„Już nigdy
po raz drugi nie umrę tak lekko,
tak bardzo
poza ciałem, tak bezwiednie,
jak niegdyś
w jego śnie. Jestem za blisko,
za blisko.”
~W.Szymborska
Noc minęła mi zdecydowanie zbyt szybko i zbyt nieprzyjemnie. Mimo że
usnęłam stosunkowo prędko i bezproblemowo – wszak ciało po dobrym seksie było wycieńczone,
a mózg zadręczony przez gamę niepotrzebnych uczuć i słusznych zwątpień – to sen
miałam nad wyraz nieprzyjemny i męczący, zamiast kojący, a ciało po przebudzeniu
zlewał zimny pot. Nawet nie pamiętałam, co mi się śniło, jednak moja klatka
piersiowa unosiła się w zdecydowanie zbyt szybkim tempie. W dodatku moją głowę, o
ile próbowałam sobie przypomnieć marę senną, nawiedzał przeszywający ból głowy.
Z resztą nie tylko wtedy – dotkliwie odczułam skutki wczorajszego picia, czy
może kac był raczej na przestrzeni moralnej? Nie wiedziałam i nawet nie miałam
zamiaru się nad tym zastanawiać, pozostawiając minioną noc gdzieś w zakątku podświadomości, spychając ją w jak najciemniejszy róg i dodatkowo
przykrywając czarną płachtą niepamięci.
Wykopałam się z objęć pościeli, z bosymi stopami przemierzając pokój i
rozsuwając drzwi do łazienki. Przekroczyłam jej próg, a ujrzawszy swoje odbicie
w lustrze nad zlewem, zaśmiałam się ironicznie do szkła i do siebie, myśląc, że
wyjątkowo niefortunnie wybrałam w nocy koszulkę.
Akihito nie byłby zadowolony,
wiedząc, że ubrałam jego ulubiony T-shirt po seksie z innym.
Nagle ochota na zmycie z siebie śladów Uchihy i potu została
zastąpiona innym, mocniejszym pragnieniem – nikotyny i kofeiny. Bez chwili
zawahania poddałam się instynktowi; miarowym krokiem przedreptałam przez sypialnię do kuchni. Tam nalałam do starego, metalowego czajnika wody i
ustawiłam go na kuchence. Ujrzawszy w zlewie z siedem nieumytych kubków po
kawie na chwilę zwątpiłam, czy przypadkiem został mi jeszcze choć jeden czysty
– z ulgą odkryłam, że i owszem – i zakodowałam w głowie, że powinnam w końcu wziąć
się w garść i uporządkować nieco mieszkanie. Bądź co bądź, śmierć Kakashiego
odbiła się piętnem na moim zapale do pracy, ujawniając niechęć do…
czegokolwiek.
Szybko odgoniłam myśli o sensei, wsypując do ostałego czystego kubka dwie miarki sypanej kawy i schwyciwszy z okapu paczkę papierosów i zapałki wyszłam z domu. Przechodząc przez korytarz jeszcze mimowolnie zerknęłam do salonu, utwierdzając się w przekonaniu, że Uchiha rzeczywiście postąpił z moją wolą – a nie zrobił mi na złość – i ulotnił się z mieszkania jeszcze zanim wstałam. Na tę świadomość coś nieprzyjemnie zacieśniło się wokół mojego serca; poczułam jakby ukucie zawodu. Ale czego właściwie się spodziewałam? Że Sasuke tak po prostu zostanie w wiosce, zje ze mną kanapki z serem na śniadanie i napije się grzecznie zielonej herbaty? Płonne nadzieje, a jakże głupie…
Szybko odgoniłam myśli o sensei, wsypując do ostałego czystego kubka dwie miarki sypanej kawy i schwyciwszy z okapu paczkę papierosów i zapałki wyszłam z domu. Przechodząc przez korytarz jeszcze mimowolnie zerknęłam do salonu, utwierdzając się w przekonaniu, że Uchiha rzeczywiście postąpił z moją wolą – a nie zrobił mi na złość – i ulotnił się z mieszkania jeszcze zanim wstałam. Na tę świadomość coś nieprzyjemnie zacieśniło się wokół mojego serca; poczułam jakby ukucie zawodu. Ale czego właściwie się spodziewałam? Że Sasuke tak po prostu zostanie w wiosce, zje ze mną kanapki z serem na śniadanie i napije się grzecznie zielonej herbaty? Płonne nadzieje, a jakże głupie…
Nie przejmując się brakiem spodni
– w końcu koszulka Akiego sięgała mi do połowy ud, więc sąsiedzi nie
powinni mieć zastrzeżeń do mojego wątpliwego roznegliżowania – czy też
kapci, wyszłam przed dom, siadając na
drewnianych schodach prowadzących do drzwi. Połechtana przyjemnym, jeszcze lekko rześkim
powiewem wiatru, uśmiechnęłam się delikatnie. Lubiłam poranne powietrze; było
przyjemnie orzeźwiające i delikatnie pobudzało człowieka do życia, dodając swoją
świeżością energii. Jednak uśmiech szybko zamienił się w grymas, gdy
wyciągnęłam z papierowego pudełka ostatniego papierosa. Niezadowolona, zgniotłam
opakowanie, zakleszczając peta w mocnym uścisku warg i odpalając go zapałką.
Dym subtelnie drażnił gardło…
- Sakura – usłyszałam nagle zdziwiony, męski, tak dobrze mi znany głos
i aż zakrztusiłam się dymem, kaszląc ciężko. – Nie wiedziałem, że
palisz.
Dlaczego te słowa tak bezsprzecznie skojarzyły mi się z Sasuke?
Dlaczego akurat on musiał powtórzyć je słowo w słowo i dlaczego, do diaska, gdy
przed moim obliczem stał mój chłopak, myślałam o tym pieprzonym draniu?!
- A-Aki – wydukałam po kilku sekundach ciszy i oszołomienia,
spoglądając w niemal równie zielone jak moje oczy chłopaka. Taksował mnie
zdumionym, nierozumnym, lekko przysłoniętym kasztanową grzywą spojrzeniem,
stojąc kilka kroków przede mną i zapewne zastanawiając się, czy aby nie pomylił
adresów.
Zawstydzona nakryciem mnie przez Akihito na paleniu, w odruchu bezwarunkowym wyrzuciłam niespalonego papierosa na ziemię, pozwalając by zgasł.
– Tak wyszło – dodałam, wskazując na peta.
Zawstydzona nakryciem mnie przez Akihito na paleniu, w odruchu bezwarunkowym wyrzuciłam niespalonego papierosa na ziemię, pozwalając by zgasł.
– Tak wyszło – dodałam, wskazując na peta.
I ostatni przepadł! - jęknęłam w duchu.
Zgryzłam wargę. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że zobaczenie mnie –
Sakury Haruno, porządnej pani doktor, która zawsze prawiła swoim pacjentom
kazania na temat zdrowego trybu życia – z papierosem, mogłoby być dla bliskich zaskoczeniem. Ba! Wiedziałam, że nie pogodzą się z moim uzależnieniem
i będą próbować mnie skłonić do rzucenia go na rzecz zdrowych płuc i nie-żółtych
palców, i to właśnie dlatego od dwóch lat skrzętnie go ukrywałam! W końcu medyk
też człowiek! Potrzebuję się raz na jakiś czas nieco upodlić i zniszczyć…
- Rozumiem – odparł Aki, uśmiechając się eterycznie.
To właśnie tym uśmiechem mnie uwiódł; gdy unosił kąciki ust w tak
delikatny sposób, z niewiadomych przyczyn rozgrzewał moje serce i sprawiał, że
śmiałam wierzyć, że świat był piękny i pomalowany na różowo. Tak samo jak teraz. Naraz zapomniałam o Sasuke, o grzechu zdrady, który popełniłam, o
smutku związanym ze śmiercią Kakashiego. Jedyne czego chciałam, to
wtulenia w silne ciało Akiego i zatracenia się w zapachu jego delikatnych
perfum zmieszanych z potem. Dopiero teraz zauważyłam, że mój ukochany odziany
był w strój bojowy ANBU i przypomniałam sobie, że przecież powinien właśnie uczestniczyć w misji.
- Czemu tak szybko wróciłeś? – zaintrygowałam się, wstając ze schodów.
Aki natychmiast ruszył w moją stronę, stając kilka centymetrów przede mną i
smutno spoglądając w głębię moich oczu. Prawą ręką założył mi pasemko włosów za
ucho, udostępniając sobie drogę do policzka, na którym finalnie zaległa jego
dłoń, gładząc go czule. Był taki delikatny… zupełne przeciwieństwo Sasuke.
- Dowiedzieliśmy się o Hatake z jednodniowym opóźnieniem i natychmiast
przerwaliśmy misję z rozkazu Czcigodnego. Przepraszam, że nie było mnie przy
tobie na pogrzebie – ostatnie słowa niemal wymruczał mi do ucha, opatulając
moje ciało ramionami.
Nie odpowiedziałam. Jedynie wtuliłam się bardziej w jego tors,
rozkoszując tym poczuciem bezpieczeństwa i troski, które mi dawał. I nawet
cichy jęk rozczarowania wypuściłam świadomie z gardła, gdy mężczyzna odsunął mnie od
siebie na doprawdy niewielką odległość. Chciałam być blisko, bardzo blisko.
Czuć to niebotyczne wsparcie z jego strony i miłość, którą mnie obarczał. Tak
po prostu, tak samolubnie – czuć, że mnie nie opuści tak jak zrobił to Sasuke .
- Widzę, że tęskniłaś – zagaił, szarpiąc mnie lekko za koszulkę. –
Dziś będę przy tobie w nocy, więc nie będziesz musiała jej zakładać, żeby czuć
się bezpiecznie.
Och, jak błędnie to zinterpretował.
Podniosłam wzrok na twarz Akihito. Znów uśmiechał się w ten kojący
sposób, rozkrajając mi tym serce na pół. Po jaką cholerę przespałam się z
Uchihą? Tak trudno było mi teraz patrzeć mu w oczy.
- Nie płacz – szepnął, ocierając z mojego policzka pojedyncze łzy.
Nawet nie zauważyłam, kiedy oczy mi się zaszkliły, jednak szybko opanowałam emocje. Uśmiechnęłam się delikatnie acz promiennie, wkładając w uśmiech wszystkie moje zdolności aktorskie, które nabyłam podczas życia. Sai mi świadkiem i mentorem, że nie dało się wyczuć jego sztuczności.
Nawet nie zauważyłam, kiedy oczy mi się zaszkliły, jednak szybko opanowałam emocje. Uśmiechnęłam się delikatnie acz promiennie, wkładając w uśmiech wszystkie moje zdolności aktorskie, które nabyłam podczas życia. Sai mi świadkiem i mentorem, że nie dało się wyczuć jego sztuczności.
- I to bardzo tęskniłam – załgałam, a Akihito spił moje kłamstwo
pocałunkiem, niczym najlepszą ambrozję.
Po wspólnym śniadaniu, Akihito ucałowawszy mnie w czoło udał się do biura
Hokage. Wytłumaczył mi, że mimo przerwania misji, nadal wraz z drużyną musi
złożyć Czcigodnemu Młotkowi – jak zwykłam go w irytacji nazywać – raport z
wyprawy i ustalić warunki oraz czas wznowienia jej. Nie złościłam się, a nawet
byłam wdzięczna losowi, że pozwolił mi znowu zostać w mieszkaniu samej.
Pogubiłam się trochę w ferworze zdarzeń z ostatnich dni i potrzebowałam chwili
na zastanowienie się i pogodzenie z prawdą. Bolesną, hańbiącą mój honor jako
kobiety i nie dającą się wymazać z przeszłości prawdą.
Czy miałam coś na swoje usprawiedliwienie? Nie! I to właśnie było
najgorsze. Jak pierwsza lepsza latawica poszłam z Uchihą do łóżka, nawet przez
moment nie zastanawiając się nad konsekwencjami swojego czynu. Nie przejmując
się tak istotnym faktem, jak posiadanie faceta, który akurat przypadkowo
znajdywał się na misji. Fakt faktem,
sama od dwóch miesięcy byłam w delegacji w Sunie, więc mój kontakt z Akihito
był osłabiony, jednak nadal zawalona papierami i książkami chemicznymi udawało
mi się znaleźć choć dzień w tygodniu, by się z nim spotkać. By dać upust
namiętności i tęsknocie. A gdy tylko nadarzyła się okazja, gdy pozwoliłam
alkoholowi wedrzeć się w żyły mojego organizmu a rozpaczy w serce – oto pojawił
się Sasuke Uchiha i wykorzystał sytuację! A jakże! A ja, jak głupie cielę, czy
ufna owieczka, przyłasiłam się do diabelnego pasterza i pozwoliłam poprowadzić
się na pastwiska rozpusty. I co mi z tego przyszło? Jedynie paskudne wyrzuty
sumienia.
- Drań – warknęłam, zmywając brudne naczynia i (wcale nie delikatnie)
odstawiając je na suszarkę. – Następnym razem jak go spotkam, szmira będzie
mogła liczyć jedynie na kontakt fizyczny w linii moja pięść, jego twarz.
W momencie gdy wyplułam z ust te słowa, usłyszałam pukanie do drzwi, a
zaraz potem ciche kroki w korytarzu. Nadal podminowana i przekonana, że to
Naruto bądź Kiba postanowili mi złożyć irytującą wizytę, chwyciłam do ręki
brudny nóż i przykładając do niego gąbkę, odwróciłam się ku wyjściu z zamiarem
wyżycia się na którymś z kompanów.
- Czego? – rzuciłam ostro, a widząc, że w progu stoi nie żaden
upierdliwy młotek, a Temari, zdębiałam.
- Spodziewałam się spotkać cię w nieco innym humorze – mruknęła,
niemalże nieprzejęta moim wybuchem. Jej wzrok ześlizgnął się na nóż, który
niespodziewanie uniosłam w dość bojowej pozycji i wtedy na twarzy pani Nary
zawitał ironiczny uśmieszek. – Chcesz kogoś zabić?
Uchihę!, warknęłam groźnie w
myślach, mocniej ściskając klingę noża. Szybko jednak utemperowałam swoje
emocje i z pogardą rzuciłam ostrze do zlewu.
- Najchętniej wszystkich samców – rzuciłam, wiedząc, że ta dziewczyna
poparłaby mnie jak nikt inny w tej kwestii. W końcu ile to razy klęła na
Shikamaru i jego nieogarnięta dupę?
- Popieram – odparła półżartem, instalując się na krześle. Zakładając
z wdziękiem i nieodpartą pewnością siebie nogę na nogę, spojrzała na mnie
butnie. – Tylko męża mi zostaw. Od czasu do czasu jeszcze przydaje się w łóżku.
Parsknęłam śmiechem, opierając się o zlew. Tak, sfera seksualna to
jedyna, na którą Temari nie narzekała jeśli o Narę chodziło.
- Tylko do tego się nadają, a i tym potrafią wkurzyć – powiedziałam z
przekąsem, wyginając twarz w nieokreślonym grymasie.
- Aki się nie spisał? Spotkałam go w Budynku Hokage, jak wychodziłam z
gabinetu Shikamaru.
Znaczący uśmieszek wykwitł na jej twarzy, a ja ponownie się krótko zaśmiałam.
Och, ta para była zdecydowanie zbyt horna w swoich staraniach o dziecko, jednak
akurat ja nie powinnam ich oceniać. Przez ostatnie dwa miesiące przekonałam
się, jak to jest prowadzić związek na odległość, a nie mówiąc już o
małżeństwie! Chociaż w ich wypadku słowo „małżeństwo” ma czysto formalną
funkcję, bo mariaż przypomina bardziej schadzki dwójki kochanków, niźli zdrowy
związek. Czasami nawet się zastanawiam, po co właściwie był im ten ślub?
- Nie Aki – odburknęłam, spuszczając zawstydzona wzrok.
Oj, już ja dobrze wiedziałam, że przed Temari prawdy nie ukryję,
jednak chyba mogłam chociażby połasić się o nadzieję?
- Uchiha – warknęłyśmy jednocześnie, a ja nieśmiało zerknęłam w
roziskrzone złością, turkusowe tęczówki Piaskowej Księżniczki.
Ludzie często mówili, że temperamentem jesteśmy sobie niemal równe i
dziwili się, w jaki sposób mogłyśmy się ze sobą zaprzyjaźnić. A odpowiedź kryła
się w samym pytaniu – właśnie przez te temperamenty. Bo kto lepiej poskromi
nasze wybuchy złości, jak nie my nawzajem? Poza tym Temari była jedyną osobą,
której bez przeszkód mogłam zwierzyć się na temat Uchihy. Hinata była zbyt
rozsądna i moralna, by słuchać moich dyrdymałów na jego temat, a Ino z kolei za
bardzo związana emocjonalnie z tą sprawą – mimo że postanowiła związać się z
Choujim, jestem pewna, że obok t a k i e
g o tematu nie przeszłaby obojętnie.
Natomiast Temari była bezstronna i zawsze racjonalnie oceniała sprawę. Nie
darzyła Uchihy nawet maciupeńką cząstką ciepłego uczucia, więc krytycznym
wzrokiem podsuwała mi na niego obelgi i przez ostatnie lata pomagała mi
zniszczyć romantyzm, który wiązał się z Sasuke w moim sercu. A mimo że częściej
mnie rugała za błędy, to i cierpliwie wysłuchać również potrafiła, za co ceniłam
ją najbardziej.
- Nie mów, że spędziłaś z nim noc! – zagrzmiała złowrogo, a ja
cieszyłam się, że w jej ekwipunku nie dojrzałam się stalowego wachlarza.
- Nie zabijaj…
- Zabić cię to nagroda! – Grzmotnęła pięścią o stół, który jęknął pod
naporem siły. Po chwili jednak westchnęła głośno, opierając głowę na dłoni i
masując nią sobie skroń. – Trudno jest
sobie wybaczyć, Sakura. Najtrudniej.
Oto była cała Temari. U niej to rozsądek wygrywał z emocjami, nie na
odwrót. Oczywiście, o ile nie chodziło o Narę…
- Zdążyłam już zauważyć – przyznałam jej rację, również zalegając na
krześle. Podciągnęłam do siebie lewą nogę, opierając o nią podbródek i
grzecznie czekając na kolejną reprymendę Temari. Przyjaciółka nie szczędziła mi
iskier z oczu, jednak jak zwykle powściągnęła złość na rzecz mojego dobra.
- Zamierzasz mu o tym powiedzieć?
Pokręciłam przecząco głową. Głupia
nie jestem, żeby niszczyć sobie związek dla drania.
- Znając Sasuke, następnym razem pokaże się w wiosce dopiero na
pogrzebie Naruto, a jest szansa, że ja już tej chwili nie dożyję – odparłam,
bawiąc się okruszkiem chleba pozostałym na stole po śniadaniu.
- Czyli tak po prostu to tak zostawisz? – dalej drążyła. Zawsze
upewniała się, czy nie podejmuję decyzji pochopnie. Nie podejmowałam.
- A masz dla mnie jakąś radę? – spytałam, miast odpowiedzieć. Okruszek
pod naporem mojego palca rozpadł się na drobniejsze okruszki, dlatego
zaniechałam zabawy nim na rzecz Temari. Z zaciętym wyrazem twarzy pokręciła
głową, odpowiadając:
- Tylko jedną: naucz się lepiej grać. – Skwitowałam to smutnym
uśmiechem, a na następne słowa Temari uniosłam zdziwiona brwi. – Ale nie po to
przyszłam, żeby cię znowu niańczyć, a z jęczenia Kankuro. Kazał spytać cię, czy
wracasz do Suny dalej prowadzić z nim badania, czy wolisz się tym zając na
miejscu.
Westchnęłam, opierając się plecami o krzesło.
Rzeczywistości, witaj!
- Na razie raczej poszperam w bazgrołach Tsunade i księgach z naszej
biblioteki. Prześle mu raport z tego, co do tej pory odkryłam i przyjadę, jak
znajdę coś nowego. Na ten czas niech mi po prostu podeśle tu próbkę tej
trucizny – odparłam rzeczowo, następnie spoglądając na Narę ze współczuciem. –
Czyli znowu rozłąka?
- Nie nam decydować o naszym życiu – uraczyła mnie swoim permanentnym
powiedzonkiem, wstając od stołu i taksując mnie twardym wzrokiem. Zaraz jednak
jej twarz rozjaśnił promienny uśmiech. Tak, ona lekcje z aktorstwa zawsze
zdawała na szóstkę. – Ale przynajmniej pożegnania są ekscytujące!
Nim wyszła, pomachała mi jeszcze ręką, upominając, bym nie zwlekała za
długo z wizytą w Sunie.
Siedząc samotnie w kuchni uderzyła mnie myśl pocieszająca i
przybijająca zarazem, że nie jestem jedyną osobą, której życie uczuciowe nie
toczy się zgodnie z wyobrażeniem idealnego związku. Wszak łatwiej znosić
cierpienie ze świadomością, że inni nie mają wiele lepiej – egoistyczne,
owszem, ale zupełnie ludzkie.
Zamach – uderzenie – ból w dłoni – determinacja.
Jedną z rzeczy, których nauczyła mnie Tsunade-sama, była wiara, że
trening nie będzie skuteczny, jeśli ten krąg nie będzie pełny. Bez zamachu
uderzenie będzie słabe. Bez bólu w dłoni, nie będę wiedziała, czy uderzenie
było wystarczająco silne – to on był miernikiem mojej siły. A bez determinacji
nie miałabym odwagi, by znów wziąć zamach, a cykl nie rozpocząłby się ponownie.
- Ha! – krzyknęłam, po raz setny uderzając w betonowy słup obleczony
sianem i materiałem, znajdujący się na tyłach mojego podwórka. W zamiarze ta
„warstwa ochronna” miała łagodzić ból w momencie zderzenia z nią pięści, jednak
w rzeczywistości spełniała swoją funkcję
wyjątkowo marnie. Bolało jak cholera.
Pochyliłam się, opierając drżącymi rękoma o kolana. Dyszałam ciężko od
wysiłku, a dłonie pulsowały mi od bólu. Dopiero po dłuższej chwili ponownie
stanęłam prosto, chcąc również wyprostować palce, jednak jak się okazało, nie
było to takie proste. Już zapomniałam, jak ciężko jest ruszyć chociażby
kciukiem, gdy ból paraliżował twoje mięśnie i błagał o trwanie w bezruchu.
Zacisnęłam zęby i pełna determinacji poruszyłam palcami, rozprostowując je i
zginając na zmianę. Ból jednak niewiele ustępował, dlatego tracąc już zupełnie
cierpliwość, użyłam medycznej chackry do szybkiego uleczenia pobieżnych ran i
zaaplikowania dawki ulgi.
Przez to całe medykowanie nie
tylko dupa mi zastygła, ale silna wola też, pomyślałam z przekąsem.
Już od dłuższego czasu zajmowałam się jedynie szpitalem lub misjami
typowo naukowymi i – nie wątpiłam – moja siła i sprawność fizyczna na tym
ucierpiały. Znacznie zaniedbałam
również treningi, co obiecałam sobie zmienić, by Tsunade przypadkiem nie
przewróciła się w grobie.
Przetarłam właśnie dłonią pot z czoła, rozkoszując się widokiem
pomarańczowo-różowego nieba pokolorowanego zachodzącym słońcem, kiedy czyjeś
silne ramiona zawiły się wokół mojej talii. Akurat, kiedy na błogą godzinę
ćwiczeń udało mi się zapomnieć o moich durnych problemach, jak na złość one
same do mnie przybyły. Nim odwróciłam się w stronę Akihito w mojej głowie znów
zabrzmiały słowa Temari „naucz się lepiej
grać”, a na twarzy jak na zawołanie pojawiła się radość.
- Aki – mruknęłam mu w usta, już po chwili czując ich smak na swoich.
Nie zagrały żadne fanfary, ani dzwony. Motyle nie poderwały się do lotu, a
serce nie przyśpieszyło bicia. Jednak to ciepło, to anielskie poczucie
bezpieczeństwa rozlało się swawolnie po moim ciele, a usta żarliwie oddawały
pocałunki.
Tak, na swój (cielesny) sposób go też kochałam. Tak, jak tylko
potrafiłam najlepiej.
- Przepraszam, że tak długo. Naruto czasami jest naprawdę upierdliwy –
zakomunikował, przyciskając mnie mocniej do swojego ciała.
Jakiś ty głupi, jeśli uważasz,
że Naruto mnie w tej chwili obchodzi choćby w małym stopniu…
- Dam mu jutro burę, że tak długo mi ciebie przytrzymał. – Zaśmiałam
się, pocierając o siebie nasze nosy.
- Byle nie tak mocno, jak temu słupkowi – rzucił, spoglądając przelotnie
na obiekt moich ćwiczeń – bo jako Hokage, Uzumaki jeszcze się przyda wiosce. No
i Hinata…
Uch, Akihito czasami doprawdy za dużo gadał, więc przerwanie jego
wypowiedzi pocałunkiem wydało mi się koniecznością. Zaczęłam pogłębiać z
początku stosunkowo delikatny pocałunek, przygryzając mojemu mężczyźnie wargę i
wprawiając nasze języki w tan. Lubiłam raz na jakiś czas zdominować Akihito,
choć udawało mi się to rzadko – był godnym przeciwnikiem i na domiar złego miał
w swoim asortymencie broni dodatkowe trzynaście centymetrów wzrostu więcej, niż
ja.
Ślady Uchihy zostały już zmyte wodą. Teraz wystarczyło je jeszcze
zatrzeć przez nowe, by zupełnie zapomnieć o zatajonym grzechu.
- Chyba rzeczywiście bardzo tęskniłaś – wydyszał, gdy udało mu się ode
mnie uwolnić.
Wierz w to. Może i ja w końcu
dostanę szóstkę?
Nie odpowiedziałam. Jedynie uśmiechnęłam się – w moim mniemaniu –
kokieteryjnie i pogładziłam dłońmi jego odsłoniętą szyję. Musnęłam ją następnie
kilkakrotnie ustami, aż Aki jęknął, drżąc pod moim dotykiem. O tak, szyja była
jego erotycznym słabym punktem i już nieraz perfidnie to wykorzystywałam, by
wzbudzić w nim pożądanie. Chociaż nie wątpiłam, że dziś, po trzech tygodniach
rozłąki, nie potrzebował mojej zachęty.
Schwycił mnie mocno za nadgarstek, odwracając się na pięcie i ciągnąc
za sobą ku tylnemu wejściu, które prowadziło prosto do salonu. Twardym krokiem
kierował nas poprzez salon, korytarz i kuchnię do sypialni, a ja, wpatrując się
uporczywie w jego szerokie plecy, próbowałam nie przewrócić się na miękkich
nogach i dotrzymać tempa. Akihito nie był Uchihą, nie zniewalał mnie jednym
spojrzeniem i nie wprawiał mnie w stan całkowitego ogłupienia i
ubezwłasnowolnienia, jednak wciąż był mężczyzną, który skutecznie podnosił mi
libido.
W taki oto sposób gra aktorska nie była już do końca grą, a moje
nadzieje na pierwszą w życiu szóstkę przepadły nieodwracalnie.
Sprawnym ruchem zdjęłam z siebie biały t-shirt, w którym trenowałam, a
Akihito postanowił nie być mi dłużnym. Już po śniadaniu przebrał się w swoją
ulubioną szarą koszulkę, którą okryłam się po hańbiącym stosunku z Sasuke i
teraz cieszyłam się, że to jej postanowił pozbyć się jako pierwszej. Resztą
jego garderoby jednak zajęłam się sama i całując go namiętnie, rozpięłam guzik
spodni wraz z rozporkiem, przy okazji również ściągając mu bokserki. Niedługo
później i ja znalazłam się w nieodzianym stanie, i z jękami rozkoszy
uderzyliśmy rozgrzanymi, nagimi ciałami o łóżko. W erotycznym tańcu daliśmy
ujście naszej chuci, pieczętując seks pomrukiwaniami i pobudzającymi
pocałunkami.
Ślady zostały bezsprzecznie zatarte.
Jednak w jakiś czas później, gdy Akihito zasnął u mego boku, oplatając
mnie ramieniem i wtulając twarz w moje włosy, bez ostrzeżenia nawiedziła mnie
niepokojąca myśl: kogo właściwie zdradziłam? Akiego wczoraj, czy może Uchihę
dzisiaj? Wszak pierwszemu oddałam ciało, a drugiemu serce i już nie wiedziałam,
która Sakura powinna czuć się winna.
Ta ciemność była wręcz
przytłaczająca. Dusiła mnie. Pragnęłam zobaczyć chociażby nikłe światełko,
które pozwoliłoby mi odnaleźć jakiś punkt zaczepienia, jakieś wyjście… W
przerażeniu kręciłam się wokół własnej osi, próbując rękoma wymacać jakikolwiek
przedmiot, jednak cały czas napotykałam tylko pustkę. I wtedy to ujrzałam – mój
punkt zaczepienia, kropkę światła, która stawała się coraz większa i większa,
aż w końcu jasność rozprzestrzeniła się wszędzie. W pierwszej chwili zmrużyłam
gwałtownie oczy, nieprzyzwyczajona do blasku białych ścian i jaśniejącego nade
mną słońca. A gdy przywykłam, mój wzrok padł na podłogę, na której rozlewała
się ciemna jucha. Krzyk wydarł się z mojego gardła, gdy na środku kałuży
ujrzałam jakiś niezidentyfikowany kształt. Był mały, bardzo, bardzo mały i
wyglądem nie przypominał mi żadnej rzeczy, jaką dane mi było w ciągu życia
ujrzeć.
Nagle na ścianie zaczęły
pojawiać się wypisane krwią wyrazy. „Lepiej stłumić”, „rozdarłaś moją duszę”,
„palić przez wieczność”. Nie rozumiałam ich. Brzmiały trochę jak urywki pełnych
wypowiedzi, jednak nie potrafiłam sklecić ich w logiczną całość. Mimo to,
czułam, że są skierowane do mnie…
Obudziłam się z okropnym przeświadczeniem poczucia winy i mocno
bijącym sercem. W mojej głowie krążyły pojedyncze słowa „stłumić”, „duszę”,
„wieczność”, przyprawiając mnie o ból głowy. Coś mi się śniło. Wiedziałam to, jednak
za nic nie mogłam sobie przypomnieć, co takiego. Czułam się niemożliwie słabo i
pragnęłam zaczerpnąć świeżego powietrza. Dusiłam się.
Niczym w transie wyślizgnęłam się z objęć Akihito i chwiejnym krokiem
podeszłam do szafy. W pośpiechu wyciągnęłam z niej bieliznę, jakieś leginsy,
wyciągniętą koszulkę oraz stary, rozciągnięty piaskowy sweter i czym prędzej
ubrałam się w ciuchy. Buty schwyciłam w rękę tuż przy drzwiach, niemal
wybiegając na zewnątrz.
Nocne powietrze było wyjątkowo chłodne, co przyjęłam z błogością. Już
pierwszy, głęboki haust dał mi ukojenie. Oddychałam powoli, uspokajając
rozkołatane serce, a wiatr owiewał chłodem moje stopy i uniesioną do nieba
twarz. Było pełno gwiazd.
Jak dobrze…
Założyłam buty, ruszając w drogę. Nie mogłam teraz wrócić do domu, do
łóżka, do Akihito… Zdumiałam się, kiedy na myśl o moim chłopaku, przed oczami
stanął mi obraz Uchihy. Potrząsnęłam w rozdrażnieniu głową.
Drań nie będzie mi zaśmiecał
głowy!
Jednak w rzeczywistości, nie tak łatwo było wyrzucić go z myśli. Z
bólem musiałam przyznać, że swoim pojawieniem na pogrzebie ponownie
zakwaterował się w skromnych progach mojego serca i nic nie wskazywało na to,
że rychło się wyprowadzi. Do tego potrzeba było czasu. Na chwilę obecną byłam
na etapie wypowiedzenia mu umowy, ale niestety drań nic sobie nie robił z
durnego pisemka, które wydrukowała moja silna wola. Podarł go na strzępy i
dumnie oświadczył, że pomieszka tu jeszcze jakiś czas. Akihito jako
współlokator również mu nie przeszkadzał…
Pchnęłam stalową bramę cmentarza, wkraczając na jego teren. Nigdy nie
byłam tu o tak później porze, dlatego stąpałam niepewnie w ciemności,
rozglądając się czujnie na boki. Jasne nagrobki odznaczały się wśród mroku,
wskazując mi sobą drogę a pojedyncze znicze dodawały miejscu pewnego uroku i
mroku. Nie wszystkie bowiem się paliły; większość była już wygasła i straszyła
swoją biernością, a i te iskrzące się nikle kojarzyły się z nadzieją i wiarą,
że dzięki temu płomykowi jakaś dusza uśmiecha się, bo ktoś o niej pamięta.
Jakiś czas kluczyłam między nagrobkami w końcu stając przy docelowym.
Grób Kakashiego był ulokowany niemal na samych tyłach cmentarza, w nieco
zapuszczonej jego części, jednak podobno taka była jego wola. To tam zostali
pochowani jego bliscy: Sakumo Hatake, Obito Uchiha, Rin Nohara. A sensei został
pochowany między dwójką swoich przyjaciół. Doskonale rozumiałam jego wybór.
Również wolałabym zostać złożona nawet w najobskurniejszej części cmentarza
wśród osób, które kocham i szanuję, niż wokół trupów, które były mi obce.
Głupie? Może. Może rzeczywiście po śmierci nic nie ma, może rzeczywiście moje
„marzenia” są głupie. Jednak spokojna śmierć też jest ważna, prawda?
Przyklękłam, jednak nie do modlitwy. Chwyciłam w dłoń zimny piasek z
pochówka senseia, miętoląc go palcami i tempo wpatrując się w swoje czyny.
- Sensei – szepnęłam, a mój głos odbił się o cmentarną ciszę skromnym
echem. – Ty zawsze wiedziałeś, jak radzić sobie z Sasuke. Tylko ciebie i Naruto
tak naprawdę słuchał. Tylko was chciał słuchać. Ja byłam dla niego jedynie
cieniem, ozdobą do drużyny; nic nie wartą, a nawet zawadzającą w działaniu
zabaweczką. Chciałabym go zrozumieć – jęknęłam, bujając się na stopach.
Wiatr zawiał mocniej, tarmosząc moimi włosami i rozpiętym swetrem.
Zadrżałam z zimna. Objęłam ramionami swoje kolana, przymykając oczy i chcąc
wierzyć, że to miejsce nie przyprawia mnie o dreszcze i same złe wspomnienia.
- Chciałabym go zrozumieć – wznowiłam swój szeptany monolog. –
Dowiedzieć się, dlatego wciąż od nas ucieka, dlaczego ucieka ode mnie… Chciałabym
go też znienawidzić – głos mi zadrgał – ale też nie chcę wyzbywać się miłości
do niego. Chcę być z Akihito, bo przy nim czuję się bezpiecznie, ale nie chcę
też, bo on nie jest n i m. W jednej
chwili kocham jednego, w drugiej drugiego, a… - Zachłysnęłam się powietrzem. – A
w trzeciej czuję tylko pogardę do siebie. Nie rozumiem Sasuke. Nie rozumiem
siebie. Nie rozumiem… to wszystko jest takie frustrujące… - jęknęłam jakby
błagalnie, cudem powstrzymując się od płaczu.
Nie mogłam siebie rozgryźć. Zupełnie jakby w moim wnętrzu siedziały
dwie dziewczyny, zupełnie sobie obce. Jedna kochała, a druga nienawidziła
Uchihę. Druga żałowała, a pierwsza zaś była dumna ze swoich czynów godnych
ostatniej wywłoki. Cały czas walczyły ze sobą, kłóciły się o właściwość swoich
sądów i nie mogły dojść do porozumienia, a ja nie potrafiłam ich pogodzić. Albo
chociażby wyrzucić jednej z nich na zbity pysk, najlepiej tej pierwszej, która
pyszniła się ostatnimi zdarzeniami.
„Trudno jest sobie wybaczyć, Sakura. Najtrudniej.” – zagrzmiały w
mojej głowie słowa Temari.
- Najtrudniej… - przyznałam szeptem rację mojej przyjaciółce.
Uciekłam z cmentarza. Tak samo, jak chciałam uciec od wszystkiego; od
mojej głowy, od Sasuke, od Akiego, od Konohy. Tak po prostu uciec…
…do Suny.
Będąc już w domu, do małego plecaczka spakowałam wszystkie
najpotrzebniejsze rzeczy, a na stole w kuchni pozostawiłam kawałek pergaminu,
zapisany moim koślawym pismem.
Aki, kochanie. Decyzję
podjęłam nagle, przepraszam, że Cię nie uprzedziłam. Wyjechałam do Suny, by
kontynuować badania nad trucizną. Nie gniewaj się; po prostu nie chcę teraz
siedzieć w Konoha i tęsknic za bliskimi, którzy odeszli. Wolę zatracić się w
pracy. Wiem, że to rozumiesz. Przeproś też ode mnie Naruto. Całuję.
Sakura
~*~
2 miesiące później
Siedziałam na bordowej kanapie w domu samego Kazekage. Był doprawdy
piękny, szykowny i spełniający wszystkie kryteria wspaniałości, jakie tylko
mógłby spełniać. Ktoś by nawet mógł pomyśleć, że siedzenie na tej przeklętej,
wytartej w niektórych miejscach kanapie jest niemal zaszczytem! Nagrodą! Czymś,
co powinno napawać mnie nieodpartą dumą i czym mogłabym się chwalić! Och, nic
bardziej mylnego… Dlaczego? Ponieważ siedzenie na tej kanapie i popijanie na
niej zielone, czarnej, czerwonej czy jakiejkolwiek innej herbatki i owszem – może być powodem do dumy. Jednakże
siedzenie na niej i trzymanie na kolanach miski, do której rzygało się jak kot
– nie, to był powód tylko i wyłącznie do hańby!
- Ile ty wczoraj do cholery wypiłaś, że wymiotujesz jak dziecko po pierwszej
sake? – zaintrygowała się Temari, siedząc obok mnie i z niesmakiem przyglądając
się moim obfitym wymiocinom.
- Eeeeeeeeeeeech! – ryknęłam w miskę, po chwili podnosząc głowę i z
rozdziawioną buzią spoglądając na przyjaciółkę.
Nie miałam wątpliwości, że wyglądałam jak trup, który dopiero co
wykaraskał się spod tony ziemi i tak też się czułam. Czoło miałam rozpalone i
cała się trzęsłam, a w brzuchu miałam istny sajgon, który tylko prosił się o
ujście.
- Właśnie o to chodzi, że nic! – jęknęłam, opierając się czołem o
ramię Nary. Szybko jednak zostałam z niego zrzucona, przez co prawie nie
wywinęłam fikołka w przód. Uratowało mnie czyste szczęście.
- Złaź, bo mnie jeszcze obrzygasz! I nie kłam mi tu, bo wyglądasz
jakbyś wypiła co najmniej dwie butelki shochu!
- Nie wypiłam! – warknęłam wściekła, jednak zaowocowało to nie tyle
skruchą ze strony Temari, co kolejną falą wymiocin. Skończywszy wypluwać
wnętrzności, osuszyłam buzię ręką i dodałam: - Kankuro potwierdzi, że całą noc
siedziałam nad tą trucizną. Kiri przysłało nam swoje księgi medyczne i
znalazłam tam trzy brakujące składniki. Całą noc destylowałam próbkę, żeby
upewnić się, że to one, więc nie próbuj ze mnie robić alkoholiczki!
Jednak Temari nadal mierzyła mnie podejrzliwym wzrokiem. Okej, może ostatnimi
czasy pofolgowałam sobie z procentami, ale to nie powód, żeby nie ufać mi,
kiedy umieram z wycieńczenia!
- No Temariiii – ciągnęłam swoją tyradę, chcąc znowu oprzeć się o jej
ramię, jednak skubana szybko czmychnęła mi z kanapy, a ja niemal nie wylałam
swoich rzygowin. Wyprostowałam się, spoglądając na dumną panią butnie. – Nie
jestem chlejuską!
- Powiedzmy, że wierzę – zakpiła, na co jedynie prychnęłam dumnie. –
To co wczoraj jadłaś, może się zatrułaś? Medyk a starocie je…
- Nic nie jadłam – przerwałam jej ostro. Mój humor z potulnego niczym
u baranka, nagle zmienił się w podminowany. – Jakieś dwa suchary, które
smakowały jak pasza. Od kilku dni nie mam na nic apetytu i chce mi się coś
dobrego, ale nie wiem co. Od dwóch dni żyje tylko na zielonej herbatce.
- Nie lubisz zielonej herbaty.
- Już lubię.
- A nie kawę?
Na samo wspomnienie zapachu tego gorącego napoju robiło mi się
niedobrze.
- Już nie – burknęłam, a moim ciałek wstrząsnęły kolejne konwulsje.
Pochyliłam się nad miską, jednak już nie miałam czym wymiotować. A rzyganie
powietrzem było jeszcze gorsze niż rzyganie… czymkolwiek.
Jęknęłam, gotowa by się rozpłakać.
- Sakura – Podniosłam załamany wzrok na Temari. – kiedy ostatnio
krwawiłaś?
Potrzebowałam chwili, żeby wykalkulować sobie, że mojej przyjaciółce
chodziło o okres. I o ile w pierwszej chwili chciałam ją wyśmiać, to w drugiej
już chciałam zabić samą siebie.
O cholera…
- Nie sądzisz chyba… - zaczęłam, jednak głos ugrzązł mi w wypalonym
kwasem wymiocinowym gardle. Ciężko przełknęłam ślinę.
- O tak, Sakura. Ja tych syndromów ciąży wypatruję od dobrych kilku
miesięcy, ale jak widać plemniki Shikamaru są równie leniwe jak on sam.
To mnie bynajmniej nie pocieszyło.
No chyba tych Czcigodnych
Przodków porządnie pokręciło już w tym Niebie!
Od Autorki: Witam moich Milusińskich! Cóż, jednak parszywy los sprawił, że nie mam zapracowanych wakacji, a w wyniku kompletnego braku weny na moje drugie opowiadanie, postanowiłam napisać tę oto notkę. I chyba pobiłam swój własny rekord, bo napisałam ją w trzy dni! A uwierzcie mi, jak na moje żółwie tempo to jest naprawdę świetnie :D
Wyszło trochę krótko i niemal zupełnie inaczej niż planowałam, ale chyba ciekawiej niż w pierwotnej wersji. Osobiście jestem uradowana, bo mogłam wpleść w opowiadanie moją ukochaną Temari i chociażby wzmiankę o Shikamaru, więc <3! A ocenę rozdziału pozostawiam Wam - pamiętajcie, że krytykę też na klatę przyjmę!
To teraz coś z nowości: założyłam fanpage, profil, czy jak to tam się zwie na facebook'u. Link TUTAJ ZAPRASZAM!
I na koniec - POLECAM! ALTEREGO-SS :)
Pozdrawiam! <3
Ooooooo!
OdpowiedzUsuńSakura w ciąży! Teraz pytanie za sto punktów, dziecko Sasuke czy Akihito... ;D Którego plemniki były szybsze? ;DD Osobiscie mi wydaje sie ze Sasuke ;D Ale mam dziwne przeczucie że ta sprawa będzie o wiele bardziej skomplikowana, na przykład powiedzmy że to będzie dziecko Sasuke, ale Aki bedzie go wychowywal razem z Sakura, czy cus ;D Ale wtedy bylaby wtopa gdy dzieciak by podrosl i by okazalo sie ze ma sharingan ;D Ahh... ;D
Rozdział jak najbardziej mi się podoba, pomimo iż jest ciut krótszy, ale to nic ;D Treść wszystko wynagradza ;DDD
Rzeczywiście Sakura zachowuje się jakby w niej żyły dwie różne kobiety, ale cóż poradzić... która z nas by się tak nie zachowywała gdyby była w takiej samej sytuacji jak ona.
Ehh... wybacz, nie myśle już a mój mózg właśnie odmówił współpracy i dlatego niestety ten komentarz jest mało konstruktywny :) Ale pod następnym się poprawie! :)
I teraz pora ogarnac swoja cierpliwosc i zmusic ja do cierpliwego czekania na czwarty rozdzial ;))
Pozdrawiam serdecznie ;*
O boziu. Trzymajcie mnie bo zabije. I to chyba siebie. Napisałam cholernie długi komentarz. Miałam cholerne wrażenie, że blogger zrobi mi kawał i się nie doda, więc zapobiegawczo chciałam go skopiować. I co?! Nacisnęłam nie to i sama usunęłam cały komentarz! Matko idę się zabić.
OdpowiedzUsuńDobra, to jeszcze raz cholera (bosko, że mam dobrą pamięć)!
OMG.
Czytam sobie czytam, wszystko jest okej, szykuję się do napisania konstruktywnego komentarza.. a ty mi z taką końcówką wyskakujesz?! Szok to mało powiedziane. Zczaiłam się odrobinę szybciej niż Temari poruszyła ten temat i doczytałam z oczami jak spodki. Napięcie rozładowały leniwe plemniki Shikamaru i całe szczęście bo bym zeszła na zawał xD
'Że Sasuke tak po prostu zostanie w wiosce, zje ze mną kanapki z serem na śniadanie' Czyżby Sakura podzielała moje zdanie co do niepradwopodobności bliskiego spotkania Sasuke i kanapek z serem? xD Swoją drogą co taki Uchiha jada na śniadania? To musi być coś męskiego i mrocznego. Może krwiste steki?
Podoba mi się tytuł rozdziału i umieszczenie go w treści. W poprzedniej notce nie Sakura nie miała żadnych wątpliwości, a tutaj pojawia się mnóstwo wyrzutów sumienia. Zaskoczyłaś mnie z tym Akim. Którego swoją drogą strasznie polubiłam. Miła odmiana po Sasuke, jest cholernie kochany i uroczy *.*
Wielkim plusem rozdziału jest postać Temari. O wiele bardziej pasuje na przyjaciółkę Sakury niż Ino czy Hinata. No i jej rady są boskie. Tak samo jak wzmianki o Shikamaru *.* i ich bujnym życiu erotycznym xD
A propo, na Troublesome Love pojawił się nowy cudny szablon. Jestem zaskoczona, tu już trzeci rozdział i ciągle ta sama szata graficzna xD
Mentalnie przesyłam ci ogromne pokłady weny do kolejnego rozdziału TL.
Pozdrawiam, buziaki ;3
O, no i oczywiście zapomniałam czegoś dopisać ;__;
UsuńCałe szczęście, że po Sasuke Sakura przespała się jeszcze z Akim. Jeśli nie, to nie byłoby wątpliwości, że to nie jego dziecko. Chociaż może powstanie czarnowłosy bachorek z Sharinganem?
Tak szybko lecą u ciebie miesiące, mam nadzieję na szybkie rozwiązanie ciąży :D
Dobranoc ;3
Oj biedaku! Doskonale znam ten ból, kiedy piękny, długi jak ja cie nie mogę komentarz się usuwa ;<< Więc współczuję z całego serducha i dziękuję, że miałaś cierpliwość, żeby znowu go napisać! ;**
UsuńCo do kanapek, to specjalnie dla Ciebie wplotłam tę wzmiankę <3 A Sasuke to jada na śniadanie polską kiełbachę i chleb ze smalcem - mrocznie, nie sądzisz? XD
A jeśli o szatę graficzną chodzi, to chyba ten szablon zostanie tu na stałe. Wiem, dziwne jak na mnie, ale zbyt idealnie mi pasuje do tej historii bym mogła go zmienić! Chyba że już będę nim rzygać, się zobaczy....
Dziękuję Ci jeszcze raz kochana za komentarz! Buziaki ;**
O mój Boże, przerwać w takim momencie?! No wiesz co?! xD
OdpowiedzUsuńRozwaliła mnie Temari - "(...) ale jak widać plemniki Shikamaru są równie leniwe jak on sam.' Haha :D
Świetny rozdzialik ;3
A pro po, zostałaś przeze mnie nominowana do The Versatile Blogger ;)
Zasady znajdziesz na moim blogu - http://sasu-saku-by-okeyla.blogspot.com
Pozdrawiam ;)
O ja ciee! ego się nie spodziewałam, z resztą chyba nikt się nie spodziewał..
OdpowiedzUsuńSakura ma faceta i zdradza go z Sasuke, o czym przypomina sobie dopiero po fakcie. xdxddd jak można zapomnieć o czymś tak istotnym? ;pp
Ciekawi mnie który z kochanków okaże się ojcem małej wpadki rozwijającej się w brzuchu różowej.^^
Ooo, i chciałabym zobaczyć minę Sasuke jakby po kilku miesiącach zobaczył brzuchatą Sakurę - bezcenne.;3;3
Hmm? co miał oznaczać ten sen? czyżby biedny Uchiha był świadkiem tego co się później działo?
Właśnie pokochałam Temari, jest po prostu boska w takim wydaniu. ;3
Czekam a kolejny rozdział^^
Buziaki ; *****
Minę Sasuke będziesz mogła zobaczyć już w następnym rozdziale, ale od razu uprzedzam, że do fenomenalnych nie należy xd
UsuńA jeśli kochasz moją Temari, to zapraszam również na drugiego mojego bloga :)
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam! :)
No-no, końcówka rzuciła na wszystko cień xD Ani przez moment nie pomyślałam, że na tym blogu, podczas wymiotowanka Sakura okaże się być w ciąży. Myślałam raczej, że okłamuje biedną Temari, a tu...
OdpowiedzUsuńNo zdziwko ogromnę! ;D I tak wiem, że dzieciak będzie Sasuke, no bo jakby miała być w ciąży z Akihito byłaby już wcześniej xD To dopiewro dziewczyna zacznie mieć problem z wybaczaniem sobie xD
Trochę mnie wkurzyła w tym rozdziale, ale nie faktem, że zdradziła tego strasznie uroczego chłopaka, ale faktem.. że wydawało mi się, że ona już sobie to wybaczyła, jakby kompletnie nie przejęła się nim, a jedynie oszukiwała go i nie tylko w tym aspekcie, ale także aspekcie uczuciowym, bo co rusz w myślach kontrowała wszystko co mówił z domieszką takiego sarkazmu, jaky bawiło ją to, że chłopak jej ufa i wierzy. Nie dość, że go zmanipulowała, zdradziła, zataiła to, nawet nie kocha... to bezczelnie, bez słowa wyjaśnien opuszcza. Postawa karygodna, Pani Haruno!
A, bo mi się przypomniało! Nie nadużywaj słowa "wszak" najlepiej jakbyś w oole z niego zrezygnowała, bo momentai w rozdziale czułam sie, jakby Sakura była jakąś kowbojką xD Taką bezpośrednią, sakrastyczną kowbojką xD Jeszcze tylko kapelinder bo niedopałka po pecie już ma!
Scena z Temari, ojojoj widzę, że nie stronisz ich od problemów. Nie dość, że dziecka nie mają, bo plemniki Nary są równie leniwe co on, to w dodatku nawet nie mają nie-sielankowego związku jak ja xDDDDDD
Ale przyajmniej seks dobry - chociaż to xD
Wgl mam nadzieję, że Akihito jeszcze się pojawi bo ja go strasznię polubiłam. Można by rzec - król tego rozdziału i dominująca gwiazda która przelśniła Sasuke. Nie chce żeby cierpiał. Ale jeśli już, niech potem będzie szczęśliy. Nie chce żebym był z Sakurą, bo ona na niego nie zasługuje. Takich chlopków to ze świecą szukać a ona go tak skrzętnie wykorzystala.
Wiem, że długo rozprawiam o tym, ale znów miałam sen, że K.mnie zdradza, bardziej rzeczywisty niż poprzednie i między innymi zapamiętałam go cazłego i po raz pierwszy w życiu mam fabułę na moją pierwszą książkę. O tak! ;D
Sakura bardzo w tym rozdziale mi przypomniała Ciebie momentami, te jej sakrastyczne poczucie humoru i generalnie wszystko-wszystko, sama nie rozumiem dlaczego xD
Eyjjj... ale mam nadzieję, że Akihito nie będzie żył w niewiedzy bo jakby jeszcze go oszukała z tym dzieckiem, to...
Uśmiercę ją w pierwszym rozdziale u siebie! ;D
Także uważaj sobie bo Akihito to mój chłopak teraz <3 Moja banda, moja mafia!
I... co ważne? Wkurzył mnie ten rozdział, bo?
Jest któtki;/ Nie lubie jak na trouble i nakanaide są krótkie rozdziały, nie lubie i koniec, wkurza mnie to niemiłosiernie ;/
albo frustruje... cokolwiek.
xDDDDDD
I JUŻ NIE SZPANUJ TYM FB! TY MASZ 5 LIKE'ÓW A JA DWAAAAAA ;C
OdpowiedzUsuńJEEEEE! SASUKE GÓRĄ! Przynajmniej mam nadzieję, że to jego sprawka :d powinien się cieszyć, przecież zawsze chciał odbudować klan :D
OdpowiedzUsuńMuszę to powiedzieć, po prostu muszę. Uwielbiam cię! tak bardzo, że nawet sobie tego nie wyobrażasz, a wiesz za co? Za to, że w twoich rozdziałach zawsze coś się dzieje, ale nie tylko, ich długość również doprowadza mnie do błogostanu :D
Czekam niecierpliwie na następny rozdział :)
Dużo weny :*
No, w końcu znalazłam chwilkę, aby przeczytać. Nawet nie wiesz jak ten rozdział umilił mi ten nudny wieczów. Mam dzisiaj wenę na długie komentarze. Nie wiem czemu, nigdy się to nie zdarzało. xD
OdpowiedzUsuńSpodobał mi się ten chłopak Sakury. W sumie w mojej wyobraźńi wyglądał on całkiem przystojnie. :333
Trochę głupi taki związek, gdzie para widzi się raz na jakieś trzy tygodnie. Nie chciałabym tak.. :cccccc xD
Sen Haruno mnie przeraził. Na jej miejscu nie wiem co bym zrobiła, pewnie zaczęła panikować. Te dziwne wyrazy na ścianie, ciekawe czy to jest jakiś znak.. Bardzo możliwe, bo gdyby nie odgrywało to jakiejś roli pewnie byś tego nie wymyśliła. Powiem ci, że bardzo mnie tym zaskoczyłaś. :3
Kurde.. czyżby rzeczywiście różowa była w ciąży? :OO Temari jest dobra.. xD Zamiast jakoś ją wesprzeć to gada o Shikamaru. xd No, ale wracając... zrobiłaś mi strasznego smaka teraz na kolejne rozdziały. Najpierw spała z Sasuke, potem ze swoim ukochanym. I który jest ojcem? :o ;_____; Matko, okropne.. xd Jestem ciekawa jak jeden, a jak drugi zareagowałby na wiadomość o tym, że jest ojcem dziecka Haruno. Ciekawe by to było.. naprawdę. :3 Skoro ma jej się, znaczy prawdopodobnie urodzi dziecko, to chyba zakończy karierę kunoichi? Ech, rozpisałam się o ciąży, a tak naprawdę to nie wiadomo czy to nie jest fałszywy alarm.. :c Ach ta moja impulsywność. xD
Btw, przeczytałam Troublesome Love i zostawiłam po sobie ślad. Moje serce tak poważnie podbiła tylko Akemii i Leitha, no i teraz również też Ty. :)
Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały.. I tu, i na drugim blogu! :D
Pozdrawiam! :*
Śledzę ten blog od momentu jego powstania i jestem przeszczęśliwa, że coraz więcej bloggerek / bloggerów idzie po rozum do głowy i piszą z sensem i bez błędów - jak ty. SZACUN!
OdpowiedzUsuńCo do treści ww rozdziału, to sądzę, że ojcem tego przesłodkiego (zresztą wszystkie dzieci są słodkie) dzidziusia będzie wielmożny Pan Uchiha (a jakżeby inaczej!) chociaż gdyby był to Aki, to przyznam, że trochę by mnie to zniesmaczyło, ale w sumie on (ze względu na to, że wygląda na dobrego człowieka) by jeszcze uszedł.
Nie pasuje mi tu jedynie Sakura. Bo Sasa to nawet rozumiem - jest jaki jest (albo raczej jakim go kreują bloggerki/bloggerzy, ale to już odrębna kwestia). Sakura... fakt, w mandze przeszła niemałą przemianę (ale nie chcę zapeszać!), ale to nie oznacza, że nagle stała się kobietą wamp czy też poważną panią doktor, albo (o matko!) wielką myślicielką. Jest nieco mądrzejsza - już nie wiwatuje na widok Sausuke... i na tym poprzestańmy. Osobiście nawet lubię tę bohaterkę, ale nie lubię tego, jak ktoś przedobrza.
Generalnie podoba mi się twój styl, ale w sumie możesz jeszcze nad nim popracować, więc polecam ci przeczytanie dzieł Thomasa Hardyego, a zwłaszcza Tessę d'Urberville. Ja sama też piszę opowiadania i czytałam Hardyego i naprawdę uważam, że jego utwory są świetnym wzorcem.
Ufff... przydługi ten komentarz, nie? Ale to dlatego, że wcześniejszych notek nie komentowałam (ale podobały mi się bardzo). Dobra, kończę już i pozdrawiam oraz zapraszam do mnie na love-game-sasusaku.blogspot.com
Hattori Anna Kyoyama
Przepraszam, ale odniosłam wrażenie, jakbyś zarzuciła mi, że "przedobrzam" Sakurę. Oczywiście szanuję Twoje zdanie, jednak chciałabym się wybronić, bo nie sądzę, że koloryzuję tę postać :)
UsuńPoważna pani doktor - wydaje mi się, że poważna pani doktor nie przespałaby się z innym, mając chłopaka. Zapewne by też nie paliła papierosów i od czasu do czasu nie szłaby na libację. Użyłam tego zwrotu w notce bardziej pod kątem ironicznym, bo ludzie w wiosce mogą ją tak postrzegać, jednak ja jej w tej sposób nie ukazuję.
Wielka myślicielka - tu się nie zgodzę, że nie może nią być. Już w pierwszej serii "Naruto" na Egzaminie na Chunnina, pamiętam, że Sakura rozwiązywała te przekosmiczne zadania, więc głowę na karku musi mieć. To samo przy walce z Ino - odparła jej technikę dzięki swojemu umysłowi. W pierwszej serii wielokrotnie było podkreślane, że Sakura jest ponadprzeciętna - nie tak jak Shikamaru, ale zawsze była lepsza niż inni, jeśli chodziło o naukę. Ja to tak pamiętam, ale owszem, mogę się mylić :) Co nie zmienia faktu, że skoro jest medykiem, skoro zajmuje się leczeniem i zapewne stwarza jakieś odtrutki, to musi być mądra. Bo rozumiem, że bijesz do tego, że pracuje wraz z Kankuro nad odtrutką. I no właśnie - ona wszystkie informacje bierze z różnych ksiąg itp., nic nie wymyśla i z dupy nie bierze, więc nie rozumiem - gdzie tu przedobrzenie?
Książkę na pewno przeczytam, jeśli będę miała taką możliwość, bo zapewne nie we wszystkich bibliotekach jest, a ja mieszkam na małej wioseczce xd Ale dziękuję za polecenie!
A na Twojego bloga już kiedyś trafiłam i niestety po 3 pierwszych rozdziałach odpadłam - nie mój klimat.
Pozdrawiam,
chusteczka aha
Mojego bloga założyłam można by powiedzieć "na próbę". W sumie mnie też nie odpowiada pisanie kryminałów - przekonałam się, że nie jestem w tym dobra, no ale jak się podciągnę w dalekiej przyszłości, to skończę tamtą historię. Po za tym troche źle mnie zrozumiałaś, bo ja nie krytykuję całkowicie Sakury, ale no jakoś tak nie pasuje mi do niej rysopis per "poważna". Dobra, zgodzę się, że mądra to ona jest, ale Sakura to Sakura, no! Dodatkowo odnoszę wrazenie, że to nie Aki jest zdradzany, tylko Sas (no bo to Sasa kocha, nie? Więc czemu jest z innym?) Nie wiem, może ja bym inaczej sie zachowała niż Sakura w tej kwestii. Ale to tylko moje zdanie...
UsuńDziękuję w takim razie za opinię :)
UsuńW końcu znalazłam chwilkę, żeby Ci od odpisać! :) Co do Twojej opinii, to nie tyle staram się kreować Sakurę jako poważną, co jako skrzywdzoną. Zdaję sobie sprawę, że nie każdemu to odpowiada, jednak ja przyjęłam taką "taktykę", że tak się wyrażę :D W mojej historii staram się również ukazać Haruno jako rozdartą między miłością, a nienawiścią do Sasuke, dlatego pewnie odniosłaś wrażenie , że to nie Aki jest zdradzany, a Uchiha. Nie powiem - taki też był mój zamysł, bo nawet podkreśliłam to w rozdziale, więc cieszę, się, ze ktoś zauważył tę zależność :)
UsuńDziękuję za opinię! Takie świeże, nieco krytyczne spojrzenie na moją historię również mnie cieszy :) Naprawdę cenię szczerość, choć również potrafię bronić swoich racji. Mam nadzieję, że mój poprzedni komentarz Cię nie zraził ani nie obraził.
Pozdrawiam! :)
Nie, nie uraził, ani nic z tych rzeczy, ale z drugiej strony nie chce być uważana za hejterkę. Fakt, czasami powiem o parę słów za dużo, no ale kto powiedział, że komentarze MUSZĄ być wręcz tylko pozytywne? A akurat historia, którą tu przedstawiasz przypadła mi do gustu ;) Więc jeszcze po tobie nie pocisnęłam XD I raczej tego nie zrobię, bo widzę że jesteś jedną z niewielu, które się starają ;)
UsuńPozdrawiam, Hattori Anna Kyoyama
:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJej przeczytałam już wczoraj, ale ostatnio nie mam głowy do komentarzy, ani do pisania ( matko co się ze mną dzieje? xD ), ale stwierdziłam, że zostawię po sobie ślad, nawet najmniejszy.
OdpowiedzUsuńCóż niby nic się nie dzieje, a dzieje się wiele ( to zdanie nie ma sensu, ale musiałam go napisać ^^ ) Jest spokojnie, tu jakiś drugi koleś, seks i nic po za tym. Oprócz tego, że nasza Sakura ma poczucie winy, w sumie też na jej miejscu bym się pogubiła - zdradza ona Uchihę czy Akiego... No, żeby aż dwóch facetów, no Sakura ma branie.
W życiu nie spodziewałabym się tego, że zajdzie w ciąże! Tylko teraz problem, kto jest ojcem? Coś mi się zdaje, że Sasuke ;D
No i więcej Temari poproszę! Więcej, więcej, jak najwięcej! Cholernie lubię tę kobitkę ;D I jak najbardziej pasuje ona na przyjaciółkę Sakury, w końcu obie mają "ogniste" temperamenty.
Najbardziej rozwalił mnie tekst, że plemniki Shikamaru są równie leniwe jak on sam - po prostu genialny, aż mi się mordka uśmiechnęła ;D
No nic to koniec mojej, krótkiej wypowiedzi...
Czekam na kolejny rozdział!
Pozdrawiam cieplutko ;*
Na samym początku chciałabym Ci bardzo serdecznie podziękować za komentarz, który zostawiłaś na moim blogu. I to nie tylko dlatego, że zależy mi na dostawaniu jak największej ich liczby - chociaż, jak wiadomo, ma to dla autora ogromne znaczenie i ja też nie jestem wyjątkiem ^^ - ale też dlatego, że mogłam trafić na TO opowiadanie. Wiem już, że masz dwa blogi, ale zaczęłam od tego, bo jest krótsze i co ważniejsze, o mojej ukochanej parze. :) Nie mogłam się powstrzymać, żeby od niego nie zacząć. Po pierwsze, już na samym wstępnie zachwycił mnie szablon, bo uwielbiam taką 'minimalistyczną', subtelną grafikę, która nie przytłacza. Po drugie, gdy weszłam do zakładki "rozdziały" zachwyciły mnie tytuły wszystkich części, naprawdę, nie spotkałam się jeszcze z takim pomysłem. Piękne są po prostu. Po trzecie wreszcie, gdy zaczęłam czytać... Zabrakło mi słów.
OdpowiedzUsuńTen blog w kilka sekund opętał moje serce.
Idealnie wpisuje się w to, co kocham najbardziej. Bo musisz wiedzieć, że uwielbiam opowiadania, które może nie mają akcji, które może nie rażą zawiłą fabułą, ale wspaniale trafiają do człowieka swoją uczuciowością i, no, taką... delikatnością. Przemyślenia bohaterów, ich wewnętrzne rozterki – ja to wszystko odbieram u Ciebie, jako wyjątkowo wyjątkowe. xD Dawno nie spotkałam się z tak profesjonalnym stylem pisania, mogącym równać się wielu ‘książkowym’ autorom. A nieraz i te książki są napisane gorszym językiem, a jakimś cudem budzą zachwyt – czego kompletnie wtedy nie rozumiem.
A Ty mimo wspaniałych opisów na tym nie poprzestajesz, bo i fabułę masz przemyślaną, i bardzo dobrze komponująca się z realiami ‘Naruto’. Relacje jakie kreujesz między bohaterami, same charaktery tych postaci - one również nie odbiegają od kanonu. Rzuciło się to szczególnie w momencie pogrzebu Kakashiego, gdzie swoje ostatnie słowa do niego wygłosił Gai. Wtedy myślałam, że ryknę płaczem i nie uspokoję się przez następne kilka minut. Piękna scena, bo idealnie oddająca właśnie te relacje, charaktery i przede wszystkim uczucia bohaterów względem siebie. Chyba też dlatego budziła tyle emocji – bo z punktu widzenia mangi i ludzi, którzy tę mangę czytają od wielu lat, była bardzo prawdziwa. W tym momencie mój szacunek do Ciebie, jako autorki, urósł do takich rozmiarów, przy których byłam pewna, że większy być nie może. A jednak mógł być, bo z grobowego nastroju, płynnie przeszliśmy do przyjemnej, pełnej wspomnień i pijaństwa atmosfery w domu Naruto, i pokochałam to opowiadanie jeszcze bardziej. Naprawdę dawno nie miałam takiej huśtawki nastroju, żeby z płaczu przechodzić do chichotu w ciągu kilku minut. xD Ale cóż, wizja Naruto zostawionego z dziwką w jednym pomieszczeniu i jego przerażenie, zrobiły swoje. xD
Oczywiście momenty SasuSaku to miód dla mojego serca i tak naprawdę nie będę lepiej o tym nic pisać, bo rozpędzę się z tym tak bardzo, że nie skończę do wieczora i nie wytrzymam do następnego rozdziału. xD
Przechodząc jednak do najnowszego rozdziału, kochanej trójeczki, to mimo, że nie było w nim Sasuke, strasznie mi się podobał. Ze względu na wprowadzenie Akiego, kty bądź co bądź był zaskoczeniem. Szczególnie po tej ostatniej, nieszczęsnej dla Sakury nocy, w trakcie której nie pamiętała o swoim chłopaku i bez skrupułów padła w ramiona innego. Nie, lepiej, ona sama te ramiona do siebie przyciągnęła. xD Ale cóż się dziwić kobiecie – to przecież Uchiha.
Sam Aki dobry chłopak. Miło się czytało o ich stosunku do siebie, o ich rozmowach i cieple, które ten mężczyzna niewątpliwie Sakurze daje. Przemknęło mi właśnie przez myśl, że nie mam pojęcia co my, kobiety, widzimy w takich mrocznych facetach, żeby częściej odrzucać tych miłych.
Temari w tym rozdziale to wielki plus, bo jej teksty pobiły moje serce i rozruszały moje usta, którym bardzo się chciało śmiać po jej wypowiedziach. Naprawdę widać, że uwielbiasz parę ShikaTema, bo wspaniale oddajesz ich relacje. Chyba sam pan Kishimoto lepiej by tego nie zrobił. ;)
A ostatnia scena była jak rozpędzona wyścigówka. Człowiek widzi, że się do niego zbliża, ale już nie jest w stanie przed nią uskoczyć. xD I teraz się zacznie zastanawianie kogo to będzie dziecko… Ja oczywiście mam nadzieję, że Sasuke, bo fajnie robić z takich drani ojca. Ma to swój klimat, gdy taki mściciel opiekuje się takim maleństwem. ^^ Ale przy Twoich pomysłach boję się cokolwiek wyrokować.
OdpowiedzUsuńNawet sobie nie wyobrażasz z jaką niecierpliwością będę oczekiwać nowego rozdziału tutaj. ;) Liczę na magię wakacji i wolnego czasu, albo na jakieś czary, które prześlą Ci moją energię, bo mało kiedy zdarza mi się aż tak czekać na coś. O, i widzisz, tak mnie zachwyciłaś swoim stylem, że od razu biegnę czytać Twojego drugiego bloga. Bo nie dość, że Temari to druga po Sakurze postać kobieca w ‘Naruto’, którą uwielbiam, to jeszcze mam pewność, że samo opowiadanie będzie czymś niesamowitym. ;) Koniec, koniec, bo dawno się tak nie rozpisałam w komentarzu. Oo Coś się ostatnio ze mną dzieję, że jak już zacznę pisać, to nie mogę przestać. xD
Gorąco pozdrawiam.
Dziękuję! Nie mam czasu się rozpisać, bo dosłownie za kilka minut jadę na pociąg i do pracy na dwa miesiące (więc niestety notka dopiero po moim powrocie :<), ale nawet nie wiesz, ile Twój komentarz dał mi radości! DZIEKUJE!
UsuńI widziałam wczoraj, że na Twoim blogu również pojawił się rozdział, jednak znowu z powyższego powodu nie będę go raczej w najbliższym czasie przeczytać. Jednak jeśli uda mi się dorwać do internetu, na pewno to zrobię.
Pozdrawiam ciepło!
Od jutra zapracowana,
chusteczka_aha :D
No to pojawia się spóźniona Cashmire, której do tego skasował się komentarz. A myślałam, że takie cuda to już tylko na onecie...
OdpowiedzUsuńW ogóle, nie wiem do końca jak to wytłumaczyć, ale gdybym miała tak porównać nakanaide do filmów, to powiedziałabym, że jest tak specyficznie kręcone. Znaczy, wszystko jest w takim ciemniejszych, płynnie w siebie przechodzących barwach, jakby oglądane przez okulary przeciwsłoneczne. Wiesz, raczej cię to nie obchodzi, ale silę się na oryginalność komentarza bo "twój styl jest tak genialny, że odpadam" pisałam pewnie z milion razy.
Zaskoczyło mnie to, że Sakura ma chłopaka, o którym w poprzednim rozdziale nawet nie pomyślała. Jakoś tak w realiach mangi ciężko mi sobie wyobrazić SasuSaku, ale jeszcze ciężej Sakurę z kimś innym. Szybko jednak doszłam do wniosku, że ona się stara, próbuję z kimś stworzyć normalny, szczęśliwy związek, ale nie może bo swoje serce już dawno temu oddała. W ogóle oddajesz ją i jej uczucia tak dobrze, że nawet nie potrafiłam być na nią zła, po prostu rozumiałam, chociaż w jej sytuacji w życiu nie byłam.
Poza tym.... MOJA TEMARI! Wybacz mi, ale w rozmowie jej i Sakury, bardziej na niej skupiałam swoją uwagę, i na zdaniu "naucz się graj lepiej" to jej mi się zrobiło szkoda, a nie Sakury. Chyba nie muszę ci tłumaczyć, która z nich wygra moją uwagę za każdym razem, nieważne czy to blog SS czy ShikaTema. No ale znasz mnie, więc powiem tylko, że Temari i Sakura mi na przyjaciółki pasują!
No i gdy tak powoli doczytywałam rozdział do końca, już sobie powoli myślałam, kiedy będzie Sasuke i co muszę napisać w komentarzu: BUM. Ostatnia scena. Przyznaję, że chociaż zazwyczaj się domyślam od razu, kiedy bohaterka ma zajść w ciążę tutaj baaardzo długo wierzyłam, że to alkohol. Dziękuję Temari i leniwym plemnikom Shikamaru, bo by mi pewnie gały wyleciała z oczodołów i już bym więcej nie mogła tego bloga czytać. Oczywiście tatusiem jest Sasuke, innej opcji do siebie nie dopuszczam i mam nadzieję, że Sakura nie wpadnie na ambitny pomysł wciskania Akiemu, że to jego dziecko bo prawda i tak kiedyś wyjdzie na jaw. Chociaż jak to ja i moje "ciekawe kogo mi teraz autorka uśmierci" schizy jakoś tak nie wierzę, że to dziecko się urodzi. Co nie znaczy, że tego nie chcę. (;
Podsumowując znowu się rozpływam. Co mam jednak zrobić, żebyś załapała wenę na TL? Cierpię na niedobór Shikamaru!
WEEEENY! ;*
Dzieci, dzieci wszędzie. W opowiadaniach je lubię, więc mi to osobiście pasuje. Dzieci/dzieciństwo i cmentarz, ewentualnie las - Perełka kupiona. Ciekawe czy ten dzidziuś sprawi, że klan Uchiha nie wyginie, czy też będzie dumną pociechą chłopaka Sakury. Stawiam na pierwsze, bo wtedy będzie ciekawie. Ten cały Aki będzie cieszył się ze swojego dziecka a tu później - czarne włoski, oczka i... sharingan. Kinder niespodzianka. Bo chyba nie dasz mu różowych włosów? O, już zakładam, że to pociecha Sasuke. SasuSaku w końcu, c' nie? Chyba, że Sakurze przyjdzie jeszcze na myć aborcja, ha! No nie przewinie się przez myśl? Te wszystkie czarne myśli, które ją teraz nawiedzą? Stałam się bardzo neutralna do osoby Sakury. Przynajmniej w opowiadaniach. Jeszcze za chwilę zacznę poszerzać swoje horyzonty i wynajdywać nowe blogi. Co ja wtedy pocznę? Ale żeby nie było, nadal jej nie lubię. Taki uraz. Poza tym : jestem mądra i umiem liczyć! 3 rozdział - 3 stosunki do tej pory, ha! Perełcia lubi. chociaż jest 2;1 dla Saske-kuna. Sakura masz coś słabego bramkarza. Dobra, koniec chamskości. Wiesz co mnie najbardziej rozbawiło czytając ten rozdział? Temari!, ale oczywiście w pozytywnym znaczeniu. Czytam sobie tak jej rozmowę z Sakurą i sobie myślę 'Jakby chusteczka to czytała, pewnie by się strasznie cieszyła'. Później ogar, że ty to przecież pisałaś! Genius ja. Zbytnio się w to wszystko wczułam. To przez ten zbyt epicki styl. Co ty ze mną robisz kobieto? Aż siebie nie poznaję. Na koniec dodam, że ten Aki też jest całkiem OK. Żeby mi tylko do niej zbytnio nie podpasował, bo wtedy Twoją epic misję, szlag trafi. Z nimi raczej amv na YT nie znajdę i będą nici z zacnych piosenek. A my lubimy zacne piosenki. Aaa, no i cmentarz. Tego nie można ominąć, bo to dla mnie zbyt ważny element rozdziału był. Jednakże powiem jedynie tyle, że mnie uwiódł i się strasznie spodobał. Nie będę się rozpisywać na jego temat obszernie, bo to byłoby co najmniej... dziwne. Jeszcze mi się na niego aż tak bardzo nie spieszy. WTF!? Jeszcze emotikonki nie dałam!? Czas to jednak zmienić, bo co to za komentarz od Perełki bez chociażby iksde? :
OdpowiedzUsuń"...plemniki Shikamaru są równie leniwe jak on sam" OMG! UWIELBIAM TO ZDANIE! xD
Pozdrawiam i czekam na rozdział 4!
Sakura w ciąży...Jasna cholera Uchiha spisałeś się! Wątek Akiego no niestety mi do gustu nie przypadł,ale zawsze fajnie poczytać o jakiś awanturkach czy BURZLIWYCH KOŃCACH ZWIĄZKU...Nie żebym coś sugerowała...Jak zawsze cud miód i orzeszki. Czekam na następny rozdział i mam nadzieje rychłą wizytę Sasuke ;)
OdpowiedzUsuńYeah! Sakura zaliczyła wpadkę! I teraz problem, czyje to dziecko?xD Uwielbiam takie motywy. Niewiele widziałam ich w historiach, dlatego tym bardziej jestem ciekawa dalszego ciągu.
OdpowiedzUsuńAle od początku…
Okazuje się, że Sakura ma chłopaka, i że ubiegłej nocy dopuściła się zdrady. Masakra… Co więcej, Aki wydaje się być świetnym typkiem. Polubiłam go i już mi go żal.
Jak podle musiała się czuć Sakura. Jeszcze w jego ulubionej bluzce. Splamiła jej świętość innym facetem.
Jakoś tak… Przy Aki’m Sasek wydał mi się trochę szary i nudny. Z drugiej strony, chłopak Sakury ma zadatki na przesadnie zatroskanego mężczyznę, co z kolei jest jeszcze gorsze.
Mimo wszystko, motyw z ciążą wprowadzi na pewno wiele zamieszania. Chętnie się dowiem, jaką minę będzie miał Sasuke, gdy zobaczy Haruno z brzuchem :)
Co do Temari... Widać było, ze ogromną radość sprawiło Ci wplatanie z nią wątków. Sceny z nią czytało się niezwykle przyjemnie. W dodatku te odwołania do Shikamaru… Małżeńskie schadzki i ich starania o dziecko. Jak słodko! Jak dla mnie, może być tego więcej i więcej!
Cóż… szkoda, że tak krótko,
bo bardzo fajnie mi się to czytało ^^
Wybacz, że tym razem komentarz taki krótki, ale wena na wszystko ostatnio trochę mnie opuszcza.
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam ciepło!!!;*
Serio??? nowa notka dopiero za 2 msc??? prosze, nie! czego jak czego ale ciąży się nie spodziewałam :O To mówisz, że Uchiha się pojawi? Jestem ciekawa czy stęskni się tak szybko czy zrobisz przeskok w czasie... jeśli dosłownie zobaczy ją z brzuchem to jestem pewna, że to drugie ;) ja sama nie dopuszczam do siebie opcji, że to nie dziecko Sasuke, najwyrazniej On tak, jeśli nie bd zadowolony... Tylko pytanie jak Sakura to rozegra? Zerwie z Akim i wyprowadzi się do Suny jako samotna matka czy bd Go okłamywać? A może Sasuke jednak się wykaże? Boli mnie to, że na odpowiedzi muszę czekać, aczkolwiek domyślam się, że Ty masz już plan ułożony ;)Komentarz o rozdziale: DLACZEGO NIE MOGE TRAFIĆ NA KSIĄŻKĘ KTÓRĄ POKOCHAM TAK BARDZO JAK BLOGI (z Twoim na czele!)???? no nic, pozostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział, pozdrawiam, hayley :*
OdpowiedzUsuńSakura w ciąży ?! A w dodatku Sasuke zostaje w wiosce ?! Mam nadzieję, że to on jest ojcem dziecka. Nie chciałabym żeby Sakura przeprowadziła się do Suny, myślę, że to nie będzie to samo oraz, że zerwie jak najszybciej z Akim. Polubiłam go ale jednak nie chce żeby z nią był. Ale to tylko moje zdanie. To ty tu zdecydujesz. Nie ważne co się stanie i tak będe czytać twojego bloga. Chociaż trochę szkoda, że tak długo będziemy wszyscy czekać na nowy rozdział. ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam też do czytania mojego bloga jest on o NaruHina ale nie tylko.
https://naruhinaacademy.blogspot.com/b/layout-preview?token=JqHiz0ABAAA.gJl0CTFAL1GfiI1z6jwUCA.RQpsVabgOQbNMj3m-wd7Wg
;3
Pozdrawiam
O cholera, Sakura w ciąży? no nie wierzę, jeszcze dodaj że z Sasuke to normalnie padnę, no dobra lecę czytać kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńGnieciesz system Paulo Coelho.
OdpowiedzUsuńTyle ci powiem.
Lubię twój styl pisania, jest inny od tych, z którymi się spotkałam, oryginalny :D Akihito nie byłby zadowolony, wiedząc, że ubrałam jego ulubiony t-shirt po seksie z innym - padłam na informację dotyczącą tego, że Sakura ma chłopaka o.O :D "No chyba tych Czcigodnych Przodków porządnie pokręciło już w tym Niebie!" - a przez to zdanie zwijam się ze śmiechu teraz :D hahaha :D Sakura idąc z Sasuke do łóżka powinna pamiętać o zabezpieczeniu się :D a teraz będzie dzidziuś :D jestem ciekawa co na to wszystko Akihito :D
OdpowiedzUsuńGrand Circus Resort and Casino - Mapyro
OdpowiedzUsuńGrand Circus Resort and 용인 출장안마 Casino is located in Reno, NV near the airport. The 안양 출장샵 casino 광양 출장샵 also offers slot machines and poker 강원도 출장마사지 room. There are 13 slot machines 안산 출장안마