“Ona nie jest uduszona
Ona nie jest zastrzelona
Niewidoczną śmierć poniosła.”
~W.Szymborska
- Przepracowujesz się.
Wzdrygnęłam się, gdy panująca wokół mnie od kilku godzin cisza została przerwana. Podniosłam wzrok znad mikroskopu, mrugając kilkakrotnie dla przyzwyczajenia się do światła lampy. Zobaczywszy opartego o framugę drzwi Akihito, wyprostowałam się na krześle, a wtedy poczułam ból w centralnych partiach kręgosłupa. Zdecydowanie za długo tkwiłam nieustannie w tej samej pozycji, za co zapłaciłam nieprzyjemną walutą.
- Przesadzasz - odparłam, rozmasowując skronie. - Pracuję tak jak zwykle. Tsunade nawet by powiedziała, że tradycyjnie się obijam.
Zaśmiałam się, chcąc rozładować nieco napięty wyraz twarzy mojego ukochanego. Na próżno.
- No właśnie - odparł hardo. Wszedł wgłąb mojego gabinetu, przystając tuż przed biurkiem i opierając się o nie silnymi ramionami. - A powinnaś pracować dwa razy mniej, bo i dbać o swoje zdrowie musisz teraz podwójnie. To takie typowe - medyk, a o siebie nie potrafi zadbać.
Musnął palcem wskazującym prawej ręki mój nos, uśmiechając do mnie uroczo. Takimi zagrywkami zawsze burzył wszelkie pozory, jakoby potrafił się na mnie wściekać, przyprawiając mnie przy okazji o nieuzasadnione napady gorąca w okolicach serca.
- Dlatego właśnie powinieneś się cieszyć, że tylko cały czas pracuję nad tą trucizną, analizuję ją i czytam pełno durnych książek! Zamiast tego mogłabym dniami biegać w szpitalu po pacjentach, czego nie robię - zauważyłam, chcąc postawić na swoim. Uśmiechnęłam się filuternie, jednak jego podniesione wysoko brwi natychmiast mnie zdeprymowały do dalszego działania. Westchnęłam, wywieszając nad sobą mentalną białą flagę. - Obiecałam Kankuro, że z końcem tygodnia prześlę mu sokołem sprawozdanie z moich badań, a nie chciałam wysyłać mu pustej kartki.
- I chciałaś wszystko nagle odkryć i zrobić w jeden wieczór, co?
Przez chwilę otwierałam i zamykałam usta niczym ryba i podobnie jak ona nie potrafiłam nic powiedzieć. W końcu zwiesiłam bezradnie głowę, nieco zawstydzona swoim zachowaniem, bo Aki trafił w dziesiątkę. W odróżnieniu ode mnie i mojej sensei, ten człowiek mógłby uprawiać hazard i wygrywać miliony, bo jego szczęście było aż namacalne, a ślepy traf - jak na złość - bezbłędny.
- Tak jakby… - mruknęłam, uważnie badając każdy milimetr swoich paznokci. Obgryzionych, krótkich i już lekko pożółkłych od papierosów.
Nagle zdałam sobie sprawę, że nie tylko swoje zdrowie nagminnie zaniedbywałam, ale wygląd również. Już nie pamiętałam, kiedy ostatnio byłam w gorących źródłach, albo jaką maseczkę w przeciągu kilku miesięcy nałożyłam na twarz, o ile w ogóle to uczyniłam. Nie mówiąc już o tym, że moje włosy od dawien dawna nie zostały rozwichrzone przez wiatr, niemal codziennie związywane w kitkę. Obecnie byłam wrakiem dawnej, zadbanej siebie. Słyszałam, że niektóre kobiety w ciąży - szczególnie, kiedy spodziewały się dziewczynki - mizerniały i brzydły. Ja jednak zamiast na płód, zganiałam swoje zapadnięcie w sobie na towarzyszące mi stresy. Tak, ukrywanie przed swoim chłopakiem zdrady i faktu, że możliwe, że dziecko, które w sobie noszę niekoniecznie jest jego, na pewno nie wpływały na mnie korzystnie.
Akihito obszedł biurko i chwycił mnie za dłonie, zmuszając tym samym do spojrzenia w jego czekoladowe oczy. Pociągnął mnie za ręce, a siła tego gestu nakazała mi wstać z krzesła. Stanęliśmy blisko siebie, niemal stykając się nosami.
- Jestem pewien, że Temari uspokoi swojego brata, jeśli będzie narzekał na twoją pracę - powiedział, uśmiechem rozładowując atmosferę. Nie mogłam tego nie odwzajemnić, a wizja Nary rozprawiającej się z Kankuro jedynie poszerzyła banana na mojej twarzy. Współczułam mojemu współpracownikowi bolącej głowy i zwiędniętych uszu, doskonale wiedząc, jaka Temari potrafi być upierdliwa i zawzięta.
- Oby nie, bo żywy przyda mi sie bardziej - odparłam.
- W takim razie bądź dobrą dziewczynką, a nie naskarżę na ciebie Temari.
Przyciągnął mnie bliżej siebie, łącząc nasze usta w pocałunku. Natychmiast na to zareagowałam, wyswobadzając ręce z jego uścisku i składając je na jego karku, szczelniej przylgnęłam do jego ciała, pogłębiając pocałunek. Nie czekałam długo, aż ramiona Akiego oplotły moją talię. Poczułam przyjemny ucisk w podbrzuszu, a każda komórka mojego ciała domagała się więcej bliskości. Ostatnio wszystko odczuwałam instensywniej, co z jednej strony było cudowne, zaś z drugiej mnie przerażało. Podobno kobiety w ciąży mają większą ochotę na seks i zważając na ostatni tydzień, w tej chwili mogłam się całkowicie z tym stwierdzeniem zgodzić. Odkąd Akihito wrócił z misji, nie było dnia, żebyśmy nie współżyli z czym po fakcie zawsze czułam się okropnie. Myśl, że Sasuke jest w wiosce skutecznie psuła moje poczucie swobody i przeświadczenie, że to Aki jest mężczyzną, z którym chcę się kochać.
Gdyby ktoś mnie teraz spytał: jaki jest najlepszy sposób na spieprzenie sobie życia? Bez wahania odpowiedziałabym, że miłość. Bo to ona miesza nam w głowach i wpaja w nas uczucia, których wcale nie chcemy mieć. Każe robić coś, na co nie mamy ochoty i zabrania racjonalnie myśleć. Nakazuje podążać ufnie za sobą i prowadzi nas do ślepego zaułka. Zamyka w klatce z emocji i oddaje w ręce swojej przyjaciółki Głupoty. Robi z nas wariatów, którzy nie myślą o konsekwencjach swoich czynów.
- Zdołałem cię przekonać do powrotu do domu? - spytał, krążąc nosem po mojej szyi. Znajome dreszcze przebiegły moje ciało.
- Yhym - byłam w stanie jedynie wymruczeć potakująco.
Zawsze uwielbiałam spotkania w domu Naruto, jednak ostatnimi czasy robiłam wszystko, by tylko móc się od nich wymigać. Szanowny Młotek od pamiętnego poinformowania go w biurze Hokage o decyzji Sasuke, dzień w dzień namawiał mnie na wspólne spędzenie czasu i już powoli zaczynało mi brakować argumentów i powodów na odmowę. W końcu Uzumaki sięgnął po najcięższą artylerię - dał mi pisemny rozkaz wzięcia jednodniowego urlopu z zaznaczeniem, że spędzę go w towarzystwie samego Szóstego. A temu nie mogłam już się sprzeciwić.
W oto ten sposób znalazłam się w salonie Uzumakich. Siedziałam w granatowym fotelu z nogami podciągniętymi pod siebie i gorącą herbatą na podołku. Prowadząc niezobowiązującą rozmowę z Hinatą, czekałam niczym więzień na skazanie, na przybycie gospodarza wraz z drugim gościem. Oczywiście - z Sasuke Uchihą.
- Przepraszam cię za Naruto - mówiła Hinata, stawiając na stoliku talerz z ciastem własnej roboty. - Prosiłam go, żeby nie wysyłał Akihito na misję akurat dzisiaj, ale wiesz jak to on, kiedy już coś sobie ubzdura.
Kiwnęłam głową, sięgając po kawałek jabłecznika i nakładając go na talerzyk. Oj, doskonale wiedziałam, jaki to Naruto potrafił być uparty i nawet mój mocny cios w jego pusty łeb ostatnio nie działał!
- To przez Sasuke - odparłam niby obojętnie, jednak na każdą wzmiankę o nim serce stawało na baczność. - Wszyscy wiedzą, że jest wrogo nastawiony do nowych osób, a Naruto nie chciał ryzykować zepsucia atmosfery.
Wgryzajac się w smakołyk Hinaty, dziwiłam się samej sobie, że ostatnio tak gładko przychodziło mi kłamanie. Prawdą było, że gdyby Sasuke i Akihito znaleźli się ponownie w jednym pomieszczeniu, to byłam pewna, że musiałabym później któregoś zbierać, a intuicja mi podpowiadała, że poszkodowanym byłby Yunkai. Dlatego byłam bardziej niż wdzięczna Naruto, że mimo koszmarnego pomysłu spędzenia razem czasu “jak za dawnych lat”, wpadł również na jeden genialny - pozbycia się Akiego z wioski.
Nagle dobiegły nas głosy z przedpokoju, a ja miałam ochotę wyskoczyć przez okno. Od mojej wizyty w Dzielnicy Uchiha nie widziałam się z Sasuke i początkowy plan był taki, by trzymać się od niego z daleka aż do rozwiązania ciąży. A wolałam go unikać nie tylko z powodu moich rozchwianych uczuć co do jego osoby. Nie chciałam go widzieć, bo każde nasze spotkanie napełniało mnie większymi wątpliwościami i większym obrzydzeniem do samej siebie. Sasuke powodował, że myślałam o rzeczach, o których wcale nie chciałam myśleć i których nawet się bałam. Sprawiał, że lękałam się samej siebie, bo wiedziałam, że przez niego mogłabym dokonać rzeczy okrutnych, byle tylko pozbyć się jego śladów we mnie.
Plan jednak został spalony już na panewce przez upierdliwość naszego wspólnego przyjaciela, który nie miał zielonego pojęcia, jak diametralnie zmieniły się stosunki między mną a Sasuke od czasów Drużyny Siódmej. Ten sam przyjaciel wszedł właśnie do salonu z gromkim śmiechem i okrzykiem “Sakura-chan!”. Bez zbędnych ceregieli i tak po prostu zwyczajnie, jak to tylko on miał w zwyczaju, podszedł do fotela, w którym siedziałam i bez zastanowienia przytulił.
- Idioto! - warknęłam, kiedy zorientowałam się, że kubek w moim podołku chwieje się niebezpiecznie. Odtrąciłam go delikatnie lewą ręka, prawą chwytając za ceramiczny uchwyt. - Herbatę byś mi wylał! - Uzumaki zaśmiał się, ocierając z czoła pot i mierzwiąc mokre włosy. - W dodatku śmierdzisz i jesteś cały spocony - wyrzuciłam mu, ocierając z obrzydzeniem wilgotny od jego wydzielin policzek.
- Przesadzasz! - krzyknął rozbawiony, machając bagatelizująco ręką. - Przecież już nie raz czułaś na sobie mój cudowny pot.
- Mam być zazdrosna? - włączyła się Hinata, upijając łyk swojej kawy.
Prychnęłam rozeźlona.
- Naruto po prostu zawsze po wspólnych treningach miał fazę na przytulanie się i wkurzanie mnie.
- O tak - przyznał się Naruto wciąż śmiejąc. Skrawkiem bluzki otarł mokre czoło. - Skończyło się to wieloma dodatkowymi guzami. Hej, Sasuke! - ożywił się, odwracając w stronę Uchihy. Czarnuszek spojrzał na na niego co najmniej dziwnie, kiedy zobaczył, jak zbliża się do niego z szeroko otwartymi ramionami. - Trzeba nadrobić stracone przytulanki!
- Tylko spróbuj… - syknął. Oj, nie denerwuje się Uchihy, Naruto!
- Pewnie, że spróbuję!
I jak zapowiedział, tak zrobił. Rzucił się Sasuke na plecy, jedną ręką trzymając go w żelaznym uścisku przy szyi, a drugą targając swoją mokrą głowę, żeby następnie przyłożyć śmierdzącą dłoń do nosa mściciela.
Z Hinatą przyglądałyśmy się tej scenie rozbawione do rozpuku. Musiałam aż odstawić kubek z herbatą, bo niemal ją wylałam ze śmiechu. Jednak kiedy Sasuke w końcu został doprowadzony do epicentrum swojej złości i przerzucił sobie Uzumakiego przez plecy, tak, że biedny Naruto uderzył z wielką mocą i jękiem o podłogę, całą zabawę przerwała Hinata.
- Już, koniec - zarządziła, podnosząc męża z dywanu. Nasz Szanowny Młotek wymownie masował sobie plecy, rzucając sprawcy bólu zranione spojrzenie. - Pewnie jesteście głodni po treningu, prawda?
Naruto natychmiast ozdrowiał, natomiast Sasuke jedynie wzruszył ramionami zupełnie obojętny. Czy Uchiha nie odczuwają już nic oprócz nienawiści? Głód, nic?, zastanawiałam się.
- Co na obiad?
- Ramen i naleśniki.
- Naleśniki!? - krzyknął rozradowany Uzumaki. Natychmiast dodał zaintrygowany: - Z dżemem wiśniowym?
- Oczywiście.
Naruto nie mogąc się doczekać, zaciągnął swoją żonę czym prędzej do kuchni za rękę, bez przerwy mrucząc pod nosem, że ją kocha. A ja się zastanawiałam, czy te słowa rzeczywiście odnosiły się do Hinaty, czy tylko do jej kuchni. Jak to się mówi: przez żołądek do serca! W tym wypadku powiedzenie sprawdziło sie jak nigdzie wcześniej. Jedno było pewne - Pani Uzumaki dokonała czegoś wielkiego. Sprawiła, że Szósty Hokage pokochał jakieś danie bardziej niż ramen, co niegdyś wydawało się niemożliwe.
- Nie lubię naleśników - odezwał się Sasuke, a ja uświadomiłam sobie, że zostaliśmy sami. Aż mnie zmroziło na tę myśl. - Ale za to wiśnie lubię.
Zerknął na mnie tym samym wzrokiem, co pamiętnego dnia w obskurnym barze. Zachłannie.
Czyżby aluzja do mojego imienia?, nie dałam się zwieść jego czarnym tęczówkom. Jakże oryginalnie. Przekręciłam lakonicznie oczami, wymijając obojętnie Sasuke. Nie oszczędziłam sobie ponętnego kroku, nad którym chyba nie potrafiłam już przy nim zapanować - przeklęte hormony!
Dzień u Uzumakich mogłabym zaliczyć do udanych. Sasuke ani razu nie wspomniał o mojej ciąży, właściwie zachowywał się wyjątkowo neutralnie i ozięble, jak na Uchihę przystało. Wraz z Naruto dogryzali sobie nawzajem co nie miara, wspominając pojedyncze zdarzenia z przeszłości, jeszcze gdy nasza drużyna była w komplecie. A wspominkowy nastrój udzielił się również mnie. Celowo wyśmiewałam swoją własną głupotę przy Sasuke, przytaczając, jak niegdyś zapuszczałam dla niego z Ino włosy z powodu krążącej plotki, że ponoć takie lubi. Wysłał mi wtedy ostrzegawcze spojrzenie, które bez skrupułów zbagatelizowałam. Skończyło się jednak na tym, że chłopacy odkorkowali butelkę sake i ich wspomnienia nagle zaczęły sięgać dalej i być dokładniejsze - wyciągali coraz to ciekawsze brudy na mój temat, aż w pewnym momencie myślałam, że zapadnę się ze wstydu pod ziemię. Wypominanie mi skradzenia Kakashiemu książeczki “Icha Icha” i to, jak rumieniłam się przy czytaniu jej było zupełnie nie na miejscu! Cholera, przecież byłam w ciąży, miałam narzeczonego! Ale ci dranie bezwstydnie wykorzystali nieobecność Akiego i skrzyknęli się przeciw mnie, przyprawiając mi takich rumieńców, jak duża ilość alkoholu.
Tak, mogłabym zaliczyć ten dzień do udanych, gdyby nie jeden malutki szkopuł - Sasuke szlachetnie postanowił odprowadzić mnie do domu.
Wieczór był wyjątkowo ponury. Niebo szczelnie zakrywały ciemne chmury, ledwo co przepuszczając nikłe smugi łuny sierpu księżyca, co oświetlało nam drogę w wyjątkowo żałosny sposób. Zupełnie jakby nawet pogoda podpisała z Uchihą - diabłem wcielonym - umowę, w której ten drań zakazywał jej być przychylną mojej woli. Jak na złość, jego lubieżny wzrok i ironiczny uśmieszek utwierdzał mnie w przekonaniu, że moja wyobraźnia wcale nie jest taka wybujała.
- Coś ostatnio jesteś za pogodny, Uchiha - wymamrotałam z przekąsem, spoglądając na kroczącego obok mnie mężczyznę kątem oka.
Odwzajemnił moje spojrzenie swoim przymglonym od alkoholu. A w jego oczach niespodziewanie dostrzegłam coś, czego nie widziałam w nich nigdy wcześniej, a co niemal odebrało mi oddech - s z c z ę ś c i e.
- Mam ku temu powód. - Och, już wiedziałam co tu się święci. - W końcu nie na co dzień zostaje się ojcem.
Raptownie się zatrzymałam, a palce mimowolnie zacisnęły się w pięść. Miałam już tego dość…
- Nie dasz za wygraną, prawda? - syknęłam wściekła.
...tego udawania przez Sasuke szczęśliwego ojczulka. Tej jego pieprzonej pewności siebie. Kto w ogóle dał mu prawo wyrokowania o nazwisku mojego dziecka? O jego krwi!? Nikt! Ten drań od tak po prostu ubzdurał sobie, że będzie ojcem!
Ojcem!?
Ojciec to ktoś, kto świeci dziecku przykładem. Kto potrafi się nim zaopiekować, ochronić, pocieszyć i okryć ciepłym kocem miłości, którego nie da się rozedrzeć żadną mocą. Ale przecież Uchiha nie wie co to miłość! Ba! Nie wyobrażam sobie nawet, żeby Pan Wielki Dupek Sasuke potrafił się zatroszczyć o cokolwiek więcej, niż o swój szlachetnie obleczony krwią tyłek! By był zdolny do obtarcia czyichkolwiek łez, chyba że jedynie tych zatopionych w szkarłacie…
Nie, Uchiha Sasuke nie potrafi być ojcem. I jest to jedna z niewielu rzeczy, których jestem w życiu absolutnie pewna.
- Prawda. - Zadarłam głowę, by móc twardo patrzeć mu w oczy. W te piekielnie czarne, pewne siebie tęczówki, w których nie potrafiłam już dostrzec nic pociągającego. Oczy mściciela, których nie chciałam zobaczyć u mojego dziecka. - Jeszcze kilka miesięcy…
- Nie, Sasuke - przerwałam mu ostro. Nieuzasadniona złość rosła we mnie z sekundy na sekundę, pchając do nieprzewidywalnych czynów; impuls rozkazał mi odepchnąć Uchihę jak najdalej od siebie. - Za kilka miesięcy nic się nie zmieni, rozumiesz? Nic. Ja nadal będę z Akim. Ty nadal będziesz sam. Nadal nie będziesz ojcem mojego dziecka - celowo mocniej zaakcentowałam ostatnie słowa.
Zaśmiał się krótko.
- Zrozum, Sakura… - Spojrzał na mnie z wyższością typową dla niego. I znowu… znowu poczułam się nic nie warta. Słaba. Przezroczysta.
Właśnie, oto kolejny powód, dlaczego Sasuke nie może być ojcem mojego dziecka: nie chciałam, by patrzył na nie tak, jak na mnie. Jak na śmiecia, słabeusza bez przyszłości. O tak, ten drań od zawsze spoglądał na mnie w ten specyficzny sposób. Jakbym była zaledwie pyłkiem, który nie może go nawet zadrapać, który można strzepnąć niemal bez użycia siły. Zdmuchnąć. Zgnieść. Nie przejąć się nim zupełnie.
Sasuke ignorował mnie nagminnie przez całe życie. Jaką mogłam mieć gwarancję, że nie będzie traktował w ten sam sposób mojego dziecka? Przecież nie musiało odziedziczyć po nim wielkiej siły. Podobno nie każdy Uchiha potrafi uaktywnić sharningana, niektórych silna linia krwi pomija. I co byłoby wtedy?
Żadne dziecko nie chce zawieść swojego rodzica. Tak samo jak żaden rodzic nie chce się zawieść na swoim dziecku. Błędne koło, z którego jednak Sasuke bez problemu znalazłby wyjście - odtrącenie. Uchiha nie zaakceptowałby słabego potomka.
-...jest pięćdziesiąt procent szans, że dziecko jest moje. Musisz to zaakceptować.
Uchronię cię przed odtrąceniem ojca. Przed ranami, które sama otrzymałam, pomyślałam, zaciskając palce na materiale okrywającym mój brzuch.
- To ty w końcu zrozum, Uchiha - zaczęłam pewnie. - Moje dziecko nigdy nie otrzyma tego nazwiska. Nawet, jeśli w jego żyłach będzie płynąć twoja krew, to ty nie zostaniesz ojcem.
W ciszy, która nagle zapadła potrafiłam wyodrębnić wszystkie, nawet najcichsze otaczające nas dźwięki. Samotnie cykającego świerszcza po lewej. Szczęk zamykanej przez sąsiada bramki i jego kroki. Ledwie słyszalne, dobiegające z lasu po prawej wycie bezdomnego psa. Trzepot skrzydeł zbłąkanego nietoperza. I w końcu bicie naszych niespokojnych serc i oddechy, które różniły się diametralnie - mój przyspieszony, jego nienaturalnie spokojny.
- Sugerujesz, że nie dopuścisz mnie do własnego dziecka?
Czy naprawdę wyczułam w tym pytaniu groźbę?
- Dokładnie - odparłam drżącym głosem.
Nagle krew odpłynęła mi z twarzy, a w głowie się zakręciło. Strach - przeszył mnie na wskroś, nie pozwalając nawet kiwnąć palcem. Mogłam tylko stać sparaliżowana i modlić się, żeby Sasuke nie zamarzyło się zobaczyć, jakiego odcieniu czerwieni jest moja krew.
Byłam osaczona. Od tyłu przez postać zawodowego zabójcy i czołowego mściciela wioski, od przodu przez jego rękę, która dzierżyła niesamowicie ostrą katanę. Mimo wszystko, nie chciałam wypróbować jej na własnej skórze…
- Nadal sądzisz, że masz ku temu prawo? - Usłyszałam jego szept przy uchu.
W mojej głowie rozpętała się prawdziwa burza myśli. Pytania uderzyły we mnie gradobiciem nie do zatrzymania: Czy Sasuke naprawdę mnie zrani, jeśli udzielę złej odpowiedzi? Czy byłby w stanie mnie zabić? Czy byłby gotów zamordować własne dziecko, o które tak bardzo walczył? Porzucić wszystko, co dopiero odzyskał i ponownie stać się nukeninem?
Odpowiedź była oczywista: tak.
- Nie - wydusiłam z siebie strwożona.
- Tak też myślałem - zadrwił.
On drwił ze mnie nawet w takim momencie!
- Jesteś skończonym draniem, Uchiha - wyrzuciłam z siebie wściekła.
W oczach stanęły mi łzy, kiedy stal ostrza silniej przylgnęła do mojej szyi. Zimno, które mnie owiało nie biło jednak tylko od niej, ale w szczególności od postaci stojącej za mną.
- Późno do tego doszłaś, Haruno.
Zdecydowanie za późno, wypomniałam sobie w myślach. Wtedy też Sasuke łaskawie wypuścił mnie ze swoich sideł i niespodziewanie wykonał kolejny ruch; obrócił mnie w swoją stronę i przejechał końcem katany po moim brzuchu. Serce podeszło mi do gardła.
Nie, nie zrobi…
- Bądź moje - szepnął czule, zamiast przebić mnie ostrzem na wylot.
Schował broń do pochwy i minął mnie, jak się mija obcego przechodnia na chodniku.
Kurwa! “Bądź moje” w moich uszach zabrzmiało jak modlitwa do Diabła, który Śmierć miał na skinienie palca.
Bądź moje, albo nie będziesz niczyje, uzupełniłam wypowiedź Sasuke.
Od dobrej godziny siedziałam po turecku na kanapie, przygryzając paznokieć kciuka lewej dłoni. Z niepokojem spoglądałam w stronice książki medycznej, w której zdesperowana próbowałam znaleźć ukojenie. Jednak choć w teorii plan wydawał się dobry, to w rzeczywistości okazał się beznadziejny. Literki albo mi się zlewały, albo złowrogo układały w słowa, które opuściły usta Sasuke, sprawiając, że tylko coraz bardziej zatapiałam swój statek świadomości pod ostrzałem pirackiej floty szaleństwa.
- Nie wariuj, idiotko - upomniałam siebie szeptem, sięgając po stojący na niskiej ławie kieliszek z winem. - Przecież Sasuke może okazać się dobrym ojcem.
Ręka mi drżała, kiedy przystawiałam szkło do ust. A kwaskawo-słodki smak trunku w żaden sposób nie ujarzmił moich rozbitych uczuć, aż po wysuszeniu lampki do cna stwierdziłam, że nie potrzebnie zaczynałam tę przeklętą butelkę. Fakt, tak skromna ilość wina nie powinna zaszkodzić płodowi, jednak moje zachowanie w dalszym ciągu było bynajmniej nieodpowiedzialne.
- Cholera, cholera, cholera… - mruczałam jak mantrę.
Broda drżała mi coraz bardziej, a oczy piekły, jakby ktoś mi je przypalał ogniem. Łapczywie próbowałam złapać powietrze, ale gardło było ściśnięte niczym sznurem, bądź potężnymi, silnymi dłońmi. Próbowałam stłumić w sobie wszelkie wątpliwości, złe przeczucia, jakiekolwiek uczucia…. jednak nie potrafiłam. I wkrótce tama beznamiętności, którą pielęgnowałam od tak dawna zaczęła pękać. Początkowo przebijały się przez nią pojedyncze łzy, jednak zapora szybko całkowicie upadła, zalana ich morzem.
Ryczałam, leżąc skulona w kłębek na kanapie i wtulając twarz w kolana przez długi czas. Kieliszek dawno upadł gdzieś na dywan, brudząc go zapewne ostatnimi znajdującymi się w szkle kroplami wina. Twarda książka również znalazła sobie miejsce na podłodze.
Ja natomiast znalazłam swoje miejsce w objęciach poduszek kanapy, które otulały mnie materiałowymi ramionami i zawzięcie, wciąż i wciąż, wchłaniały słone łzy. A po troskliwym zaopiekowaniu się moim otępiałym ciałem, popchnęły mnie dalej… w objęcia wspaniałego, sennego świata…
...który okazał się koszmarem.
Usłyszałam szczęk uderzających o siebie stali. Był wyraźny i niemal ranił moje uszy swoją zawziętością. Wokół mnie była cisza i tylko te upiorne “szczęk, szczęk”, odbijające się echem od nie wiadomo czego.
Skupiłam wzrok na jednym ognisku - drewnianych, zniszczonych przez czas drzwiach. To zza nich dobiegały te dźwięki. Postąpiłam ku nim, już po chwili odchylając je i zaglądając ostrożnie przez szparę.
- Wstawaj! - Dobiegły mnie ostre słowa.
Znałam ten głos. Głos Sasuke.
- Już nie mogę, tato. Nie mam siły - wyjęczał piskliwy głosik.
Rozwarłam szerzej drzwi, nie potrafiąc stłumić tej palącej mnie od środka ciekawości. I niepokoju. O tak, bałam się, że moje podejrzenia, co do odgrywanej sceny się spełnią, choć nie do końca byłam pewna, jakie one były. Nie potrafiłam nawet określić, czy jestem w centrum jakiejś akcji, czy może oglądam wszystko przez przysłowioną szklaną szybę?
Na mój pech, szybko się o tym przekonałam.
Przede mną rozciągał się zielony trawnik w Dzielnicy Uchiha, który bez problemu rozpoznałam. Mogłam bez ogródek podziwiać podwórko posiadłości samego Sasuke Uchiha, stojąc jednocześnie na werandzie jego rodzimego domu. Drewnianej, odnowionej, mającej deski wypolerowane niemal na błysk. Zatopionej w letnim słońcu.
Słońcu, które mocno przygrzewało mi w twarz, sprawiając, że musiało minąć kilkanaście sekund, zanim uporałam się z chwilowym oślepieniem. A gdy już mogłam się rozkoszować pełną widocznością, zapragnęłam, by znów stracić wzrok. Bowiem widok, który zastałam, był najgorszym, jaki może zobaczyć matka i żona. Obraz ojca i syna, w którym rodziciel przystawiał potomkowi ostrze katany do gardła.
- Rozkazałem ci wstać! - warknął Uchiha, mocniej przyciskając kraniec klingi do skóry dziecka.
Z zielonych oczu malucha wyłoniły się perliste łzy, które szybko czmychnęły wzdłuż nienaturalnie bladego policzka. A moje serce zaczęło na ten widok krwawić krwią gęstą i czystą. Krwią zranionej duszy.
- Na miłość wszystkich przodków, Sasuke! - Usłyszałam swój głos po prawej.
Za płotem posiadłości ujrzałam swoje ciało. O kilka lat starsze; o kilka zmarszczek bogatsze. Jedynie różowe włosy wydawały się nie stracić zbyt wiele z blasku, choć urosły o dobre piętnaście centymetrów. Dostrzegłam to, mimo że były ściągnięte rzemykiem na karku w wyjątkowo niechlujny sposób. Na byłych Hokage, wyglądałam po prostu jak zapyziała wersja siebie - zaniedbana, zniszczona przez życie i nim wyczerpana kobieta bez marzeń i celu. W dodatku z papierosem w prawej ręce i siatką zakupów w lewej.
Więc jednak stałam za szklaną szybą.
- Czego? - warknął, rozgniewany faktem, że śmiałam mu przerwać tortury nad synem.
Starsza wersja mnie twardym krokiem podeszła do swojego męża, szarpiąc go dłonią z papierosem za ramię i prowokując w ten sposób do opuszczenia ostrza. Dopiero wtedy dostrzegłam na jej plecach wyszyty herb Uchiha. Nie poczułam jednak z tego powodu dumy, a obrzydzenie.
- Dość tego, jutro będziecie kontynuować trening. - Byłam dumna z siebie, że głos tutejszej Haruno nawet nie zadrżał pod wpływem chłodnego, tak precyzyjnie dobranego do sytuacji, wzroku Sasuke.
- Mamo - pisnął z wdzięcznością chłopczyk, kiedy ojciec łaskawie odjął katanę od jego szyi.
- Idź do domu - odparła czule moja bliźniaczka.
Mały natychmiast wykonał jej polecenie, dźwigając się ostatkiem sił na nogi i pchany przez adrenalinę, pobiegł do domu, ocierając się o niematerialną mnie. Dłonią, którą bez problemu przeniknął, próbowałam złapać czarne włosy chłopca, z niewiadomych pobudek pragnąc poczuć ich miękkość. Zawód zabolał bardziej niż się tego spodziewałam.
Jednak zainteresowanie maluchem prysło wraz z hukiem mocnego uderzenia.
- Ten gówniarz jest nawet słabszy od ciebie w tym wieku - zadrwił Sasuke, z wyższością spoglądając na swoją żonę, która skuliła się pod siłą jego uderzenia rękojeścią katany w twarz. - Nie jest godny mojego nazwiska, tak samo jak ty.
- Trzeba było o tym wcześniej pomyśleć. - Postawiłam się! Z krwawiącą wargą i roztrzepaną burzą włosów wyglądałam okropnie, jednak jedna rzecz dodawała mojej postaci mocy: pewne siebie spojrzenie szmaragdowych oczu.
Owo spojrzenie jednak nie spodobało się Sasuke jeszcze bardziej, niż wcześniejsza niesubordynacja partnerki. Katana ponownie poszła w ruch, tym razem już otrzymując to, czego tak łaknęła - szkarłatnej krwi. Uchiha bez mrugnięcia rozciął policzek mojej starszej wersji.
- Jeśli on nie uaktywni sharingana, wyrżnę was jak świnie - zagroził, a jego tęczówki zaświeciły głęboką czerwienią. - Historia zatoczy krąg.
Jego złowieszczy śmiech i diabelski uśmiech, były ostatnim, co przyswoiła moja percepcja, zanim obraz jak w kalejdoskopie zaczął wirować w zastraszającym tempie. Sceneria uległa całkowitej zmianie.
Znajdowałam się w przestronnym pomieszczeniu, zewsząd wyłożonym drewnem koloru kawy z mlekiem. Przywodziło mi ono na myśl wnętrze jakiejś surowo urządzonej kapliczki; w kącie dostrzegłam mały ołtarzyk, a na nim zdjęcie pewnej rodziny. Jak się szybko przekonałam, postaciami z fotografii byliśmy my - ja, Sasuke i nasz już dorosły syn, który jak za Diabła błogosławieństwem wyglądał niemal kropka w kropkę jak ojciec. Posiadał te same oczy mściciela.
Obróciłam się kilkukrotnie wokół własnej osi, zastanawiając się, co może się zaraz wydarzyć, aż przy trzecim obrocie ujrzałam, jak na środku pokoju z wolna materializują się trzy postacie. Ku mojej zgrozie, jedna z nich leżała nieruchomo na drewnianej podłodze. Była otoczona kręgiem krwi, który - wiedziałam - nigdy nie zostanie doczyszczony. Jednak prawdziwy szok przyszedł dopiero, gdy w martwej osobie rozpoznałam Sasuke Uchihę.
- Dlaczego? - załkała kobieta.
Ponownie uderzyła mnie zmiana w moim wyglądzie. Moje czoło zdobiła pieczęć Yin, która do tej pory była kojarzona jedynie z moją mentorką, Tsunade. Prawdopodobnie to jej zawdzięczałam brak zmarszczek, których z pewnością już kilka powinnam mieć, wnioskując po długości włosów. Różowe pasma sięgały mi już za pas, lekko opadając kaskadą na zgarbione plecy. Klęczałam, niemal leżąc na podłodze, zapłakanymi oczyma spoglądając na stojącego nade mną mężczyznę ze zdjęcia. Na mojego jedynego syna, który dzierżył w dłoni długi miecz, zakończony ostrym zaokrągleniem, niczym w sierpie. Którego klinga była zbroczona krwią ojca.
- Pytasz, zupełnie jakbyś nie znała odpowiedzi - odparł złowrogo, a jego głos przesączony był jadem i odrazą. - Przecież ten pieprzony klan od zawsze był skazany na porażkę i ty wiesz to najlepiej, matko. Prosiłaś mnie, błagałaś! - Zaśmiał się złowieszczo, obracając rękojeść miecza w dłoni. Głęboki szkarłat zalśnił w blasku nikłej strużki łuny księżyca. - Błagałaś mnie każdej nocy, gdy myślałaś, że śpię, abym nigdy nie był taki jak ojciec. Starałaś się - zaśmiał się dobrodusznie - ale ci nie wyszło. Ups. - Zamachnął się ostrzem, przecinając ze świstem powietrze, następnie przystawiając zimną stal do szyi mojej starszej wersji. - Historia zatoczyła koło.
Jednym, sprawnym ruchem przeciął skórę na mojej szyi. Nie, przeciął to zbyt delikatne słowo. On ją rozszarpał zagiętym trzonem ostrza, typ przeklętym sierpem! A jucha trysnęła z rany, z przeciętej tętnicy silnym strumieniem, ochlapując sprawcę niemal w całości. Przez dłuższą chwilę po pomieszczeniu odbijał się chlupot krwi w moim gardle, która mnie dusiła. Bulgotanie, które sprawiło, że dreszcz przebiegł mi wzdłuż kręgosłupa, a żołądek wywinął porządnego fikołka. I wtedy bezwiedne ciało uderzyło głucho o podłogę, a długie włosy, rozsypując się wokół całej mojej postaci, zabarwiły się soczystą czerwienią.
- Dobranoc, matko - szepnął, pochylając się nad trupami - ojcze.
Nagle postacie ponownie się zdematerialozowały, a wszystko wokół mnie zawirowało w kolorach, przyprawiając mnie o mdłości. Potem nagle stanęło, ukazując mi kolejny obraz rodem z najgorszego horroru.
Na białej, szpitalnej posadzce leżały dwa ciała - jedno potężnego mężczyzny, drugie noworodka. Oba były zatopione w kałuży juchy, która z każdą kolejną sekundą stawała się większa i większa, rozszerzajac swoją średnicę. W postaci mężczyzny od razu rozpoznałam Akihito, natomiast dziecko o jasno-brązowych włoskach zidentyfikowałam jako moje własne.
Jako zamordowane.
- Nienawidzę cię! - Mój krzyk rozdarł grobową ciszę.
Otępiała, z sercem bijącym szybko jak nigdy wcześniej, odwróciłam się w lewo, w półcieniu szpitalnej sali dostrzegając swoją postać. Klęczałam na posadzce, która również była zbroczona krwią, jednak nie tą samą, co ta kilka metrów obok. Ten kawałek podłogi był splamiony jedynie moją szkarłatną mazią, która sączyła się wzdłuż białego fartucha, przeznaczonego specjalnie dla pacjentów. Wypływała z rany na brzuchu, spowodowanej przebiciem mojego ciała na wskroś ostrzem katany.
A nade mną stał mój oprawca - Sasuke Uchiha.
- Nie było moje… - szepnął, jakby pogrążony w transie. Wzrokiem niewidomego spoglądał na padającą przy jego stopach, umierającą mnie. Był otępiały, zupełnie jakby nie zdawał sobie sprawy, z tego, czego właśnie dokonał.
- Nien… widz… - zakrztusiłam się krwią, padając na twarz.
Obudziłam się zlana potem. Serce biło mi szybciej niż kiedykolwiek wcześniej - byłam kompletnie przerażona. Z szeroko rozwartych oczu wypływały perliste łzy, a na policzkach nie dało się znaleźć chociażby milimetra suchej skóry. Nie potrafiłam nad sobą zapanować, a gdy udało mi się w końcu podnieść do siadu, uświadomiłam sobie, że cała się trzęsę - począwszy od dłoni, kończąc na stopach, które podrygiwały jak w tańcu. Wszystkie mięśnie mojego ciała zostały zmobilizowane do odreagowania emocji, które rozrywały mnie od środka. Dosłownie.
Niepokój… Nie, to strach nie do opisania mnie ogarniał. Czułam się tak cholernie zagrożona, jak nigdy wcześniej na żadnej misji. Nawet podczas wojny, kiedy świat shinobi miał zakończyć swój żywot nie czułam takiego przerażenia! W porównaniu do teraz, tamte czasy wydały mi się tak przyjemnie bezpieczne i bezproblemowe. Miałam wrażenie, jakby otaczało mnie coś.. coś niematerialnego. W powietrzu unosił się dziwny swąd, który jak jakieś niewidzialne ręce chwytał mnie za gardło. Dusiłam się, ledwie zdolna do oddychania przerywanym rytmem.
Wstałam i niezdarnie postąpiłam krok, co skończyło się nadepnięciem na kieliszek. Szkło zachrupotało mi pod bosymi stopami, jednak zupełnie się tym nie przejęłam. Ból wbitych w stopę odłamków był niczym, w porównaniu do bólu, który rozsadzał moje płuca, serce i głowę. Dudniło mi w uszach od buzującej, przepływającej jak w gorączce przez kanaliki żylne, krwi. Świat wokół mnie dosłownie wirował, bujał na wszystkie strony jak w pijanym statku, który lada chwila rozbije się o ściany klifu, prowadzony przez wzburzone fale. Byłam jak ten statek - niestabilna umysłowo, rozchwiana emocjonalnie, prowadzona przez obłęd wciąż do przodu, do kuchni, do noża wsadzonego w drewniany stojak.
Chwyciłam tasak w drżące dłonie, wpatrując się w niego z zafascynowaniem widocznym w moich roziskrzonych z nadziei oczach. Obróciłam się ku oknu, a ujrzawszy w szybie swoje odbicie, moje zafascynowanie jedynie wzrosło. Słaba poświata gwiazd nadawała mojej refleksji wyrazistości, a cień chmur za mną wyglądał jak poszarpane, lekko oklapłe skrzydła. Duże oczy nadal świeciły się od łez, błyszcząc w ciemności niczym dwa diamenty, a roztrzepane włosy tworzyły jakąś złowrogą koronę wokół mojej głowy. Widok był zarazem zachwycający i przerażający. Co gorsza, zdałam sobie sprawę i z goryczą przyznałam się do tego przed samą sobą, że w odbiciu wyglądam niczym Czarny Anioł, który zszedł na ziemię, by sprowadzić na kogoś zagładę. A na samą myśl o zagładzie w brzuchu mi zapłonęło czystym ogniem… podekscytowania.
- Wyrżnę was jak świnie. - Ledwo poznałam swój własny głos. Był mi obcy, wyprany z wszelkich uczuć, chłodny, aż włos na karku się jeżył.
Chwiejnym krokiem przeszłam do pokoju, potykając się przy tym przeklętym stopniu, jednak nie przewracając. Sama nie wiem, jakim cudem udało mi się uchronić od upadku i wbicia sobie tasaka prosto w serce. Ale podobno złego diabli nie biorą…
- Historia zatoczy krąg.
Przystanęłam na środku pokoju, między łóżkiem, a wejściem do przybocznej łazienki. Skopałam na bok mały dywanik, ułożony w tym miejscu i upadłam ciężko na kolana. Usiadłam na stopach i ze spokojem odłożyłam nóż na podłogę. Sięgnęłam za skraje szarego T-shirtu Akiego i jednym, pewnym ruchem ściągnęłam go przez głowę, pozostając jedynie w czarnym, koronkowym biustonoszu. Odrzuciłam skrawek materiału skropiony zapachem Yunkai w kąt pokoju, skupiając się już tylko na tasaku, który z nową energią chwyciłam powrotem w dłonie. Już mi nie drżały jak przedtem - teraz moje ruchy były pewne, chociaż nie do końca miałam nad nimi kontrolę. Jakby to ktoś inny pociągał nimi na sznurkach, kontrolując, jak Kankuro kontroluje swoje laleczki. Czułam się jak marionetka przeznaczenia.
- Starałaś się, ale ci nie wyszło. - Przyłożyłam ostrze frontowo do brzucha, samym czubkiem hacząc o napiętą na wybrzuszeniu skórę. - Ups.
Chwila - tyle zajęło mi zawahanie się, wraz z podjęciem ostatecznej decyzji. Wtedy klamka zapadła w zastraszająco szybkim tempie. Jeden ruch, jedno napięcie mięśni, jedno zgięcie ramion - tyle wystarczyło, żeby przebić warstwę nałożonych na siebie tkanek skórnych i naczyń krwionośnych. Wiedziałam, że się wydarłam, bo gardło zaczęło mnie strasznie piec, jednak nie słyszałam krzyku. Może byłam zbyt otumaniona, może nie chciałam nic słyszeć, a może po prostu w tamtym momencie ogłuchłam na wszystkie bodźce zewnętrzne, zdolna myśleć tylko o rozrywającym mnie bólu i o czynie, którego dokonałam.
Jednak odwrót był już niemożliwy, dlatego pozostało tylko wepchnąć nóż dalej, bardziej zatopić się w krwi i otępieniu.
- Nie jest twoje - załkałam. - W ogólnie… nie jest…
Rozryczałam się do końca. Wzrok mi się całkowicie zamazał i miałam wrażenie, jakby zupełnie straciła wszystkie zmysły. W głowie huczała mi tylko pustka i myśli; plan, który muszę dopełnić. Wszystko zaczęłam robić mechanicznie, bez użytku woli. Moje ręce same zadecydowały, by szarpnięciem wyciągnąć nóż z brzucha, natychmiast zatykając ranę dłońmi. Chackra bez mojego rozkazu zgromadziła się wokół dłoni, jednak nie do celów medycznych. A przynajmniej nie do dobrych celów medycznych - ręce posłużyły mi za nowe ostrza, którymi sięgnęłam głębiej swojego wnętrza, do samego łożyska. I choć ból rozdzierał mnie w takim stopniu, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyłam i już zapewne nie doświadczę, nie przerwałam czynności. Zacisnęłam zęby, darłam się na cały głos, ryczałam, jakby mnie zarzynali, ale nie cofnęłam się, nie przerwałam! Brnęłam w do gówno, w zbrodnię, której chciałam się strzec, a która mnie dopadła.
I w końcu nadszedł koniec, finalna scena - wyciągnęłam z brzucha płód.
Jego widok mnie sparaliżował. Przestałam płakać, przestałam się drzeć, ból fizyczny nagle znikł, jakby w ogóle go nie było. Przyszedł jednak nowy - ból serca, ból duszy, który był jeszcze gorszy od tego, które odczuwa ciało. Gdy zobaczyłam kształt trzymany w rękach… Wyglądał jak figurka woskowa, lub lalka, na której sama się uczyłam rozróżniać stadium ciąży. Ujrzałam główkę i zalążki rąk, dłoni, nóg i stup. Pępowinę, która była wygięta w dziwny sposób i która wystawała - nienaturalnie - z mojego brzucha.
Oprzytomniałam na sekundę - tylko na tyle, by odciąć pępowinę i byle jak zasklepić dziurę w brzuchu medycznym jutsu, żeby tylko zatamować krwawienie - po czym zatopiłam w całkowitym szaleństwie.
- Historia nie zatoczy koła - szepnęłam drżącym głosem, padając na bok. Byłam wyczerpana. Nagle ból został zastąpiony przez przyjemne otępienie i zmęczenie, które rozkazały mi zamknąć oczy i się odprężyć. Tak też zrobiłam, po czym jeszcze półprzytomna mruknęłam do mojego dziecka: - Dobranoc, kochanie.
Bo przecież lepiej stłumić zło w zarodku, prawda?
Podziękowania dla Miku-chan, za pomoc w popełnieniu zbrodni!
Od Autorki: Alleluja! Matko, jak ten rozdział... mnie wymęczył. Naprawdę był niesamowicie wyczerpujący, ale dzięki Bogu miałam na niego multum weny! Tak, to czemu pojawia się tak późno? Dobre pytanie, prosta odpowiedź: bo wcześniej nie miałam głowy do tego bloga. Zajmowałam się wszystkim, tylko nie nim, bo nie miałam pojęcia, od której strony mam ugryźć ten rozdział! W końcu Miku-chan mnie zmotywowała i motywowała na bieżąco, trochę też wspierała w rozmyślaniu nad zbrodnią, dlatego te podziękowania XD Ach.... rozpisałabym się Wam tutaj, ale muszę się zbierać na siłownie, bo jak zaraz nie ruszę dupy, to siostra mnie zje.
W ogóle wiecie, że to już półmetek!? Nie wiem jak wam, ale mi strasznie szybko zleciała ta połowa opowiadania...
No i oczywiście gratuluję tym, którzy już pod poprzednim rozdziałem się domyślali wszystkiego XD Zdaję sobie sprawę, że nie do końca udało mi się Was zaskoczyć, ale może chociaż trochę? Może chociaż samym sposobem? ;> Generalnie: jestem zadowolona, jak zniszczyłam Sakurę, hue hue.
Żegnam, idę się pocić!
Buziaki <3
Nadal nie jestem w stanie uwierzyć, że naprawdę pomogłam ci w tej zbrodni! Ja! Ja która chciała by pomimo domysłów, to dzieciątko nadal żyło... przecież nawet ciebie o to błagałam! A wyszło na to, że maczałam paluszki w tym morderstwie... ehh...
OdpowiedzUsuńJako czytelniczka popadłam w stan zdewastowania emocjalnego, nie mogąc z siebie wydusić ani słowa. I pewnie gdyby nie lało na zewnątrz i gdyby nie czekała na mnie ciepła lazania, to poszłabym na dłuuuugi spacer by pojąć co ja tak naprawdę właśnie przeczytałam.
Jako autorka mówie: Jedziesz dziewczyno z tym koksem! - W końcu, sama nie oszczędzałam Sakury zwłaszcza na NFOF. Więc nawet ci się nie dziwię. Trochę okrucieństwa w opowiadaniach także potrzeba! ;) Ale przyznam szczerze, że dopiero z tym rozdziałem poczułam to co moi czytelnicy gdy wywijałam jakiś podobny numer ze śmiercią - chociaż nigdy tak drastycznie!! ;)
No ale od początku...
Ahh... Aki się tak bardzo martwił o Sakurę i o nienarodze dziecko, które jeszcze wtedy nosiła pod swoim sercem, że aż mi go szkoda gdy pomyślę sobie jak zareaguje na wiadomość, że dziecka już nie ma. I mam dziwne wrażenie, że wraz tym dowie się także, iż dziecko wcale mogło nie być jego. Co mnie najbardziej intryguje, to jak Sasuke zareaguje na wieści o popełnionej przez Sakurę zbrodni.... Bez wątpienia cała wioska będzie w szoku, jeśli oczywiście wiedzieli o ciąży. Ale nie wydaje mi się by ktoś prócz przyjaciół wiedział, prawda?
Oh ten Naruciak xD Co mu się tak na przytulasy zebrało, co? ;D No i popatrz, kto by pomyślał, że polubi jeszcze jakąś potrawę, oprócz ramenu ;D Chociaż przyznam szczerze, że naleśniki teraz są WSZĘDZIE i my doskonale o tym wiemy ;D I pomimo iż wcześniej czytałam ten fragment, to jakoś nie potrafiłam się powstrzymać od wybuchnięcia gromkim śmiechem. Nawet spodobał mi się komentarz Sasuke, który stwierdził, że naleśników nie lubi ale wiśnie za to tak. I oj tak droga Sakura, to była bez wątpienia aluzja do ciebie!
No i przechodzimy do początku dramatu tamtego wieczora... Rzeczywiście to Sasukowe 'bądź moje' zabrzmiało diabolicznie.... Jakby zaklinał wtedy płód w łonie Sakury, by dziecko było jego... I oczywiście musiał zachować się jak kompletny palant - standard! XD Psss... ja to powiedziałam?! XD Patrz co ty ze mną robisz, Chusteczko! ;D
Ten sen Sakury nieżle wywrócił jej w głowie, uświadamiając tym samym jej, że nawet jeśli to nie będzie dziecko Sasuke, nie będzie miało ono żadnej przyszłości. Ale zastanawiam się, czy tak naprawdę by to wyglądało? No cóż, wątpie byśmy się już tego dowiedzieli... Sakura już w ciąży nie jest. W ogóle, Temari chyba ją zajebie, jak się dowie co?! Ajjć szkoda mi jest jej i Shiki... no weź niech ona będzie wreszcie w ciąży, w końcu tak długo się starają o dziecko *___* I przecież obie chcemy by ShikaTema żyli długo i szczęśliwi z gromadką dzieci, prawda? *___* No dobra nie wiem czemu tak nagle zmieniłam temat na ShikaTema, ale wracam już na tor tego rozdziału.
Ostatnia scena... Była MAKABRYCZNA!!!
Dawno nie byłam w takim szoku, nawet jeśli widziałam, że zabije to dziecko to nie spodziewałam się, że w taki sposób! Ale mówiąc 'dobranoc, kochanie' aż się popłakałam. Ona przecież kochała to dziecko! Ale do jasnej cholery nie chciała by stało się takie jak Sasuke, jeśli to on okazałby się ojcem! Ani nie chciała by Sasuke mu coś zrobił, gdyby dziecko okazało się nie jego a Akiego - tak jak było w jej śnie.
Dobra lece ja jesc ta lazanie bo moj wlasnie wrocil do domciu xDDD Jeszcze pewnie pozniej cos tu dopisze ;D
:)
OdpowiedzUsuńChoć wiedziałem, że to się stanie przy tym rozdziale to zanim jeszcze doszło do zbrodni to już zaczęłam popadać w rozpacz tego co się stanie. Gdy TO nadeszło zaczęłam tak ryczeć, że nikt i nic nie powstrzymało mnie przed zakończeniem tej szalonej depresji, w którą popadłam właśnie dziś. A teraz mała wzmianka o Sasuke, Ty cholerny dupku to wszystko przez ciebie, nie ma słów, które określiłyby takiego chama jak TY.
OdpowiedzUsuńDo autorki: Jak mogłaś wpędzić mnie w taką rozpacz tym rozdziałem? Po samym tytule dało się ogarnąć co się stanie, ale ja tak bardzo tego nie chciałam. Łudziłam się, że może to tylko mój chory umysł płata mi figle. Niestety ty skutecznie rozwiałaś te nadzieję. Mimo tego iż notka wpędziła mnie chyba w najwyżej stadium depresji, myślę, że zrobiłaś kawał dobrej roboty, świetnie napisałaś całe to opowiadanie, doceniam. Wybacz mi, niestety komentarz jest krótki gdyż muszę iść po pudełko chusteczek by móc dalej ryczeć sobie w kąciku.No właśnie tylko nie myśl sobie że nie chcę nexta, chcę go jak najszybciej (w miarę możliwości oczywiście)
Życzę weny,Pozdrawiam.Smutna
Yuki chan
Mission completed: Everybody hates Sasuke - finally! <3
UsuńJeden rozdział i nagle każdy uświadamia sobie to, co ja wiem od dawien dawna - Sasuke Uchiha to drań i dupek, hue hue. Czuję się spełniona xd
A tak serio, to cieszę się, że doprowadziłam Cię do depresji. Wiem, dziwnie to brzmi, ale jakby nie patrzeć dla mnie to jest komplement! Doprowadzić czytelnika do tak poważnego stanu *,*
Rozdział niestety szybko się nie pojawi, bo pierwsze w kolejce stoi TL, a za tydzień zaczynają mi się pierwsze kolokwia, więc tak jakby muszę W KOŃCU zacząć się uczyć, bo inaczej słabo widzę moją dalszą egzystencję na uczelni ^^" Myślę, że 6 nie pojawi się szybciej niż za miesiąc (niestety :<), ale za to postaram się podczas tej przerwy dokończyć mały PREZENT, który dla Was szykuję XD
Dziękuję za obecność i komentarz. Również pozdrawiam! :)
no to czekamy na prezencik ;D
UsuńJak Sasuke mógł przyłożyć jej kunai do gardła? A już myślałam, że powoli zacznie się między nimi rodzić jakieś uczucie:/ Nie wiem jak ja wyczekam do kolejnego rozdziału, a szczególnie do reakcji 'trzech najważniejszych w jej życiu mężczyzn ' jak to kiedyś ładnie ujęłaś. Przyznam, że już od poprzedniego rozdziału rozmyślałam nad tym jak będzie wyglądać ostatnia scena i myślałam, że Sakura będzie próbowała odebrać życie sobie tracąc przy tym dziecko, a tu jednak potoczyło się zupełnie inaczej. Coś czuję, że Sakura wpadnie w mały obłęd po tym wszystkim. I nurtuje mnie jeszcze czy Akihito (czy jak mu tam:P) ją z tym zostawi czy wręcz przeciwnie - zrozumie i pomoże. Znając go już troszeczkę widzę, że ją kocha i myślę, że będzie próbował jej pomóc, ale kto wie. No i może w końcu Sasuke dosiegną jakieś wyżuty sumienia, w końcu to po części przez jego ostatnie zachowanie uświadomiła sobie, że nie może mieć z nim dziecka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSakura i obłęd? Ciepło, ciepło....
UsuńSasuke i sumienie? Zimno, lodowato wręcz! A chociaż....
Dziękuję za komentarz!
Pozdrawiam :)
Luuudzie. Jestem wstrzasnieta naprawdę. Nie wiem jak ona to psychicznie udzwignie. I jeszcze Sasuke i Aki. Brrrrr. Nic już nie wiem, nie wiem co będzie dalej. Rozwalilas mnie! Ja też wiedzielam co się stanie, a jestem w szoku. Najbardziej ciekawi mnie reakcja Sasuke. Może Sakura w końcu mu wygarnie czemu to zrobiła i on sam zrozumie, że to też jego wina. Myślałam, że nie uda Ci się usprawiedliwić tej zbrodni, ale kurcze, jakoś nie mam aż takich pretensji do Sakury. Chociaż na jej miejscu po prostu bym zwiala! Ale te jej sny...koszmar. I gdzie jest ten Sasuke, który musiał się upic żeby ją poderwać hmmm? Ten mógłby być dobrym ojcem! Ahhh nic już nie wiem, pustka jakas, metlik, sorry za nieskladny komentarz ((jest późno), dzięki za rozwalenie psychiki, dobranoc, hayley :-*
OdpowiedzUsuńHmm... dobre!
Usuń"I gdzie jest ten Sasuke, który musiał się upic żeby ją poderwać hmmm? " <-- Sakura zdecydowanie moglaby wygarnac to Sasuke, podczas jakiejs ostrej klotni xD A jak! XD
No cóż, tamten Sasuke chwilowo się gdzieś ukrył xd No ale spójrzcie na to z drugiej strony: wraca sobie do wioski, a dziewczyna, z którą się dwukrotnie przespał i może (tylko może, nie sugerujcie się! xd) coś do niej czuje jest z innym. No co, logiczne jest, że staje się większym dupkiem i draniem, nie? Dobra, ja się nie tłumaczę, mam na to jeszcze pięć rozdziałów.
Usuń"dzięki za rozwalenie psychiki" <-- a proszę bardzo, służę uprzejmie! xd
Dziękuję Ci, hayley, za komentarz. Nie odczułam, żeby był jakiś bardzo nieskładny :)
Pozdrawiam!
Ależ ja rozumiem nieco Saska Chusteczko ;D Z tej perspektywy to Sasek moze byc czysty jak lza... chociaz no moze nie do konca ;D Zreszta caly czas chodza mi po glowie twoje slowa, z belki u gory "Spi z nim jak pierwsza z brzegu, jedyna na swiecie" ;] Uwielbiam to opowiadanie!
UsuńNo dobra ja go w sumie też trochę rozumiem ale te sny? To było przerażające! Bo tak to jest! Przyszedł,zaliczył, odszedł i nikt nie wie czego się po nim spodziewać! Może byłby dobrym tatusiem? Ja to nawet widzę! Szkoda Akiego tylko :-/ w sumie to współczuję Sakurze ale z drugiej strony może i powinna dostać trochę po tylku , bo to co zrobiła było okrutne. Mimo stanu jej psychiki. Jej! Jak my wszystkie się w to wkrecamy! Hayley
UsuńRANY BOSKIE ŚWIĘTE - to tak na wstępie, chociaż w sumie powinnam się przedstawić, gdyż właśnie możesz mnie zaliczyć jako nową do grona swoich czytelniczek :) Jestem Noriko i zobowiązuję się w miarę swoich możliwości komentować nowe rozdziały. Jednakże jestem zobowiązana także wytłumaczyć Ci moje pierwsze słowa... Po prostu po przeczytaniu tego rozdziału nic innego mi nie przyszło do głowy. Jestem tak wstrząśnięta tym co napisałaś ( trochę wstyd się przyznawać, ale odbieram wrażenie, że tylko ja się nie domyśliłam co się wydarzy w tym rozdziale, więc sobie wyobraź w jakim dopiero ja jestem szoku! ), że nie umiem dobrać odpowiednich słów by go skomentować. Muszę Ci powiedzieć, że ostatnią sceną wyprałaś ze mnie chyba wszystkie pozytywne emocje - co wcale nie jest złe, a wręcz przeciwnie! Chcę Ci pogratulować, że potrafiłaś tak dotkliwie opisać tą scenę, że aż tak na mnie wpłynęła co w tego typu opowiadaniach jest naprawdę rzadkością. Sakura - ten obłęd w który wpadła był tak cholernie dobrze napisany, że w pewnych momentach czułam się jakbym mnie także zaczął dotyczyć. Natomiast Uchiha, jak to Uchiha - 100% zła. Niby wszystko przez niego, ale ja niestety nadal pałam do niego jakąś lekką sympatią, aż mi samej z tym źle po tym co przeczytałam w rozdziale </3
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać dalszych losów Sakury! Życzę mnóstwo weny i pozdrawiam ;)
Noriko
+ Wybacz, że komentarz jest taki chaotyczny, jednak godzina już późna, więc zmęczenie o sobie daje znać. W dodatku ten szok, który nadal we mnie jest po powyższej zbrodni - musisz zrozumieć.
Witaj, Noriko! Naprawdę cieszy mnie nowy czytelnik w szeregach i mam nadzieję, że zostaniesz już ze mną do końca! :)
UsuńI dziękuję za docenienie ostatniej sceny :) Miałam co do niej obawy, bo właśnie nie byłam pewna, jak wyjdzie mi opisanie tego obłędu. W końcu nigdy szalona nie byłam, nigdy nie chciałam zabić swojego dziecka, więc pisałam zupełnie na ślepego. I choć zdaję sobie sprawę, że pewnie zdania co do tej sceny będą podzielone, to cieszy mnie, że chociaż u Ciebie udało mi się wywołać zamierzony efekt - że udało mi się w pewien sposób na Ciebie wpłynąć, że może poczułaś to, co Sakura :)
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam również! :)
Ugh, chyba jednak pozostawiłabym Rozdział 1 jako jednopartówkę, z tymi niedopowiedzeniami, bo wszystko zmierza teraz w bardzo złym kierunku. Kreacja Sasuke jest świetna, Sakura jest zbyt trochę OOC, jeśli porównujemy z mangą, zwłaszcza po tym, co zrobiła. Moim zdaniem im obojgu przydała by się teraz pomoc psychiatryczna. To, co zrobiła Sakura jest najgorsze, co mogła uczynić, dla mnie po prostu nieakceptowalne. W moim odczuciu nie zasługuje na współczucie, lecz na potępienie, nawet jeśli okaże się chora psychicznie, bo jej ostatnie słowa nie świadczą zdecydowanie o normalności. Trzeba być wyrachowanym i zimnym, żeby zabić własne dziecko, nie wiem, jak tu w opowiadaniu, ale w mandze miała normalne i szczęśliwe dzieciństwo, kochających rodziców, więc nie ma tu też żadnego podłoża do takich czynów. Klątwa Nienawiści z jaką zmagają się Uchiha to też żadne usprawiedliwienie. W tym przypadku nic nie jest przesądzone, bo tylko gdy Uchiha traci kogoś bliskiego wpada w szał nienawiści etc. Sasuke odciął się od więzi i to sprawiło, że stał się bardziej podatny na ciemność, więzi go rozpraszały, a zemsta nie była już taka ważna gdy był z Drużyną 7, dlatego musiał opuścić Konohę. Popadł w "obłęd", gdy poznał prawdę o Itachim, ale udało się go uratować, bo tylko osoba która spowodowała w nim ten stan (Itachi) może go zawrócić z tej drogi ( i znowu Itachi, tym razem Edo Tensei, ale zawsze lol ). Sakura mogła ukryć się w jakiejś wiosce, tak by Sasuke się nie dowiedział, urodzić dziecko, sama je wychować, w takich wypadkach powinien zwyciężyć instynkt macierzyński, nie logika typu "to dziecko jest przeklęte, skażone nienawiścią bla bla bla", fatalizm jest dobry dla idiotów. Zresztą nie miała pewności czyje to dziecko. Lepiej by było, żeby straciła dziecko albo żeby w ogóle nie zachodziła w ciążę. Nie wyobrażam sobie, żeby teraz była w stanie wieść normalne życie i mimo iż cenię sobie tragiczne opowiadania ( w granicach rozsądku ), to jednak nie potrafię zaakceptować ani Sakury ani jej postępowania. Po raz pierwszy wolę ten kwiat wiśni, który rozkwita na polu bitwy *wciąż czekam lol* i stawia dobro innych ponad własnym i choćby nie wiem jak twardą byłaby kobietą, zawsze jest czuła dla tych, których kocha, zgodnie ze słowami Shikaku.
OdpowiedzUsuńCóż, publikując ten rozdział byłam świadoma tego, że jest on kontrowersyjny i że pewnie wiele osób go skrytykuje. Że przeczytam dużo "hejtów" na postępowanie Sakury, bo to niehumanitarne, bo Sakura nie jest do tego zdolna, bo nie powinna, bo takie rzeczy, to tylko u prawdziwych psycholi. Ty, Anonimie, jesteś pierwszą osobą, która powiedziała to wszystko głośno i wyraźnie, chociaż trochę mi nie podpadło, że się nie podpisałaś. Trudno. Tak czy inaczej przyznaję Ci rację. Tak, Sakura miała dobre dzieciństwo, więc nie powinna być zdolna do takich rzeczy (Nikt w jej rodzinie nie miał deficytu lęku, który przekazywany jest genetycznie, więc i ona go nie posiada, czyli teoretycznie naprawdę nie powinna być do tego wszystkiego zdolna!). Tak, klątwa nienawiści to żadne usprawiedliwienie, zgadzam się w 100% z Twoją teorią. Bo dziecko prawdopodobnie byłoby normalne, mając normalną, kochającą matkę, nawet jeśli Sasuke byłby złym ojcem (na co przecież też nie mam żadnych dowodów, bo pewnie byłby w miarę milutkim tatuśkiem).
UsuńCzemu więc pokusiłam się na takie rozwiązanie, wiedząc to wszystko?
Bo to fikcja. Bo chciałam się zmierzyć z trudnym zadaniem opisania jakiegoś stopnia szaleństwa w narracji 1os. (!), co uwierz mi, wcale takie proste nie było. Bo taki miałam kaprys i chciałam zaszokować. Bo od zawsze uważałam, że jednak świat shinobich rządzi się nieco innymi zasadami i ninja są bardziej odporni na śmierć i morderstwa, przez co mogą w ich psychice zachodzić jakieś śladowe zmiany pod wpływem jakiś mocnych bodźców (tu: natarczywe zachowanie Sasuke, nie możność poradzenia sobie z wyrzutami sumienia, silna reakcja na wpływ snów na psychikę Sakury). To takie moje wytłumaczenie, bo czułam, że muszę się lekko obronić ^^
Chcę przez to wszystko powiedzieć, że rozumiem i szanuję Twoje zdanie. Chciałabym tez jednak, żebyś spojrzała na tę historię też z lekkim dystansem, bo to tylko ff :)
Ale do jednego się jeszcze przyczepię -> "fatalizm jest dobry dla idiotów". Przyznam, że te słowa mnie jednak trochę uraziły, chociaż pewnie nie miałaś tego w zamyśle.
Dziękuję za opinię! Bądź co bądź lubię się zmierzyć z lekką krytyką, chociaż nie ukrywam, że wolałabym, żeby była skierowana do stylu, a nie fabuły. "Moja kartka, moje pióro, ja dyktuję zasady". Twoja jednak była dobrze uzasadniona, więc tym bardziej ją cenię :)
Pozdrawiam!
Przepraszam, że się nie podpisałam, niestety nie posiadam żadnego odpowiedniego konta, a blogosferę porzuciłam już dawno, stąd ta anonimowość. Mój pogląd na temat fatalizmu nie był oczywiście skierowany do ciebie, tylko do głównej bohaterki. Fatalizm jest dobry dla idiotów, a SAKURA przecież nie jest idiotką. Odznacza się najwyższym ilorazem inteligencji w swojej drużynie i jest raczej trzeźwo myślącą osobą, chyba że chodzi o jej chłopców <3 Moja krytyka była bardziej skierowana do kreacji Sakury i jej postępowania, niźli do fabuły, do której nie mam większych zastrzeżeń. Nie mogłam się przyczepić do stylu, bo moim zdaniem stanowi największy atut tego opowiadania :) Ze świecą szukać tak dobrych ff, z tak DOBRĄ kreacją Sasuke, która nie odbiega tak bardzo od pierwowzoru Masashiego Kishimoto. Potrafię być dosyć wybredna jeśli chodzi o SasuSaku FF, dlatego przeżyłam rozczarowanie postępowaniem Sakury i stąd też moja krytyka, za którą przepraszam, zwłaszcza jeśli odebrałaś ją osobiście, co oczywiście nie było moim zamiarem. Jesteś świetna w tym, co robisz, dlatego życzę ci powodzenia w dalszym tworzeniu <3
UsuńDobra kreacja Sasuke? Matko, ale ten świat dziwny - nie lubię gnoja, a podobno wychodzi mi całkiem nieźle xd Ja już nie wiem, jak to wszystko działa ^^" Wiesz, generalnie czytam opowiadania narutowskie od dobrych 5-6 lat, ale wcześniej wręcz nienawidziłam pary SasuSaku. Może to trochę dziwne, ale ułaskawienie dostali u mnie dopiero jakiś rok temu, gdy wpadłam na bloga Akemii. Także zdaję sobie sprawę, że nie znam tych postaci aż tak dobrze (bo nigdy nie przywiązywałam do nich większej wagi) i pewnie często "niszczę" ich kreację. Więc biorę na klatę stwierdzenie, że Sakura jest trochę OC; tego już nie zmienię, bo jej postępowanie do końca opowiadania jest już przesądzone. Jednak wezmę sobie Twoje słowa do serca i może przy następnym ff (jeśli kiedykolwiek znowu wezmę się za tę parę xd) uda mi się wykreować Haruno lepiej :)
UsuńI nie przepraszaj za krytykę :) Ja się na nią bronię, bo każdy tak reaguje: ktoś rzuca we mnie kamieniem, to się bronię - odruch bezwarunkowy xd Każdą opinię - dobrą czy złą - doceniam jak złoto i pamiętam. No i dziękuję za ciepłe słowa co do mojego stylu!
Pozdrawiam! :)
o mój boże..
OdpowiedzUsuńNie spodziewaj się w tym momencie żadnej konstruktywnej opinii, bo po rozdziale jestem kompletnie rozsypana. To będzie prawdopodobnie mój najgorszy komentarz, ale nie mogę się ogarnąć, matko ta końcówka!
Wiedziałam, że Sakura to zrobi, ale masz racje.. ten sposób. Boże, myślałam, że tradycyjna aborcja, śpiączka, albo chociaż znieczulenie, szpital, chirurg.. ale ona do cholery jasnej sama wyjęła sobie dziecko z brzucha!!!!!!!!!!!
Dobra, jedyne co mi teraz przychodzi do głowy to przekleństwa. Naprawdę dużo przekleństw, pomieszanych ze słowami typu 'Matko Święta' i 'O mój Boże' (a przecież jestem niewierząca!) Za cholerę nie umiem wyjść z szoku, chyba przez ciebie pozostanie mi teraz trauma do końca życia.
Ogólnie nie jestem przeciwko aborcji, naprawdę, to wszystko jest decyzją matki. Ale sposób w jaki zrobiła to Sakura.. boże jak kolejnego rozdziału nie napiszesz w miarę szybko, to chyba zginę! Jestem taka ciekawa kto ją znajdzie, jak zareaguje, co zrobi Sasuke, czy Sakura po TYM wszystkim będzie jeszcze normalna..
O matko wizja takiej dziewczyny, leżącej na zakrwawionej podłodze, koło noża, z maciupeńkim płodem na ręce.. no to jest za wiele nawet jak na mnie.
Dobra, postaram się chociaż odrobinę skupić też na innej kwestii.
Mam wrażenie, że Sakure pochłonęła paranoja i zdecydowanie przesadzała. Może się mylę, ale naprawdę nie wydaje mi się, żeby Sasuke był takim okropnym, brutalnym ojcem, bo bądź co bądź się zmienił trochę, nie? Chociaż jak groził jej mieczem.. och matko.. JA JUŻ NIC NIE WIEM, PO TYM ROZDZIALE UTRACIŁAM ZDOLNOŚĆ LOGICZNEGO MYŚLENIA I CZUJĘ SIĘ CHOLERNIE SFRUSTROWANA!
Niszczysz mnie dziewczyno, naprawdę! ♥
Przyznaję, że mam strasznie, strasznie mieszane uczucia i całkiem możliwe. że potem się jeszcze będę jakoś do tego komentarza odnosić. Rozdział przeczytałam wczoraj, ale stwierdziłam, że jednak potrzebuję dać sobie czas na zebranie myśli, bo wiedz, że ta notka naprawdę nie chciała mnie opuścić. Myślałam o niej w drodze do i ze szkoły, na hispie i chodząc z psem. Na pewno ten rozdział mi mocno zrył psychikę.
OdpowiedzUsuńNa pewno był napisany genialnie, gdyby nie ostatni rozdział na TL powiedziałabym, że ta ostatnia scena to najlepsza scena, jaką u ciebie czytałam.
Tak naprawdę od rozdziału drugiego jedyny powód, dla którego nie nienawidziłam Sakury był taki, że cała historia jest z jej punktu widzenia. Było widać jak krucha ona jest, jak słabą ma tę psychikę i jak zależna jest od Sasuke. Po części ona manipulowała mną, jako czytelnikiem, bo dopiero po jakimś czasie tak naprawdę docierało, że halo: dziewczyna bawi się dwójką mężczyzn, okłamuje ich i przyjaciela, zachowuje się po prostu strasznie i tak naprawdę ani Akhito ani nawet Sasuke na to nie zasługuje. Bo fakty są takie, że chciała zataić zdradę i zrzucić odpowiedzialność za dziecko na kogoś innego. I nawet jeśli pod tym względem jej motywy były szlachetne ona zwyczajnie nie ma prawa decydować o takich rzeczach. Czy Sasuke jej dupkiem? Tak. Czy potrafi stworzyć normalny, zdrowy związek? Na jakieś 90% nie. Czy byłby w stanie skrzywdzić niewinne dziecko? Szczerze i uczciwie w to wątpię. Jeszcze za czasów Orochimaru nie zabijał jeśli nie miał innego wyjścia. Wiem, że dziecko wychowane przez Sasuke prawdopodobnie nie miałoby idealnego dzieciństwa, rozumiem, że Sakura jako matka mogła nie chcieć czegoś takiego, ale cholera,.. jednak trzeba to wszystko było przemyśleć wcześniej. Ja po prostu... nawet rozumiejąc, że Sakura jest zwyczajnie słaba psychicznie a ostatnia scena potwierdza tylko to, że zupełnie oszalała i na ten moment nadaje się tylko do zakładu psychiatrycznego po prostu jestem wściekła. Spodziewałam się aborcji - w sumie to byłam jej pewna, ale też celowałam w zapicie/pigułki, nie w coś takiego. I, przepraszam, że wciskam w tę opinię moje osobiste poglądy, uważam zachowanie Sakury za zwyczajnie barbarzyńskie. Przecież nie wie czyje to było dziecko, w tym momencie podjęła decyzję, która do niej nie należała. I tak, znowu to powtórzę, wiem czym było to spowodowane, wiem, że zachowanie Sasuke było straszne(na tym "bądź moje" ciarki mnie przeszły), ale to nie jest kolejne zachowanie, które jestem w stanie wybaczyć Sakurze. Po tym ona nie zasługuje na nic.
I jeśli chodzi o Sakurę.. to jej stracenie rozumu wyszło ci niesamowicie realistycznie. Bo to że jestem zwyczajnie wściekła i nie mogę zrozumieć bohaterki to znaczy, że po raz kolejny udowodniłaś jak genialną jesteś autorką. Wywołałaś naprawdę silne emocje i to takie, które się mnie długo trzymają. Widać jak dobrze, jak szczegółowo masz to wszystko przemyślane, bo na półmetku nastąpiła kumulacja wszystkich wrażeń zebranych przez te 5 rozdziałów.
Ta część, co do której mam wątpliwości to stosunek Sasuke to rodziny. Bo tutaj nie wiem czy chodzi o zwykłe urojenia Sakury czy ja naprawdę mam go tak odbierać. Ja zwyczajnie nie wierzę, żeby on w ten sposób traktował rodzinę. On miał szczęśliwe dzieciństwo do momentu kiedy jego świat dosłownie legł w jednej chwili w gruzach. Oczywiste, że to i późniejsza prawda o swoim klanie nim wstrząsnęła, ale ja po prostu nie widzę go jako ojca tyrana, tak samo jak nie wierzę, że gdyby dziecko okazało się być Akhito by je zabił.
UsuńPodziwiam cię za odwagę, bo wiedziałaś, że ten rozdział będzie kontrowersyjny, a mimo to się nie zawahałaś. Czytanie nakanaide to serio emocjonalny rolercoaster i chyba nie byłam na to zwyczajnie gotowa(zwłaszcza, że przechodzę teraz odwyk od czekolady).. Jeśli to w ogóle możliwe to uwielbiam cię teraz jeszcze bardziej, bo przecież dużo łatwiej jest stworzyć postać, która wraz z biegiem czasu staje się coraz bardziej dojrzała i zmienia się na lepsze, a dużo trudniej kogoś, kto po mimo bycia ogólnie dobrym człowiekiem z dobrymi motywami zmienia się nie do pomyślenia. Odkąd pamiętam słyszę, że "miłość to choroba umysłowa" i chyba nigdy nie wierzyłam w te słowa tak bardzo jak teraz.
Mam nadzieję, że na kontynuację nie trzeba będzie aż tak dłuugo czekać(chociaż TL ma pierwszeństwo!) bo ja chce wiedzieć jak to dalej rozwiniesz. Jak Akhito się o wszystkim dowie, Sasuke... Boże, tyle pytań.
I żeby cały ten komentarz nie bł aż taki poważny to mam cudowny pomysł na szczęśliwe zakończenie nakanaide: Temari z takim sporym brzuszkiem w objęciach Shikamaru <3 Podoba ci się? (;
Pozdrawiam i gratuluje niesamowitego rozdziału! Styl twój to już się poziomem wcale nie różni od naprawdę genialnych pisarzy/pisarek.
Szczerze powiedziawszy mam nadzieję, że to tylko sen.
OdpowiedzUsuńSkomentuję, od końca od ostatniej sceny, po ostatnim wiedziałam co się święci, ale dobry Boże nie spodziewałam się, że Sakura naczelny medyk w Konoha, zrobi to w tak ... niehumanitarny (?) sposób. Przecież jest lekarzem, zna wszystkich, przecież mogłaby to zrobić jakoś po cichu u znajomej... no NIEEEE, Sakura ...
OdpowiedzUsuńmam szczerą nadzieję, że wraz z tym incydentem, nie pozbawiła się możliwości bycia matką w przyszłości...
Sasuke, Sasuke, Sasuke... zawsze robi coś, co ma tragiczne skutki, w przyszłości. A PÓŹNIEJ WSZYSCY WINNI TYLKO NIE ON. zawsze tak jest, pewnie w przyszłym rozdziale, też tak będzie, eh...
" - Bądź moje - szepnął czule, zamiast przebić mnie ostrzem na wylot. " Bądź moje , bądź moje, bądź moje! Było jego prawda ?
Wrócę do Sakury, przecież ona teraz zwariuje, to nie jest typ osoby która zabija własne dziecko a potem śpi spokojnie. Widzę już, jej wyrzuty sumienia, za każdym razem, gdy spojrzy na kobiety w ciąży, jak ją wewnętrznie będzie zżerać ciekawość kto był ojcem jej dziecka. Jak będzie musiała przyznać się do tego co zrobiła. SYTO SYTO SYTO się szykują następne rozdziały.
Z tego tej całej (nie)wesołej gromadki szkoda mi, tylko Akiego. Chyba, że on też okaże się jakimś gagatkiem, który w innej wiosce ukrywa żonę i fantastyczną czwórkę dzieci :O
Kończę moje teorie spiskowe, i ten komentarz bezładu i składu <3
Pozdrawiam :)
Normalnie nie wierzę, że to zrobiłaś. Tą notką wręcz zmusiłaś mnie, żebym napisała jakiś komentarz. Mnie - lenia porównywalnego w swoim lenistwie do Shikamaru. No, ale wobec takiej notki nie mogłam przejść obojętnie.
OdpowiedzUsuńOtóż powiem Ci tak: dziewczyno, jesteś fantastyczna! Twoje blogi czyta się z samą przyjemnością. Normalnie poezja. Twój styl jest tak dojrzały, że niejeden profesjonalny pisarz mógłby Ci pozazdrościć. Na dodatek tematy, które poruszasz są tak inne od tych wszystkich "blogerek", takie poważne, takie życiowe, takie empatyczne, wywołujące skrajne uczucia. Nie wiem jak u innych czytelników, ale jak opuszczam Twojego bloga po uprzednim przeczytaniu notki to czuję się jak jeden wielki kłębek nerwów. Z początku jestem rozanielona, kiedy widzę nowy rozdział po to, aby później stać się smutna i przygnębiona. Ale za to właśnie Ci dziękuję.
Co do samej treści to przyznaję się bez bicia, że aż tak szokującego biegu wydarzeń się nie spodziewałam, a pod sam koniec mój żołądek zawiązał się w supełek. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że Sakura chciała się pozbyć dziecka, ale żeby aż w tak okrutny sposób? Na to nie byłam przygotowana w żaden sposób. Większość osób uważa ją za idiotkę bez serca, jednak jeśli komuś siądzie psychika to każde rozwiązanie, które choć na chwilę pomoże mu odpędzić się od problemów uzna za stosowne i warte wypróbowania. Nawet jeżeli ciągnęłoby to za sobą tragiczne skutki. I to nie tylko w opowiadaniu, ale również w prawdziwym życiu. A wnioskując po słowach: "Dobranoc, kochanie" to nasza kunoichi psychikę ma wręcz zdewastowaną. Na dodatek te okropne koszmary. Były takie realistyczne, że za żadne skarby nie chciała dopuścić, aby się spełniły. Więc jestem w stanie w jakiś sposób zrozumieć ją i jej nieprzemyślaną decyzję. W jednym z powyższych komentarzy przeczytałam, że Sakura być może popadnie w obłęd. O tak, już ją sobie wyobrażam w szpitalu w pokoju bez okien, siedzącą w kącie i w przerwach napadów psychotycznego śmiechu, szepczącą ze strachem: "Historia nie zatoczy koła." No i pozostaje jeszcze kwestia Sasuke. no jak można być takim chamem i straszyć kobietę, która być może nosi jego dziecko? Toć to nie do pomyślenia. Z jednej strony jestem oburzona takim zachowaniem. Jednak z drugiej, jestem przekonana, że to miało jakiś głębszy sens. Może teraz palnę głupotę, ale uważam, że mówiąc: "Bądź moje" w jakiś swój sposób chciał pokazać, że zależy mu na Sakurze i dziecku. No i kiedy Sakura zeświruje, on jej nie zostawi i w ten swój "saskowaty" sposób pomoże jej uporać się z tym. Być może źle to odbieram, jednak tak podpowiada mi intuicja.
Widzisz, co robisz z ludźmi? Chyba to była moja najdłuższa wypowiedź pisemna, do której nikt mnie nie zmuszał. : )
Wypowiadając się tutaj, uspokoiłam nieco swoje sumienie i będę mogła teraz w spokoju czekać na następny rozdział.
Życzę Ci bardzo dużo weny i tego, byś jak najlepiej pielęgnowała swój talent pisarski, bo szkoda by było, gdyby taka perełka stała się matowa.
Pozdrawiam cieplutko. ;*
~Neko
Neko, nawet nie wiesz, jak bardzo ucieszył mnie Twój komentarz! Jesteś dopiero drugą osobą, która odebrała ten rozdział dokładnie w taki sposób, w jaki bym sobie życzyła <3 Bo to, że dewastuję ludziom psychikę i że bawię się ich uczuciami już słyszałam/czytałam niejednokrotnie xd Ale Ty dostrzegłaś ten szczególik w "bądź moje", Ty te słowa właściwie odebrałaś i za to Ci dziękuję. I gratuluję! Bo Sasuke powiedział to czule, on się o to modlił, a nie zaklinał płód, jak ktoś wyżej wysnuł xd A intuicję, ty szczwany Kocie (nie, nie lisie xd), masz naprawdę świetną, więc się jej słuchaj, bo zaprowadzi Cię do fortuny normalnie! Choć z tym pokojem w psychiatryku to już lekkie przegięcie ^^"
UsuńDziękuję Ci jeszcze raz <3 Za zrozumienie, za wszystkie cieplutkie słowa i za to, że postanowiłaś się odezwać. Będę dalej dbać o moją perełkę i starać się, żeby nigdy nie stała się matowa i lśniła jak najdłużej, chociaż wg mnie to tylko szary kamyk...
Pozdrawiam, całuję ;*
Co do tego psychiatryka to wybacz - poniosła mnie wyobraźnia. ; )
UsuńWłaśnie w tej chwili szykuję broń do walki z lenistwem i pierwszym moim krokiem jest pozostawienie po sobie jakiegoś komentarza po każdej nowej notce. Taka mała obietnica, żeby Cie wspierać w dalszym rozwoju talentu, bo jak widzę to niestety Twoja samoocena jest zbyt niska. A tak przecież być nie może. <3
~Neko
Nie ! Nie ! Nie ! Ani Tobie ani Mikulinie tego NIE wybaczę !!! Jak mogłyście tak postąpić z Sakurą !! Biedna ! ... Jestem sfrustrowana po tym rozdziale. Chusteczko, jak mogłaś mi to zrobić. Myślałam, że nie doczytam do końca ! Dla mnie to zbyt wiele, aż ciężko mi się pisze ten komentarz. Końcówka była tak smutna, że ściska za serce.. Fragment o dziecku leżącym przy Sakurze ... Nie... Nie mogę o tym pisać, bo chce się płakać T____T Wybacz kochana, ale dla mnie to za wiele .... Tak wyczekiwałam tego rozdziału a tu taka mhroczna i zła niespodzianka.... To co zrobiła a raczej co Wy jej zrobiłyście, podchodzi pod największe okrucieństwo z możliwych ! Jest niczym jakiś HORROR, KOSZMAR !!!! ..... Dziś wyjątkowo Cię nie pochwalę.. Jestem wręcz załamana....
OdpowiedzUsuńCzekam na cd tej dramatycznej scenerii.. Chciałabym aby wszystko stało się tylko koszmarem Sakury i ów wydarzenie, nigdy nie miało miejsca... Z drugiej strony jestem ciekawa reakcji obu mężczyzn a także przyjaciół zielonookiej... Ciarki mi chodzą po plecach jak sobie przypomnę ostatnie linijki tego rozdziału.
Cieplutko pozdrawiam, choć z rozdartym, zniszczonym i zdruzgotanym sercem... Nie mówię już o mojej psychice ^^" Oby następny był bardziej .... kolorowy.
Ohayo! :D
OdpowiedzUsuńW końcu wzięłam się za nadrabianie blogów i bardzo ucieszyłam się, gdy zobaczyłam, że tu mam aż dwa rozdziały do przeczytania. ^^
Cóż, zacznę może od tego, że zaskoczyłaś mnie. Nie spodziewałabym się, iż tak się sprawy potoczą.
Sakura w ciąży, nie wie kto jest ojcem. Mroczny Sasuke, który jest pewien swojego ojcostwa no i nieświadomy Aki.
Świetne było spotkanie całej byłej drużyny siódmej, zupełnie jak za dawnych czasów. Myślałam wtedy, że wszystko się dobrze ułoży i tak dalej. Jak zwykle się myliłam.
Scena, w której Sakura bierze nóż do ręki i chce zrobić sobie krzywdę zabiera dech w piersiach. Tak wspaniale to opisałaś, rodem z bestsellerowego thrilleru. . Nie myślałam również, iż Sakura będzie taka odważna i w końcu zrobi to, co planowała. Z jednej strony może i jej ulżyło, ale spodziewam się, co będzie czuła, gdy się obudzi. I to małe, niewinne dziecko, leżące obok niej. Ech, aż mi serce pęka. Jak ona mogła zrobić coś takiego przez jakiś głupi koszmar?
Chociaż w sumie.. była w amoku. Dobra, co ja się tam znam.. xD
Koszmar również mnie przeraził, niezłą masz wyobraźnię, naprawdę niezłą. ^^
Muszę powiedzieć, że cieszę się, iż wróciłam do blogów, ponieważ było warto. Naprawdę daaaawnoo nie czytałam tak dobrego opowiadania.
Jestem ciekawa jak akcja potoczy się dalej. Może Aki akurat wróci i zastanie Haruno w takim stanie, albo nie wiem.. hmm.. może Sasuke przyjdzie. Kurde, jest tyle możliwości. Aż strach się bać. :c
A.. no i muszę jeszcze dodać na koniec, że masz piękny szablon i cudowną piosenkę w tle. Zakochałam się. <33
Dużo weny życzę, mam nadzieję, że niedługo napiszesz kolejny rozdział! ^^ :*
No i zabieram się za nadrobienie rozdziału na Troublesome Love. :)
Buziaki!
Eee… hmmm… to było…
OdpowiedzUsuńNo to zacznę od początku.
Jak ja lubię Akihito! Jest taki czuły i kochany. Zawsze jednak takie typy charakteru przy takim Sasuke wychodzą na… na takie cioty xD Nawet sama Sakura przyznała, że to Aki przegrałby pojedynek. Niemniej jednak, chętnie zobaczyłabym kłótnie tych dwóch mężczyzn (bez stosowania żadnych amateratsu i innych zabójczych technik). A jeszcze gdyby Naruciak się do nich przyłączył (nie wiem po co, ale pewnie Naruto chętnie by się dołączył do dyskusji). Tak czy inaczej, w innych okolicznościach, mogłaby wyjść z tego dobra komedia xD
Ale nie!
Ty poszłaś zdecydowania w innym kierunku!
Dalej…
Spotkanie w domu Uzumakich… Fajnie czyta się o wspominkach starych bohaterów. A jeszcze jak dossali się do butelki sake… Biedna Sakura. Nie wyobrażałam sobie jednak, by w posiadówie uczestniczyła Hinata, a trochę dziwnie by było, gdyby ją wyprosili do pokoju obok.
No i ten powrót do domu. Szlachetny Sasek odprowadził ciężarną kobietę do domu. Serio, kreujesz go na takiego psychola? xD Mi pod koniec rozdziału zrobiło się żal samego Uchihy. No bo… Co jeśli on tylko udaje takiego fanatyka? Może pozuje na takiego, bo inni tego od niego oczekują? Taka Sakura przecież nawet nie spodziewała się, że mógłby być jakiś bardziej opiekuńczy. A tu w rzeczywistości, troskliwy Sasek już w tajemnicy szykował się na ojcostwo, kupił śpioszki z napisem „Chcę być jak tatuś”, wystrugał kołyskę i własnoręcznie wyhaftował narzutkę dla synusia. A w razie, gdyby była to dziewczynka, już zaczął przygotowywać sobie mowę typu „Żaden mężczyzna nie będzie dla ciebie odpowiedni!” A teraz? Teraz pewnie skuli się w kącie i przytulając do siebie te niewykorzystane śpioszki, będzie płakał całymi nocami :( Biedny Sasuke… Przecież nie wypadałoby, aby przed wszystkim odkrył swoje prawdziwe Ja. Ale ja znam prawdę!
No, ale wracając do ukazanych w rozdziale scen.
Te sny Sakury… Jednak takie urojenia i stres robią swoje. Ubzdurała coś sobie i wyszła z tego tragedia. Nie, zdecydowanie nie spodobało mi się jej zachowanie. W prawdzie nie podejrzewałam tego w poprzednim rozdziale, ale na początku tego już zaczęłam się bać i przeszło mi przez myśl „lepiej, by to dziecko w ogóle się nie urodziło”. Biedne maleństwo :(
Sakura jaka harda. Własnoręcznie przeprowadzić aborcję bez znieczulenia. Nie każdy by się tego podjął. Szalona dziewczyna xD Ta scena… poczułam na pewno odrazę do samej Sakury. Taki zabieg… chyba już bym wolała, żeby wbiła w siebie nóż i próbowała umrzeć razem z tym dzieckiem. No, ale… naprawdę szkoda mi tego dziecka. Nie tak to sobie wyobrażałam. Jestem ciekawa, jak pociągniesz tę historię dalej. Ile w ogóle planujesz rozdziałów? No i przede wszystkim, nie mogę doczekać się reakcji Sasuke. Jestem ciekawa, jak też Sakura wytłumaczy się Aki’emu.
Z niecierpliwością czekam więc na ciąg dalszy!
Pozdrawiam gorąco! ;*
Haha, Twoje teorie mnie jak zwykle rozwaliły. No PADŁAM, jak wyobraziłam sobie ten obrazek Sasuke trzymającego śpioszki z napisem "chce byc jak tata" xd A że siedze właśnie w pracy to mogłam sie jedynie ukradkiem uśmiechać :< ale tu Ci moge przybić piątke, bo Sasuke naprawde zależało na tym dzieciaku, niestety Sakura nie do końca go zrozumiała ech... i wyszła katastrofa no ale xd
UsuńPlanuje 10 rozdziałów i ten ostatni jest zarazem epilogiem. Tak wiec oficjalnie jestesmy na półmetku! :D Przyznam, że już powoli przymiezam sie do mowy końcowej, haha :)
Pozdrawiam, kochana! ;**
Chusteczka_aha
Szczerze mówiąc nie wiem co powiedzieć, więc.. zacznę od wyglądu bloga (coś lekkiego na początek). Idealnie pasuje do tej historii, kolorystyka jest świetna i ten nagłówek <3
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału. Początek czytało się przyjemnie, miła atmosfera, nawet to, że Sasuke był u Uzumakich jakoś nie pogarszało sytuacji. I nagle rozmowa z nim. W sumie nie zdziwiło mnie jego zachowanie, w końcu Uchiha to dupek.
Jednak to co dzieje się potem.. Cóż, bardzo zagrałaś na psychice Haruno. Aż za bardzo. Te wszytskie jest myśli, a późniejszy koszmar...
Te sny w pewien sposób mnie przeraziły, serio xd I to nawet bardzo. W pierwszym było mi szkoda tego dziecka, lecz później stało się takim samym mścicielem jak Sasuke. W końcu historia zatacza koło, a kaln Uchiha to klan nienawiści.
Potem to zabite dziecko razem z Akim, na samą myśl mam ciarki. To było straszne... I w sumie wpływa też na moją psychikę ( nie, że jakoś bardzo, ale jednak trochę mnie to przerażało i obrzydzało ).
I na końcu Sakura, która się budzi. Dosłownie jak nie ona! Nie myśli racjonalnie, działa pod wpływem emocji, instynktu.. Ja nie byłabym w stanie coś takiego zrobić xd A ona tak bez ceregieli zabija własny płód. Tak po prostu. Chociaż na jej miejscu pewnie zrobiłabym to samo. W końcu punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Pewnie nieźle odbije się to na psychice Sakury, ciekawi mnie jak zareaguje Aki a przede wszystkim Sasuke. Coś czuję, że ten drugi nawet były w stanie ją zabić, albo co gorsza zgwałcić ;o Chociaż nie wiem jak potoczy się dalej ta historia to...
Już chcę następny rozdział ;< Będę go oczekiwać z utęsknieniem!
Pozdrawiam! ;*
Sasuke gwałcicielem? Oj, Sasame, wyobraźnia Cie ponosi xd Haha, chociaż przyznam, że to ciekawa propozycja, to jednak nie tym razem. Ale bede o tym pamietać! Może pokusze sie o jakąś partówke kiedyś...
OdpowiedzUsuńZa mocno zryłam Sakurze psychike? Wiesz, jak publikowałam ten rozdział to sądziłam, że za słabo, ale każdy kolejny komentarz mnie przekonuje, ze chyba jednak przesadziłam ^^"
Dziekuje za pochwale szablonu! Starałam sie przy nim baaardzo :)
Pozdrawiam,
Chusteczka_aha
Oj no trochę mnie poniosło xD Lubię Sasuke w roli dupka i to takiego aż za brutalnego ( po prostu to mi do niego pasuje) no, ale cóż ... :D chyba brutalniejszych rzeczy niż te które zrobiła Sakura już nie będzie ;x chyba.
UsuńI ta zgroza w słowie "chyba"...............................
UsuńNo więc, zaskoczyłaś mnie ogromnie.
OdpowiedzUsuńCzym? Tym jaki ten rozdział był krótki! Zdecydowanie zbyt późno i zbyt mało się w nim znalazło! Kompletnie mnie nie zaspokoiłaś. ;D
Ja niestety skomentuje tak krótko, bo jak wiesz, dostęp do internetu niemożliwy, a siedząc w pracy nie mogę się rozwodzić tak jak robiłam to kiedyś, bo zasrany tyran, maniak czystości, szef w każdej chwili może przyjśc. ;D ZŁO WCIELONE UBRANE W GEJOWSKI ŻÓŁTY SWETEREK CZERWONY JESZCZE BARDZIEJ GEJOWSKI SZALIK I KURWA TĄ JEBANĄ CZAPECZKE PARYŻÓWKĘ -.- LUDZIE, ZA CO KRZYWDZICIE MOJE BIEDNE OCZY!
Co do rozdziału, to spodziewałam się, że Sakura to zrobi. Nie wiem czemu, ale czułam to ;D W końcu trochę cię już znam! Niemniej jednak bardzo mi się to podobało - trafiłaś w me gusta ;D Nie dziwię się, że do tego doszło... ten sen... był okrutny! Okurtny w swojej prawdziwości - tak właśnie widzę przyszłość Sasuke z jakąkolwiek kobietą. Zaskoczyło mnie tylko jedno - myślałam, że to Sasuke wybije wszystkich, niezadowlony z syna i żony, a to jednak krąg zatoczył koło i rzeczywiście... młodsza kopia postąpiła identycznie.
Haha trochę mnie jednak rozbawił moment w którym Sakura krzyczała przez zaciśnięte zeby na całe gardło i jak wyciągała płód - takie torchę niemożliwe że ludzie ciało było w stanie to znieść, ludzie psychologicznie rzecz biorąc nie są zdolni do zadawania sobie bólu - osobiście, a już na pewno nie takiego ;d pytanie: wyrwałabyś sobie ząb? no właśnie ;d a ząb do tego pikuś PAN PIKUŚ ;D OCZYWIŚCIE TO TYLKO moje marudzenie, możesz to zignorować, po prostu chciałam ci zwrócić uwagę na ten szkopuł Nie jest to jednak nic poważnego, co zepsułoby dramatyczność tej sceny, bo po za tym to czytając to byłam bardzo przejęta i zaintrygowana. Pomimo sttresu że zaraz tui wpadnie szef to potrafiłas mnie oderwać od rzeczywistości ;d chociaż na chwilę odpłynęłam. :) zdecydowanie cześciej bym sobie coś twojego poczytała w pracy.
diobra, ale wracając do rozdziału bo czas nagli
rozmowa sasuke z sakurą była zdecudowanie naklepsza, i to jak go ukazałaś, do czego byłby zdolny gdyby sakura zostawiła przy życiu to nieszczęsne dziecko... ta groźba wisząca w powietrzu, motyw który całkowicie ją zniszczył.
rozdział był świetny - jak zawsze, kocham ten blog ;d
wybacz, ale na dzisiaj to wszystko, przepraszam cie ogromnie, ale mam nadzieje, ze odczytasz wszystko co chcialam ci przekazac w tym komentarzu.
weny:*
PS SZABLON NAJLEPSZY JAKI ZROBILAS
Powiem, że zawsze lubiłam Sasuke. Wydawało mi się, że ta zabawa Sakurą to pozory, że Uchiha doskonale, często zbyt brutalnie maskuje inne uczucie, którym ją darzy - miłość. Dziś, czytając ten rozdział, jestem zszokowana. Cholera jasna, nie dziwię się Sakurze, że zabiła dziecko - w końcu nie całkiem świadomie, pchana do zbrodni przerażeniem i wizją brutalnej przyszłości. Jest winna, bo jako matka powinna chronić dziecko, żal mi tego, co dowiedziawszy się o wszystkim przeżyje Akihito, ale... Zarazem cieszę się. Jestem cholernie zadowolona z faktu, że nic nie będzie tak, jak chciał Uchiha. Z całym szacunkiem dla blogosfery i kultury języka polskiego, ten pierdolony skurwiel zasłużył sobie na ból, którego mam nadzieję doświadczy. Świadomość, że to z jego winy Sakura popełniła tak niewybaczalny czyn... Jak na to zareaguje? I co zrobią przyjaciele Haruno? Jestem tego strasznie ciekawa! Czekam na nowy rozdział ze zniecierpliwieniem!
OdpowiedzUsuńNo kochana "wyjęłaś mnie" z butów. Na tym świecie potrzebne są właśnie takie opowiadania!
OdpowiedzUsuńNie mogę sobie poradzić z myślą, że nie ma już teraz następnego hmmm... działu tej historii.
Jesteś zawodowa.
A ja się niczego nie spodziewałam i niczego nie domyślałam, wiec było dla mnie to nieziemskim zaskoczeniem :P przez cały czas mam tak mega gęsią skórkę, masakra to jakaś normalnie! chcę więcej, więcej, więcej! :D
OdpowiedzUsuńBoże... ;O
OdpowiedzUsuń