czwartek, 19 września 2013

4.It's hard to accept the truth.

„Może on widzi więcej od nas
bystrością owadziego wzroku?
Ja nie przeczułam, tyś nie odgadł,
że nasze serca świecą w mroku.”
~W.Szymborska

Dwa tygodnie później
Cmentarz był jak zazwyczaj niemal pusty. Kilka osób kręciło się między nagrobkami w nowszej jego części, jednak w miejscu spoczynku Kakashiego gdzie nie spojrzeć, nie było żywej duszy. No, poza tą jedną we mnie.
Pogłaskałam się czule po brzuchu z cichym westchnieniem. Nie tak sobie wyobrażałam swoją pierwszą ciążę. Zawsze myślałam, że kiedy już do tego dojdzie, będę miała kochającego męża, ogródek i psa, który będzie mi ten pieprzony ogródek nagminnie przekopywał. Nigdy nie pomyślałabym nawet, że nie będę miała pewności, kogo ja właściwie dziecko noszę!
- Sakura, jesteś beznadziejna – powiedziała mi Temari w dwa dni po odkryciu mojego stanu. Siedziałyśmy wtedy obie na parapecie okna w jej pokoju, a księżycowe światło okalało nasze postacie. Moja przyjaciółka sączyła czerwone, pół-słodkie wino, mnie natomiast racząc jedynie sokiem z dzikich pustynnych jagód. – Jak mogłaś się przespać z Akim zaraz po Sasuke?
- Sama chciałabym to wiedzieć! – jęknęłam, opierając brodę na podciągniętych do siebie kolanach. – I co ja mam teraz zrobić?
Upiła łyk wina.
- A co zamierzasz zrobić? – Wzruszyłam ramionami. – Powiesz Akiemu, czy wyślesz radosny list Sasuke? Tę drugą opcję bym odrzuciła, bo jeszcze świr wyśle na ciebie Amaterasu, to wtedy będziesz miała.
- Temari! Mówisz o ojcu-lub-nie-ojcu mojego dziecka! – zrugałam ją z uśmiechem.
Nara zaśmiała się ironicznie, następnie zerkając na mnie zamglonym wzrokiem. Przyłożyła sobie kieliszek do policzka w zamyśleniu.
- A kogo byś wolała?
Skrzywiłam się, wiedząc, że nie znam odpowiedzi na to pytanie.
- Wolałabym w ogóle nie być w ciąży – wyznałam cicho. Szybko jednak tego pożałowałam, widząc jak oczy Temari pociemniały. Odrzucałam coś, o czym ona marzyła. – Temari… - dodałam czule.
- Akihito jest pewniejszy, no i cię kocha. Z Uchihą nie możesz mieć pewności, że się po prostu tobą nie zabawił. Nie rób afery, póki co możesz udawać, że to dziecko twojego chłopaka – zarządziła rozsądnie. Znowu była twarda i dzielna.
Kiedyś słyszałam, że prawdziwy przyjaciel jest jak drogowskaz. Zawsze wie, którą drogę ci wskazać i nigdy nie zwiedzie cię na manowce. Temari była moim drogowskazem.
Stojąc nad grobem Kakashiego, wiedziałam, że plan Nary był najlepszym wyjściem. Co nie zmieniało jednak faktu, że plan ten nie zakładał ryzyka, które przecież było ogromne. Bo co jeśli jednak to Sasuke jest ojcem? Co jeśli po siedmiu latach życia moje dziecko nagle uaktywni sharingana? Co wtedy zrobię? Jak zareaguje na to Aki? Jak ja sama na to zareaguję? Czy znienawidzę własne dziecko?
Potrząsnęłam głową, chcąc wyrzucić z niej te absurdalne myśli. Zamartwianie się na zapas nic mi nie da, a może jedynie doprowadzić do bezsensownej depresji. Przecież to ja zawsze powtarzałam swoim pacjentkom, żeby unikały stresów w czasie ciąży, więc teraz przyszła pora, żebym dostosowała się do własnych rad. Temari ma rację. Muszę przekonać siebie i innych, że jest tylko jeden potencjalny ojciec mojego dziecka – Akihito.
Na wspomnienie mojego chłopaka mimowolnie się uśmiechnęłam. W głowie natychmiast pojawił się obraz jego uradowanej twarzy, gdy powiedziałam mu, że spodziewam się dziecka.
- To niesamowite! – krzyknął wtedy, łapiąc mnie w objęcia. Ja sama natomiast byłam spięta i modliłam się w duchu, żeby mój wymuszony uśmiech nie był widoczny.  – Niesamowite! To chłopiec, dziewczynka? Nie, na to jeszcze za wcześnie, prawda? Niesamowite, ja… Ślub! Musimy wziąć ślub!
Zamarłam, jednak próbowałam to zatuszować śmiechem.
- Nie śpieszy nam się aż tak bardzo, kochanie – odparłam łagodnie. Teraz dziwię się, że było mnie wtedy stać na takie opanowanie, gdy w rzeczywistości miałam ochotę rozpłakać się z poczucia winy.
- Racja, racja – przyznał mi. Po chwili roześmiał się najszczerszym śmiechem, jaki kiedykolwiek słyszałam. – Niesamowite!
Tak, niesamowite, pomyślałam strzepując z nagrobka Kakashiego piasek. Powoli wstałam z kucek słysząc czyjeś nadchodzące kroki. Aki zostawił mnie tu obiecując, że za pół godziny wróci, dlatego spodziewając się jego przybycia, powiedziałam:
- Dobrze, że już jesteś. Zaczyna się robić zimno.
I jak na potwierdzenie moich słów, chłodny wiatr zawiał mocniej.
- Miło, że cieszysz się z mojego powrotu – zakpił Sasuke.
SASUKE!? Natychmiast odwróciłam się na pięcie, mając nadzieję, że to uszy płatają mi figle. Jednak postać stojąca przede mną definitywnie była Uchihą, chyba że to moje zmysły skrzyknęły się przeciw mnie.
Musiałam wyglądać niesamowicie beznadziejnie i na mocno skołowaną, bo Sasuke mierząc mnie badawczym wzrokiem, uśmiechnął się z kpiną typową dla niego.
- Co ty tu robisz? – wydukałam przerażona.
- Wróciłem.
Podszedł do nagrobka, a ja wpatrywałam się w jego profil jak w najpiękniejszy obrazek. Był opanowany i chłodny jak zawsze, jednak pod jego oczami zauważyłam nie pasujące do niego sińce. Dopiero po dłuższej chwili zdałam sobie sprawę, że mam otwartą buzię i czym prędzej ją zamknęłam. Przymknęłam również powieki, kręcąc głową w niedowierzeniu. Dlaczego musiał wrócić akurat teraz?
- Dlaczego?
Wpatrywał się uparcie w nagrobek, jednak nie wydawał się zaskoczony moim pytaniem. Mogłam chyba nawet zaryzykować stwierdzenie, że na nie czekał.
- Za długo już podróżuję samotnie – odparł beznamiętnie.
Spojrzał na mnie przelotnie, a ja natychmiast odwróciłam wzrok, będąc przekonana, że jeśli tylko spojrzałby mi w oczy, wyczytałby z nich najświeższego newsa. Z resztą byłam tak rozstrojona jego nagłą decyzją, że miałam wrażenie, że całe moje ciało wręcz krzyczy „Jestem w ciąży!”, a na czole mam wypisane „Nie wykluczone, że z tobą, Uchiha”. Jedynie milczenie między nami dawało mi nadzieję, że mój sekret nadal jest bezpieczny. Milczenie, które zaczęło się przeciągać i które nie zostało przerwane przez żadne z nas…
- Sakura?
…a przez niepewny głos Akihito.
- Aki! – zawołałam w miarę radośnie przez ściśnięte strachem gardło.
Nawet w najgorszych koszmarach nie chciałam przedstawiać sobie moich dwóch kochanków, a teraz ten koszmar stał się jawą. Aki pewnym siebie krokiem podszedł do nas, obejmując mnie czule w talii i racząc moje czoło delikatnym pocałunkiem. Spięłam się na to jak struna i zarumieniłam, wiedząc, że Sasuke uważnie się nam przygląda. Nie miałam też wątpliwości, że oboje zauważyli moją reakcję i byłam pewna, że żadnemu się ona nie spodobała. W tej chwili marzyłam o technice niewidzialności bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
- Akihito Yunkai, dowódca oddziału piątego ANBU Konoha – przedstawił się, wyciągając przed siebie rękę. Nie musiał długo czekać na jej uściśnięcie.
- Sasuke Uchiha, zdrajca i morderca.
Z zafascynowaniem przyglądałam się ich walce na spojrzenia. Wydawało się jakby żaden z nich nie miał zamiaru opuścić go jako pierwszy i wtedy dreszcz niepokoju przebiegł mi wzdłuż kręgosłupa.
- Ten wielki Uchiha? – zakpił mój partner. Sasuke odpowiedział mu jedynie cierpkim uśmiechem, co uznałam za pobłażanie jego głupocie. – Chodź, kochanie. Powinnaś odpocząć, a mieliśmy jeszcze wpaść do biura Naruto.
Złapał mnie za rękę, a ja w ostatniej chwili powstrzymałam odruch wyciągnięcia jej z uścisku. Spojrzałam niepewnie na Sasuke, domyślając się jak szmaciane myśli przewijają się teraz w jego głowie na mój temat, mimo że jego twarz nic nie zdradzała. Delikatnie mówiąc, czułam się trochę jak kurwa, która nie wie jak się zachować w towarzystwie swoich dwóch stałych klientów.
- Pójdę z wami. I tak muszę odwiedzić młotka w związku z moim powrotem.
Poczułam, jak zapadam się w sobie. Gorzej już być nie mogło.

Jeśli spotkanie Sasuke z Akihito było niezręczne, to naprawdę nie wiem jak powinnam nazwać ciszę, która między nami zapadła w drodze do gabinetu Czcigodnego Młotka. Może grobową ciszą? Bo miałam wrażenie, jakby zaraz ktoś miał zostać zagrzebany pod ziemią i obawiałam się, że tym kimś będę właśnie ja.
Gdy szliśmy ulicami miasta, słychać było podszepty zdumienia na widok Uchihy. Ludzie z pozoru nie zwracając na nas uwagi, bez przerwy śledzili nas wścibskimi spojrzeniami i komentowali obecność Wielkiego Zdrajcy Wioski, który po wojnie zniknął bez śladu. Strumień plotek poszedł w ruch.
Sasuke jednak zdawał się nie zauważać śledzących go tęczówek, choć bardziej prawdopodobna wydawała się wersja zwykłego ignorowania ich. Sunął swoim pewnym siebie krokiem tuż obok mnie, z dumą wpatrując się przed siebie i udając, że uśmieszki, które Aki do mnie wysyła wcale go nie irytują. W rzeczywistości udało mi się zauważyć, jak kilka razy przewrócił zdegustowany oczami. Ten jawny przejaw jako takich uczuć był dla mnie ogromnym zdziwieniem.
Wchodząc do Budynku Hokage znaleźliśmy się pod gradobiciem kolejnych zdumionych spojrzeń. Większość osób z taktem milczała, bojąc się potęgi nazwiska naszego towarzysza, jednak gdy na korytarzu spotkaliśmy Shikamaru, ten nie zawahał się okazać swojego zdziwienia.
- A myślałem, że spotkam cię dopiero po śmierci, Uchiha. – Wymienili uprzejme skinienia. – Co teraz? Zamierzasz obalić władzę Naruto, czy wpadłeś tylko z wizytą?
- Fobia władzy mnie nie dotyczy. Szybciej ciebie bym widział na stołku młotka.
Shikamaru machnął lekceważąco ręką, ziewając.
- Zbyt upierdliwe. Już teraz i tak nie mam na nic czasu.
 Spojrzał na mnie wymownie, dając mi do zrozumienia dla kogo ów czas chciałby mieć. Posłałam mu pocieszający uśmiech, którego jednak już nie dostrzegł, odchodząc od nas tak szybko, jak się pojawił.
- Naruto u siebie! – zawołał jeszcze nim znikł za zakrętem.
Naruto nie przyjmie powrotu Sasuke tak spokojnie, przeszło mi przez myśl, gdy wznowiliśmy chód w głąb korytarza. Zapatrzyłam się w szerokie plecy Uchihy, chcąc wrócić do czasów, gdy jego widok przyprawiał mnie jedynie o palpitacje serca, a nie dodatkowo w poczucie winy i obrzydzenia do samej siebie. Niech ta wyprawa się już skończy.
- Hej, luz – zaczął szeptem Aki, widocznie zaalarmowany moją błagalną miną – przecież się nie pozabijają.
Zerknęłam na niego skonsternowana, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, kogo miał na myśli.
- Wiem – odparłam, uśmiechając blado.
Ku mojemu zdumieniu, Sasuke zamiast wejść do gabinetu, zaczekał na nas przed drzwiami, jakby obawiał się spotkania z Naruto. Albo raczej jego nadmiernej reakcji na wesołe wieści. Sama miałam w głowie wizję jego zapłakanej ze szczęścia twarzy.
Akihito zapukał krótko i otworzył drzwi, wpuszczając mnie do środka jako pierwszą. Instynktownie uśmiechnęłam się, widząc powstającego zza biurka przyjaciela.
- W końcu! Aki, mam dla ciebie misjeeee… - zatkało go na widok Uchihy. - Sasukeeee!
- Za szybko się dekoncentrujesz, młotku - rzucił zgryźliwie Sasuke, rozsiadając się na czerwonej kanapie. - Dokończ, co mówiłeś. Zaczekam.
Uchiha i cierpliwość? Co się stało przez te ponad dwa miesiące, że nagle moje oczy widzą innego człowieka?
- Na długo zostajesz!? - krzyknął podekscytowany Uzumaki, nie przejmując się sugestią starego rywala. Wyminął biurko i nas, jakbyśmy również byli zaledwie meblami.
- Na długo - odparł zdawkowo Sasuke, zerkając na mnie przez ramię Naruto. Wtedy straciłam cierpliwość.
- Wrócił do wioski, nacieszysz się tym później, Naruto - zaczęłam ostro, może nawet za ostro. - Teraz powiedz, po co nas tu wezwałeś. Śpieszy nam się z Akim.
- Wiem, wiem. To misja dla Akihito, ale… - Wykonał nieodgadniony ruch ręką, śmiejąc w głos. - Przecież to wspaniała wiadomość! Trzeba to uczcić, no i dzieciątko będzie miało kolejnego wujka na miejscu!
Tyle było z koncentracji Uzumakiego na pracy i z mojego świętego spokoju.
- Mam ci gratulować, młotku? - zdziwił się Sasuke, unosząc wysoko brwi. Wtedy dopiero odgadłam znaczenie słów Czcigodnego, a moja brew zawędrowała w dół.
- Naruto - ostrzegłam, lecz było już za późno.
- Nie mi - zarzucił mi rękę na kark - Sakurze-chan!
Cholera! Już przygotowywałam ciężką rękę do ciosu, jednak Uchiha zareagował szybciej niż moje mięśnie.
- Jesteś w ciąży?
To wydawało się zdumiewające, ale Sasuke był zaskoczony. Nigdy nie sądziłam, że dane mi będzie zobaczyć tę emocję na jego twarzy, jednak widok był godny upodlenia. Jego cera przybrała jeszcze jaśniejszego odcienia, oczy pociemniały do koloru brudnej smoły, a usta rozwarły w niedowierzaniu. Pozostawało mi tylko uśmiechnąć się zwycięsko, jednak strach skutecznie mroził mi mięśnie i struny głosowe.
Rozzłoszczona, zagubiona i pod ostrzałem spojrzeń trzech najważniejszych w moim życiu mężczyzn, uciekłam z gabinetu Szóstego.

Miałam cholerną ochotę zapalić. Od piętnastu minut chodziłam po kuchni, nosząc się z decyzją sięgnięcia po papierosa. Jako lekarz jednak doskonale wiedziałam, jakie są skutki palenia w ciąży i jedynie ta myśl mnie powstrzymywała. W efekcie nagannie obgryzłam paznokcie.
Było już późno; ciemność próbowała się wedrzeć do pomieszczenia przez szczelne okna, które były jej jedyną zaporą. Kuchnię rozświetlało blade światło okapu, a przez ciszę domu przebijało się jedynie moje człapanie. Akihito, zaraz po powrocie z gabinetu Naruto, gdy tylko upewnił się, że wszystko ze mną w porządku, wyruszył ze swoją drużyną na misję. Pogrążona we własnych zmartwieniach nie zapytałam nawet o jej cel, a zniknięcie ukochanego przyjęłam z ulgą. Musiałam ochłonąć po przygodach dzisiejszego dnia i zastanowić się, co mam dalej robić. 
Opadłam ciężko na krzesło, upijając łyk świeżo zaparzonej zielonej herbaty. Jej mocny, gorzki smak pozwalał mi zapanować nad myślami, które nieustannie wędrowały w kółko i wynagradzał brak nikotyny. W końcu teina potrafi być równie uzależniająca. 
Puk, puk - rozległo się nagle po domu. Nie spodziewałam się niczyjej wizyty, tym bardziej nie o tej porze, dlatego niepewnie wstałam, idąc do wyjścia. Nieufna, sprawdziłam, czy w mojej kaburze znajdują się kunaie i odnalazłszy kilka sztuk, otworzyłam drzwi. Gdy w lekkim blasku ulicznej lampy i nocy ujrzałam Sasuke, miałam ochotę od razu chwycić za broń. Ograniczyłam się jednak tylko do próby zamknięcia drewnianej zapory, co mimo wszystko zakończyło się fiaskiem.
- To nie twój interes! - wypaliłam szybko bez namysłu.
- A ja myślę, że jednak mój.
Wstrzymałam jego chłodne spojrzenie, jednak jego silnej ręki już nie zdołałam powstrzymać; Sasuke, odtrącając drzwi, bez pytania wszedł w moje progi. 
- Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć, że będę ojcem? - spytał bez ogródek. Był wściekły, naprawdę wściekły.
- Nigdy. - Nieznana mi dotąd odwaga uderzyła we mnie pełną parą. - To nie twoje dziecko. 
Jednak jedno prychnięcie Uchihy wystarczyło, by odwaga w zaledwie chwili rozprysła się, niczym marna bańka mydlana. Postanowiłam jednak wykrzesać z jej ochłapów jeszcze chociaż trochę.
- Po twoim odejściu, współżyłam z Akihito. To jego dziecko.
Zaskoczyłam go. Znowu. I znowu nie czułam się z tego powodu dumna.
Sasuke dłuższą chwilę krążył po przedpokoju, jakby analizując moje słowa i zastanawiając się, czy lepiej mnie wykpić, czy opierniczyć? Potem stanął metr ode mnie, intensywnie mi się przyglądając.
- Kochasz go? - spytał, a ja zdębiałam. Tym razem to on mnie zaskoczył, bardziej niż mogłabym się kiedykolwiek spodziewać. 
Jednak wraz ze zdumieniem przyszła złość - ogromna i czysta. 
- Kocham. A teraz wyjdź - zarządziłam ostro, zaciskając mocno pięści.
- Nie wierzę - odparował niemal natychmiast, a we mnie krew zawrzała jeszcze silniej. Jak on śmie, podważać moje słowa! Moje uczucia!
- A co ty w ogóle możesz wiedzieć o miłości! - wydarłam się przesadnie. - Wiesz, co to znaczy kochać? Nie! Ty wiesz tylko co to zemsta i nienawiść!
- Nie wierzę ci, bo wiem, że to mnie kochasz - wyszeptał mi w usta, przyciągając mnie do siebie za nadgarstki. Jego uścisk był cholernie bolesny i silny, dlatego moja szarpanina nic nie wskórała. - Sama mi to wyznałaś dwa lata temu.
Prychnęłam na wspomnienie tamtej nocy i mojej głupoty.
- Wyznałam ci również, że cię nienawidzę, ale o tym zdajesz się już nie pamiętać - przypomniałam mu. Myślałam, że dzięki temu zniechęci się i odejdzie, jednak ucisk na nadgarstkach jedynie się wzmógł, a na twarzy Sasuke pojawił się ten charakterystyczny dla niego uśmiech. Kpił ze mnie.
- Powiedziałaś to, gdy odchodziłem, a teraz wracam. Z resztą nie ważne. - Puścił mnie, patrząc na mnie poważnie, jakby z groźbą. - Dziecko jest moje.
Wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi. Podskoczyłam na głośny huk, następnie oddychając z ulgą. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo zestresowała mnie wizyta Sasuke i cała ta kłótnia. Moje serce zaczynało bić szybciej na jego widok nie tylko z powodu fascynacji nim, ale też ze strachu. Kto wie, czy ostatnimy czasy nie tylko z tego powodu. 
Zatoczyłam się na ścianę, opierając o nią plecami. Byłam zdezorientowana. Z jednej strony byłam wściekła na Sasuke, że wykorzystał sytuację, gdy nie było w domu Akiego i zaczął mi robić wyrzuty, natomiast z drugiej cieszyłam się, że to zrobił. Że walczył o moje dziecko, o swoje ojcostwo. 
Wtedy pomyślałam o tym, jak cała sytuacja się jeszcze bardziej skomplikowała, a nogi się pode mną załamały. Ponura rzeczywistość do mnie dotarła - Sasuke jest w Konoha i zamierza walczyć o to małe nasionko, które tkwi nieświadome wojny w moim wnętrzu. Ta wizja w mojej głowie wycisnęła mi z oczu łzy. Plan Temari upadł, z ja szlochałam z bezradności i przytłaczającego mnie zagubienia. Balansowałam między rozpaczą i determinacją, nie mając pojęcia, co przyniesie mi jutro. Pragnęłam, żeby ktoś mi powiedział, co robić, jednak z domu wyzierała jedynie pustka.

Trzy dni później
Nadzieja matką głupich - to powiedzenie podnosiło mnie na duchu w czasie przemierzania wioski. Choroba zwana głupotą, byłaby bowiem dla mnie całkiem niezłym wytłumaczeniem, dlaczego idąc do domu Sasuke, cały czas sobie powtarzałam, że może go jednak tam nie będzie. Mogłabym to nawet podciągnąć pod czysty idiotyzm, bo według ulicznych plotek, zasłyszanych od największej plotkary jaką znam - Yamanaki Ino - Uchiha od dwóch dni nie ruszył się ze swojej dzielnicy, dzielnie ją remontując. 
Naiwna idiotka.
Zwolniłam kroku, gdy na horyzoncie ujrzałam bramę strzegącą wstępu do Dzielnicy Uchiha. Już mosiężny, kamienny łuk z malunkiem rodowego herbu robił wrażenie i skutecznie odstraszał zainteresowanych swoim zaniedbaniem, a zamknięte drewniane wrota jedynie pogarszały sytuację. Mur okalający całą posiadłość zdawał się natomiast pełnić funkcję separatora od reszty Konohy, co przyprawiło mnie o gęsią skórkę. Na myśl przyszło mi skojarzenie z jakimś obozem pracy, a wtedy ogarnęło mnie uczucie żalu. Współczułam ludziom, którzy niegdyś tu mieszkali, że tak szanowany klan, jak Uchiha, został odsunięty od wioski w tak brutalny sposób. 
Patrząc na to z tej strony, nie można się dziwić ich buntowi, pomyślałam. Szybko jednak skarciłam się w myślach, kiedy doszło do mnie, czemu pobłażałam. Przecież oni chcieli obalić Hokage. Kierowali się nienawiścią i manią wielkości, a nie chęcią wolności. To była ich skaza. 
I właściwie nadal nią jest - dodałam po kilkudziesięciu krokach, mając na myśli Sasuke.
Idąc naprzód, mijałam kolejne zniszczone przez czas pustostany. W czasach swojej świetności te domy musiały być piękne, jednak teraz, lata po masakrze ich stan prezentował się okropnie. Z każdego budynku obryzgała farba, nie mówiąc już o pęknięciach w ścianach i  przyblakłych już śladach krwi. Ogródki zarosły chwastami, a  drewniane płoty spróchniały, w dodatku zewsząd wyzierała pustka. Dziwiłam się, że Sasuke w ogóle chciał tu przebywać, podczas gdy ja pragnęłam to miejsce czym prędzej opuścić zaledwie po kilku minutach. A jak na mój pech przystało, dom mojego ukochanego musiał znajdować się dopiero na szarych końcach ulicy. 
Po dziesięciu minutach dotarłam do celu. Już z daleka ujrzałam Sasuke, który wspiąwszy się na drabinę, skrupulatnie coś naprawiał przy dachu swojego domu. I jak przez całą drogę byłam przekonana, że ucieknę z jego rezydencji w ostatniej chwili, tak po raz pierwszy moje ciało zaskoczyło mnie w pozytywny sposób - nie dało mi zawrócić. 
- To nie twoje dziecko! - wykrzyknęłam, stojąc przy nogach drabiny i zadzierając głowę w górę. Podparłam się pod boki by zgrywać twardą i odważną - co przecież zawsze było najtrafniejszym ostrzeżeniem dla Nartuo - jednak, gdy o Uchihę chodziło, sprawa nie była już taka prosta. Niemal nie skuliłam się pod naporem jego chłodnego spojrzenia, a nogi nagle mi zwiotczały.
Sasuke obrócił się nieznacznie na drabinie, spoglądając na mnie z góry. Promienie słoneczne nie pozwoliły mi tego jednoznacznie stwierdzić, ale wydawało mi się, że moja wizyta go rozbawiła.
- Skąd ta pewność? - rzucił, chcąc zapewne wyprowadzić mnie tym z równowagi. Ja jednak szybko sparowałam atak. 
- A u ciebie?
Tak to sobie zaplanowałam. Tylko po to tu przyszłam - po odpowiedź na to jedno pytanie. Od trzech dni zachodziłam w głowę, dlaczego tamtego wieczoru Sasuke był taki wkurzony? Dlaczego tak walczył o swoje ojcostwo? Jakim prawem się do tego poczuwał? Nie rozumiałam jego zachowania, a chciałam zrozumieć.
- Nie mam jej - odparł w końcu beznamiętnie, a ja nie potrafiłam stłumić prychnięcia irytacji. Miałam ochotę wykrzyczeć mu w twarz: To czemu, do cholery, ostatnio się tak przy tym upierałeś?!, jednak powstrzymały mnie jego kolejne słowa. - Przekonamy się dopiero po narodzinach. Uchiha mają czarne oczy i włosy, to dowiedzie ojcostwa.
I choć ta odpowiedź wydawała się rozsądna, ja nie mogłam jej tak po prostu przytaknąć.
- Równie dobrze dziecko może odziedziczyć wygląd po mnie - warknęłam. To jednak jakby jedynie rozbawiło Sasuke, bo patrząc na mnie dumnie z wyższością, uśmiechnął się sardonicznie.
- Linia krwi Uchiha jest silniejsza od twojej, Haruno, dzięki sharinganowi. Każda osoba z tej rodziny ma czarne włosy i oczy, to czyta genetyka. Myślałem, że medyk zna się na takich pierdołach.
Zmrużyłam gniewnie oczy. Ten jawny atak na moją pozycję w medycynie rozjuszył mnie, niczym czerwona płachta rozjusza byka. Niemal paliłam się do podcięcia nogą drabiny! A imaginacja obrazka spadającego na ziemię z hukiem Sasuke była doprawdy kusząca. Powstrzymał mnie jednak strach przed jego zemstą - w końcu z zawodowym mścicielem lepiej było nie zadzierać. 
- Od każdej reguły znajdzie się wyjątek - wyrecytowałam względnie spokojnie. Pokręciłam głową, zdając sobie sprawę, że przychodzenie tu było jedynie stratą czasu. - Z resztą nieważne. To i tak nie twoje dziecko.
Nie rzuciłam Sasuke nawet nienawistnego spojrzenia, kiedy odwróciłam się z zamiarem odejścia. 
- Zaprzeczasz samej sobie, Sakura - usłyszałam za sobą. - Czas zaakceptować prawdę. 
Drań. Przyspieszyłam kroku.

Trzasnęłam drzwiami, nadal podminowana spotkaniem z Sasuke. Kilkakrotnie przeczesałam włosy rękoma, chodząc w kółko i próbując się w ten sposób uspokoić. Jednak jak bardzo nie próbowałam, nadal nie mogłam przestać wyzywać go w myślach od najgorszych dupków i drani. Od narcystycznych, myślących tylko o sobie hultai, mścicieli i Czcigodni Przodkowie tylko wiedzą, od kogo jeszcze! A wszystko przez to, że go najnormalniej w świecie nie rozumiałam. Jego zachowanie wydało mi się jakieś obłąkane, jakbym miała do czynienia ze schizofrenikiem. Raz był chłodny, miał mnie za nic i bawił się moimi uczuciami. Raz mnie mamił słodką miękkością swoich ust i rozpalonym ciałem. Raz był tajemniczy i niedostępny, zaraz potem brutalny. W jednej chwili walczył o moją miłość i swoje dziecko, a w kolejnej znowu był zimnym draniem, który kpił z jakikolwiek uczuć i słowa “rodzina”. Nie rozumiałam go, nie rozumiałam za cholerę!
A tak bardzo chciałam zrozumieć.
Warknęłam z irytacji, a łzy złości cisnęły mi się do oczu. Zaczęłam mrugać powiekami w zastraszającym tempie, nie chcąc po raz kolejny się rozklejać z powodu Uchihy. Nie płacz - powtarzałam sobie w myślach, aż w końcu w rozżaleniu uderzyłam pięścią w ścianę. Podziałało niczym kubeł zimnej wody.
- Sakura? - usłyszałam nagle dobiegający z kuchni głos Akihito. To zupełnie ostudziło mnie z poprzednich emocji. - Chodź do mnie, robię kolację!
Uśmiechnęłam się, a fala czułości zalała moje ciało. Niestety, wraz z nią zaczęły ponownie mnie szczypać oczy, co nie było mi na rękę. Nie zamierzałam się rozpłakać, więc westchnąwszy ciężko, ruszyłam do kuchni. Przekraczając jej progi, towarzyszyła mi jedna myśl: Dlaczego Aki musi być taki kochany?
Zapach smażonej ryby rozbudził moje kubeczki smakowe, a do ust naleciała mi ślinka. Swobodnie podeszłam do stojącego przy kuchence Akihito i wtuliłam się w jego ramię, a piekące oczy stały się już historią. Z jakiegoś powodu przy tym mężczyźnie zawsze czułam się tak przyjemnie bezpiecznie. Jakbym nie miała żadnych zmartwień, jakby świat był piękny i dobry, a Diabeł grał sobie najlepsze w karty z Bogiem.
- Ładnie pachnie - mruknęłam, wciąż uczepiona jego ramienia, spoglądając na rybę na patelni. Kucharką jednak byłam kiepską - z tego względu to mój mężczyzna nosił fartuch - więc nawet nie potrafiłam rozpoznać gatunku tego biednego, choć okropnie smacznego, stworzenia.
- Głodna? - spytał Aki z rozbawieniem, całując mnie w usta na przywitanie. Nie musiałam nawet odpowiadać, kiedy mój brzuch bez pytania zrobił to za mnie głośnym burknięciem. - Siadaj, zaraz będzie gotowe.
Bez sprzeciwów wykonałam polecenie. Grzecznie zainstalowałam się przy już zastawionym stole, rozglądając po kuchni. Gdy Akihito był w domu, ona zawsze wyglądała inaczej, cieplej. Kiedy wyruszał na misje, jadałam na wiosce, a w tym gastronomicznym pomieszczeniu pijałam jedynie herbatę w bladym świetle okapu. Jednak gdy tu był, kuchnia tętniła życiem, zalana mocnym światłem lampy, a unoszące się wszędzie zapachy nadawały temu miejscu domowego charakteru. 
- Jak misja? - spytałam zamyślona. 
- Jestem tu, żyję, więc jak widać dobrze - zażartował gorzko, chwytając patelnię i podchodząc z nią do mnie.
- To nie było śmieszne - zganiłam go, krzyżując ręce na piersi. Spojrzałam na niego z naganą, jednak na widok jego szczerego szczęścia, wymalowanego na twarzy, natychmiast złagodniałam. - Spróbowałbyś tylko mi teraz zginąć!
Zaśmiał się, odkładając patelnie na drewnianą podkładkę na stole. Nachylił się nade mną, całując łagodnie a zarazem niesamowicie namiętnie. 
- Spokojnie. Naruto mi obiecał, że ze względu na naszą nową sytuację, postara się dawać mojemu oddziałowi te mniej niebezpieczne misje - zapewnił mnie, przykucając przy krześle na którym siedziałam. Z czułością dotknął mojego brzucha, a w oczach zamigotały mu iskierki ekscytacji. - A jak się ma mój mały?
- Albo mała - upomniałam go łagodnie. Położyłam swoją dłoń na jego, splatając następnie nasze palce. - Względnie dobrze. Chwilowo dało mi spokój z wymiotami, więc wyraźnie progres. Przynajmniej dla mnie - dodałam z przekąsem, wspominając godziny spędzone nad muszlą klozetową.
- To dobrze. - Wstał, zasiadając następnie na swoim krześle. - Chociaż raz zatrzymasz moje danie w brzuchu na dłużej niż kilka minut. 

Prysznic był dla mnie niemal zbawienny. Gorące strumienie wody kojąco obejmowały moje strudzone stresami dnia ciało, przyjemnie rozluźniając umęczone mięśnie. A szum kąpieli pomagał uporządkować skołatane myśli.
Po kolacji z Akihito wszystko nagle stało się dla mnie jasne. To on był mężczyzną, któremu chciałam powierzyć swoje dziecko. To on się o mnie troszczył, nie tylko ze względu na ciążę. Pytając o stan zarodka, wiedziałam, że między wierszami bardziej interesuje się moim stanem, moim samopoczuciem. Każdy jego gest, każde spojrzenie i słowo - wszystko było napiętnowane jego miłością do mnie. A ja jak ostatnia idiotka, zobaczyłam to dopiero teraz. Gdy wszystko było nie na swoim miejscu, gdy wszystko się sypało i prosiło o zagrzebanie.
Porównywanie Akihito z Sasuke, było jak zestawienie ze sobą kawy z mlekiem i z cukrem, i gorzkiej czarnej. Pierwszy był słodki i mogłabym go kosztować godzinami, ale to ten drugi stawiał na nogi i bardziej uzależniał. To czarna kawa była niegdyś moją ulubioną. 
Niegdyś… Kiedy jeszcze nie nosiłam w sobie kolejnego mściciela.
Szczerość moich myśli mnie powaliła. W całym tym ciążowym zamieszaniu nawet nie zwróciłam uwagi, że gdy tylko pomyślałam o dziecku, od razu nazywałam go Uchiha, nie ważne co mówiły moje usta. Słowa tylko broniły mnie przed tym, o czym byłam nieświadomie przekonana i czemu chciałam z całego serca zaprzeczyć. 
Tyle że ja naprawę  n i e  c h c i a ł a m  urodzić jego dziecka. A uświadomiła mi to dopiero wizyta w Dzielnicy Uchiha. Ten klan był skażony nienawiścią, przed którą pragnęłam uchronić moje dziecko. A ja nie chciałam wydać na świat istoty, w której żyłach płynęłaby ta napiętnowana złem krew. 
Przecież lepiej stłumić zło w zarodku, prawda?


Od Autorki: No więc jest - umęczony, beznadziejnie krótki i nudny rozdział, w którym praktycznie nic się nie działo. Ten rozdział całkowicie mi nie podszedł i najzwyczajniej w świecie go nie lubię. Ale pocieszę Was! Następny już będzie zawierał bardzo ważną akcję, na którą już zacieram rączki, więc oby studia nie zawaliły mnie nadmiernie :) (Swoją drogą, nawet nie wiecie jak trzęsę przed nimi portkami. Pierwszy rok - o zgrozo! T_T)
A tak poza tym, to muszę wylać swój ogromny żal do Kishimoto, za to co robi Shikamaru! No co to ma być?  Jeśli Sakura nie uratuje mojego Nary, to będę miała żałobę jak nie wiem. I jak w takich warunkach pisać? Nijak, więc przygotujcie się na moje milczenie, jeśli Kishimoto zrobi niewłaściwy ruch >.<
No i dziękuję Wam, że jesteście i tak cierpliwie czekacie <3 To dla mnie dużo znaczy :)

Pozdrawiam! <3

27 komentarzy:

  1. jestem zachwycona. bajeczny styl, niecodzienna fabuła, twoja wspaniała wyobraźnia - to idealny przepis na wyjątkowe opowiadanie. nie będę się rozpisywac bo i tak nie wiem co mogłabym powiedzieć ;) z brakiem czasu wiem jak to jest, bo ja w sobotę mam rozmowę kwalifikacyjną na drugi stopień studiów ;) swoją drogą zastanawiam sie czy przyszłej pani magister wypada czytać tego typu opowiadania. i do jakiego wniosku dochodzę? jesteś mocnym argmentem na to, że nie dość iż wypada, to jeszcze jest to wskazane. czekam na więcej i mam nadzieję, że już niedługo się tu coś pojawi. ;)

    p.s. również mam nadzieję, że kishimoto nikogo więcej nie uśmierci.

    Ina

    OdpowiedzUsuń
  2. O jaaa, ten rozdział był taki niezręczny... W sensie, cudowny, świetnie napisany, przepełniony uczuciami, ale dalej taki niezręczny. Ale ja tak mam, że zazwyczaj się wstydzę za bohaterów i w tym momencie, jak Naruto się wygadał, to musiałam przerwać, bo aż mnie tak zmroziło.

    Tak najpierw z cyklu czepianie się zanim zapomnę: Sasuke, twoja genetyka ssie. Oczywiście, że cechy Sasuke są dominujące(czarne włosy i oczy) a Sakury recesywne, ale jeśli Sasuke ma allele recesywne po matce(nie pamiętam jak ona wygląda niestety, więc tylko zakładam) to jest możliwe, żeby dziecko Sasuke było blondynem. Z oczami w sumie się mogę zgodzić, jeśli założymy, że sharingan jest związany z normalnym kolorem oczu, chociaż jeśli dobrze pamiętam było kilku między innymi brązowookich Uchiha. Jeśli chodzi o samo przekazywanie sharingana, to chyba można śmiało założyć, że to cecha dominująca, bo każdy Uchiha go ma, ale przekazywana osobno. Więc Sasuke tu się wiedzą nie popisał... Mam nadzieję, że nie zamotałam i że nie odbierzesz tego jako taki nic nie znaczący bełkot, bo faktycznie dzieci Sasuke najprawdopodobniej będą podobne do niego, ale nie jest to zupełnie niemożliwe, żeby tak się nie stało.

    A co do akcji właściwej... Po pierwsze:
    "Sasuke Uchiha, zdrajca i morderca." No dobra Sasek... to ci się udało.

    "Co teraz? Zamierzasz obalić władzę Naruto, czy wpadłeś tylko z wizytą?
    - Fobia władzy mnie nie dotyczy. Szybciej ciebie bym widział na stołku młotka."
    To ten fragment, o którym myślę? (:

    W ogóle mam strasznie mieszane uczucia względem Sakury. Z jednej strony jej współczuję, z drugiej jednak uważam, że nie ma prawa decydować czyje dziecko nosi i okłamywać Akiego. Mogłam to jeszcze zrozumieć, kiedy Sasuke nie było w wiosce, ale teraz, kiedy jest, nie wiem jak ona sobie to wyobraża. Wręcz mnie przeraża to jak traktuje Akiego, chociaż jasno wynika to z czystego przerażenia.

    Chyba najbardziej podobała mi się końcówka, gdzie do Sakury dotarło z czym może się wiązać urodzenie Uchihy. Tu już było widać, że myśli nie jak ta zagubiona dziewczynka, która po części kocha dwóch facetów na raz, tylko jak matma, która zrobi wszystko, żeby ochronić własne dziecko. I tak patrząc na tytuł następnego rozdziału... Jak bardzo dosłownie mam go odbierać?

    Ogólnie nie popisałam się w tym komentarzu. A wiesz dlaczego? Bo KISHIMOTO WARIUJE i wprowadził mnie w stan prawdziwego rozchwiania emocjonalnego. Ale rozdział mi się naprawdę podobał, chociaż wydawał mi się wyjątkowo krótki.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo rozdział był krótki, zaledwie 9str. - toż to kpina jest! Wiem, tu zawaliłam po całości ;<

      Co do genetyki Saska, to wiesz, moja genetyka w takim razie też ssie xd Ale co ja poradzę, że ten dział miałam chyba w 1 liceum? No zlituj się kochana nade mną! Ja wiem, że ty bio-chem, ale zrozum biedne mat-geo, że nie ogarnia xd Chociaż z drugiej strony, to dzięki, bo może wykorzystam Twój wywód w rozmyśleniach Sakry xd a co, tępe mat-geo też może się czegoś nauczyć!

      Prawda, że ładnie Sasuke się przedstawił? :D Nie żebym w ten sposób z niego delikatnie kpiła, czy coś... i tak, to ten fragment, o którym myślisz xd I tak, Kishimoto wariuje, ale to już dogłębnie przedyskutowałyśmy i ulżyłyśmy frustracji, chociaż rozchwianie mi również nadal towarzyszy ;_;

      Pytaniem na pytanie: A jak dosłownie odbierałaś do tej pory tytuły rozdziałów? ^^

      Usuń
  3. Ahhh!!! Ohhh!!!!
    Dobra chwila musze troche ochlonac ;D Wiem kochana jak bardzo natrudzilas sie i wymeczylas sie nad tym rozdzialem, ale musze ci powiedziec, ze wyszedl on wysmienicie! Sama czasami tak mam, ze potrafie pisac rozdzial wieeeki a jego tresc w ogole mnie niezadowala wiec znam ten i bol i te negatywne uczucia, ktore pewnie niejednokrotnie toba szargaly. Ale nie boj sie rozdzial jest wysmienity!!! I chyba zaraz zaczne czytac go raz jeszcze *___*
    A wracajac do rozdzialu to tak... jak zawsze oczywiscie musze zaczac od dupy strony wiec zaczynam:
    Mam bardzo, a to bardzo zle przeczucia do nastepnym rozdzialow. Zwlaszcza po tym jak zobaczylam tytuly nastepnych rozdzialow TT__TT mam jednak ogromna nadzieje ze moj czarny scenariusz sie nie sprawdzi i ze ona wcale nie pozbedzie sie tego dziecka ;( Ale ty jeste okrutna, wiec pewnie podda sie tej aborcji nie chcac wydawac na swiat kolejnego msciciela, a pozniej nie bedzie w stanie pogodzic sie z prawda, co? W koncu i tak nie mam co sie ludzic na happy ending ehhh xD Juz ja cie dobrze znam! ;D Ale ja sie chyba pochlastam jak tak sie stanie... na serio! Juz mi sie plakac chce! ;(((((( I do czego ty doprowadzilas?! *chlip, chlip*
    Ale zacznijmy od poczatku... nigdy w zyciu nie przypuszczalabym ze Sasuke wroci do wioski! Ale moment ich spotkania byl mega!!! Sakura sadzi ze to Aki przyszedl po nia, jak to sobie ustalili a tu wparowuje Sasuke jak grom z jasnego nieba i ot tak mowi ze zostje juz w Konoha. To cud ze ona na zawal nie padla na tym cmentarzu!
    Ahhh i jak ja sie rozkoszowalam tym momentem w gabinecie, gdy Naruciak wypalil ze Sakura jest w ciazy Hahahaha ;D Do tej pory gdy przypomne sobie ten moment mam banana na ustach, ktory zniknal zaraz po ostatnim zdaniu rozdzialu i tytulach nastepnych rozdzialow! Ale to tak na marginesie bylo ;D
    Uhhhh.... Sas sie wkurzyl i poczul sie do ojcostwa, to ciut niespodziewane ;D Ale jakze seksowne ;D Chociaz caly czas sie zastanawiam co takiego dalo mu do myslenia podczas tych ponad dwoch miesiecy, ze powrocil do wioski. Czyzby ostatnie slowa Sakury jakie mu powiedziala na 'do widzenia' ostatnim razem?
    Ahh.... tyle pytan! I brak odpowiedzi!!!!
    Nie no ale na serio niech ona nic nie robi temu dziecku! ;((((((((((((((
    Ja tu juz popadam w depreche i odechcialo mi sie wszystkiego ;( Az chyba pojde sie zdrzemnac ;(
    I co ty ze mna zrobilas?! Argh! Niech no ja cie tylko dopadne w swe raczki niah niah ]:->
    I nie, to nie byl krotki rozdzial, wiec nie marudz juz ;P Ja za to tobie zaczne marudzic jak sie pojawisz wieczorkiem ;PPP
    Hmm... jestem ciekawa dlugosci tego komentarza, chociaz i tak pewnie nie przebije ciebie! ;D
    No coz, czekam na nexta! I ta zapowiedziana akcje!
    Ahhh!!! Czyzby Aki sie mial dowiedziec o tym ze Sakura nie jest pewna kogo to jest dziecko, znaczy sie czy jego czy Sasuke?! I wtedy doszloby do jakiejs scesji pomiedzy dwoma panami!? Uhooo moja wyobraznia juz mnie ponosi ;D Jak cos mi wpadnie jeszcze do glowy, to albo dopisze albo dowiesz sie na gadulcu ;P
    Czekam na nexta <3 obojetnie czy tu czy na TL <333
    Paaaaaaaaaaaaa! ;****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pfff zmiescilam sie w jednym komentarzu, nie jestem zadowolona hahaha ;D

      Usuń
  4. Wrócił! It's hard to believe in this ^^
    Nie wyobrażasz sobie mojej radości, gdy Sasuke postanowił powrócić do wioski. A tym bardziej, gdy dowiedział się, że Sakura spodziewa się dziecka. Pomyśl, do wszystkich rozdziałów na tym blogu podchodzę strasznie emocjonalnie, więc dzisiaj parę razy krótki pisk wydobył się z mojego wnętrza, ale oj tam ^^
    Podoba mi się ten Uchiha w twoim wydaniu, niby niewiele różni się od tego z mangi, ale no jest jakiś taki fajny (niezbyt wyszukane słownictwo pomniejszające moją sympatię do niego, eh... xD)
    Temari jest świetnym drogowskazem, zazdroszczę Sakurze, mimo tego, że plan nie wypalił. A co do Shikamaru... masz absolutną rację, sama się zdziwiłam co ten Kishimoto odwala, zatrzymałam się aż na dłużej na stronie mangi, żeby dojść do tego czy to aby na pewno Shikamaru.
    No nic, pozostaje mi czekać z niecierpliwością na następny rozdział, mam nadzieję, że poradzisz sobie na studiach, trzymam kciuki! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow :O on naprawdę wrócił... I wygląda na to, że dla niej "zbyt długo podrozowalem samotnie"... Szkoda mi Akie'go on naprawdę wydaje się taki kochany! Idealny. Nie wiem jak Sakura to rozwiąże, ale jej porównanie do kawy było genialne i jak dla mnie mega trafione. No ale z drugiej strony Sasuke chyba naprawde chce tego dziecka.. Nie zdziwie się nawet jak wyremontuje mu pokój czy coś w tym stylu :-D czekam jak rozegrasz to dalej i mam nadzieję, że na kolejny rozdział nie bd musieli tyle czekać;-) póki co gratuluję tej notki, naprawdę czuje tutaj ogromny talent i potencjał, życzę weny, pozdrawiam hayley ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Btw ja jednak mam nadzieję, że tytuł kolejnej notki ma przesłanie mataforyczne i bd chodziło o miłość Sakury do Sasuke, błagam niech tak będzie! Nie chce śmierci malucha, zwłaszcza, że Sasuke dobrze się zapowiada:-D hayley

      Usuń
    2. O nie! Właśnie przeczytałam wszystko od początku i nie możesz być tak okrutna! W ostatnim rozdziale, w śnie Sakury było cos o stlumieniu i właśnie dostawilam to do ostatniego zdania tego rozdziału! Nie możesz tego zrobić, nie możesz zabić tego malucha :-(:-( sakura nie może go zabić! Chyba, że to nie bd ona :-/:-/ (Aki?) hayley

      Usuń
  6. Jestem przed pracą... mam na 10, więc powiem ci tak...
    nie moglam wysiedzieć i musiałam disiaj rano doczytać do końca... no nie przeżyłabym kur.wa tych 8 godzin ze świadomością, że nie doczytałam... więc na razie napiszę Ci tylko tak krótko...
    Masz najlepszy blog o SS jaki czytałam xd I w dodatku najlepsze dwa blogi chyba jeśli chodzi o fan fick'i.
    Dziękuje, idę do pracy bo się spóźnię przzez Ciebie! :):***

    OdpowiedzUsuń
  7. No a co ja widzę za narzekanie? ;__; mi tam się bardzo podobało, zwłaszcza jak Sasuke wywalił z tym 'Dziecko jest moje' mrr takie władcze i seksowne xD
    No i tak w ogóle to cudny szablon <3
    Hm jakoś tak wyszło, że zwróciłam uwagę na to, że Sakura w tym rozdziale i Akiego i Sasuke nazwała swoimi 'ukochanymi'. A już szczególnie podobało mi się to porównywanie ich do kawy. Bardzo trafne i niebanalne
    Ja tam instynktownie czuję, że to będzie dziecko Sasuke. Chyba, że.. chcesz żeby czytelniczki miały takie wrażenie, a potem BUM nas zaskoczysz i wyjdzie mały Aki?
    Ale muszę przyznać, że ta końcówka mnie zaniepokoiła. 'Stłumienie zła w zarodku', a jeśli zinterpretować tytuł kolejnego rozdziału, tak jak ja go właśnie interpretuje to.. aborcja?
    No i tak się zastanawiam, czy Sasuke byłby takim dupkiem i powiedział Akiemu, że Sakura z nim spała?
    Dobra, ale jeszcze o rozdziale, bo odbiegam od tematu.
    Aki jest faktycznie taki słodki, cudowny i troskliwy.. ale Sasuke to Sasuke no! Uwielbiam go (przynajmniej u ciebie) jest boski <3
    Poza tym świetny Naruto, wiedziałam, że to on się wygada!
    Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział, żeby dowiedzieć się czy sprawdzą się moje domysły ;D
    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
  8. Mi tam też rozdział się podobał, nawet bardzo, ale rzeczywiście nie pogardziłabym dłuższym:)Jestem trochę rozdarta, bo z jednej strony kompletnie mnie rozczuliła troska Akihito, a z drugiej te przekonanie i postawa Sasuke:)
    Mam nadzieję, że następny tytuł nie świadczy o tym o czym myślę:/ Mam też nadzieję, że Sakura nie zrobi niczego głupiego. Myślę, że jednak nie jest do tego zdolna, bo żeby coś takiego zrobić, naprawdę trzeba nie chcieć dziecka, lub tak chorobliwie kochać swojego obecnego partnera i bać się rozstania, a w rozdziale pojawiały się fragmenty, np. rozmowa z Temari, w której ona wręcz wahała się co do tego czy nie wolałaby aby dziecko było Sasuke. I nawet jeśli się tego wypiera, to myślę, że wciąż coś do niego czuje, więc nie będzie się bała tego, że dziecko będzie jego, aż do tego stopnia, by je usuwać.
    No, ale to tylko moje odczucia:) Pozdrawiam i życzę weny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. K. napisałaś/łeś cytuje "(...) Myślę, że jednak nie jest do tego zdolna, bo żeby coś takiego zrobić, naprawdę trzeba nie chcieć dziecka, lub tak chorobliwie kochać swojego obecnego partnera i bać się rozstania" - A ja uważam, że żeby coś takiego zrobić trzeba być po prostu CHORYM. Człowiek zdolny do zabójstwa swojego dziecka nie jest w stanie "kochać" żadnego partnera! No i wynikając z Twojej wypowiedzi... jeszcze takiego którego zdradziła.;D To tylko takie moje małe drobiazgowe wtrącenie. xDD

      No i nie wiem jak mi komentarz wyjdzie, bo zostało mi jeszcze trouble, ale postaram się dzisiaj pisać rzeczowo.
      Oczywiście nie ujmując faktu, że wygrałaś konkurs literacki (ponowne gratulacje) to już sama powinnas zauwazyć jak wielki progres nastąpił w Twoim pisarstwie. Szczerze mowiąc to na tym blogu bardiej nie mogę się doczekać następnego rozdziału niż na moim ukochanym trouble. Serio. A tu jeszcze ciągle SAKURA! ;D To świadcy tylko o Twoich zdolnościach xD
      Rozdiał nie znudził mnie ani przez chwileczkę. Podobało mi sie pierwsze spotkanie Sasuke z Akihito. Wiem, że wielu dziewczynom podoba się jego postać, i generalnie mnie też by się podobała, ale jakoś w tym rozdiale mnie irytował. Ja wolę Sasuke i koniec. xD Po prostu wiem, że Sakura nie pasuje do takiego kroju mężczyzny, ona musi być z twardym i chłodnym Saskiem a nie rozczulającym, uroczym i dobrym Aki'm. Oczywiście nie będę wnikała w to komu barziej współczuje Akihito czy Sakurze bo rzeczą oczywistą jest to, że Sakura ma to na co zasłużyła, a Aki w świetle mojego rozumowania powinien już sobie szukac innej bo NIE PASUJE i w dodatku JEST Z NIĄ BIEDNY.
      Także to tyle z tej relacji xDDD
      Oczywiście postawa Sasuke mistrzowska i to jego slynne przywitanie ;D Cały on.
      Ale nie zgodzę się w pewnym sensie z Cashmire bo linia Uchiha ma reguły mocniejszy genotyp, który w starciu z recesywną Sakurką nie miałby żadnego przeciwnika. Co do włosów to mogę się mylić, ale oczy najprawdopodobniej byłyby czarne gdyby to było jego dziecko. Uchiha racej mają czarne oczy, a inni to pewnie wyjątki albo źle predstawiona barwa w anime. Tak samo jak z Hyuuga, każdy ma taki sam kolor oczu, z tym, że Hinaty były bardiej lawendowe a Neji'ego białe ale to pewnie też zabieg w anime. xD

      Dobra.. dalej...
      Podobała mi się scena "napaści" Sasuke na dom Sakury i ta jego pewnosć siebie i... wszystkiego. Lubię pewnych siebie, aroganckich facetów XD
      W ogóle ja się diwię Sakurze... ja jestem takim człowiekiem że jak coś przeskrobię to nie wysiedzę i MUSZĘ się przynać. Cokolwiek to było. Zawsze tak miałam np. jak koleżanka mi powiedziała sekret a ja go wydałam to zamiast siedzieć cicho, na drugi dzień leciałam i było "wiesz co...? ja powiedziałam ten twój sekret" hahah ;d ciota ze mnie, dlatego nigdy nie wczuję się w taką osobę. Szczególie że zdrada i prawdopodobna ciąża z innym to o wiele gorszy głaz na sumieniu niż sekret koleżanki z dzieciństwa xD Także tego... chociaż w tym Krzychu ma dobrze, bo ja sie od rau przyznam xD

      No... ja się generalnie trochę zagubułam w tym komentarzu, ale postaram się poprawić przy trouble. Także... do "przeczytania" za jakieś pół godziny! :***

      Usuń
    2. Sprawdziłam i według anime Sasuke ma czarne włosy właśnie po matce, która nie była z klanu Uchiha, jego ojciec jest brunetem. W tym wypadku dziecko Sasuke faktycznie najprawdopodobniej będzie do niego podobne, ale jego wnuki już niekoniecznie. Co do koloru oczu to faktycznie ciężko stwierdzić bo matka Sasuke wygląda zupełnie jak Uchiha, chociaż z tego klanu nie pochodzi i nie ma sharingana(co wyklucza, że jest jakąś daleką kuzynką jego ojca, bo to też się w tym klanie zdarzało) więc faktycznie można uogólnić, że kolor oczu leci razem z sharinganem, chociaż dla mnie to dalej działa inaczej niż byakugan, z którym Hyuuga się rodzą, a Uchiha dopiero po czasie aktywują. Więc jak dla mnie dalej wszystkie te trzy cechy: czarne włosy, czarne oczy i sharingan są cechami dominującymi, ale przenoszonymi niezależnie od siebie i właśnie do tego zdania Sasuke "przez sharingana" się przyczepiłam. Nie znamy dokładnego genotypu Sasuke i niewykluczone, że odziedziczył po kimś tam cechę recesywną, którą akurat przekaże dziecku(chociaż oby nie, bo cholera różowowłose dziecko byłoby przerażające).
      W jednym zdaniu: sformułowanie "moje dziecko będzie miało czarne włosy przez sharingana" jest błędne.
      Kurcze, strasznie nie chce, żeby to zostało odebrane jako czepianie się. (:

      Kwestię możliwej aborcji przemilczę, bo bym się w trzech komentarzach nie zmieściła.
      I zapomniałam wcześniej napisać, że ten szablon jest piękny!

      Usuń
    3. Różowowłose dziecko... - nic więcej nie dodam, bo to wyobrażenie mnie zabiło xD

      Uznajmy więc, że dzieckiem Sakury jest Akihito i nie ma problemu, hahahaha xD

      Usuń
    4. Dzieckiem Sakury jest Akihito... Boże, za co! ;D

      Usuń
    5. Boże, czuję się przy Was jak biologiczny debil, którym najwyraźniej jestem, bo jednak argumenty Cashmire są mocne xd No ale co ja poradzę, że krzyżówki były moją słabą stroną? Powinnam wgl tego tematu się w opowiadaniu nie tykać i byłoby lepiej, haha, no ale coś mnie podkusiło ;p NIE WAŻNE! Trzymajmy się wersji, że to jednak genetyka Sasuke ssie, a nie moja xd

      A różowowłose dziecko rzeczywiście byłoby straszne o_o

      Usuń
  9. O matko, ale tutaj dyskusje nade mną się toczą xD
    Tak przy okazji gratuluję wygrania konkursu, należało Ci się! ;)
    Dobra, miałam pisać rozdział na Szare, ale stwierdziłam, że wcześniej przeczytam rozdział. Ostatnio mam jeszcze mniej czasu niż miałam, co mnie cholernie irytuje >.<
    Chusteczko, wiesz, że jesteś mistrzem? Nie tylko zachwycasz stylem, słownictwem, ale i przekazem uczuć. Cholera, zazdroszczę normalnie, bo moje opowiadania to jakieś flaki z olejem...
    Co do notki, jak już pisałam pod poprzednim rozdziałem (albo nie pisałam xD - nie pamiętam już) ciąża Sakury, jest dość... hm, jakby to powiedział Shikamaru: upierdliwa.
    Dziecko pojawiło się w nieodpowiednim czasie, szczerze mu współczuje, bo nawet jego matka nie wie, kto jest ojcem tego dziecka.
    Nie wiem co z tym zrobi Haruno, ale myślę, jednak, że to dzieciak Uchihy. Tylko jakoś nie widzę ich jako kochającej rodzinki. Sasuke mi po prostu do roli ojca nie pasuje (no chyba, że w opowiadaniu ANI xD), ale ten Sasuke Uchiha, który jest dupkiem, nie pasuje do roli kochanego ojca. Przynajmniej ja tak myślę.
    Coś ten Uchiha trochę namiesza w życiu Sakury, przecież nie wracałby sobie tak po prostu.
    Dobra mój mózg coś nie współpracuje ze mną, także wybacz, że tak króciutko.
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze czemu nie da się edytować komentarzy brr xD Zapomniałam dodać, że świetny szablon *.* Pasuje do klimatu opowiadania ;)

      Usuń
  10. To zacznę od końcówki... Na pocieszenie, napiszę Ci, że osobiście nie widzi mi się to, że Shikamaru miałby umrzeć. Gdyby tak było, to Kishi nie byłby aż takim chamem, żeby nie zamieścić przed jego śmiercią jego i Temari w jednym kadrze. Poza tym, Tsuna pewnie wyleczy wszystkich (a na koniec może zrobi się kiczowato i nawet Neji ożyje xD)

    Dobra, już dobra... Rozdział!
    Wyobraź sobie, że bałam się dotrzeć do końca. Bałam się, bo miałam dziwne wrażenie, że zamierzasz przy końcówce zrobić brutalny zwrot akcji. Tak więc, póki jeszcze tego nie zrobiłaś, bardzo Cię proszę byś czasem nie odstrzeliła mi tu Akihito! Ten poczciwy chłopak... to chyba ostatni taki egzemplarz na świecie, więc pod żadnym pozorem go nie uśmiercaj!

    No i mam ochotę napisać niemal to samo, co Ty napisałaś mi dzisiaj :) Nie zauważyłam, żeby w tym rozdziale pojawiło się cokolwiek nudnego. Nic się nie działo? A powrót Saska to mało?! Dobrze, że sam Uchiha tego nie widział, bo jeszcze na Tobie by się zemścił!

    Co do samej treści... Nie jestem w stanie wyróżnić najlepszej sceny, bo wszystko czytała z zapartym tchem.
    Spotkanie na cmentarzu. Ja bym chyba na jej miejscu już wtedy nawiała. Tzn. Gdy dołączył do nich Aki, to była ta mega stresująca sytuacja. Później było jeszcze gorzej. A, gdy Czcigodny Młotek wygadał się o ciąży, to już w ogóle. Aż zrobiło mi się żal Sakury.
    No i ta wizyta Saska. Spodobało mi się, gdy tak uparcie trwał przy swoim. „Dziecko jest moje” – to było takie… takie aaach xD
    Potem wizyta na dzielni. Zdziwił mnie fakt, że to miejsce nadal istnieje. Nie tyle, ze Pain powinien je zburzyć, to nawet, że nie zostało zwyczajnie zajęte przez innych mieszkańców. Kurczę, chciałabym żyć w miejscu, objętym taką polityką. Wybywasz sobie z domu na kilkanaście lat. Nie licząc tego, że zostajesz zdrajcą i mordercą, to zapewne prowadzisz jakieś czarne interesy, by mieć z czego wyżyć. A gdy to się znudzi, możesz wrócić do swojego starego domu. xD
    No, ale co ja tu… Ta rozprawa o genach również wzbudziła wątpliwości. Z tego co widzę, Cashmire i Mits już się wypowiadały na ten temat. Ja tam w geny nie wnikam, a jedynie zwątpiłam w słowa Saska odnośnie koloru włosów i oczu.
    Dalej. Ten wieczór w domu wydał mi się taki… taki ciepły. Ta czułość i ta rybcia… Nie krzywdź Akihito!
    No i na sam koniec, zaniepokoiło mnie ostatnie zdanie. Mam nadzieję, że Sakura nie zechce zduszać niczego w zarodku.

    Cóż więc… z niecierpliwością oczekuję na nowy rozdział. Mam nadzieję, ze studia nie okażą się dla Ciebie takie straszne, i że będziesz w stanie znaleźć czas na dalsze pisanie.

    Pozdrawiam gorąco!;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Co by tu napisać...
    Rozdział jest bardzo dobrze napisany, przemyślany po prostu cudowny.
    Nic dodać nic ująć.
    Wracając do fabuły, gdybym była na miejscu Sakury to najprawdopodobniej skłoniłabym się do ucieczki z Konohy, bo która kobieta chciałaby żyć w "takim" związku?
    Eeeh, sama chciałabym kiedyś tak dobrze pisać jak ty (marzenie).
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny, Kimiko

    [http://cherry-anmitsu.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  12. Czy to jest w ogóle dopuszczalne, posiadać taki talent?? Cudowne pisz szybciutko, z niecierpliwością czekam na next ^^.
    ~NekonoNeechan

    OdpowiedzUsuń
  13. Może rozdział nie za długi, ale cudowny. Czy Sasuke zawalczy o (nie wiadomo czy)
    swoje dziecko? to pytanie mnie nurtuję więc pisz szybko nexta bo chyba padnę z ciekawości. Pozdrawiam :D
    Yuki-chan

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeśli mówisz, że ten rozdział był nudny, to ja tego nie rozumiem. :( Fakt, jedyna wada to długość, ponieważ ja mogłabym czytać Twoje opowiadanie w nieskończoność. ^^ Dziś, powracając do sfery blogowej na niemieckim, zagłębiłam się w ten rozdział. Czytałam fragmenty koleżance ze szkolnej ławki i nie rozumiejąc co jej czytam, była oczarowana! Czym? Głównie narracją :D

    A teraz przejdę do rzeczy. Bardzo podoba mi się fakt, iż w opowiadaniu bohaterowie nie są wyuzdanymi postaciami bez skazy. Pisałam już, jak świetnie odzwierciedlasz realia Naruto, więc tym razem sobie daruję. Z napięciem śledziłam spotkanie Akiego z Sasuke, tylko czekałam na moment, w którym Uchiha dowie się o ciąży Haruno. Gdy przeczytałam fragment, w którym razem idą do czcigodnego młotka, zaśmiałam się pod nosem. Naruto musiał wszystko wypaplać, a jakże. xD Ciekawa jestem, jak rozwiąże się sprawa o ojcostwo, bo chcę naturalnie, aby Sakura była z Uchihą, ale żal mi Akihito. :(

    Lecę do piątego! <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Ej. Nie pisz takich dennych komentarzy jak ten pod notką, bo nazwę cię Julią, no.
    Szanujmy się.

    OdpowiedzUsuń
  16. Jeju, akcja nabiera tempa jak nic :D czytając ten rozdział miałam szeroko otwartą buzię, nie wierząc, że już Sasuke o wszystkim wie :D idę czytać dalej :D

    OdpowiedzUsuń