozdziały nie wykraczały objętościowo dalej niż 3str. w Wordzie. Dziękuję Wam
za waszą wytrwałość i wierność, nie mogę sobie wyobrazić lepszych czytelniczek.
Jeszcze do każdej z osobna: Mitshie, najbardziej dziękuję Ci za Twoją
przyjaźń, za wspieranie w najtrudniejszych dla mnie chwilach, bez Ciebie
miniony rok byłby jeszcze gorszy niż był w rzeczywistości - DZIĘKUJĘ! Odea,
na Ciebie zawsze mogę liczyć, jeśli nie mam na coś pomysłu, tak naprawdę to
przez Ciebie postanowiłam z o-s stworzyć tę historię - DZIĘKUJĘ! Cashmire,
Twoje komentarze zawsze trafiały w sedno, nie dość, że mamy identyczną wizję
ShikaTema, to mam wrażenie, że najtrafniej odbierasz wszystko co napiszę -
DZIĘKUJĘ! Perełko, Tobie dziękuję za wszystkie podesłane piosenki, bo
zawsze dawały mi zastrzyk weny!
Poza
nimi, dziękuję również: Akemii za wprowadzenie w świat SS i przez ANI
rozbudzenie we mnie chęci powrócenia do pisania, Ann za sumienną
koretkę, nieocenioną pomoc i genialne fazy na konfie (Z HAJSEEEEEEEM, Z TŁUSTYM
HASJEEEM!), Miku za ratowanie w publikacji rozdziałów, kiedy blogger
odmówił mi zupełnie posłuszeństwa i za umilanie mi w wakacje czasu rozmową, Shee
za wywróżenie cytowania mnie jak Paulo Coelho i długie rozprawy na temat miłości
i głupich facetów, Anayanna za niezwykle budujące komentarze, które
mogłabym czytać w nieskończoność i za wierność, Ina - ostatnio
zmotywowałaś mnie jak nikt przedtem i to dzięki Tobie zaczęłam w końcu marzyć o
wydaniu książki, pamiętaj, że będziesz moim murzynem! Airane za
wspaniałą twórczość, która mnie inspiruje i komplementy, w które wciąż nie mogę
uwierzyć, bo napisała mi je Autorka, którą podziwiam. Hime za wszystkie
uśmiechy pod rozdziałami - nieraz cieszyły mnie bardziej niż długie komentarze,
chociaż nie mam pojęcia czemu, Sasame Ka za rady w sprawach szablonu i
piękne komentarze, Zira za ciągłe dręczenie na SB o rozdziały, Yuki
za pisanie komentarzy, które sprawiały, że cieszyłam się jak głupek.
Kotlet,
Zochan, Kira Fuyu, Miyu, Mrs Pe, hayley, myszka, blacberry, Nobie, Mikorie,
Klaudia Nowak, Patrycja P., wNika, Red Murder, Grace Wolf, Okeyla, Makiko Chan,
Anna Kyoyama, Hikari no, Kimiko, NekoNeechan, Niriko, Neko, Rene Ross, Faline,
Szyszka, Ola Jakubowska, Ninja, Sefia, daisy xx, Halszka H., Martina Schatz, Just me - za dzielenie się ze mną
swoimi spostrzeżeniami, przeżyciami i po prostu za obecność: DZIĘKUJĘ! ♥ Nie
wszystkie byłyście ze mną od początku, nie wszystkie dotrwałyście do końca, ale
byłyście w pewnym momencie i to się dla mnie liczy.
Anonimom
dziękuję za to, że postanowili się ujawnić, chociaż nie pozostawiali po sobie
nicku. Każde takie wyjście z
cienia cieszyło mnie niesamowicie ♥
Cichociemnym
dziękuję za nabijanie wejść, bo sama świadomość, ile osób odwiedziło bloga była
dla mnie budująca.
DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM! ♥
A teraz ZDROWIE! Napijcie
się razem ze mną, by uczcić zakończenie Nakanaide!
Pamiętajcie o tej
popieprzonej historii i wspomnijcie ją czasem, albo wróćcie i przeczytajcie
kiedyś jeszcze raz. Mam nadzieję, że Sakura-wariatka zostanie w Waszych sercach
na dłużej :)
ŻEGNAJCIE I TRZYMAJCIE SIĘ
CIEPŁO! ♥
Wasza chusteczka_aha
:)!
OdpowiedzUsuńzaraz wrócę.
OdpowiedzUsuńno zdradź nam, czy to sasuke ją odwiedził, bo odejdę od zmysłów! :( to już koniec bloga, więc pozwól nam się dowiedzieć... i lepiej, żeby odpowiedź była twierdząca, haha! dziękuję ci za to, że podczas czytania tej historii odczuwałam pełno sprzecznych emocji. między innymi za to właśnie ją uwielbiam.
OdpowiedzUsuńcichociemna :)!
Nienawidzę otwartych zakończeń.
OdpowiedzUsuńI teraz co? Tak jakbyś nie dokończyła! Wstyd! WSTYD!
Dobra, ja bym chciała, żeby to Sasuke ją odwiedził na końcu - jak pewnie każdy fan SS, romansów i nakanaide, ale szczerze... nie wierzę w to. Nie umiem samej siebie przekonać do tej wersji. Wydaje mi się, że to Akihito. Obiecał jej, że ją odwiedzi, ale z drugiej strony... Czy jego serce jest aż tak czyste, że odwiedziłby naprawdę zabójczynię jego dziecka (prawdopodobnie)? Mówił to, ale czy byłby w stanie to zrobić? A może jednak Sasuke, który postanowił ulżyć ciekawości, zrobić coś.. co potrafi robić tylko on - zaskakiwać. W końcu zbliżył się do Sakury. Tęsknił za nią. Ale jak by to spotkanie wyglądało? Nie, zawsze w dramatach jest tak, że kochanek jednak nie odwiedza, ale ten "dobry typ", czyli jednak Akihito. On również mógłby kierować się ciekawością. W sumie zależało mu na Sakurze i pewnego dnia... ot tak, przyjechał ją odwiedzić. Czy Sasuke byłby zdolny kogoś odwiedzić? No jasne, że nie.
Ale w sumie? Co on ze sobą robił przez ten rok? Tułał się po świecie. Mógł być już wystarczająco bardzo znudzony swoją egzstencją.
Jak widzisz, ja nie mam swojego zakończenie, bo jedno wbija mi się w drugie, albo wyklucza i tak na przemian.
Podziwiam cię: Za dokończenie pierwszego w życiu bloga. I cieszę się, że mogłam być z Tobą, że się do mnie odezwałaś i że tak przepięknie rozkwitłaś z amatorki, w cudowną pisarkę. Podziwiam cię, bo rozwinęłaś się do takiego stopnia, że osiągnęłaś sukces - bardzo się z tego cieszę - i życzyłabym sobie, żebyś poszła dalej... napisała książkę, wydała ją, a może potem, kto wie, napisała jeszcze jedną. Będę czytała każdą, nawet jak będę już niedowidziała (noszę okulary, pamiętasz jeszcze? ;D) Albo będę kazała czytać innym. Chciałabym być dumna z tego, że jakoś wspierałam cię w tym, ale... ty ze wszystkim poradziłaś sobie sama. Stworzyłaś piękną historię z tak pospolitymi postaciami. Ze zwykłej partówki, która wpadłą ci do głowy. Otwarte zakończenie... naprawdę dobre. Dobijające, krzywdzące czytelników, w tym mnie, ale dobre... cholernie dobre. Dlatego właśnie odczuwam taki zawód, takie emocje, że po prostu... Nakanaide zostanie gdzieś w odmętach, właśnie dzięki temu zakończeniu.
CO NIE ZMIENIA FAKTU, ŻE JAK ZROBISZ TO NA TL, ALBO DZIEWCZYNIE, TO ŻE CIĘ NIE ZABIJE! BO ZABIJE! Mimo tego, że cię kocham i nie umiem się na ciebie gniewać to i tak cię zabije.
KONIEC.
Muzyka... muzykę dobrałaś tak wkurwiająco dobrze, że po przeczytaniu drugi raz "Od Autorki" znowu zrobiło mi się smutno, i to jeszcze mocniej. Nie wiem jak mam zrecenzować ten moment. Być szczęśliwą, że dopiełaś swego. Osiągnęłaś swój cel, a przecież wiem, ile to dla ciebie znaczy, czy być jednak smutną, że coś się skończyło? Chusteczka trwa i będzie trwała - czuję to, ale jakaś część tej samej Chusteczki zamknęła się w tym endzie. Jakieś uczucia, przemyślenia, jakaś jej drobna cząstka została zamknięta i chociaż mogę tutaj wrócić i wrócę na pewno, aby przypomnieć sobie tę historię za pół roku, rok, to i tak... no smutno, no. Teraz, tym chętniej przeczytałabym coś na TL lub dziewczynie, żeby na pewno wiedzieć, że nie znikasz.
I powiem ci, że na początku byłam zdziwiona, że Ty i SS. Że Chusteczka i coś nie ShikaTema, ale teraz widze, jak śietny był to pomysł i jak bardzo cię ukształtował,
Cóż... co mogę więcej napisać? Przepiękna historia. Przecudowna Autorka, która jest moim numerem jeden. Zawsze była - chociaż, to było bardziej ze względu na naszą relację - teraz, odcinając od tego wszystkiego Ciebie, jako Ciebie, to naprawdę... dla mnie, pobiłaś Akemii, którą chcesz prześcignąć. I nie, nie spoczywaj na laurach. Motywuj się dalej. Jestem ciekawa... co z tego wyjdzie, skoro już teraz jestem tak wzruszona twoim postępem.
Nie napiszę nic więcej, bo za bardzo się wzruszłam, ale jestem z Ciebie bardzo dumna i uwierz czy nie, ale cieszę się z tego sukcesu, jak ze swojego własnego. :)
Co k*rwa!!! To nie Kordian by zostawiać otwarte zakończenie!!! Nie zgadzam sie!!! Nie może być!!! Nie może!!! Jak mogłaś?! Powiedź że to był On, no powiedź to!!! W głębinach swojej niezmierzonej podświadomości i tak czuję że to nie On... ale mogłabyś być bardziej czulsza dla swoich czytelników... Agrr Mam ochotę cię sprać na kwaśne agr... agr... Powiem więc już tylko jedno. Mimo wszystko kochałam to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńDzięki tej notce szczerze znienawidziłam otwarte zakończenia - ciekawość mnie pożera. Jej.. szanowna autorko - .. litości.
OdpowiedzUsuńNa prawdę nie można napisać, kto to był? Tego JEDNEGO durnego zdania? To jest kilka sekund a uszczęśliwisz mnie tak, że heja!
Litości.. :c
No przemyśl to, błagam..
FOCH FOREVER!!! (na 5 minut, z przytupem i melodyjką :3)
OdpowiedzUsuńGdzie HAPPY END ja pytam!? Gdzie scena gdzie Sakura rzuca się Sasuke w ramiona!? No gdzie!? To będzie chyba jedyny rozdział pod którym dostaniesz mnóstwo wulgaryzmów! Ale uśmiechnij się :D To z lasem rąk Ci się trafiło, bo z pewnością, gdybyś zebrała wszystkie swoje fanki (i fanów. RÓWNOUPRAWNIENIE! żeby nie było.) to na 100% wszystkie by Cię ukatrupiły. Nie martw się w razie takiej sytuacji pochowamy Cię w ładnym miejscu... Np. Koło jakieś speluny... Marny nasz wysiłek, bo trzeba było by Cię wskrzesić... (Ktoś musi dokończyć opowiadania ShikaTema... Potem umieraj w spokoju <3)
Dziękuje za podziękowania :*
Pozdrawiam. Weny! I ide płakać w samotności... Cza być twardym! Wezme lody... I wtedy zacznę płakać...
Wielokropki... <3
Kocham bloggera po prostu. Jeśli chodzi o twojego bloga, powiadomił mnie tylko raz, przed chwilą, o ostatnim rozdziale. O wcześniejszych dowiedziałam się tylko przez fejsbuka. :<
OdpowiedzUsuńMimo że komentarzy nie pisałam (no, był chyba jeden, pod rozdziałem 8.), całą historię czytałam z zapartym tchem. Ale raczej nie byłam zbyt aktywna. Ale to zawsze się zdarza, jak czytam jakieś sławniejsze blogi. Nawet nie pytaj czemu.
Dobra, troszkę przeciągnęłam. Ale co tam, komentarz będzie przynajmniej dłuższy. <3
Może tak o szablonie?
Kocham. Ten css, kolory, tło, nagłówek. Wszystko się tak idealnie łączy, że nie mogę oderwać wzroku. Ale cóż, komentarz sam się nie napisze.
Wypowiem się o dwóch ostatnich rozdziałach za razem. Bardzo dobrze, że Sakura postanowiła odejść od Sasuke, bo go nie lubię. Ale to moje prywatne zdanie. :>> I ta jego skrucha na końcu. Brr... Sasuke nie Sasukowy. Ale cóż, seksy mi to wynagradzają... <333
Mimo że zachowanie Sakury z wcześniejszego rozdziału uważam za karygodne (No jak mogła przerwać Shikamaru i Temari?!), coś wyczuwam że w końcu jest dobrze. Żadnej krwi w wannie, na ścianie i płodów na ziemi. Powinna korzystać z życia~
Nie wiem co myśleć o końcu, to znaczy, kogo oczekiwać. Sasuke? Akihito? Temari? A może kogoś innego, w kim się zakocha? No nic, mam nadzieję, że to zdradzisz. ;>
Pozdrawiam i pamiętaj, że wyczekuję rozdziału na Dziewczyna Która Żyje. :>
Nieeee! -.- Gdybyśmy się tylko znały w realu, jutro już bym na ciebie nakrzyczała! :D ale nie za to, że mi się nie podoba (bo zakończenie świetnie pasuje do całości utworu :D - wzruszyłam się i przy Sasuke i przy Sakurze :) ) tylko za to, że teraz nie będę wstanie w nocy spać, ponieważ będę rozmyślać, kto to mógłby być i jakby okazało się, że to jest Sasuke, to jak wyglądałaby ich rozmowa :D Włączy mi się wyobraźnia i dopiero będzie ciekawie O_O :D Uważam, że każdy ma prawo do zakończenia swojej historii tak jak on to czuje i taką ma wizję, przez co nie jest to naciągana ani "na siłę" historia :) PAMIĘTAJ, że każdy artysta ma prawo pisać co chce i kończyć jak chce :* Dziękuję za podziękowanie :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
No skończyłam zadanie i zabrałam się za Epilog.
OdpowiedzUsuńNosz kurww... Chusti! Co Ty robisz z człowiekiem co? Ja się tak nie bawię ;cc! Liczyłam chociaż na jakieś małe spotkanko, a tutaj dupa.
I w dodatku tak krótko! *Chyba już rozumiem ból, kiedy ktoś czyta moje opowiadanie* xD
Powiem tyle: To było najlepsze opowiadanie jakie czytałam o SS - chociaż wiadomo, że jest wiele dobrych blogów o SS, to jednak dla mnie to taka perełka, pełna wariactwa i cierpienia. Wyjątkowa i doskonała!
Dziękuję, że zdecydowałaś się napisać Nakanaide, bo dzięki Tobie zasmakowałam idealnego opowiadania - pod każdym względem!
Koniec był taki melancholijny, sprawiający, że czytelnik chciałby dowiedzieć się czegoś więcej, no Chusti ;c Przez ciebie mam milion NIEDOPOWIEDZEŃ, a co! xd
Dziękuję Ci Chusti za to opowiadanie, zostanie w moim serduszku na długo długo <3
A teraz walnę cytatem, bo tak cholernie mi się z tym kojarzy:
"Emotions aren’t that hard to borrow
When love’s the word you've never learned
And in a room of empty bottles
If you don’t give me what I want,
Then you’ll get what you deserve" <3
Pozdrawiam! I życzę powodzenia w dalszej twojej twórczości <3
Jak miło zobaczyć swój nick od Autorki ;> <3
Akuku...
OdpowiedzUsuńDobrze pamiętam jak niecały rok temu postanowiłam założyć nowego bloga na blogspocie i w między czasie szukałam właśnie na tej platformie jakiś blogów, które ewentualnie mi się spodobają. Jakoś trzeba było poznajdywać nowych czytelników tak apropo hah xD
Dzień w którym trafiłam na Nakanaide - nie pamiętam skąd i to musisz mi wybaczyć xD - zmienił moje życie. Czytając pierwszy rozdział siedziałam jak zaklęta - cała treść była dla mnie czystą magią. Zakochałam się w całym opowiadaniu już od pierwszych paragrafów. Uwielbiam twój styl pisania i to jak łatwo ci przychodzi wprowadzić czytelników w ten "drugi" świat i wierz mi, tego bardzo a to bardzo ci zazdroszczę :) Och i emocję bohaterów przedstawiasz jako prawdziwy mistrz! Doprowadzasz czytelników do wrzasków, płaczu, głośnych lamentów a nawet do wyrywania włosów - ja przez ciebie Chustii pewnego dnia ołysieje wierz mi !
Z każdym rozdziałem coraz bardziej się zakochiwałam w Nakanaide, aż wreszcie weszłam w zakładkę poświęconą rozdziałom i aż zdębiałam. Jesteś geniuszem literackim! I to, że w tak wyśmienity sposób użyłaś wierszy Szymborskiej do swoich tytułów i że wszystko miałaś zaplanowane od samego początku właśnie o tym świadczy! I jeśli jeszcze raz usłyszę na konfię albo na prv, że będziesz w przyszłości pisać tylko i wyłącznie do szuflady to wsiąde w samolot i do ciebie przylecę w trybie ekspresowym - nie zapominaj mam twój adres! Zrobię ci nalot na dom i namówię jeszcze kilka innych osób by się wraz ze mną wybrały w tą podróż. Ann i Mitshie napewno by mi nie odmówiły, niewspominając już o Cashmire! Akemii też by się dała namówić, nie wspominając już o Szczylu i jej bojowym nastawieniu xD Więc Chustii, słuchaj mnie tu teraz ładnie i nie pisz tylko do szuflady, ale prób swoich sił w wielkim świecie wydawnictw i publikacji! Pamiętasz ten pomysł z którym się ze mną kiedyś podzieliłaś? On był i nadal jest wyjątkowy! Ja się tylko zastanawiam jak ty to robisz, że każde twoje opowiadanie jest inne, a raczej WYJĄTKOWE? No już, proszę wytłumacz mi to!
No dobra ale wracając do tematu Nakanaide... gdy tylko było wiadome, że Sakura jest w ciąży to znowu pokorciło mnie o zajrzenie w tytuły rozdziałów. I wtedy to już miałam cię ochotę rozerwać na małe kawałeczki~! XD Cały czas miałam to cholerne uczucie, że coś stanie się z tym dzieckiem i to takie cholernie złe przeczucie xD Pamiętasz jak przeżywałam to na facebooku zanim nawet napisałaś ten rozdział i to moje 'ja wiem co ty planujesz' xD I tak wyszło na końcu, że nie dokońca wiedziałam co planujesz znaczy się, że dziecko dead'nie to była pewna w stu procentach ale i tak chciałam ryczeć jak małe dziecko wtedy i błagałam w myślach bym jednak się myliła, ale nie!
Chociaż i tak nigdy ale to NIGDY na początku nieprzypuszczałabym, że i ja również będę maczać palce w tamtym rozdziale... Nadal mnie to boli!!! Ale dla dobra fabuły wiem, że tak właśnie musiało być! I nadal trzymam się tej wersji!
UsuńWiesz co ci jeszcze powiem? Nigdy nie przypuszczałam, że tak się z tobą zakoleguję ! I te nasze ciągłe pisanie na fb w poprzednie wakacje jak obie umilałyśmy wtedy sobie pracę XD A ostatnie święta Bożego Narodzenia, też były mega wyjątkowe dla mnie właśnie ze względu na te nasze kartki, które sobie powysyłałyśmy wszystkie ! Nadal jestem tym tak rozczulona, że nawet sobie tego nie wyobrażasz!
Jeśli chodzi o 9 rozdział, który też dopiero co przed chwilą przeczytałam to nie sądziłam, że rozejdą się w taki sposób. Nie wiem czemu ale miałam w myślach coś bardziej dramatycznego, chociaż nie powiem dokładnie co, ale nie broń ci boże nie myśl sobie, że mnie zawiodłaś! Wręcz przeciwnie zaskoczyłaś mnie i to bardzo pozytywnie! Te emocję w 9 rozdziale i to co tam się działo to było nie do pomyślenia! Jezu Chustii ja cię wielbię nad niebiosa i nie tylko ze względu na twoje imię xD
Natomiast jeśli chodzi o epilog to ja raczej nie uniosę ręki w górę by cię ukatrupić. ALE! Na początku to miałam najszerszą ochotę cię poszatkować na drobne kawałeczki i to z taką premedytacją, ot co! Nie ma zmiłuj się! Jednak.. - patrz znowu (!) odezwała się we mnie ta moja druga 'ja', która jest odpowiedzialna za moje opowiadania i dała mi trochę do myślenia, w końcu sama prawie zawsze też tak kończyłam w przeszłości xDDDDDDDD Lubię otwarte zakończenia ze względu na to, iż dają czytelnikowi wolną wolę co do dalszych wydarzeń, ich/nasza wyobraźnia zostaje wtedy spuszczona z długiej smyczy. Jednak jestem pewna, że to nie Sasuke przyszedł ją wtedy odwiedzić a Aki, w końcu sam jej to powiedział. Z drugiej jednak strony wierzę, że gdzieś tam Sasuke z Sakurą odnajdą się twoim opowiadaniu w końcu oboje są równie popierzeni xD Taka jest moja wizja na niewypowiedzany ciąg dalszy i chciałam się z tobą nią bardzo podzielić :)
I wiesz co? Cieszę się, że tak to zakończyłaś. I cokolwiek Ann powiedziała by przekonać cię do niepisania drugiej serii Nakanaide, stoję za nią murem i popieram ją w tym :D
A teraz mam do ciebie mega, mega prośbę!
Moooooooooogę! Ale czy mogę....! I ja to tu tak na serio! No więc... moooogę wydrukować sobie Nakanaide i oprawić w taką ładną okładkę, moooooooooooooogę? *robi maślane oczka*
No więc moja droga, najukochańsza i jedyna w swoim rodzaju Chusteczko od zabijania płodów nie żegnam się z tobą, bo wiem, że to nie koniec naszej znajomości, mówię jedynie nasze standardowe długie Bajooooooooooo :*.
I gratuluję wymyślenia i napisania zajebistem historii, która pozostanie ze mną w sercu do końca moich dni ;)
Jesteś wyjątkowa. Nakanaide jest wyjątkowe. Twoje wszystkie opowiadania są wyjątkowe. I liczę, że w przyszłości jednak będę w stanie przeczytać wydaną przez ciebie książkę :)
Papa ;*
*facepalm* Zapomniałam podziękować za podziękowania! No więc tak... jest mi dozgonnie miło za te kilka słów do mojej osoby :) I nie bój żaby będziemy walczyć z problematycznym bloggerem ;)
UsuńW sumie już jakiś czas temu wypowiedziałam się na temat zakończenia i ogółu Twej twórczości, więc raczej nie chciałabym się niepotrzebnie powtarzać, skoro nadal podtrzymuję swoje zdanie. :3 Chustii, wierzę, że pewnego dnia wydasz książkę, a ja, mam nadzieję, będę pierwszą osobą, która ją nabędzie. :* Wszystkiego dobrego, więc. :D
OdpowiedzUsuńP.S. ,,za sumienną koretkę" korektę, korektę, Chustii :*
No i w końcu przyszedł czas na komentarz, po 10 rozdziałach. Haniebna ze mnie czytelniczka, wiem. Mimo, że trafiłam na bloga, przy 4 rozdziale, a już przy 8 nadrobiłam wszystko, nie mogłam się zebrać by napisać, choć kilka słów.
OdpowiedzUsuńHistoria, jest no cóż zaskakująca. Nie wiem, jak mogłabym jeszcze opisać, genialna, fenomenalna brzmi trochę jakby podpisywać sie pod opinią genialnej zbrodni. Podobało mi się, i to bardzo i myślę że nigdy o nakanaide nie zapomnę.... kto by potrafił.
Muszę, wspomnieć o tym płodzie. Mimo, że wiedziałam o tym co się stanie, byłam na to przygotowana, to i tak czytając o zbrodni, której dopuściła się Sakura, przeżyłam nie mały szok, z szerok otwartymi uczami, z rozdziawianą miną i przerażaniem pochłaniamał każde słowo. Przeszły mnie nie miłe dreszcze, a tekst, próbowałam przelecieć szybko bez zbędnego wyobrażania, sobie szczegółów tego mordu. Nie myślałam, że blogsfera mnie jeszcze czymś zaskoczy, ale wtedy wyskakuje chusteczka z czymś takim. Spodziewam się, ze nie znajdzie się osoba, która to przebije przez najbliższe kilka lat.
Nakanaide, jest naprawdę wyjątkowym blogiem. Całą historie zawarłaś w 10 rozdziałach, wyjątkowych, dość szalonych i zaskakujących zarazem. Same tytuły urzekły mnie swoja prostotą. Jedno "It's hard to" spoliło całą historię, pozwalając zachować każdemu rozdziałowi zachować swoją wyjątkowość.
- Ja - podnosi ręke w górę - jak mogłaś zakończyć w takim momencie. Eh... od początku, mojej przygody z tym blogiem, odczuwałam że na zakończeniu to nadal będzie nie szczęśliwa miłość. Podczas, tych 10 części, nie dokońca byłam pewna z kim bym chciała żeby była Sakura. Czasem był Aki, a czasem Sasuke. Obaj mieli w sobie coś wyjątkowego. To czułość Akhito, powodowala takie poczucie bezpieczeństwa, jest naprawdę wyjątkową osobą. Za to, Uchiha, przyciąga całym sobą. Takie niedostępność, potrafi zawrócić w głowie. I te momenty, czułości, przez swoją rzadkość, były naprawdę wyjątkowe. Z jednej strony cieszę się, że nie zakończyłaś tego inaczej. Happy End, się trochę przejadł, a jak go nie ma to uczucie, że coś jest nie na miejscu, nie chce odpuścić. Tak źle i tak nie dobrze. Końcówka, nie wiele mowi, nie do konca pozwala zaakceptować koniec ich histori, i daje pole do popisu wyobraźni, względem ich wspólnej histori. Można też to potraktować, w odwrotny sposób. Czy to on? Nie mam pojecia.
Szablon, cóż poczatkowo mimo, że jest naprawdę ładny, nie pasował mi do histori. Jasny koloryt, kojarzy się z wiosną. Lepszym początkiem, poszła w końcu na to leczenie. Czerwień, ukazuje splamione ręce Sakury, a te szalone oczy na kierowują na tematyke histori. Może nie do końca, kojarzy się z krwawością, ale mi się podoba.
Mimo, że nie bylam zbyt aktywną... w ogóle aktywna czytelniczką, poczułam wieź z tym blogiem. Wchłaniając każdy szczegół, przeżywajac wraz z Sakurą jej emocjalne przeżycia i podziwiając to dzieło. Żałuję, że nie mogłam skomentować każego rozdziału, pomóc, podnieść na duchy, pokrytykować, pochwalić. Ale jedno jest dla mnie pewne, będe tęsknić za nakanaide-ss. Nie będe się mazać, aaa co tam... wisisz mi nowy tusz do rzęs.
Na koncu, gratuluje dokonczenia histori. Żegnać się nie żegnam, w koncu ani dziewczyna ani TL, końca się nie doczekały, ale odchodzę z bloga z nie małym smutkiem.
Killym za zakończenie! Nie znoszę takich, man. Gdybyś chociaż uchyliła rąbka tajemnicy.. wystarczyłaby wzmianka o spotkaniu lub też jego braku.. :( Cudowny blog. Jesteś cudowna w tym, co robisz. Masz talent, potrafisz setki osób wciągnąć w stworzoną przez siebie fabułę. Mam nadzieję, że kiedyś napiszesz jeszcze coś Sasusaku.. będę się o to modlić! ;ω;
OdpowiedzUsuńTak, bohaterowie mają rację- miłość to choroba, często nieuleczalna.
No kurcze, ujawnilam się. Przepraszam z góry za literówki i inne błędy, ale jest trochę późno a ja nie mogłam pójść spać bez komentarza. Pozdrawiam cię, jestem Twoją fanką!*pokłon*
Hikari.
Przeczytalam, wzruszylam się, więcej napiszę, jak wrócę do domu :*
OdpowiedzUsuń-Odea
Tak sobie myślałam, kombinowałam, układałam… chciałam walnąć Ci tutaj jakiś wyjątkowo podniosły komentarz. Jako, że jest to prawdopodobnie (bo nigdy nic nie wiadomo) ostatni komentarz na tymże blogu. Ale nie! Zawsze jak chcę coś zrobił ładnie i dobrze, to mam pustkę w głowie. No, ale… ważne, że jestem, prawda? :} (tak się podbudowuję)
UsuńPrzede wszystkim, moje gratulację! Ukończyłaś swojego pierwszego bloga! Awansowałaś na kolejny level w blogsferze!!! Duma ma prawo Cię rozpierać ze wszystkich sił!
A jako, że jesteś moim ziomkiem już od ładnych paru lat, mnie również przepełnia duma. Jestem z Ciebie cholernie dumna! xD
Hołd złożony, wiwaty wykrzyczane, czas na dopisanie dwóch słów na temat ostatniego rozdziału. Może nie dosłownie tych dwóch słów, ale będzie krótko, zwięźle i na temat. Wspominałam, że mam pustkę w głowie? Więc rozumiesz xD
Może Cię to zdziwi, a może nie, ale… ta końcówka podobała mi się najbardziej. Było w niej coś takiego… takiego, co napawało nadzieją. Wyobraziłam sobie, jak Sakura spogląda na te drzwi, które otwierają się na oścież i widzi przez nie taki blask. A z tego blasku wyłania się postać. Jeszcze jaśniejsza i zupełnie nie dająca możliwości określenia jej osoby. Achy i Ochy, jak mi na scena przed oczami stanęła :) Serio, chyba lepiej zakończyć nie mogłaś.
Sama Sakura w wariatkowie… chyba nie powinna była zamykać się w takim miejscu. Raczej przydałby jej się prywatny terapeuta, który służyłby jej pomocą. Pośród wariatów, tylko się jakby do nich upodobniła. Ona miała tam wyzdrowieć, czy po prostu przestać stanowić zagrożenie dla społeczeństwa? xD
No i Sasuke. Ach, bidulek jednak przyznał, że ją kochał. Nie wiem, co więcej przy nim napisać. Fajnie, że o niej nie zapomniał, ani nie wzdrygał się na wspomnienie związku z wariatką.
Co jeszcze…? Chyba do samej fabuły tyle. Z brakiem weny ciężko rozpisywać się…. Nie no, po prostu dochodzi druga w nocy i zaraz zasnę, więc się streszczam ^^”
Powrócę jeszcze na chwilę do zakończenia… Chyba zepsułabyś wszystko, gdybyś zaczęła tworzyć kontynuację tego xD Tak ładnie to dla mnie było zamknięte, że mam nadzieję, że fani ss Cię nie skuszą. Co innego, gdybyś chciała stworzyć nową historię sasusaku ;)
No! Ale masz teraz czas na ShikaTema, a w tej dziedzinie jesteś dla mnie Miszczem! Pamiętaj o tym!
Co jeszcze? No, ach… dziękuję Ci też, za to, że o mnie wspomniałaś (zarumieniłam się). Zawsze mi się tak cieplej w serduchu robi, jak ktoś o mnie pamięta :D No i wiedz, że zrobię wszystko, by nigdy Cię nie rozczarować! Także, jak kiedyś na czymś utkniesz, to jestem do usług. Wspólnie damy radę! W jedności jest siła!
I na tym chyba zakończę. Tak, czy inaczej, ogromne brawa dla Chusteczki aha, bowiem to wcale nie łatwe napisać coś od początku do końca (ile Tobie to zajęło czasu, a ile mi xD haha, rządzisz!)
Jeszcze raz moje gratulacje! Oby tak dalej! Liczę na to, że TL również doczeka się epilogu (chociaż mam nadzieję, że nie tak szybko);**
Pozdrawiam!!! I dobranoc! <3
Teraz, to ja nie wiem od czego zacząć. Przede wszystkim pogratuluję Ci na początek za ukończenie jakiegokolwiek bloga - którym teraz okazał się być ten właśnie skarb, Nakanaide.
OdpowiedzUsuńTa historia od początku była zadziwiająca. Początkowo widzimy scenę, która rozbija nasze serca - ponowne rozstanie Drużyny Siódmej, gdy to po Czwartej Wielkiej Wojnie Shinobi, Sasuke postanawia ponownie opuścić swoich przyjaciół. Widzimy jednak diametralną zmianę w głównej bohaterce, która początkowo zaskoczona decyzją swojego dawnego przyjaciela jednak do tego przywykła w przeciwieństwie do Naruto - ten chciał jednak walczyć z Uchihą. Pomysł jednak nie wypalił, ostatecznie podzielił zdanie Sakury.
Następnie przenosimy się z akcją do knajpki, w której cholernie opita Sakura spotyka Uchihę - okey. Bohaterzy przenoszą się do wynajmowanego pokoju Sasuke, i to tam zaczyna się wszystko.
Noc, którą spędzili razem odmieniła ich życie - to jest pewne. W końcu to jedno spotkanie zaważyło na tym wszystkim; pożądanie. To wystarczyło, aby rozpocząć przygodę pełną dramatu, psychozy, niespełnionej miłości, oszustw, przekrętów, kłamstw.
Z pewnością charakterystyczna na Nakanaide jest Sakura - dziewczyna z urojeniami psychicznymi. Można by powiedzieć, że to właśnie te zaburzenia psychiczne przekreśliły zarówno związek Haruno z Uchihą, jak i z Akihito.
Moment, w którym przyszła matka zabija swoje nienarodzone dziecko - dreszcze, szok. Niezapomniana scena, niczym moment spod prysznica z kulowej "Psychozy". Zakochałam się już nieodwracalnie, chociaż już od samego początku byłam zachwycona oryginalnością tej powieści.
A to zakończenie - otwarte, fakt faktem. Ale jednak. Zaintrygował mnie taki koniec, mogę sama z siebie wyobrazić sobie wiele scenariuszy, np. Sakura wraca po terapii, spotyka Sasuke, który jednak znalazł sobie ukochaną. Haruno nie wytrzymuje - popełnia samobójstwo, wieszając się w wannie; Gościem Sakury jest (O zgrozo!) Uchiha. Stwierdza, że za bardzo się od niej uzależnił i nie potrafi bez niej wytrzymać. Kiedy dobiega koniec jej leczenia, Sakura wraca do Konohy - a tam wiedzie spokojne (Na tyle spokojne, na ile może po takich przeżyciach) życie u boku Sasuke; Uchiha, nie mogąc odnaleźć swojego miejsca na świecie bez Sakury, lecz ze świadomością, że nie może do niej powrócić, bo terapia może jej na długi czas nie pomóc, pogrąża się w alkoholu. Następnie zaciąga do swojego mieszkania młode panny, które - na ich nieszczęście - już nie opuszczają jego domu. Ten wkrótce skacze z klifu, wykrzykując ostatnie słowa "Sakura, kocham cię!", które młoda Haruno usłyszała, próbując do niego pobiec.
Mam jeszcze wiele, wiele wersji tego, ale już nie będę Cię tym zanudzać. :3
W skrócie: Ta opowieść zauroczyła mnie od A do Z, a wkrótce się w niej po prostu zakochałam. Zakończenie dało pole do popisu czytelnikom - z tego też się cieszę.
Trudno uwierzyć, że ta wspaniałą historia dobiegł końca - aż komentarza nie chce mi się kończyć.
Trzeba jednak to zrobić. ;)
Mimo, że przygoda z Nakanaide dobiegła końca - jako bloggerka jeszcze nie zakończyłaś swojej "kariery", dlatego z utęsknieniem czekam na kolejne rozdziały na Dziewczynie.
Pozdrawiam Cię, Chustii~! ;3
- Okeyla
Kłaniam sie nisko. :D
OdpowiedzUsuńTyle emocji, tyle emocji...
OdpowiedzUsuńChyba cię zabiję za takie zakończenie! No tyle pytań się nasuwa. A przede wszystkim czy to Sasuke, czy nie... ;> Gdzieś tam w głębi serca wierzę, że to on. No chciałabym, żeby im się udało. ;_;
Spędziłam z tym blogiem mnóstwo niesamowitych chwil, towarzyszył mi przy tym ogrom emocji. Za każdym razem "przenosiłam się" do innego świata i zapominałam o wszystkim. Czułam się, jakbym czytała dobrą książkę.
I za to ci dziękuję...
Jest mi bardzo smutno i nie mogę pogodzić się z końcem historii, ale przecież pozostają inne twoje blogi. Gratuluję pierwszego ukończenia bloga tak swoją drogą! ;)
W komentarzach w rozdziałach wypowiadałam się już wiele razy na temat twojej twórczości, więc nie będę się powtarzać, ale powiem tyle: JESTEŚ MISTRZYNIĄ.
Szablon cudowny, taki wiosenny i przyjemny. ;3
No cóż...
Żegnaj Nakanaide!
;C
Chyba pierwszy raz(i ostatni...) jestem aż tak daleko, ale chyba musiałam zebrać myśli zanim się zabiorę do komentarza, W końcu to ostatni, wypada, żeby był uporządkowany i pozbawiony błędów, prawda?
OdpowiedzUsuńJa nie mam ochoty zabić cię za to otwarte zakończenie! I aż sama jestem zdziwiona, bo ich wielką fanką nie jestem, ale w tym wypadku chyba to było jedyne możliwe rozwiązanie. Nie wyobrażam sobie zamknąć tej historii w jakieś ramy, ona zaczęła się kiedy byli dziećmi i pewnie nigdy nie skończy. Sama wierzę, że kiedyś ich ścieżki się jeszcze przetną. Nie widzę Sasuke, który ją odwiedza, myślę, że to jednak Akhito, ale nie sądzę, że tak po prostu znikną dla siebie, że to będzie to ostatnie spotkanie. Zabawne to trochę, bo pod ósmym rozdziałem ci pisałam, że mam swoje domysły na zakończenie, i, oczywiście, się one nie sprawdziły. Gdybym miała wtedy obstawiać założyłabym Sakurę wracającą do wioski po leczeniu, taką z nadzieją na nowy start chociaż pełną tęsknoty za całą tą powaloną częścią jej życia. Pewnie wtedy desperacko chciałam jakiegoś happy endu, a to był jedyny racjonalny jaki mi przyszedł do głowy. No ale, już ci pisałam, że dziewiątka mój racjonalizm zabiła.
To zakończenie jest jednak idealne. Nie spodziewałam się perspektywy Sasuke, zaskoczyłaś mnie tym kompletnie, a było to takie piękne! Kiedy po tych wszystkich rozdziałach, jego wybuchach i wszelkich objawach cynizmu mamy potwierdzenie, że to jednak nie jest jednostronne uczucie.
Co do Sakury... W niej się upatruję mojego happy endu... W końcu widać, że decyzja o leczeniu była dobra. Zrozumiała w końcu swoje uczucia. Najlepszym dla mnie zdaniem było to, gdzie stwierdziła, że wspomina zamordowanie własnego dziecka jako jakieś święto. Tak naprawdę po przeczytaniu tego epilogu dotarło do mnie, że Sakura dopuściła się tej zbrodni nie z miłości do dziecka, ale z nienawiści do Sasuke, do tego, do czego jest zdolny,
Hymn for the missing... Trochę czasu minęło, odkąd słuchałam tej piosenki. Miło przypomnieć ją sobie tutaj.
Pisałam ci, że załamię się na koniec nakanaide, ale o dziwo... jestem całkiem spokojna. Zawsze po przeczytaniu dobrej książki mam tak, że nie mogę nic czytać przez następne dwadzieścia cztery godziny. Po prostu, historia i postacie są we mnie tak żywe, że chcę do nich wracać myślami, pozwalać się odtwarzać poszczególnym scenom, które najbardziej zapadły mi w pamięć. Dokładnie tak samo czułam się po skończeniu nakanaide. Możesz być pewna, że jak skończysz tworzyć plik pdf, to go ściągnę, a potem przegram na płytę i włożę tak, żeby nigdy nie zapomnieć. Jestem dumna, że mogłam być świadkiem tworzenia tej historii.
Więc cóż, ani z Tobą, ani z nakanaide się nie żegnam.
Pozdrawiam i gratuluję!
Tak, to ja ! Właśnie dokończyłam czytanie tego bloga. Jak dałaś mi link do tego opowiadania nie wiedziałam, że to akurat TO!! Kiedyś już tu byłam i czytałam, ale zrezygnowałam po tym jak dowiedziałam się o "poronieniu" Sakury. Tak się przejęłam tym wszystkim, że nie mogłam dalej czytać musiałam przerwać odpocząć inaczej chyba bym zwariowała. Jestem zbyt uczuciowa na takie opowieści. Źle na nie reaguje. Ale wróciłam i dokończyłam czytać. Jestem z siebie dumna, że dałam radę i nie załamałam się, a uwierz lub nie tak mogło się stać. Do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć i ja jestem tego żywym przykładem. Pozbierałam swoją psychikę i przeczytałam, oceniając opowiadanie na ocenę pozytywną.
OdpowiedzUsuńNie mam zamiaru zrugać Cię za zakończenie. Każdy może sobie dokończyć według własnego widzimisię. Ja wierzę w to, że tym gościem był ON. Że nie mógł bez niej żyć i wreszcie powie jej "Kocham cię" , a ona wyzdrowieje.
Zachowałaś całą magie tego opowiadania tym zakończeniem.
Dałaś radę!
Pozdrawiam Paulina!
Chuteczko, wybacz, że ja pojawiam się jak zwykle spóźniona i wgl, ale tym razem za punkt honoru obrałam sobie zostawić tutaj komentarz, nawet jeśli znalazłam jedynie chwilkę na przeczytanie epilogu.
OdpowiedzUsuńNo co ja Ci mogę powiedzieć, no?
Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę ze swojego talentu, a na książkę będę czekała choćby i sto lat XD naprawdę. Liczę, że będzie w takich klimatach, bo poradziłaś sobie genialnie.
Ale w sumie przeczytam wszystko.
Dziękuję za podziękowania, jakkolwiek to zabrzmi.
Tu w sumie nie ma za co, bo to czysta przyjemność czytać Twoje twory, nawet jeśli zajmą i 30 stron, to z chęcią się je przeczyta. I nie tylko ja tak uważam, jestem tego pewna.
Cudnie było przeżywać razem z szaloną, a raczej ujmijmy to ostrzej, popieprzoną Sakurą, jej małą "przygodę", wielką miłość i ogólnie wszystko tutaj można obkleić milionem oczojebnych naklejek z napisem "cudne".
Wzbudziłaś w nas wszystkich tak skrajne emocje, od wzruszenia po wkurzenie (tak, nawet się wkurzyłam) zakończeniem, a to się w autorze ceni i to bardzo.
Zakończenia otwarte mają to do siebie, że ja sobie mogę być pewna, że w mojej wersji tym gościem był Sasuke, ale wiem, że istnieje opcja, pewna wątpliwość, że jednak nie ;(
Ale uznajmy, że Sasuke nie poszedł jednak po te środki nasenne, tylko do Sakury, bo nie mógł już wytrzymać, albo jeszcze lepiej - poszedł po nie, ale nic mu nie dały, więc postanowił pójść po prawdziwy lek na jego ból - Sakurę. Koniec kropka XD
Wiem, że niezawsze są happy endy, ale tak mogło być i takiej wersji się będę trzymać.
Przypomina mi to jedno zakończenie książki King'a - Cmętarz zwieżąt.
Dosłownie do ostatnich stron nie wiadomo jak to się dokładnie skończy, aż przychodzi ostatni strona, taka ostatnia ostatnia, nawet nie zapisana do końca i bach!, masz człowieku się domyśl, co dany ktoś zrobił itd. (żeby spoilerów nie było XD). No ja cie no...
Ogólnie książkę polecam, bo świetna, ale nie o to chodziło. Otwarte zakończenia to taka złośliwa zmora, co się z nas śmieje, z naszych zawiedzionych i wkurzonych min, bo autor postanowił nas strollować i tak to zostawić.
Podziwiam Cię, tak samo jak Akemii, i naprawdę uważam, że jesteście świetnymi bloggerkami, a kiedy ukarzecie większemu gronu (kiedyś kiedyś) waszą twórczość np. w postaci książki, będę się chwalić, że czytałam Chusteczkę/Akemii zanim to było modne B|
Taki ze mnie hipster.
No, nie przeciągając już, bo czas nagli, jest mi smutno, jak po dobrej książce, że to już koniec, ale cieszę się, że masz jeszcze inne blogi, które nadrabiam (i nadrabiam, ale w końcu na bank nadrobię, czasu wolnego teraz tylko potrzebuję, bo chęci zawsze są XD).
No, myślę, że nie muszę Ci tutaj więcej słodzić. Sama nie wiem czy to jest jakiś dłuższy komentarz niż te co zwykle pod notkami poprzednimi, ale no inaczej nie umiem.
To ja Ci dziękuję, że istniejesz w blogsferze i piszesz. Nie trać chęci, bo masz talent i szkoda by było to zmarnować - tak, to takie iście egoistyczne, bo nie chce, przestawać Cię czytać, ale wybacz. Taka prawda. Jesteś geniusz i tyle.
Tego bloga, historie zapamiętamna długo, bardzo długo. Dziękuję Ci, że byłaś i w Twojej głowie zrodził się taki chory i zryty, ale jaki zajebisty pomysł.
Twoje zdrowie.
Do zobaczenia na TL, jak nadrobię ;*
Ciężko mi uwierzyć, że to już jest koniec. Bo nie dość, że pojawiłam się tylko na chwilę jako komentatorka, biorąc pod uwagę wszystkie rozdziały, to blogger postanowił być na tyle okrutny, że nie powiadomił mnie o rozdziale dziewiątym. I nagle zobaczyłam aktualizację z dziesiątką... Wtedy pomyślałam, że coś nie gra i poczułam się zawiedziona. Zawiedziona przez bloggera, internety mnie jednak nie kochają :(
OdpowiedzUsuńHm... To może w końcu przejdę do rozdziałów. Poprzedniego wcale nie zamierzam ominąć.
Ja już tak mam, czytając Twojego bloga, że czasami nie potrafię odróżnić rzeczywistości od fikcji. Wariowałam razem z Sakurą, gdy ta nie wiedziała co się dzieje podczas jej walki z Sasuke. Byłam święcie przekonana, że ten chce ją zabić! Potem pomyślałam, że to genjutsu, Sharingan (potem Sakura doszła do tego samego wniosku) i wszystko się posypało, gdy okazało się, że są to urojenia. A one były takie realistyczne! Chyba oznacza to, że wyszło tak, jak chciałaś żeby Ci wyszło, czyli jest dobrze :)
Przeraziło mnie trochę późniejsze zachowanie Sakury- podkulonej, kiwającej się i obgryzającej paznokcie na łóżku. Doszłam do tego, że faktycznie musi być z nią źle. (Tak, po dziesięciu rozdziałach i po tych wszystkich wydarzeniach stwierdziłam, że jest źle z Sakurą, bo się kiwa! xD) No, ale Sasuke też mógł się lepiej zachować, to może nie doszłabym do takiego wniosku. Ale ten sobie wolał katany czule czyścić, egoista jeden.
Shikamaru otworzył drzwi w samych bokserkach (miał rozpuszczone włosy!!! :3) i był taki miły (tzn. myślał rozsądnie, jak strateg) dla Sakury. Uwielbiam taką władczą, pewną siebie Temari, a tu taki Shika po prostu wystawił ją za drzwi i miał po problemie. Idealna para <3
Z rozmowy Sakury i Temari najbardziej zapadł mi w pamięci moment "Sakura kim jesteś?", "Popieprzoną wariatką". Przez to zdanie upewniłam się, że jednak wyjedzie do Suny, bo to faktycznie był z jej strony duży krok do przodu.
Miałam takie wrażenie, że coś mi ten ANBU tam psuł cały obrazek. Nie zrozum mnie źle, rozmowa Sakury i Akihito (której w ogóle się nie spodziewałam) była bardzo ciekawa i według mnie wzruszająca, ale wyszło na to, że Sakura nie porozmawiała normalnie z Naruto. Chociaż w sumie chyba nie miała mu nic więcej do powiedzenia, co powiedziała. Sama już nie wiem o co mi chodzi :(
Przez moment pomyślałam, że się Sasuke z Sakurą pogryzą, gdy ta wróciła do domu. I dobrze, że Sakura nie poddała jego manipulacjom i kłamstwom! Sama zadała mu pytanie, przerywając jego pytania! Byłam z niej wtedy dumna, serio :D
Pożegnalne seksy. Smutno mi tak jakoś, bo wtedy uświadomiłam sobie, że to faktycznie jest już koniec :( Nawet Sasuke to czuł i wykorzystał sytuację jak tylko umiał. W końcu spał twardo xD A ja ciągle miałam wrażenie, że się obudzi i nie pozwoli odejść Sakurze. W sensie negatywnym, bo chciałam żeby poszła na terapię. (Co się ze mną stało... Od kiedy to: terapia>Sasuke? ;___;)
Ostateczne pożegnanie było piękne. "Dziękuję za twoją miłość"- Sasuke, w końcu powiedziałeś to na głos! Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, bo jednak ich pożegnanie nie zaczęło się najlepiej, a tu Sasuke wyjechał z takim podsumowaniem. Po prostu pięknie. Dla mnie mogliby trwać wiecznie w tym momencie.
Rozdział 10/epilog był, tak jak powiedziałaś, krótki, ale według mnie także refleksyjny. Sasuke jednak opuścił Konohę i tułał się po świecie w samotności. A Sakura żyła nadzieją, że kiedyś ją odwiedzi. Wiedziałam, że padną ofiarą własnej miłości i nie będą razem, ale za końcówkę... Nie ukrywam, że chcę Cię zabić, chociaż cenię sobie takie zakończenie, ponieważ takie są najlepsze (ten niedosyt na końcu ^^) i niestety najbardziej upierdliwe. To mógł być każdy, kto, ja się pytam? ;__; Ale trzeba być także odważnym żeby otwarte zakończenie zrobić. Tak uważam.
UsuńGratuluję Ci, że dotrwałaś do końca, pisząc tę historię! To naprawdę jest trudne i niewielu osobom udaje się ta sztuka. A Ty nie dość, że wytrwałaś, to jeszcze w jakim stylu! Stworzyłaś bardzo oryginalne opowiadanie, o bardzo trudnym temacie (oczywiście pomijam w tej chwili SS, tylko myślę o motywie trudnej, popieprzonej miłości dwóch wariatów, po przejściach), świetnie kreując bohaterów i wniknięcie w ich psychikę. Naprawdę, GRATULUJĘ!
Zapomnieć o Twoim opowiadaniu. Tego się nie da zrobić. Z tych powodów, tu nad tym zdaniem. I jeszcze dlatego, że Twoje opowiadanie chyba każdemu czytelnikowi zmieniło troszeczkę światopogląd. Mogliśmy popatrzeć na świat ze strony, której prawdopodobnie nigdy nie doświadczymy. DZIĘKUJĘ CI ZA TO!
Dziękuję także za wymienienie mojego nazwiska, pffu... Nicku, zaskoczyłaś mnie tym bardzo, ale także niezmiernie mnie ucieszyłaś! :D
Aaa! Jeszcze szablon. Nim też mnie zaskoczyłaś (chyba wszystkim mnie zaskakujesz xD), szczególnie jego jasną barwą. (Nawet sobie zrobiłam w głowie interpretację tej jasnej barwy xD). Naprawdę śliczny, z resztą zawsze podobały mi się Twoje szablony (tzn. chyba te trzy, które zdążyłam zobaczyć). Podziwiam, kolejny talent, dla mnie to jest czarna magia.
Chociaż to SasuSaku króluje w moim sercu, to z chęcią wejdę na Twojego nowego bloga. Na pewno warto, bo wierzę, że wymyśliłaś kolejną świetną historię, która mnie nie jeden raz zaskoczy. A ShikaTema też w sumie lubię. Gdy się ogarnę na pewno zajrzę i skomentuję :)
Cóż... To już chyba tyle. Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam.
Pozdrawiam i do zobaczenia! ;)
Ha! No naprawdę, jakby pożegnania same w sobie do łatwych nie należały, to jeszcze dwa razy usuwa mi się komentarz dla dodatkowego utrudnienia ;___;
OdpowiedzUsuńPoza tym foch, ani ty, ani blogger nie poinformowaliście mnie o poprzednim rozdziale, stąd do opóźnienie ;c
A teraz do rzeczy bardziej.
W połowie poprzedniego komentarza się poddałam i poszłam sprzątać łazienkę, w nadziei że jak wrócę to pozbędę się tej cholernej pustki z głowy. Chciałabym przekazać w tym komentarzu tak wiele, ale za nic nie mogę tego ubrać w porządne słowa.. No nic. Chciałabym tylko, żeby mój ostatni komentarz na tym blogu nie odbiegał jakoś bardzo jakościowo od poprzednich.
Co do wcześniejszego rozdziału, to muszę przyznać, że bardzo mnie zaskoczyłaś. Spodziewałam się bardziej dramatycznego rozstania, kłótni, może nawet rozlewu krwi... a było bardzo łagodnie, za co w sumie jestem ci wdzięczna. Pożegnanie Sakury i Sasuke miało w sobie coś pięknego, ale o dziwo udało mi się nie płakać. Łzy w oczach miałam dopiero czytając ostatnie słowa twojego pożegnania (boże, jeszcze ta piosenka!) Nie cierpię czytać zakończeń historii, matko mam potem doła przez cały dzień i czuję się, jakby zakończył się jakiś ważny rozdział w moim życiu.. to trochę sentymentalne, ale od zawsze mocno przywiązywałam się do czytanych przeze mnie książek, opowiadań, albo oglądanych anime. Pierwszym moim anime, obejrzanym tak świadomie był Król Szamanów i po skończeniu nie mogłam się pozbierać przez tydzień xD
No dobra, ale wracając.
Może cię to zdziwi, ale mi bardzo się podobało zakończenie. Właśnie cały jego urok tkwi w tej otwartości, losy bohaterów nie są jeszcze zakończone i możemy się tylko domyślać, co ich czeka w przyszłości. Jak dla mnie to właśnie jest w tym wszystkim najpiękniejsze, że ta historia nadal trwa. W mojej głowie na przykład siedzi wizja, jak kilka lat później, ciągle wybuchowa Sakura przemierza uliczki jakiejś wioski, psiocząc na jakiegoś pożal się boże lekarza, spotyka w barze Sasuke.. no bo przecież wszystko się może zdarzyć.
Po przeczytaniu epilogu.. Mam wrażenie, że to jednak Sakura wygrała. Albo inaczej - że Sasuke przegrał. Dopiero po czasie uświadomił sobie swoje uczucia, to co miał i stracił i jak bardzo jest teraz samotny.. smutne, cholernie smutne ale też budujące, że Sakura dopięła swego. Może nie powinnam patrzeć na to z tej perspektywy, ale troszeczkę miło, że jednak na końcu wychodzi na jaw, że bez niej jest nikim.
Co do samej Sakury - minął rok, ale nie widzę za bardzo poprawy w jej psychice, co nie zmienia faktu, że i tak wierze w jej wyzdrowienie i szczęśliwie życie przed nią. Jeśli chodzi o tajemniczego gościa, za nic w świecie nie wierzę, że to był Sasuke. Niby był nieprzewidywalny, ale myślę, że to nie w jego stylu. O wiele bardziej wolę wizje ich przypadkowego spotkania po latach. Poza tym on chyba nawet nie wiedział, że Sakura udaje się na tą terapię do Kiri, nie? Obstawiam raczej Akiego, choć to już raczej bez znaczenia.
Nawiasem mówiąc to zakochałam się w tej piosence.
Chciałabym ci jeszcze przekazać masę rzeczy, mnóstwo uczuć, ale o połowie zapomniałam, a drugiej połowy nie umiem nazwać. Gratuluję ukończenia pierwszego bloga i jednocześnie życzę, by to samo spotkało kiedyś resztę twoich tworów ;) chociaż kolejne zakończenia TAKICH historii tylko bardziej złamią mi serduszko.. no cóż.
Zawsze wierna, pozdrawiam i buziaki
Anayanna ♥
Ogromne gratulacje za skończenie swojej pierwszej historii! Mogę tylko sobie wyobrazić, jakie musiały towarzyszyć temu emocje! Założę się jednak, że przy TL będą większe ;) W każdym razie, sumując ogólnie całą historię - chociaż miewam takie dni, gdzie lubię SasuSaku, to jednak szczerze muszę powiedzieć, że ich nie lubię. Choćbym chciała bardzo ich polubić, to ogólnie nie da rady. Mogę jedynie na chwile się przełamać. Aż. Twoja historia, oprócz tego, że wyszła bardzo oryginalnie, to podobało mi się strasznie to co zrobiłaś z Sakurą. Z irytująco-wkurzająco-różowo- stworzenia stała się bardzo ludzka, słaba, dlatego gdyby to nie było SS, gdyby ona nie nazywała się Sakura a on Sasuke, to byłabym wniebowzięta. Dodając jeszcze ten cudowny styl, którym tak świetnie władasz, ta mieszanka dała coś niesamowicie oryginalnego i cudownego.
OdpowiedzUsuńTego czego jednak nienawidzę, to otwartych zakończeń, przykro mi. Czytam coś po to, aby otrzymać zakończenie z wyjaśnieniami. W innym wypadku, mogłabym przerwać czytanie w połowie i wyszłoby na to samo. Według mnie, do Sakury weszła Temari. Jest to pierwsza rzecz, która przyszła mi do głowy i jej się trzymam.
Jeszcze raz gratuluję i dziękuję za wspomnienie o mnie ♥ Jakbym miała ocenić opowiadanie w skali tanukowej to dostałabyś jasną zieleń ;)
Po wielu nie udanych próbach napisania tego komentarza, w końcu jestem :D
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, to nawet nie wiem co napisać. Uwielbiam bloga, twój styl pisania, szablon i wszystko inne, ale to już wiesz.
Na bloga, po raz pierwszy wpadałam w dniu gdy został opublikowany trzeci rozdział, od razu go pokochałam. Już wtedy nie wyobrażałam sobie co się ze mną stanie po jego zakończeniu, ale patrząc na to wszystko teraz, sądzę, że jakoś dam radę.
To jak zakończyłaś tę historię jest po prostu nie do opisania ... Sakura skacze z balkonu, a Sasuke ma depresję( przynajmniej czytając to, tak zrozumiałam). A ja głupia liczyłam na happy end :(.
Opowiadanie od zawsze wydawało mi się takie niezwykłe, a zarazem normalne. Wszystkie emocję towarzyszące zarówno Sakurze jak i Sasuke, niestabilność w uczuciach, depresja, poczucie winy i wiele, wiele innych. Sprawiło, że wszystko co pisałaś trafiało do Nas, czytelników. Dlatego tak bardzo się cieszę, że trafiłam na tego bloga. Dziękuję ci za to.
Jestem pewna, iż zobaczysz jeszcze nie jeden mój komentarz na innych swoich blogach, a i dziękuję za podziękowania. Pozdrawiam i życzę weny.
Na zawsze wierna fanka, Yuki :D
Ohajoł.
OdpowiedzUsuńJa wypowiem się krótko, nie widzę potrzeby atakowania cię cholernie długim tekstem. Zsumuję całość i zdradzę wszystkie moje myśli.
1. Sakura jest u ciebie wyjątkowa. Strasznie podoba mi się to, jak ją wykreowałaś, tym bardziej, że zrobienie z bohatera wariata to nie lada wyczyn. Trzeba to zrobić dobrze, bo często zalatuje to sztucznością i wyolbrzymianiem problemów, które miały do tego szaleństwa doprowadzić. GRATULUJĘ - pisane drukowanymi literami, tak. ♥
2. Uwielbiam jak książka/blog szokuje. I to tak szokuje, że dosłownie wbija w fotel. Czytając rozdział z sławnym "poronieniem" byłam lekko zaskoczona, ale to "lekko" wynikało z tego, że wierzyłam raczej w sen, z którego Sakura dopiero ma się wybudzić. A tu... ta daam! To wszystko stało się naprawdę i dopiero wtedy pomyślałam: "O kur***, teraz się od tego nie oderwę."
I się nie oderwałam.
3. Robiło mi się przykro przez podejście Sasuke - ale dobra, była uzasadnione, zgodne z jego kanonicznym charakterem. Wkurzał się, że musi ją niańczyć i zamierzał się poddać. Z kolei Sakura, no powiedzmy, że ciut mnie zirytowała, bo w ogóle jej się nie polepszało. Czasami wściekałam się na nią za to, że irytuje Sasuke i nie może wziąć się w garść --> Scena w wannie, coś mi świta - dawno czytałam ten rozdział. Tak czy inaczej, to on był przyczyną mojej wściekłości. Sakura mogłaby bardziej się postarać, bo naprawdę irytowała, prawie tak samo jak w pierwszej serii (SASUKE-KUNSASUKE-KUNSASUKE-KUN! Znamy, no nie?). Z drugiej strony świrem nie jestem, nie wiem ile mogłaby trwać taka trauma :P
3. Bohaterowie poboczni trochę kuleli po kątach, jedynie Temari była wyrazista, co w sumie mnie nie dziwi - twoja ulubienica. Do bohaterów głównych nie mam zastrzeżeń - poradziłaś sobie nawet z moim mężem. Perfecto!
4. Koniec. Ktoś już wcześniej wspomniał, że takich nie znosi i ja się dołączam. Koniec nie dał nam jasnego świata na przyszłość i zostawił pustkę w sercu. Gdyby twój blog był książką, z pewnością rzuciłabym nią o ścianę z rozpaczy, ale wiadomo, czytałam na laptopku, a tego rzęcha jednak mi szkoda. Tylko wiedz, że i tak cię kocham za Nakanaide. Wspaniałe SasuSaku. Nie za długie, nie za krótkie.
Sumując:
Spodobał mi się pomysł z tytułami rozdziałów i pogrubieniami, gdy padał on w treści. Spodobała mi się mowa końcowa, bo trochę przypomniała mi o moim pożegnaniu z ANI. Cichociemni, te bestie niewdzięczne, który nie wspierają nas, autorek. Anonimki tyż fajne, bo często szczere. Wiadomo, nie mam konta, nie bydzie hejtu. Huehue. Seems legit.
Nie bydem też ukrywać, że Nakanaide zainspirowało mnie do stworzenia brutalniejszej historii. A dzień po przeczytaniu twojego bloga, ktoś mi napisał, że moje ociekają słodkością. Aaaaaaach, wielki foch i oburzenie! No, to dzięki ci wielkie za to. Może powiedzieć, że Totsuzen oddycha jeszcze dzięki tobie ♥
To baw się dobrze z następnymi blogami i dotrwaj do końca! Zawiechy są beee! I musisz przyznać, że ta satysfakcja po finale jakiegoś opowiadania jest warta całego wysiłku, nie? Pewnie, że tak.
Teraz idym płakać dlatego, że najbardziej lubisz ShikaTema, a nie SasuSaku. I tak jeszcze dodam półgłosem: nie miałabym nic przeciwko drugiemu SS w twoim wydaniu.
Rehehe.
Bądź pozdrowiona, słońce!
(gdzieś na początku pisałam, że się krótko wypowiem...)
Pierniczę takie życie ._.
Ajajajaj, jeszcze szablon!
UsuńPowiem ci szczerze, że za jasno, a kolorom blisko do neonów. Za to art w nagłówku pierwsza klasa! W sumie to zbiłaś mnie z tropu taką jasnością, bo Nakanaide zawsze kojarzyłam z czernią/mrokiem i takimi spokojnymi melodyjkami. To wszystko ostrzegało, że Sakura będzie miała nierówno pod sufitem, że będą dzikie seksy i owiana mrokiem miłość XD.
Dobra, dobra. Zamknę się, i tak zaburzyłam swój miesięczny limit komentarzy, argh!
Jeszcze raz, wszystkiego dobrego. Cheeers!
Człowiek tak szybko się przywiązuje... Będzie mi ogromnie brakować tego bloga, wchodzenia na niego i wyczekiwania zmian procentów, zbliżających się czasem powoli, a czasem szybko do 100. Nawet teraz, gdy pomyślę o nakanaide, czuję wzruszenie. Skończyłaś coś pięknego - pięknego od początku do końca. Były momenty straszne, przerażające, lekko obrzydliwe, ale także wzruszające, sentymentalne i beztroskie. Żaden blog tak nie wrył mi się w pamięć jak ten. Sądzę, że jeszcze wiele razy będę wracać do tego opowiadania i odświeżać swoje wspomnienia.
OdpowiedzUsuńTy dziękujesz mnie, za co chętnie bym Cię wyściskała, ale to ja, jako czytelnik, przede wszystkim powinnam dziękować Tobie: za cały trud włożony w to opowiadanie, czas poświęcony pisaniu i wymyślaniu fabuły. Dziękować, że stworzyłaś coś tak niesamowitego i się tym z nami - ze mną - podzieliłaś.
I chociaż mogę być na Ciebie wściekła za taką końcówkę, za to cholerne otwarte zakończenie, to obiektywnie muszę przyznać, że tak wygląda ona najlepiej. Wzbudza najwięcej emocji i zaskakuje. Dla mnie od początku do końca zachowałaś ten sam, wysoki poziom (złośliwie dodam, że szokowania! ;). Jakich bym nadziei nie miała, czuję, że to nie Sasuke odwiedził Sakurę - pierwszy fragment o nim zrobił swoje. I wiesz co jest w tym najdziwniejsze? Uważam, że takie ich wewnętrzne niespełnienie jest poruszające, a przez to właśnie tak piękne. Miałam obawy, że zabijesz Sakurę, że będę rozpaczać, jeśli nie będzie happy endu, ale... nic takiego nie czuję. Jestem całkowicie zachwycona taką końcówką.
Więcej już nie napiszę, bo się wzruszę, zatęsknię jeszcze bardziej i będę rozpaczać, że to koniec. A tak ze spokojem mogę powiedzieć, że jestem pełna podziwu dla Ciebie - dokończyłaś opowiadanie, co tak rzadko się na blogach zdarza, a czego jestem najlepszym przykładem.
Naprawdę długo będę miała w sercu to opowiadanie...
Jestem, ale na krótko bo czas nagli.
OdpowiedzUsuńJakoś tak, gdy zaczęłam czytać to opowiadanie to wykreowałam sobie ciebie jako osobę brutalną, bez serca, która na samym końcu zabije wszystkich bohaterów, stanie na szczycie góry utworzonej z ich ciał i z umorusaną krwią buzią, krwiożerczym uśmiechem i dumnie wypiętą piersią przedstawi wszystkim właśnie takie a nie inne zakończeni. Krwawe, brutalne i bezlitosne. A tu proszę! Nie powiem, że miła niespodzianka bo happy end'em bym tego nie nazwała, ale też nie jest to coś przez co mam ochotę roztrzaskać laptopa, trzasnąć drzwiami, stanąć w koncie i cichutko połkać. Jestem... No zachwycona! Takiego rodzaju zakończenia są trudne i nie zawsze pasują do całokształtu opowiadania, filmu, książki i innych tego typu, ale twoje trafiło w dziesiątkę. :D
Co prawda mam dość spory niedosyt, pewnie jak każdy kto przeczytał i pewnie męczyłabym cię błaganiami o chociaż jeden dodatkowy rozdział ale po czasie doszłam do wniosku, że to zbędne. W końcu takie zakończenie jest idealne. Dalej czuć w nim szczyptę tej przyprawiającej o ciarki atmosfery, pomimo tego że całe napięcie już się skończyło. W końcu Sakura się leczy, w końcu Sasuke... no właśnie co z Sasuke? Niekiedy mam ochotę wpaść w monitor i wyściskać cię za te 10 cudownych rozdziałów, a kiedy indziej też mam ochotę wpaść ale z tasakiem i paroma innymi ostrymi narzędziami i zemścić się za tą całą grę emocjonalną jaką mi dostarczyłaś nawet w ostatnim zdaniu.
Najchętniej to skopiowałabym cały tekst, całą 10, wydrukowała, oprawiła w skórzaną oprawkę i postawiła na półce by zawsze mieć do niej dostęp. :D
Nigdy nie zapomnę tego opowiadania. I nawet jako stara, zgryźliwa baba będę wracać pamięcią do tych wszystkich brutalnych i za razem cudownych chwil ;3
Melduję się B|
OdpowiedzUsuńNotki przeczytałam już kilka dni temu, ale niestety na telefonie, a nie chciałam napisać "sry, pisze z tableta/sry pisze z fona", chyba rozumiesz xD
Ech, znam twój ból. Kończenie blogów do których jest się przywiązanym, to coś strasznego. Boli tam wiesz, tam w środeczku [*]
Nienawidzę cię za to zakończenie, choć własnie przez ciebie zdecydowałam się u siebie na podobne. Nie ma lepszego sposobu, aby psychicznie molestować czytelnika. Po prostu nie ma. Do tego po głowie krąży ci mnóstwo pytań, a wyświetlenia "bo może jednak żartowała i będzie kolejny rozdział" rosną xD
Wysłałaś mi kiedyś nakanaide jako pdf i pamiętam, że nie spoczęłam, póki nie skończyłam czytać tego, co dostałam. Naprawdę kłaniam się w pas za to opowiadanie, jest świetne - schizy <3
Jednak martwy płód potem już wywoływał we mnie negatywne emocje xd albo drażni mnie po prostu słowo "płód" XD
Mam mało czasu, ale chcę ci powiedzieć, że masz prawo być dumna, serio B|
To nie koniec naszej znajomości, więc się nie żegnam xD
Niech Jones będzie z tobą :D
Wreszcie znalazłam chwilkę, żeby skomentować moje ukochane opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńNa początku chwalę cię Moja Droga za szablon. Jest w nim coś przerażającego i jednocześnie coś, co nie pozwala odwrócić od niego spojrzenia. Wszystko współgra ze sobą idealnie, tło z muzyką pozwoliły mi jeszcze mocniej POCZUĆ tą historię.
Nie rozumiem dlaczego co niektórzy narzekają na otwarte zakończenie ;o Dla mnie to fenomenalny pomysł! Wszyscy mamy na tyle bogatą wyobraźnię, że bez problemu, każdy z nas, może sobie dopisać własne zakończenie. Ja to widzę tak: póki oboje żyją gdzieś na świecie, to wciąż jest nadzieja, że może jeszcze gdzieś i kiedyś, będzie im dane się przekonać jak "bardzo boją się miłości". Razem oczywiście ;) Nienawidzę szczęśliwych zakończeń, ale ich związek oparty na fundamentach przeszłości, nienawiści i kłamstwach, może wcale by takim zakończeniem nie był? Jestem zachwycona, ponieważ każdemu dałaś wolną rękę i sprawiłaś, że każdy sam mógł pociągnąć te emocje, które najbardziej przeważyły w jego odczuciu. Nie można iść na łatwiznę i, oczywiście ty tego błędu nie popełniłaś. Zachowałaś się jak pierwszorzędna pisarka, co tylko potwierdza twój geniusz ;) Nie dziwię się, że przez ten cały czas przyciągałaś do siebie, zakochanych w twoich opowiadaniach, czytelników. Oni od ciebie nigdy nie odejdą, już zawsze będą cię wielbić (nawet gdybyś redagowała ulotki na papier toaletowy) ;P Kiedyś osiągniesz bardzo wiele i będziesz miała wsparcie nas wszystkich.
Nie wiem co jeszcze miałam napisać, bo mam mętlik w głowie. Ty po prostu wiesz co chcę Ci teraz przekazać ;* I bardzo dziękuję za wspomnienie o mnie, nawet nie wiesz jak wielką przyjemność mi tym sprawiłaś <3 ;*
Twój Murzyn, Ina.
KOCHAM TO ZAKOŃCZENIE. (jest 4 rano. Brawo Heiko - zarwałaś noc)
OdpowiedzUsuńNiebanalne, a jednak do przewidzenia
Trywialne, ale czy na pewno?
Przeszłość jest przeszłością, a jest nią i 'teraz'
to samo przeklęte 'teraz', którym wszyscy tak uparcie żyją.
Jedyne 'teraz' jakie się liczy to to, którego się nie spodziewamy
właśnie to magicznie upiorne 'teraz' goniło mnie przez całą opowieść.
Odwołam się więc do naszej kochanej Szymborskiej. Zarzucę cię cytatami i co gorsza, oczekuję, że zrozumiesz. A propos mojego monologu i rozkminy na temat "teraz"
"Kiedy wymawiam słowo Przyszłość,
pierwsza sylaba odchodzi już do przeszłości." - Wisława Szymborska "Trzy słowa najdziwniejsze"
"Bo ważne są tylko te dni których jeszcze nie znamy" - Marek Grechuta
"A ja czekam i czekam, i czekam - tylko ciebie wciąż wołam, ciebie wzywam z daleka
A ja leżę i leżę, i leżę - tylko tobie zaufam, tylko tobie uwierzę" - Grzegorz Turnau
*o jawie* "Nie ma od niej ucieczki,
bo w każdej nam towarzyszy." - Wisława Szymborska
"Są talerze, ale nie ma apetytu.
Są obrączki, ale nie m wzajemności
od co najmniej trzystu lat." - Wisława Szymborska "Muzeum" mój drugi ulubiony jej wiersz. Odnoszę się tu do Sasuke, a dokładnej do tego "Patrząc na nie, myślał też o tych momentach, jakie mógł spędzić w zaciszu swojego domu w Konoha, a jakich nigdy nie przeżyje, bo jej już tam nie było. Nie obeszło się też bez tęsknoty, o nie. On tęsknił - za tym, czego nigdy nie będzie miał: za miejscem, do którego mógłby wracać; osoby, jaka utuliłaby jego lęki i mary przeszłości." czy to tu nie pasuje?
"Czasami myślę, że jesteś moim narkotykiem, a lata w których Ciebie nie ma blisko, są moim odwykiem." to jest cytat z dwójki, który nieodmiennie kojarzy mi się z filmem "Samotność w sieci", na który przypadkiem trafiłam poprzedniej nocy. Jestem pewna, że padł, jednak nie mogę go znaleźć... szukam go od dwóch godzin... denerwuje mnie to.
wracając do cytatów od najdroższej Szymborskiej mam jeszcze:
"Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze."
Czy nie uważasz tego za stosowne? Kobieta miała głowę na karku.
Co do moich reakcji to przyznam szczerze, nienawidziłam cię, ale między nienawiścią i miłością jest tak cienka granica, że chyba przez pomyłkę ją przekroczyłam i... ...jestem po tej "różowej" (haha) stronie. Podoba mi się tu. W sumie miałam nadzieję, że kogoś uśmiercisz. Martwe płody to jedno, ale chodziło mi o świadomą postać. Nie mam pojęcia co piszę, wybacz, jest -do cholery- czwarta rano. Nie, czekaj, za dwadzieścia piąta.
Tak siedząc na tym mokrym od deszczu tarasie myślę, że ta historia powinna mieć takie, a nie inne zakończenie. Jest wygodne i niezobowiązujace. Bo dla mnie wcale nie przyszedł do niej Sasuke, tylko Aki.
a tak swoją drogą, nieźle piszesz.
I czas pokazuje piątą - równo.
Ożesz cholera jasna w życiu tak długiego komentarza nie napisałam.
UsuńPozdrawiam ^^
Po przeczytaniu bloga zawsze zostawiam swój ślad. Kochana. Wymyśliłaś piękna historie o milosci, jednak szkoda ze nie z happyendem. Ale i tak bardzo przypadla mi do gustu. Wierze , ze twoje dziecko w postaci vloga ShikaTema wyrosnie na wpasniale opowiadanie i losach tej pary. Piszesz piekna polszczyna, a blog jest w ladnej szaie graficznej
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dziś Twoją historię i jestem wstrząśnięta. Ta opowieść na pewno na długo zagości w mojej pamięci. Takiego dramatu nigdzie jeszcze nie czytałam w opowieściach SasuSaku. Świetne opisy, fabuła i dreszcz emocji. Momentami powstrzymywałam łzy (rzadko się pojawiają przy czytaniu blogów, oj rzadko), śmiałam się, miałam też zawiechy, co mam nadzieję nie świadczy to o tym, że jestem wariatką.
OdpowiedzUsuńZakończenie opowieści pozostawia niedosyt, ale to Ci chodziło, prawda?
Dziękuję za te chwile, kiedy mój wzrok obłąkańczo podążał za tekstem na monitorze i za takich bohaterów, którzy nie byli idealni, różowi i prości.
Pozdrawiam :)
Dlaczego one shot został usunięty?
OdpowiedzUsuńJestem w szoku, że ktoś to zauważył ._. I to tak szybko! Usunęłam go zaledwie kilka dni temu....
UsuńA powód jest banalnie prosty i bardzo w moim stylu: głupota. Pewnie pamiętasz, że tekst o-s był źle sformatowany. Więc postanowiłam to naprawić i jeszcze raz wkleiłam tekst tylko z innego pliku. Zapisałam. I dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że nie wkleiłam całego tekstu, bo nie miałam całego zapisanego na komputerze. I tak oto jedyna wersja ostatniej sceny poszła się jebać w internetowy wszechświat T^T I uznałam, że bez ostatniej sceny ten o-s nie ma już sensu. Więc usunęłam całość z bloga.....
Mnie to też bolało. Cały dzień przeżywałam swoją głupotę i pecha </3 Niech seks Sasuke i Shikamaru spoczywa w pokoju (*)
Pozdrawiam z nad grobu,
chusteczka_aha
Niech spoczywa na deviantarcie:
UsuńNie wiem czy chodzi o to, ale jakiś czas temu to znalazłam szukając jakiś opek, i sama się zdziwiłam, że to Chusti XD I nie wiem czy chodzi o tego o-s, ale chyba tak :>
http://chusteczkaaha.deviantart.com/art/SasuShika-hentai-425785202
Chociaż w sumie z tą ostatnią sceną, może jednak to nie jest to XD Ale i tak polecam przeczytać na umilenie czasu :3
UsuńSasame, jesteś geniuszem ♥ Chodzi dokładnie o tego o-s, na śmierć zapomniałam, że na DA też go wstawiałam! I wychodzi na to, że jednak dwóch ostatnich scen nie miałam zapisanych na kompie ._.
UsuńCo niestety nie zmienia faktu, że na blogu już tego o-s nie przeczytacie.
(na szczęście zapisałam sobie wszystkie komentarze do niego :3)
Dziękuje za odpowiedź :)
UsuńMoje nadrabianie zawsze trwa bardzo długo przez totalny brak czasu i zwykłe zaniki pamięci.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko, udało mi się! Z drugiej strony ostrzegę od razu o moim nieumiejętnym komentowaniu. Gdybym czytała wszystko na bieżąco, pewnie rozszerzyłabym swoją wypowiedź do granic możliwości pod każdym z rozdziałów, a teraz... Mogę tylko ogólnie napisać co myślę, a niektóre refleksje zostawić tylko dla siebie.
Nie wiem, może jestem nieczuła i mam od zawszę fazę na Kakashiego... Przez co miałam świeczki w oczach przy opisie jego pogrzebu, który moim zdaniem był tak epicko szczegółowy, a przy żadnym innym rozdziale nie poczułam wzruszenia. ;-; No normalnie jak czytałam ten rozdział w łóżku o 3 w nocy, miałam wrażenie, że deszcz mi nakurwia w twarz. xD
Ale to nie oznacza, że nie byłam poruszona! Całe opowiadanie utrzymywało taki chory, wręcz bolesny klimat. We wszystkich blogach zawsze hejciłam Sasuke, bo po prostu dziada nie lubię, ale przy Nakanaide, kilka razy to ja chciałam rzucać Sakurą o ściany i zazdrościłam mu tej możliwości. Straciłam tyle nerwów przy tym opowiadaniu, czasem aż mną miotało pod tym kocem, raz telefon wylądował za łóżkiem, innym razem w złości rozszarpałam zębami poszewkę poduszki. Ale chyba o to w tym chodziło. O poruszenie czytelnika, czyż nie? Ta historia była ciężka, nie dla wszystkich zrozumiała, zawierająca różnego rodzaju przekazy podprogowe, które nie docierały do każdego. Momentami miażdżyła, a w innych chwilach przerażała.
I choć Sakura popełniła rzecz straszną, zabijając dziecko, szło ją zrozumieć.
Mimo wszystko nigdy nie zrozumiem fandomu SS. Pewnie to przez jego nieosiągalność i to, że ja osobiście w życiu nie uganiałabym się za kimś, kto tak bardzo niszczył moje wnętrze. Nie mniej, podziwiam Sakurę za jej siłę.
A TAK OGÓLNIE, TO HEJT NA MAXA ZA AKIHITO, KTÓREGO W TEJ CAŁEJ HISTORII BYŁO MI SZKODA KURFFFA NAJBARDZIEJ ;-; NO JAKI ON BYŁ BIEDNY, NOOOO ;-;
Odstępując na chwilę od samej treści, Chusti kocham Twój styl. Jest taki mega przyswajalny, sprawia, że chce się czytać dalej, a coś takiego stworzyć potrafią tylko ludzie z prawdziwym talentem. Każdy pisze po swojemu, ale to Twoje "swoje" jest po prostu... Cholernie oryginalne i utrzymujące niesamowicie wysoki poziom!
A na mnie już czas, trzeba skończyć nadrabianie "Dziewczyny" i "Troublesome"!
Buzi, buzi, buzi <3
Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee
OdpowiedzUsuńJak mogłaś :c
Mehmeh
Ja chciałam zeby był jeszcze jeden dzidziuś <ryczy )
Jeszcze jeden dzidziuś? Co Ty, serca nie masz, że chciałaś i drugie niewinne stworzenie skazać na taki los? :OOO
UsuńP.S. Miło widzieć, że pomimo zakończenia bloga dawno temu, istnieją jeszcze osoby, które go odkrywają i przeżywają spisaną tu historię. Że ta historia nadal żyje - to takie super uczucie! :)))))
Chuj Ci w dupę xD
OdpowiedzUsuń♥♥♥♥♥♥JAKIE TO SZCZERE♥♥♥♥♥♥
UsuńSzkoda, że nie gustujesz w SasuSaku. Niby wolisz ShikaTema, a jednak w mojej opinii nikt tak dobrze Sakury i Sasuke nie wykreował. Najbardziej podobają mi się u Ciebie :D
OdpowiedzUsuńTaka perełka umykała mi przez tyle lat. Cieszę się, że polecono mi tę historię. Jest ona specyficzna, ma zgoła inne podejście do relacjo SasuSaku i charaktery te są ciężkie do zrozumienia oraz określenia. Historia pisana tyle lat temu, a to otwarte zakończenie będzie chodzić mi po głowie drugie tyle niestety. Ja wiem, że to jest najlepsze dla autora do wykazania i zostawia otwarta furtke na "a może by tak"... I niestety jest nieznośne dla czytelnika, bo głód ciekawości nie został zaspokojony! Pozdrawiam cieplutko, może akurat odczytasz mój komentarz :)
OdpowiedzUsuńŚrednio raz do roku zaglądam na stare blogi i zawsze się wzruszam, kiedy widzę nowe komentarze, po tylu latach <3 Dziękuję za Twój czas! Buziaki ;*
UsuńPo latach wracam :D czytam od nowa ale emocje ciągle te same :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3