“Czy warto kochać, nie będąc kochanym?
Czy warto nosić w swym sercu nadzieję.
By potem być zapomnianym?”
~W.Szymborska
Mocny, nieprzyjemny zapach
wybudził mnie ze snu. Wdarł się do moich nozdrzy zupełnie nieproszony,
sprawiając, że miałam ochotę zwymiotować. A najgorsze w tym wszystkim było to,
że ja znałam tę woń i to doskonale - ten odurzający zmysły swąd palonego, ludzkiego
ciała, którego tak bardzo pragnęłam już nigdy nie poczuć. Identycznie
śmierdziało przy paleniu płodu, ale... To niedorzeczne, prawda? Przecież to
minęło, tak więc skąd ten zapach?
Zlękłam się, w jednej
chwili siadając i otwierając oczy najszerzej jak tylko mogłam. Wtedy
uświadomiłam sobie, że nawet nie spałam w swoim pokoju, a w posiadłości Uchiha,
gdzie wczorajszego wieczoru odpłynęłam w ramionach Sasuke.
Sasuke. On wszystko
wiedział. Wszystkiego się sam domyślił. Przejrzał mnie jako jedyny, jakby znał
mnie najlepiej na świecie, a przecież nie znał wcale. Byłam dla niego niczym
więcej niż starą koleżanką z drużyny. Jedynie pierwszą z brzegu kobietą, z
którą zdarzyło mu się dwa razy przespać. Która miała być matką (możliwe, że)
jego dziecka. A mimo to wszystko, to właśnie on czytał ze mnie jak z otwartej
księgi. Dlaczego?
- Co jest? - Usłyszałam
jego zaspany głos po mojej prawej stronie.
Zmierzyłam go swoim
przerażonym spojrzeniem, nie rozumiejąc, dlaczego był taki spokojny? W końcu w
pokoju unosił się ten duszący odór! Nie dziwiło go, skąd się, do licha, wziął?
- Nie czujesz tego? -
wyszeptałam zduszonym głosem, struchlała. W normalnych okolicznościach zapewne
zachwyciłabym się wyglądem tak uroczo rozleniwionej twarzy Sasuke, jednak ta
sytuacja zdecydowanie przekraczała znaczenie słowa “normalny”.
- Co niby miałbym czuć? -
Ziewnął, przecierając oczy dłońmi, a następnie zerkając na mnie spod
zlepionych sennym pyłem powiek.
- Tego... Odoru spalonego
ciała. - Przecież to było oczywiste, więc po co pytał?! Skrzywiłam się,
marszcząc nos, dla potwierdzenia swoich słów. Spojrzałam na Sasuke z
przestrachem i niedowierzaniem, widząc na jego twarzy zupełne niezrozumienie. -
Naprawdę tego... Nie czujesz? - szepnęłam niepewnie.
Nastała kłująca mnie w uszy
cisza, w której dało się dosłyszeć jedynie mój płytki, szybki oddech. Uchiha
jakby zamarł, bo nie poruszał się zupełnie; nie miałam pewności, czy to przez
ten wszechogarniający smród, czy też może przez to, że nie wiedział w jaki
sposób mi odpowiedzieć. Bo on naprawdę wyglądał na zdezorientowanego, jakby
rzeczywiście nieprzyjemna woń była dostępna tylko dla mojego powonienia.
Ale to przecież czyste
szaleństwo!
- Sakura - zaczął łagodnie,
co mnie zaalarmowało, bo Uchiha nigdy nie byli łagodni; godność im na to
nie pozwalała. - Jedyne, co można wyczuć w tym pokoju, to zaduch po nocy.
Parsknęłam
niekontrolowanym, sztywnym śmiechem.
- Nie żartuj sobie ze mnie,
Sasuke, to nie jest śmieszne - zagroziłam z drżącym głosem i sercem tłukącym w
piersi. Przecież ja to czułam dosadnie, do cholery! Żołądek podchodził mi do
gardła nie bez przyczyny! - Czuję smród palonego ciała... Poznaję go... - Nagle
w mojej głowie zajaśniała urojona myśl, którą natychmiast przelałam w słowa: -
Kogoś tu palą, Sasuke, musimy mu pomóc, szybko!
Zerwałam się do ucieczki z
łóżka, jednak mój nikczemny plan został natychmiast zniweczony przez silne
ramię mężczyzny obok. Wpadając już w zupełną panikę, zaczęłam się wyrywać z
uścisku Uchihy, jednak na marne. Wszelkie moje próby wyswobodzenia się z ciasnego
uścisku, zakończyły się fiaskiem. W dodatku cały czas, wciąż w kółko i w kółko,
powtarzałam słowa niczym modlitwę “Czuję ten smród, ktoś tam jest, ktoś się
pali!”. Właściwie zdziwiło mnie, że Sasuke zareagował na moje majaki
dopiero, kiedy niemal zupełnie się uspokoiłam. Uchiha jednak mieli anielską
cierpliwość... Albo piekielną, jeden diabeł.
- Masz urojenia - mówił
uspokajająco, gładząc dłonią mój policzek. To było niesamowicie dziwne -
cieszyć się z jego dotyku w tak beznadziejnej sytuacji. Czułam, jakbym
grzeszyła, a mimo to pragnęłam, by nie przestawał koić mojego lęku i frustracji
poprzez swoją bliskość. - To chyba normalne po tak traumatycznych przeżyciach.
Rzeczywistość - fatalny
błąd ludzkiego systemu obronnego. Nawet jak pragniemy ją odtrącić, odciąć się
od niej, to nasze wysiłki i tak idą na marne. Bo w końcu ona i tak nas
dosięgnie, nie ważne kiedy. Gdy nas usidli w swojej pajęczynie zdarzeń, wtedy
już nie ma odwrotu; już przegraliśmy. A proces przyswajania zdarzeń był
wyjątkowo nieprzyjemny i bolesny.
Co za ironia, prawda? Wraz
ze słowami Sasuke o moim urojeniu, wyimaginowany odór spalonego ciała zniknął.
Tak po prostu... Jakby to on był lekarstwem na moje (nie)wątpliwe
szaleństwo.
- M-masz rację... -
szepnęłam zrezygnowana i otępiała, spuszczając głowę i opierając się czołem o
tors Uchihy. Ten spiął się, jednak nie odtrącił mnie, ani sam nie odsunął. Po
prostu tkwił sztywno w jednej pozycji, pozwalając mi uspokoić skołatane myśli i
emocje przy jego boku. Przyłapałam go nawet na tym, że kilka razy z wahaniem
podniósł rękę, jakby chciał popieścić nią moje plecy, jednak zawsze rezygnował
w ostatniej chwili. Cóż za szkoda.
W pewnym momencie się
rozpłakałam, sama nie wiedząc czemu. Może to ta cała rzeczywistość
wycisnęła ze mnie te łzy? Po prostu poczułam pewien ucisk na sercu, coś mnie
przytłoczyło - poczucie winy? Może. W końcu miałam powód do żałowania;
zamordowałam własne dziecko, a to nie był czyn, który można było nazwać mianem
“lekkiego”. Gorzej, bo był właśnie cholernie ciężki. Tak ciężki, że uginały się
pod jego ciężarem moje ramiona i plecy, które nie miały siły utrzymywać
sylwetki w pionie, co skutkowało jeszcze większym naciskiem na ciało Sasuke.
Niespodziewanie to on stał się jedynym filarem podtrzymującym moje wątłe
zwłoki. Czułam się bowiem jak trup, któremu Stworzyciel “w nagrodę” za
złe sprawowanie, podarował zdolność odczuwania bólu, jednak pozbawił możliwości
działania.
- Sakura - odezwał się w
końcu Sasuke już swoim tradycyjnym, chłodnym tonem. I tak oto ulotna bańka
tworząca łagodnego Uchihę, prysła. - Weź się w garść.
Nie zamierzałam brać się w
garść. Jeszcze nie. Nie teraz. Potrzebowałam jeszcze chwili zatracenia w swoim
bólu, jeszcze minuty wsłuchiwania się w jego miarowy oddech, jeszcze sekundy w
jego ramionach…
- Dlaczego? - spytałam
nagle, wciąż nie podnosząc głowy z torsu Sasuke.
- Ludzie domyślą się
prawdy, jeśli będziesz mieć urojenia wśród nich.
- Nie - zaprzeczyłam.
Przecież nie o to pytałam. Czy nie było to oczywiste? Och, wzrok Sasuke, z
którym w końcu odważyłam się zmierzyć, odpowiedział mi, że w odniesieniu do
mnie już nic nie było oczywiste. - Pytałam, dlaczego mi pomagasz. Przecież to
mogło być twoje dziecko, powinieneś mnie nienawidzić... Powinieneś mnie wydać,
albo zabić.
Czarne tęczówki przenikały mnie.
Czułam się zupełnie odkryta ze swoich tajemnic, naga emocjonalnie. Z resztą to
akurat nie było żadną nowością... Sasuke od zawsze tak na mnie działał.
- Trudno cię
nienawidzić, Sakura - odparł bez zawahania, czym całkowicie zbił mnie z
pantałyku. W jego wykonaniu brzmiało to niemal jak wyznanie miłości!
Wyśmiałam się sama w
myślach. Uchiha i miłość? Przecież takie słowo nawet nie występowało w jego
słowniku, nie mówiąc już o tym, że człowiek tak oschły jak on nie był zdolny do
odczuwania tak silnego uczucia. A potem wyśmiałam się ponownie. Bo kim ja byłam,
żeby go w ogóle oceniać? Dzieciobójczyni osądzająca mordercę i mściciela -
dobre sobie! Z nas dwojga, doprawdy nie wiedziałam, które było gorsze.
- I vice versa -
powiedziałam lekko wykpiewczym tonem.
Było w tamtej chwili coś
magicznego, niemal intymnego. Bo gdy spoglądaliśmy sobie w oczy, nie
potrzebowaliśmy słów. Wiedziałam, że Sasuke mnie rozumie, ponieważ ja
rozumiałam jego. Jego odpowiedź się nie liczyła. Wtedy wiedziałam, że chęć
zemszczenia się na Itachim czy wiosce górowała nad nim samym, tak jak moje
pragnienie uchronienia świata przed kolejnym potworem górowało nade mną. Oboje
bowiem dźwigaliśmy to brzemię splamienia sobie rąk czyjąś krwią, której nie
dało się zmyć, mimo upartych prób. Tak samo jak ja pragnęłam przywrócić to
dzieciątko do życia, tak on chciał mieć znów swojego brata przy boku. Nigdy
wcześniej nie byliśmy sobie tak podobni.
Nie wiedzieć czemu,
pomyślałam wtedy o Kakashim-sensei. Od zawsze narzekałam, że nie rozumiem
Sasuke i zazdrościłam Naruto i Hatake tego przywileju. Aż tu nagle i na mnie
przyszła pora - zrozumiałam go w najmniej spodziewanym momencie. Nigdy nie
sądziłam, że spłynie to na mnie w takich okolicznościach, i zapewne gdybym
miała wybór, nigdy nie przystałabym na taką opcję.
Jednak go nie miałam.
Jedynym, co mogłam uczynić,
to zaakceptować rzeczywistość i w jakiś sposób się do niej dostosować. A usta,
dłonie i gorąc ciała Sasuke w mig mi to ułatwiły.
Opadliśmy zmęczeni na
poduszki. Oboje dyszeliśmy niemiłosiernie, a nasze ciała chyba jeszcze nigdy
wcześniej nie były tak przyjemnie rozgrzane i spocone. Z rozbawieniem musiałam
przyznać, że w tym całym bagnie, w które sama się wpakowałam, nie żałowałam
nigdy jednej rzeczy: seksu z Uchihą. Albo inaczej; samą zdradę wyrzucałam sobie
kilka razy, jednak nie potrafiłam odtrącić tej części mnie, która mimo wszystko
pragnęła przyjemności, którą mógł mi dać tylko on. Bo nikt nie rozpalał mojego
serca i pożądania jak on.
Sasuke przekręcił się na
bok, chwytając swoją lewą ręką moją prawą i splatając ze sobą nasze dłonie.
Zwróciłam uwagę, że trzymał mnie w ten niewinny sposób po raz pierwszy, a to
sprawiło, że nagle zalała mnie fala czułości. W tamtym momencie naprawdę czułam
się przez niego kochana - cóż za złudna nadzieja. Ale wzrok,
którym na mnie spoglądał zdawał się jeszcze to potwierdzać - był zmęczony, ale
ciepły. Speszyłam się nieco, zupełnie do tego nieprzyzwyczajona.
- Udało ci się - zaczęłam
chłodnym szeptem, delikatnie wyswobadzając się z uścisku jego dłoni - znowu
zaciągnąłeś mnie do łóżka.
Uciekłam od niego wzrokiem,
dlatego mogłam tylko spekulować nad jego reakcją i miną. Strzelając,
obstawiłabym ten jego specyficzny, wykpiewczy uśmieszek i dumne spojrzenie,
którym obdarzał mnie już tak wiele razy.
- Ty naprawdę sądzisz, że
tylko o to mi zawsze chodziło? - spytał gładko, a do moich uszu dotarł - a
jakże! - wykpiewczy śmiech. Mój pech w hazardzie musiał się odmienić…
- A nie było tak? -
wyrzuciłam mu, spoglądając nań butnie i siadając; moja nagość nie była ważna.
Wtedy jednak zamiast dumy, w jego spojrzeniu dostrzegłam smutek. Tak więc chyba
nadal fatum Tsunade-sama nade mną ciążyło. Udało mi się jednak stłumić
minimalne współczucie względem Uchihy i dalej urażona, ciągnęłam swoją
wypowiedź: - Przychodzisz, kiedy jest ci wygodnie. Upijasz mnie, albo
doprowadzasz na skraj mojej wytrzymałości psychicznej, i tak po prostu
wykorzystujesz i odchodzisz. Teraz też odejdziesz? - tu głos mi się lekko
załamał, jednak przełknęłam gulę w gardle. - Na twoje nieszczęście, tym razem
jesteśmy w twoim mieszkaniu, więc jedyne gdzie mógłbyś uciec, to poza granice
wioski.
- Przypominam, że ostatnim
razem to ty kazałaś mi wynosić się ze swojego domu - zauważył poważnie.
Zamierzałam walczyć w
swojej obronie!
- Co nie zmienia faktu, że
pewnie sam wymknąłbyś się w nocy.
- Tego nie wiesz - natychmiast
sparował. Również usiadł, a jego czarne tęczówki znalazły się zdecydowanie za
blisko moich, co mnie dekoncentrowało i zmiękczało. Natomiast kiedy na jego
obliczu zajaśniał delikatny uśmiech, moja zapora zupełnie pękła. - Wtedy akurat
miałem ochotę zostać na śniadaniu.
Pieprzysz!
Dlaczego on był tak
przystojny? Dlaczego miano jego dziwki, uznawałam za nagrodę? Dlaczego musiałam
pokochać akurat jego? Nienawidziłam się za to...
A miłość poprzez nienawiść
zdawała się ciążyć najbardziej.
- Dlaczego? - spytałam na
głos, jednak już w odniesieniu do jego zachowania, a nie moich rozterek.
Zamiast odpowiedzi,
obdarzył mnie kolejnym odurzającym pocałunkiem. Wplatając dłoń w moje włosy,
pieścił moje usta, zapewniając również rozrywkę językowi. Skubaniec nieziemsko
całował.
- Dziękuję - powiedział po
tym, spoglądając mi w oczy. Nie wiedziałam, w jaki sposób miałabym
interpretować ten czyn i słowo. Zadałam mu proste pytanie, a on ponownie w
rewanżu podarował mi tylko kolejną zagadkę, której miałam nie rozwiązać. Uch,
Uchiha był jedną, wielką, pieprzoną enigmą! Znienawidzonym, ale wciąż przeze
mnie kochanym draniem nad draniami! Czy to w ogóle trzymało się kupy?
Nie. Jednak dla mojej
umęczonej psychiki to nie miało znaczenia. Już dawno zwątpiłam w sensowność
tego “czegoś”, co istniało pomiędzy mną a Sasuke. Dramat w końcu od
zawsze kończył się tragicznie.
Mój ukochany podarował mi
tego wieczoru jeszcze więcej pocałunków, ale zapomniał dodać chociaż kilku
słów. Za bardzo styrana zarówno fizycznie jak i psychicznie, najnormalniej w
świecie nie potrafiłam przeciwstawić się działaniom Uchihy. A może to była tylko
moja wymówka na kolejne zatapianie się w rozkoszy z nim? Ach, nie ważne. Jego
pocałunki i tak ukołysały mnie do snu.
Czasami zastanawiałam się,
jak potoczyłoby się życie moje i Naruto, gdyby Sasuke nie odszedł z wioski.
Kiedy byłam jeszcze smarkatą kunoichi, sądziłam, że wtedy udałoby mi się go
uwieść, podbić i ogrzać jego skostniałe serce. Nie raz i nie dwa wyobrażałam
sobie siebie u jego boku, z dwójką dzieci cholernie podobnych do ojca. Obrazek
ten był piękny i beztroski, a widok herbu klanu Uchiha na moich plecach napawał
mnie dumą.
Teraz natomiast nie
wiedziałam, jak mogłam być tak naiwną.
Paradoks życia polegał na
jednym: nie wiemy, czy coś było dla nas dobre bądź złe, dopóki tego nie
przeżyjemy.
A marzenia? Kolejna iluzja,
której kurczowo pragniemy się trzymać, tylko po to, aby nie
dostrzec, jak bardzo nie mamy wpływu na to co się wydarzy.
Chcemy wierzyć, że wszystko będzie tak, jak sobie to
zaplanowaliśmy.
Jednak wtedy do akcji wkracza rzeczywistość i niszczy tę całą mgiełkę.
Każe
nam stanąć na baczność i słuchać swoich
rozkazów. A za nieposłuszeństwo groziła śmierć, tak więc każdy potulnie robił co
było
mu narzucone, nawet jeśli
owocowało
to w życie
w bólu.
Siedząc przy stole w kuchni
Uchiha, herb na tyle koszulki Sasuke palił mnie w plecy. Moja duma kuliła się
zdruzgotana w kącie zamkniętego na kilka spustów pokoju, gdzieś w czeluściach
mojej podświadomości. Sakura Haruno - idealny przykład na to, że spełnienie
swoich marzeń nie gwarantowało szczęścia. Bo w końcu zrobiłam to, osiągnęłam
swój cel - uwiodłam Sasuke. Ba! O mało co nie zostałabym matką jego dziecka.
Przecież do tego właśnie dążyłam przez całe swoje życie, prawda? I tu właśnie
ukazywał się ten przeklęty paradoks. Sądząc, że to Sasuke był moją
przyszłością, nigdy nie brałam po uwagę opcji, że ta przyszłość nie będzie tak
kolorowa jak to sobie wyobrażałam.
Brawo, Sakura, doczekałaś
się. Ale czy było warto?
Nie.
- Nie sądziłem, że masz
zapędy masochistyczne. - Uniosłam, wbijany do tej pory w kubek z herbatą, wzrok
na Sasuke. Widząc moją konsternację, dodał: - Jak nie będziesz jeść, to
umrzesz.
Spojrzałam niechętnie na
talerz znajdujący się przede mną. Zapach jajecznicy na boczku z pomidorami i serem
nie rozbudził jednak moich kubków smakowych. Mimo że po seksie powinnam być jak
zwykle wygłodniała, to czułam się pełna. Zupełnie straciłam apetyt.
- Cudna rada - mruknęłam,
upijając łyk zielonej herbaty. Wtedy jednak dowiedziałam się, że nie była ona
ani zielona, ani gorzka, a czarna i całkowicie przesłodzona. Ledwie
przełknęłam, krzywiąc się przy tym i łypiąc na Sasuke wściekłym wzrokiem. - A
to co?
- Próba przechytrzenia cię.
- Uśmiechnął się zadziornie, zjadając ostatnią widelcową porcję swojej jajecznicy.
- Póki nie zjesz, nie dostaniesz nic innego do picia.
Prychnęłam. Nie zamierzałam
działać pod jego dyktando. Chciałam mu się w końcu przeciwstawić, żeby
przekonał się, że nadal potrafię powiedzieć “nie”. Przy okazji i sobie chciałam
to udowodnić.
Koniec z poddawaniem się.
- Więc będę piła kranówę -
odparłam butnie.
Sasuke splótł dłonie,
opierając się łokciami o stół. Również przygotowywał się do zaciętej walki o
swoje.
- Wyglądasz jak duch,
musisz nabrać sił. Straciłaś dużo krwi.
Jako medyk przyznałam mu
rację. Jako kobieta żądna szacunku - nie.
- Nie powinno cię to
obchodzić.
- Ale obchodzi.
Jasne! Bo tak nagle zmienił
się z dupowatego cwela w troskliwego mężczyznę, tak? Metamorfozy nie pasowały
mi do tego osobnika.
- Jesteś dupkiem.
- A myślałem, że draniem…
Draniem też!
- Pieprz się.
- Wolę ciebie.
Zamarłam, a złość we mnie
wzbierała. Jak on mógł! Tak dosadnie, bez żadnych słówek łagodzących, tak po
prostu! A jeszcze niedawno próbował mnie przekonać, że to nie o seks mu
chodziło, a ja naiwna wierząc, znowu mu się oddałam. Idiotka!
- Pieprz się! - powtórzyłam
jeszcze głośniej, w dzikim impulsie wstając i szybkim ruchem ręki wywracając
talerz z jajecznicą do góry spodem. Jego zawartość rozbryzgała się po całym
stole. Zanim się obróciłam, zdołałam jedynie zobaczyć rozogniony złością wzrok
Sasuke. Nie miałam wątpliwości, że właśnie klął na mnie w myślach, zapewne
dodatkowo rozmyślając, jak bardzo irytująca byłam…
- Jesteś irytująca.
No oczywiście, że tak!
Jedynie uśmiechnęłam się do siebie w perfidny sposób, wychodząc z kuchni
Uchihy. Skierowałam się od razu na prawo, w stronę sypialni. Tam natychmiast
ściągnęłam z siebie bluzkę z przeklętym herbem klanu, wzrokiem szukając swoich
ciuchów. Nigdzie ich jednak nie dostrzegłam, co rozwścieczyło mnie jak czerwona
płachta byka. Kiedy już byłam gotowa rozwalić ścianę przy pomocy jutsu,
za moimi plecami ponownie odezwał się Sasuke:
- I co teraz? Uciekniesz? -
Zaciskając mocno pięści, odwróciłam się gotowa do dalszej walki słownej. Dupek
opierał się o framugę zupełnie odprężony, a zerkał na mnie z idealnie
dopracowaną obojętnością. Tak, cholera, zamierzałam uciec! Byle dalej od niego,
byle dalej od tych przeklętych czarnych tęczówek, byle dalej od kuszących ust i
tego jego całego teatrzyku, w którym rozdawał mi kwestie do wypowiedzenia.
Podparłam się pod boki, by
sprawić wrażenie bardziej dominującej.
- Masz z tym jakiś problem,
Uchiha? - syknęłam. - Niestety na tę noc musisz sobie znaleźć inną naiwną
idiotkę.
- A ty znowu to samo… -
zaczął zniechęcony. Ucięłam jednak ten temat jednym, ostrym spojrzeniem.
Odepchnął się barkiem od framugi, postępując kilka kroków i finalnie stając
metr ode mnie. - I co powiesz temu swojemu chłoptasiowi? Że noc i cały dzień
spędziłaś w szpitalu psychiatrycznym, odbywając przyśpieszone leczenie, bo
zabiłaś swoje dziecko? A może będziesz próbowała wmówić mu, że nocowałaś u Ino,
Temari, Naruto czy kogokolwiek innego? Obstawiam, że sprawdził każdą opcję.
Albo nie… - Udał zamyślenie. - Pewnie po prostu przyznasz się, że byłaś ze mną.
Że pieprzyłaś się ze mną dwa razy, i że zdradzałaś go już wcześniej. Trafiłem?
Twarz Sasuke od mojej
dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Miałam ochotę od razu mu w nią przyłożyć,
jednak jego słowa skutecznie mnie sparaliżowały. Czemu? Bo były piekielnie
prawdziwe. Gryzłam się ze sobą w myślach, główkując jednocześnie nad idealną
odpowiedzią, jak i nad tym, co właściwie powinnam teraz uczynić. Wiedziałam, że
moje impulsywne zachowanie było idiotyzmem, bo rzeczywiście tak na dobrą sprawę
nie miałam gdzie się podziać. Nie miałam jak wytłumaczyć sensownie swojej
nieobecności Akihito. W końcu powinien mnie zastać w domu po powrocie z misji,
a co zobaczył? Pusty dom, brudne kubki po kawie i herbacie, i nietknięte
potrawy, które mi przygotował przed wyruszeniem. Mogłam sobie jedynie
wyobrażać, jaki strach musiał odczuć, kiedy dotarło do niego, że zniknęłam. Nie
miałam wątpliwości, że szukał mnie w każdym kącie Konoha - oczywiście, poza
domem Uchiha. Zgaduję, że nawet nie
przeszło mu przez myśl, że mogłabym zabunkrować się właśnie tutaj. W końcu
milion razy klęłam przy nim na Sasuke jeszcze zanim ten pojawił się w wiosce.
Był przekonany, że nienawidzę go całą sobą, w czym upewniałam go przecież tak
często. Nie miał zielonego pojęcia, że owa nienawiść podszyta była
miłością.
Co więc miałam odpowiedzieć Sasuke, skoro sama
nie wiedziałam co dalej robić? Język związał mi się w mocny supeł i za nic nie
chciał się rozplątać. Jedynie patrzyłam w jego kare tęczówki jak
zahipnotyzowana. Nagle zadrżałam z zimna, przypominając sobie, że przecież
stałam na środku pokoju w samym staniku i gaciach. Skuliłam ramiona
zawstydzona, cierpiąc na chwilową amnezję - zupełnie jakby ten drań nie widział
mnie nago już kilka razy.
- Wychodzi na to, że jesteś na mnie skazana -
powiedział w końcu, zakładając mi kosmyk włosów za ucho. Musnął przy okazji mój
policzek opuszkiem palca. Przymknęłam na moment powieki, znowu czując jak jego
obecność zaczynała mnie obezwładniać. To było strasznie deprymujące; ta
świadomość, że nie ważne co powiem i sobie postanowię, on i tak zniweluje moje
plany i przyrzeczenia zaledwie muśnięciem. Nie potrafiłam rozgryźć tajemnicy
jego magii. - Oboje jesteśmy na siebie skazani.
- Co masz na myśli? - Mój język cudownie się
rozplątał.
Sasuke uśmiechnął się enigmatycznie, wędrując
przy tym dłonią wzdłuż konturów mojej szczęki i zjeżdżając na szyję. Ledwie
dotykał mojej skóry, a to dekoncentrowało mnie jeszcze bardziej.
- Ja jestem jedynym, z którym nie powinnaś być,
a którego kochasz, a ty jesteś jedyną, z którą mogę być - wyjaśnił. Zanim
jednak to zrobił, zamknął oczy i oparł swoje czoło o moje, tak więc nie mogłam
stwierdzić jakie emocje towarzyszyły mu przy wypowiadaniu tych słów, bo
intonacja głosu jak zwykle była niejasna.
Swoje uczucia natomiast wyselekcjonowałam bez
problemu: szczęście i niepewność.
“...a ty jesteś jedyną, z którą mogę być.” Co miały znaczyć te słowa?
- Dlaczego jesteś jedynym, z którym nie powinnam
być? - spytałam głosem zaciekawionego dziecka. Ach, mój mózg chyba powinien był
wziąć sobie dłuższy urlop, bo w zły sposób odbierał moje myśli i dawał impuls
językowi, żeby plótł zupełnie coś innego niż chciałam.
Sasuke zaśmiał się ponuro, uśmiechając z
przekąsem. Wyglądał tak, jakbym palnęła jakąś głupotę, kiedy oczywistość
machała mi przed nosem transparentem z wypisaną na nim właściwą odpowiedzią.
- Zabiłaś przeze mnie swoje dziecko i jeszcze
pytasz, dlaczego nie jestem dla ciebie odpowiedni? - zakpił, odchylając na
moment głowę w tył. Kiedy ponownie na mnie spojrzał, w jego obliczu zaszła
diametralna zmiana. Obojętność zastąpiło prawdziwe rozdracie. Teraz i jego
emocje potrafiłam bez problemowo wyróżnić: poczucie winy i ból.
Bam! Stało się. Magia Sasuke Uchiha znowu mnie
zaczarowała. Czarnoksiężnik rzucił na mnie kolejne zaklęcie, a ja nie znałam
formułki wstecznej. I pył opadł, i zamienił się w iskierki, które rozpaliły we
mnie współczucie.
I to właśnie się dzieje, kiedy człowiek pozwala
zwyciężyć swojemu sercu. Gdy nie oponuje, nie stara się odtrącić fali uczuć. W
moim przypadku chodziło nawet o prawdziwe tsunami. Kilka razy udawało mi się je
odeprzeć, jednak ta siła już przeminęła. Wmawiałam sobie, że nienawidzę Sasuke,
obwiniałam go o wszystko co się wydarzyło. Nawet przez chwilę nie pomyślałam o
nim, a w końcu też został skrzywdzony. Samolubnie skupiłam się na swoim bólu,
swojej depresji, swojej nienawiści przez miłość, zapominając, że nie siedziałam
w tym bagnie sama. On był ze mną mimo wszystko. Zaakceptował moją zbrodnie,
przymknął oko na mój trudny charakter i chorą psychikę. Starał się
załagodzić mój ból swoją obecnością i dotykiem, bo wiedział, że tylko dzięki
temu mogłam zapomnieć chociaż na chwilę.
Cóż za ironia. Nieustannie powtarzałam sobie, że
mnie wykorzystał, a przecież sama robiłam dokładnie to samo.
Zapomniałam odpowiedzieć na jego wypowiedź, a on
zapomniał się zdziwić, kiedy bez ostrzeżenia wtuliłam się w jego tors. Nie
zapomniał jednak odwzajemnić uścisku.
- Powinniśmy być sobie zakazani - mruknęłam w
materiał bluzki Sasuke. - Ja jestem jedyną, od której powinieneś trzymać się z
daleka, a ty jesteś jedynym, z którym powinnam być.
Uchiha nie skomentował moich słów. Jedynie
zaprowadził mnie z powrotem do kuchni, gdzie wcisnął we mnie cały talerz świeżo
usmażonej jajecznicy - mojego pierwszego pełnego posiłku po popełnieniu
zbrodni.
Kolejny poranek w posiadłości Uchiha nie różnił
się znacząco od jego poprzednika. Swąd spalonego ciała ponownie unosił się w
pokoju Sasuke, a on ponownie go nie czuł. Ja ponownie wpadłam w panikę, a on
ponownie mnie uspokajał. Jedyną istniejącą różnicą była zmiana w mojej psychice
- jakiś trybik musiał się przestawić, bo nagle byłam zdolna przed samą sobą
przyznać, że miałam problem.
- Ja naprawdę mam urojenia, Sasuke -
powiedziałam po napadzie, zwieszając głowę i wbijając dłonie we włosy. Bujałam
się lekko w przód i w tył, pustym wzrokiem wpatrując się w czarną pościel.
- To normalne po tym, co przeszłaś - mruknął w
odpowiedzi mój ukochany. Złapał mnie za nadgarstki i mocnym gestem nakazał
ułożyć ręce na kolanach, co też bez sprzeciwów uczyniłam. Zagubiona w swojej
psychice, powierzyłam mu siebie.
- Ulecz mnie - jęknęłam błagalnie, na co Sasuke
jedynie się roześmiał. Od razu rzuciłam mu spojrzenie pod tytułem “I czego
rżysz?”, które skwitował jeszcze kpiącym uśmieszkiem.
Opadł na poduszki, zakładając ręce za głowę.
Poranne słońce wpadało do pokoju przez okna balkonowe, rozświetlając
promieniami jego nagą klatkę piersiową, jednak nie rażąc go w twarz.
- Myślałem, że to ty jesteś tutaj medykiem -
odparł w końcu, a ja zrozumiałam, co go tak w tej sytuacji rozbawiło. Ha ha,
boki zrywać. Bo skoro byłam medykiem, to musiałam znać się na wszystkim,
tak? Myślenie typowe dla faceta, który w dodatku był tylko shinobim.
- Medic-ninja nie zajmują się psychozami,
geniuszu - sparowałam niechętnie. - Chakra nie naprawi ci psychiki.
A szkoda...
Sasuke nie zamierzał odnieść się do mojej
wypowiedzi. Oczywiście. Zapatrzył się natomiast w sufit, myśląc o nie wiadomo
czym. Przez te zaledwie półtorej dnia spędzonych z nim, zdążyłam zauważyć, że
często tak robił. Rozmyślał, znajdując sobie jakiś punkt zaczepienia na
ścianie; w tych chwilach czułam się zupełnie dla niego niewidzialna. Nie
potrafiłam rozgryźć, co zaprzątało mu głowę.
Podparłam się z tyłu rękoma, prostując nogi na
łóżku; pozwoliłam sobie na nieco odprężenia. Oderwawszy wzrok od Sasuke
skierowałam go na drzwi balkonowe. Przez jakiś czas obserwowałam bezmyślnie
unoszące się w powietrzu drobinki kurzu, kiedy w końcu cisza została przerwana.
- W końcu samo ci minie - powiedział pewnie
Sasuke. Ja jednak nie byłam co do tego przekonana, i mój ukochany chyba
zauważył to w mimice mojej twarzy, bo dodał: - Te urojenia ci przejdą. Wiem co
mówię.
Czujna, usiadłam po turecku, obracając się
bardziej w stronę Sasuke.
- Czyżby? - mruknęłam podejrzliwie. - Nie
wiedziałam, że znasz się na psychozach - zakpiłam, jak on wcześniej ze mnie.
- Bo się nie znam - odparł obojętnie, jednak
wzrok wciąż miał zamyślony. Dopiero po dobrej minucie podjął temat, a wtedy
jakby oczy mu jeszcze pociemniały. - Ale mam praktykę.
Okej, tu mnie zaskoczył.
- Chyba nie rozumiem - burknęłam, wprowadzona w
stan zupełnej konsternacji. Sasuke uśmiechnął się na to krzywo. Wciąż wpatrywał
się w sufit.
- Wbrew pozorom nie jestem maszyną do zabijania,
za którą mnie macie. - Chciałam zaprzeczyć, jednak nie dał mi na to nawet
szansy, dalej kontynuując swoją wypowiedź:
- Po zabiciu Itachiego miałem różne
przywidzenia. Mój brat był zjawą. Dręczył mnie, najczęściej przy treningach,
ale wystarczyło przeciąć go kataną, by zniknął na dłużej. To wszystko minęło
tuż przed wojną.
Kiedy zakończył, podarował mi spojrzenie, które
paraliżowało swoją wrogością. Mówiło “Nie próbuj mi nawet współczuć, nie
potrzebuję tego.” i kazało trzymać się z daleka od tematu Itachiego.
Korciło mnie, żeby odnieść się do tego wszystkiego. Język sam wyrywał się do
odpowiedzi!
Nie, Sakura!, upomniałam siebie. Uszanuj to, że ci się zwierzył i siedź
cicho!
Z w i e r z y ł. Dopiero wtedy uderzyła
mnie ta prawda. Sasuke Uchiha zwierzył się Sakurze Haruno! Ten, który skrywał
swoje uczucia przed wszystkimi wokół, zdradził się przed dziewczyną, którą
uważał za irytującą. Chyba powinnam być z tego dumna, czyż nie? A jednak nie
byłam. Zaszczytem mogłam nazwać dopiero możliwość pocieszenia Sasuke, na które
nie otrzymałam pozwolenia.
Co wcale nie oznaczało, że nie zamierzałam o nie
zawalczyć…
- Nikt nie uważa cię za maszynę do zabijania -
mówiłam pewnie, sięgając ręką dłoni Sasuke. Ten jednak uciekł przed nieproszonym
dotykiem, niespodziewanie siadając na skraju łóżka.
Pełne arogancji prychnięcie doszło moich uszu.
- Daruj sobie takie teksty, Sakura - odparł
chłodnym tonem. Och, gromienie ludzi przeszywającym spojrzeniem znad ramienia
chyba było jego specjalnością. - Wiem, za kogo mnie macie.
- Mamy cię za swojego przyjaciela - natychmiast
sparowałam, nie dając się spławić. Oczywiście, że chciał jak najszybciej uciąć
temat, ale nie ze mną takie tricki! - Z resztą nigdy nie podejrzewałabym, że
akurat ty będziesz się przejmował zdaniem innych. W końcu jesteś Uchiha.
Miałam nadzieję, że podłapie wątek mojej drugiej
wypowiedzi, jednak się rozczarowałam. Jego duma w tym momencie była dla niego
mniej ważna, niż obrona przed pocieszeniem.
- Przyjaciela? - zakpił, stając naprzeciw mnie.
Idąc za jego przykładem również poderwałam się z łóżka. - Każdy mieszkaniec
wioski posyła mi pełne nienawiści spojrzenie, ilekroć tylko mijam go na ulicy,
a ty mi tu pieprzysz o przyjaźni? Sakura, zastanów się zanim…
- Przyjaciel to ja i Naruto. Inni to wrogowie
nawet dla mnie - zaatakowałam.
Zamyśliłam się nad tym, co powiedziałam. Czy
naprawę tak sądziłam? Tak. Bo nie miałam wątpliwości, że konohanin zmierzyłby
szanowaną panią doktor równie nienawistnym spojrzeniem jak Sasuke, gdyby dowiedział
się, co najlepszego zrobiłam.
I kolejne prychnięcie. Powoli zaczynałam mieć
ich już dość.
- Teraz to zaprzeczasz samej sobie, Sakura.
- Bo próbuję cię pocieszyć, do cholery! -
wykrzyczałam jak ostatnia idiotka, albo zirytowane dziecko, które nie dostało
upragnionego cukierka. Ostatnio
ta impulsywność działała
zdecydowanie na moją niekorzyść.
- I po co?! - zawtórował mi Sasuke. - To przeszłość.
Sam sobie z nią poradziłem i nie potrzebuję twojego pocieszenia. -
Zamilkł, jakby wahając się, czy powinien coś jeszcze dodać. I chyba przegrał
walkę z samym sobą, bo wypowiadając kolejne słowa, skrzywił się nieznacznie i
uciekł wzrokiem w bok:
- Pocieszasz mnie w inny sposób, niż słowami.
Serio?
- Jak?
- Swoją obecnością - wyznał, obracając się ode
mnie. W szoku obserwowałam jego plecy, kiedy udawał, że szuka swojego
podkoszulka.
- Obecnością? - wydukałam, uśmiechając się
ukradkiem. Zaciekawiona zbliżyłam się do niego, jednak Sasuke jakby wyczuwając atak,
czym prędzej znalazł koszulkę i nałożył ją na siebie. Nawet nie zerknął w tył,
kiedy wychodząc z pokoju rzucił w moją stronę:
- Koniec tematu. Chodź na śniadanie.
To nie była prośba, tylko rozkaz, który Sasuke
oczekiwał, że bezzwłocznie wykonam. Cóż, nie minął się z prawdą - posłusznie
się ubrałam i podreptałam do kuchni. Bo co innego mogłam zrobić? To jego
mieszkanie, fochy były nie na miejscu… No i brzuch odezwał się śmiałym
burknięciem.
Kiedy weszłam do kuchni, Sasuke właśnie smarował
kanapki masłem. Złapałam się na tym, że uznałam ten widok za… normalny. Zwykłe
kanapki jakoś niespecjalnie pasowały mi do Uchihy.
Bez słowa stanęłam obok niego, biorąc do ręki
pomidora, którego Sasuke wcześniej umył. Znalazłam sobie wolne miejsce na
blacie i sięgnęłam po nóż, z zamiarem pokrojenia warzywa w plastry.. Problem
pojawił się, kiedy przyłożyłam go do skórki pomidora i
delikatnie ją nim rozcięłam. Widok czerwieni przy ostrzu nieomylnie skojarzył
mi się z moją własną krwią na tasaku. Zamarłam w bezruchu, oddychając bardzo
szybko.
- Ja to zrobię - powiedział Sasuke, próbując
wyciągnąć mi z dłoni narzędzie i warzywo. Moje palce jednak za bardzo się na
nich zakleszczyły, a mięśnie nie chciały drgnąć. - Puść, Sakura. To już
przeszłość.
Te słowa mnie ocuciły. Rozluźniłam uścisk,
cofając się następnie od kuchennego blatu. Oddech przyjemnie wrócił do
normalnego rytmu.
- Myślałam, że pomidor to krew. Dopiero kiedy
powiedziałeś, że to nie prawda, to wizja się rozmyła - wyznałam, śmiejąc się ze
swojej głupoty. Przecież to było takie nielogiczne!
- To urojenia. Znikają, kiedy uświadamiasz
sobie, że nie są prawdziwe. To dlatego powiedziałem ci o Itachim, a nie po to,
żebyś mi współczuła. Żebyś wiedziała, jak sobie z nimi radzić.
Ach, tak. To by nawet miało sens.
- Czyli że co? Mam szeptać sobie pod nosem, że
to wszystko to nie prawda? - spytałam pełna kpiny. Nie sądziłam, że z Uchihy
taki żartowniś, doprawdy.
- Tak - odparł jak najbardziej poważnie.
Zgłupiałam. Czyli on naprawdę właśnie to miał na
myśli?
- Żartujesz. - Zaśmiałam się sztywno. - Wtedy
ludzie naprawdę uznają mnie za wariatkę.
Sasuke wzruszył ramionami i, jak gdyby nigdy
nic, powrócił do przygotowywania kanapek.
- Ale wtedy przynajmniej nie zostaniesz wariatką
- rzucił złośliwie przez ramię, kończąc tym samym temat. Usiadłam bez słowa na
krześle, wiedząc, że i tę potyczkę słowną przegrałam.
Zjedliśmy w ciszy. Apetyt wciąż mi nie powrócił,
ale mimo wszystko wcisnęłam w siebie jedną kanapkę z serem i pomidorem, tylko
po to, żeby Sasuke przestał mierzyć mnie krytycznym wzrokiem. Nie miałam
wątpliwości, że najchętniej zmusiłby mnie do zjedzenia jeszcze pięciu takich,
jednak tak dobrze jak ja wiedziałam, że był draniem, tak on wiedział, że byłam
irytującą, upartą oślicą. Herbaty z cukrem mi nie podarował; czułam się jak
dziecko-niejadek, nad którym ojciec musiał stać niczym stróż, aby tylko nie
schowało mięsa pod ziemniaki i nie uciekło się bawić. Poniżające.
Odstawiłam pusty kubek na stół.
- Zadowolony? - spytałam zadziornie.
- Nie - naigrywał się ze mnie. Jego nikły,
wykpiewczy uśmiech, który chował za kotarą z dłoni to potwierdził. - Co teraz
zamierzasz?
No tak, pomyślałam gorzko. Musiał przyjść i czas na ten nieprzyjemny
temat.
- Nie wiem - odparłam szczerze. - Chwilowo
jestem bezdomna. Dom należy do Akihito.
Skupiłam swój wzrok na stole, skubiąc jego rogi
palcami i próbując tym samym ukryć wstyd. Chyba
temperatura w pomieszczeniu skoczyła, bo nagle zapragnęłam poczuć na twarzy powiew
zimnego wiatru - tam znajdowało się epicentrum ciepła. Tak na dobrą sprawę, to
nie zastanawiałam się jeszcze nad swoją przyszłością, a sprawę dachu nad głową
zrzuciłam na drugi plan wśród plątaniny myśli.
Wiedziałam natomiast jedno:
- Chcę pójść dziś do Akihito i wszystko mu
powiedzieć. Wyjaśnić… On zasługuje na prawdę.
Sasuke chyba spodziewał się takiego obrotu
spraw, bo na jego twarzy nie dostrzegłam nawet cienia zaskoczenia.
Prawdopodobnie tylko po to zadał mi swoje pytanie, żeby usłyszeć te słowa ode
mnie.
- Kiedy? - drążył.
- Wieczorem. - Musiałam obmyślić jakiś plan
działania.
Mój ukochany pokiwał ze zrozumieniem głową,
akceptując moje postanowienie. Zupełnie jakbym potrzebowała jego zgody.
- Weź przy okazji jakieś swoje rzeczy - zaczął,
biorąc puste kubki w ręce i odstawiając je do zlewu. - W moich ciuchach nie
powinnaś paradować po wiosce - słusznie zauważył, wskazując brodą swoją bluzkę,
w którą nosiłam i czym prędzej dodał: - Idę trenować.
Nie zdążyłam nawet wstać, a Sasuke już wyszedł z
kuchni. Przeklęty, uciekł, zostawiając mnie z jeszcze większym mętlikiem w
głowie niż przedtem. Oprócz urojeń, poczucia winy i zdezorientowania, teraz
dostałam jeszcze w prezencie pytania typu “Czy Sasuke naprawdę zaproponował
mi wspólne mieszkanie, a jeśli już, to dlaczego?” oraz “W jaki sposób
mam poinformować o wszystkim Akihito?”. Z dwojga złego, to nad pierwszym
wolałam się zastanawiać.
Byłam rozdarta i przytłoczona bezradnością,
jednak do tych uczuć zdążyłam już przywyknąć jakiś czas temu. To strach był dla
mnie nowością.
Cholernie bałam się spotkania z Akihito.
Otworzyłam drzwi domu z ciężkim sercem.
Nacisnęłam klamkę na bezdechu. Przekroczyłam próg, modląc się o rychłe
opuszczenie go.
W korytarzu panowała ciemność, a ja nie śmiałam
nawet zapalać światła. Nie słyszałam żadnych odgłosów krzątania się po
pokojach, jednak i tak miałam pewność, że Akihito znajdował się w
domu. Pozostawało pytanie, gdzie? Dla własnej wygody wolałam tego nie wiedzieć,
co jednak mijało się z moim celem. Wygodę musiałam odłożyć na bok.
W pierwszej kolejności zajrzałam do salonu,
właściwie tylko po to, by podarować sobie jeszcze kilka sekund więcej.
Doskonale wiedziałam, że nie znajdę tam Yunkai, bo to pomieszczenie było
wyłącznie moim azylem, do którego on tylko od czasu do czasu zaglądał. Jego
królestwem była kuchnia i to do niej skierowałam się na nogach z waty.
- Tak myślałam, że to tu cię znajdę - zaczęłam
szeptem, który rozniósł się w ciszy pomieszczenia jak krzyk. - Istnieje coś
takiego jak światło, wiesz?
Chciałam, żeby mój głos zabrzmiał beztrosko, ale
ta sztuczka zupełnie nie wyszła. Stałam w przejściu ze skulonymi ramionami,
gotowa w każdej chwili uciec jak spłoszona mysz.
- I tylko to masz mi do powiedzenia? - spytał w
sposób, w jaki nigdy się do mnie nie odzywał. Ta intonacja rezerwował tylko
dla jego wrogów, a nie ukochanej.
Spojrzenie Akihito również przerażało. Pogrążony
w ciemności, siedział przy kuchennym stole, wyglądając jak wrak siebie. Miał
podkrążone oczy, co uwydatniało nikłe światło latarni ulicznej, które wpadało
przez okno za nim. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak zapuszczonego, a to
utwierdziło mnie w przekonaniu, że ostatnia noc była dla niego bezsenna, a
dzień spędzony na zadręczaniu się, gdzie też mogłam się podziać. Nie byłam
pewna, ale chyba w pokoju wyczuwałam alkohol.
- Nie, nie tylko to - odparłam, po czym
odetchnęłam głęboko, zbierając siły do nieuniknionej rozmowy. Zrobiłam dwa
kroki, stając przy skraju stołu, tuż obok drugiego krzesła. Wskazując je ręką,
spytałam: - Mogę?
Mój narzeczony nie odpowiedział, a ja już wtedy
zdałam sobie sprawę, że go straciłam. Że wiedział, gdzie byłam w nocy i przez
cały dzień. Miałam tylko nadzieję, że nie domyślił się wszystkiego. Mimo
wszystko chciałam zachować resztki godności i sama poinformować go o brutalnej “aborcji”.
- Byłaś u niego, prawda? - niemal wypluł te
słowa, kiedy ja usiadłam bez jego przyzwolenia. Więc jednak się
domyśliłeś. - U Uchihy.
- Tak - odparłam, zerkając w jego zimne oczy. W
tych ciemnościach czekolada zmieniła się w istną czerń; Akihito stał się
bardziej podobny Sasuke, niż kiedykolwiek wcześniej. Siedząc na przeciw niego
mogłam już bez wahania stwierdzić, że zionął sake.
- Spałaś z nim?
Spodziewałam się tego pytania...
- Tak.
...tak samo jak on spodziewał się odpowiedzi
twierdzącej - na moje słowa jedynie przytaknął ze zrozumieniem.
- Ile razy mnie zdradziłaś?
Tu dłużej się zastanowiłam. Nie wiedziałam, czy
mam liczyć mój pierwszy raz z Sasuke, kiedy jeszcze z Akihito żyłam w
stosunkach czystko przyjacielskich, czy też powinnam go pominąć. W
końcu postawiłam na drugą opcję.
- Kochaliśmy się trzy razy - wyznałam głosem
profesjonalistki, z którego korzystałam, kiedy stwierdzałam diagnozę.
- Kochaliście… - zakpił i zaśmiał się, jakby to
słowo było najlepszym żartem świata. W roztargnieniu roztrzepał swoje włosy
dłonią, a ja poczułam się zmieszana z błotem. - A więc mówisz, że go kochasz?
Nie było sensu okłamywać ani siebie, ani jego.
- Tak.
Ponownie się zaśmiał, tym razem nieco
histerycznie. Przez chwilę też zdawało mi się, że widzę, jak oczy mu się szklą,
jednak kiedy przetarł twarz dłonią, nie było po tym nawet śladu. Musiałam się
przewidzieć, bo jego spojrzenie stało się nawet zimniejsze od tego, którym tak
często częstował mnie Sasuke.
- A mnie kochasz? - spytał z nadzieją. Tak,
wyraźnie ją dosłyszałam.
- Nie wiem.
I tak właśnie roztrzaskałam jego serce na miliony
kawałków. Nie mogłam tego dostrzec w wyrazie jego twarzy czy po oczach, jednak
wiedziałam, że to zrobiłam. Usłyszałam to - ten huk, jaki towarzyszył zbitej o
podłogę w kuchni szklance - w mojej urojonej głowie.
Czułam się podle.
- To w ogóle było moje dziecko?
- Nie wiem.
Tu już Akihito nie zdołał opanować swoich uczuć.
Na początku przeżył szok; usta rozwarł mimowolnie, cały nieruchomiejąc. Potem
nagle ożył i pełen złości, walnął z całej siły pięściami w stół, który aż
zatrząsł się pod wpływem uderzenia. Przez myśl mi przeszło, że mógłby go nawet
bez problemu połamać, jednak z jakiegoś powodu się powstrzymał. W końcu wstał i
chowając twarz w dłoniach, krążył w kółko na kilku metrach kwadratowych niemal
na oślep. Jego ramiona drżały, jednak nie potrafiłam stwierdzić, czy przez to,
że się śmiał, czy też płakał.
Po jakimś czasie stanął przy oknie, wpatrując
się w swoje odbicie. Nie dostrzegłam na jego obliczu łez. Ten widok przypomniał
mi mnie samą z tej feralnej nocy, kiedy moje ręce splamiła czerwień. Wtedy
porównałam swoją refleksję do Czarnego Anioła. Co zobaczyłabym dzisiaj? Córkę
Diabła? Zapewne, w końcu przynosiłam Akihito iście piekielne wieści.
- Nie poroniłam - zaczęłam, uznając ten moment
za odpowiedni na dobicie Yunkai. Należało zrobić to szybko. - Sama zabiłam
dziecko.
W szybie widziałam, jak oczy Akihito wypełniają
się stopniowo łzami.
- Nie mówisz poważnie, Sakura - wydusił przez
ściśnięte gardło. To było urocze, że wciąż wierzył w moje dobro. Urocze, jednak
bardzo głupiutkie z niego strony.
Uśmiechnęłam się przepraszająco, a kąciki ust
drżały mi niemiłosiernie. Emocje i nade mną zaczęły panować; łzy nieubłagalnie
prosiły się o pozwolenie na spłynięcie po policzkach. Po krótkiej walce,
wydałam im rozkaz: Spłyńcie.
- Bałam się, że jest Sasuke - wyjaśniłam łkając,
wiedząc jednocześnie, że te słowa odbijały się od Akihito jak piłka od ściany.
Nikt nie chciałby słuchać, jak morderczyni się usprawiedliwia. - Nie chciałam
urodzić kolejnego mściciela… Nie chciałam, żebyś dowiedział się o mojej zdradzie…
Wiem, że to nie ma sensu, ale to z tobą chciałam być… Chciałam wierzyć, że to
ciebie kocham najmocniej… Przepraszam…
- Wyjdź - zawyrokował, siadając pod oknem.
Podparł głowę o rękę, pozwalając, żeby łzy swobodnie spływały w dół jego
twarzy.
Z jednej strony cieszyłam się, że nakazał mi
opuścić jego mieszkanie - przynajmniej nie musiałam już patrzeć na jego
udręczone oblicze. To za bardzo bolało. Jednak z drugiej strony, bałam się
zostawić go tutaj samego z tymi wszystkimi informacjami. Już przed moim przyjściem
upił się, więc łatwo było wydedukować, że ponownie zatopi swój smutek w
alkoholu. Albo co gorsza: pójdzie się komuś wyżalić, zdradzając przy okazji tej
przypadkowej osobie moją winę. A tego chciałam za wszelką cenę uniknąć;
wolałam, żeby ludzie z wioski i moi przyjaciele sądzili, że najnormalniej w
świecie poroniłam. Tak było łatwiej.
- Akihito - zaczęłam, wstydząc się tego, o co
zamierzałam go poprosić - mam prośbę…
- Nikomu nie powiem - zapewnił zachrypłym, ale
opanowanym głosem. Wciąż bezbłędnie czytał mi w myślach.
- Dziękuję.
Jeszcze kilka minut zwlekałam z wyjściem,
uspokajając swój oddech. Potem poprosiłam Akihito o pozwolenie, na zabranie
kilku rzeczy z sypialni. Zgodził się, dając mi jedynie krótki znak głową.
Przechodząc obok niego serce mnie ukuło, bo usłyszałam jak krztusił się
wstrzymywanym szlochem. Pakując w plecak swoje ciuchy, starałam się robić to
jak najszybciej, żeby po prostu nie męczyć go dłużej swoją obecnością.
Wychodząc z kuchni, przystanęłam jeszcze w
przejściu. Musiałam zadać Akihito ostatnie pytanie, które miałam nadzieję, że
pozwoli mi spać spokojniej.
- Nienawidzisz mnie?
Yunkai spojrzał na mnie, jakbym właśnie walnęła
największą głupotę pod słońcem. Albo co najmniej jak na wariatkę, za którą
pewnie mnie miał.
- Nie - odparł bez zawahania.
- Dlaczego? - spytałam, zupełnie nie rozumiejąc
jego stanowiska.
Bo to przecież było bez sensu! Powinien mnie
znienawidzić i to całym sercem! Zdradziłam go, okłamywałam przez kilka
miesięcy. Wmawiałam, że dziecko w moim brzuchu było jego. Na koniec jeszcze
sama je zamordowałam!
- Ponieważ trudno cię nienawidzić, Sakura.
Te magiczne słowa krążyły po mojej głowie
jeszcze długo po wyjściu z domu Yunkai.
Noc od zawsze kojarzyła mi się refleksjami.
Uwielbiałam wymykać się wtedy z domu, tylko po to, żeby poszwędać się po
ulicach Konohy bez żadnego celu. To mnie uspokajało, gdy potrzebowałam
ukojenia. Podnosiło na duchu, kiedy wątpiłam w pocieszenie. Naprowadzało moje
myśli na właściwy tor, jeśli zdarzyło mi się zbłądzić.
Dlatego wracając do Dzielnicy Uchiha wybrałam
dłuższą trasę.
Księżyc siedział schowany za gęstymi chmurami,
więc drogę oświetlały mi tylko nieliczne lampy. Konoha po zmroku potrafiła być
naprawdę przerażająca; niektóre, te najmniej ważne budynki wciąż nie zostały odbudowane
po wojnie przez słabą kondycję finansową wioski. Chociaż Naruto starał się jak
tylko mógł, nie był w stanie przeskoczyć rzeczy, na które nie miał wpływu. Po
jakimś czasie niemal wszyscy zapomnieli o odbudowaniu budynków, a Uzumaki
stwierdził, że powinniśmy zachować jakąś pamiątkę po tym horrorze. Niemniej, te
gruzy wzbudzały we mnie niepokój za każdym razem, gdy je mijałam.
Idąc, rozglądałam się na boki i wspominałam.
Wiele miejsc kojarzyło mi się z Akihito, a napływające do głowy obrazy z przeszłości
były ciężkie do zastopowania. Wciąż jednak maszerowałam wolno, torturując się
wszystkimi przybijającymi myślami. Jego ostatnie słowa kręciły się po mojej
głowie jak echo, wbijając tym szpile w moje serce. Nie potrafiłam uwierzyć, że
uzyskałam przebaczenie w słowach “trudno cię nienawidzić”, zamiast
potępienia poprzez “nienawidzę cię, wariatko”. Mężczyźni byli ciężcy do
zrozumienia.
Szczególnie taki Sasuke Uchiha, którego
niespodziewanie dostrzegłam przed wejściem do jego domu. Czekał na mnie,
pomyślałam, niedowierzając. Musiałam aż przystanąć, żeby zapanować nad szokiem.
- Jak poszło? - spytał z troską. Troską!
Coś rozgrzało mnie od środka. Jak mniemam, była to
miłość do tego faceta.
- Koszmarnie - odparłam ze ściśniętym gardłem.
Próbowałam się uśmiechnąć, jednak usta zbyt mocno wyginał mi smutek i
rozdarcie, żeby ten plan kiedykolwiek miał jakieś szanse na powodzenie.
Bez zastanowienia rzuciłam się ku Sasuke.
Ramiączko plecaka zsunęło mi się nieco z prawego ramienia, jednak
zbagatelizowałam to jak latającą pod sufitem muchę.
Liczyły się tylko jego ramiona wokół mnie i ten
specyficzny, cudowny zapach, który z sobą przyniosły.
Od Autorki: No, kochani! Świątecznych życzeń Wam tu złożyć nie zdążyłam, ale
przynajmniej na noworoczne się załapiecie. Tak więc, od chusteczki_aha dla Was:
Oby rok 2014 był dla Was lepszy niż 2013, bo nie wiem jak u Was,
ale mi ta 13-stka przyniosła trochę pecha w życiu niestety. Tym co prowadzą blogi, życzę wytrwałości oraz weny, a tym bez swoich (s)tworów, życzę
miłego czytania i aby Wasze ulubione Autorki Was nie zawodziły. Poza tym
tradycyjnie: zdrówka, szczęścia, miłości i (nie)zapomnianego Sylwestra!
A co do notki... Nie lubię jej, tak po prostu
jej nie lubię. Ale może Wy będziecie mieć inne zdanie, he he...No
i podziękujcie Ann aka Black_Cloud, bo dzięki niej udało mi się
przebrnąć przez tę notkę. Ona kuma Sasuke, ja nie więc... A! No i ta dziewczyna
została moją betą, czyli pilnuje, żebym nie stawiała tyle tych było
czy mnie, których stawiam jak mrówków i poprawia też inne moje błędy :)
Powitajcie ją ładnie!
To tyle... Następy rozdział na pewno nie tak
szybko. Ach, już tylko trzy zostały....
P.S. A Mikulina jest najlepsza, bo znowu publlikuje rozdział za Chusteczkę haha! :D
A ja lubię, kiedy Sasuke smaruje kanapki masłem, bo to jest takie seksowne hehe :-♥
OdpowiedzUsuńHehe. Szkoda, że Sakura nie miała bolerka, a Sasuke rozporka. Hehe. Kanapki zawsze spoko. Hehe.
UsuńNo ja mam nadzieję, że Sasuke w kolejnym rozdziale zabierze Sakurę do swojego ulubionego miejsca. he he, he he.
UsuńGenialnie.
OdpowiedzUsuńTrochę krótko, ale podoba mi się. Najlepsze oczywiście urojenie, kocham psychozy ♥
A tak poza tym, to wcale nie jest okej, nie jest okej, cześć
Dziękuję i dobranoc.
Ojaa.. mimo tej całej zbrodni i tragizmu w poprzednich rozdziałach ten wydał mi się najsmutniejszy. Strasznie szkoda mi Akihito, polubiłam go. Widać, że był w Sakurze strasznie zakochany, z początku myślałam, że się na nią rzuci, a on nawet w obliczu tego wszystkiego co mu zrobiła, nie był w stanie powiedzieć jej ani jednego złego słowa. Gdy ją pytał czy go kocha, miałam wrażenie, że gdyby tylko odpowiedziała, że tak, byłby w stanie jej to wszytko wybaczyć, strasznie rozczuliło mnie to jego załamanie. No ale w zaistniałej sytuacji chyba nie było 'dobrego' wyjścia, ktoś musiał ucierpieć...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny:) Szkoda, że opowiadanie już się kończy:(
O Boże, świetne, genialne! *Q* Cudo po prostu <3
OdpowiedzUsuńBiedny Akihito, zdobył moją sympatię. Szkoda mi go, lecz mam jednak nadzieję, że spotka odpowiedniejszą osobę :) Bardzo rozczuliła mnie ta rozmowa. On mimo wszystko nie powiedział Sakurze nic złego, mało tego stwierdził, że nikomu nie powie o tej zbrodni.
Jeszcze te psychiczne urojenia Sakury *Q* Omnomnom xD
Hmm... już tylko trzy rozdziały, wielka szkoda. Bardzo spodobała mi się ta historia, wielka szkoda, że niedługo się ona skończy...
Pozdrawiam, oraz życzę weny i szczęśliwego nowego roku 2014~! ;3
Ja becze wlasnie Chusteczko! Nie wiem co mnie podkusilo by sprawdzic tytuly nowych rozdzialow, ale gdy tylko to zrobilam od razu w mojej glowce zaswitalo co ty kombinujesz... i blagam nieeee! Nieeeeeeee! Bede walic nogami i beczec jak male dziecko, gdy ty to zrobisz! Slyszysz mnie! To szantaz ! Ja cie zaczne zaraz szantazowac! Ooo! Taaak! To jest plan!
OdpowiedzUsuńTen rozdzial byl taki, taki... EMOCJONUJACY! ahh...Kocham cie za niego!
I popieram Ann - Sasuke smarujacy kanapki maslem jest taki seksowny *___* Mezulek moj xD
To ze Sakura bedzie wariowac, to bylo przewidziane, a przynajmniej ja tak przeczuwalam xD
Sasuke stanal na wysokosci zadania, ahh PJONA! Ale wez nie badz zlaaaa i nie psuj tej mojej pieknej bajki, co ty na to? Shikamaru w zamian ci podaruje no! :D
Ahhh Ale nie spodziewalam sie ze Akihito domysly sie gdzie byla Sakura. Bylam normalnie w szoku... a ta sytuacja byla ahhh! Brakuje mi slow Chusteczko po tym rozdziale !
Az nie wiem co mam ci sensownego tu napisac!
Ooo Ann jest twoja beta! XD Czuje swietna wspolprace wiszaca w powietrzu!
Do pozniej ;*****
Genialny rozdział! Naprawdę warto było na niego czekać.
OdpowiedzUsuńKurczę, uwielbiam Twój blog. Historia, którą tutaj tworzysz, to prawdziwa perełka. Tchnęłaś życie w to opowiadanie. Jest ono wyjątkowe i nietuzinkowe. Aż trudno uwierzyć, że do końca zostały zaledwie trzy rozdziały!
Wracając do rozdziału- widzę, że Sasuke nie co się przełamał, jeśli chodzi o uczucia względem Sakury. Nie "kisi" wszystkiego w wewnątrz siebie. Mam naprawdę szczerą nadzieję, że na ich drodze nie stanie więcej ból, czy cierpienie, a sytuacja w miarę się ustabilizuje.
Ah, naprawdę mistrzowsko to wszystko opisałaś- uczucia, obawy, psychozy.
Pozostaje mi tylko, z nie cierpliwością czekać na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę dużo weny! :-)
pRZECZytałam! ale skomentuje jutro. Tak, tylko daje znać :**
OdpowiedzUsuńKooocham <3 cóż więcej :-P? Same pochwały tutaj się sypią, więc już nie bd dorzucac :-P ale oczywiście Sasuke jest bezsprzecznie genialny, sposób, w jaki się nie opiekuje wyjątkowo mnie zaskakuje :-o ale zastanawia mnie, kto do kogo wypowie słowa będące tytułem kolejnego rozdziału. Oczywiście jest mi okropnie żal jej byłego juz chłopaka, bo był naprawdę kochany i wydawało mi się, że nawet to by jej wybaczyl :-/ mam nadzieję, że znajdzie jakoś szczęście. I oczywiście w trakcie ich rozmowy zupełnie zapomnialam o Sasuke i zmienilam front, na szczescie Uchicha wyczekujący ukochanej rozmyl moja chwilę zwątpienia w słuszność tego związku ;-) bardziej martwię się o to, że oni w takim tempie to zaraz kolejne dziecko zrobią :-P ale nie powiem, że bym się nie ucieszyła :-D gotujacy Sasuke to już wogóle szczyt marzeń ;-) no i cóż mam powiedzieć? Uchicha powala, jest naprawdę kochany, co daje mi nadzieję, że kolejne rozdziały nie będą dotyczyć bezposrenio ich związku. 8 być może, bo w końcu trudno, to nie to samo co niemożliwe, a 9 może odejdą z wioski :-o? Wieeem mało prawdopodobna wersja, ale pozostaje mi mieć nadzieję, chociaż ostatnio jej mnie pozbawilas :-P ale w sumie 2 takich pogubionych ludzi pewnie nie czuje się dobrze w tej wiosce :-/ wieeec mam nadzieję! :-D faktycznie mój komentarz był bardzo ktotki... :O buziaki i duuuzo weny, hayley :-*
OdpowiedzUsuńurzekłaś mnie już dawno temu, jednak z każdym nowym rozdziałem, mój zachwyt utrzymuje się jak nie rośnie. na początku dziękuję za życzenia noworoczne i również pragnę ci życzyć wszystkiego dobrego. sukcesów na uczelni, ciepła rodzinnego, szczęścia w miłości i (co również dla nas jest ważne) ciągłego natchnienia, które nie opuści cię nigdy. abyś wciąż zachwycała swoim pisaniem i z każdym dniem zdobywała coraz to większe grono oddanych czytelników. skoro już o tym pisaniu (tak zgrabnie z życzeń do sedna ;d) to czuję się usatysfakcjonowana w 100%. drań/dupek sasuke pokazuje się z tej dobrej strony? a niech mnie... może jest chory? może wstrząsnęły nim aż za bardzo ostatnie przykre wydarzenia? a może po prostu się zmienił przez zazdrość i "miłość"? w cudzysłowie, bo oczywiście miłość, dla klanu uchiha, pewnie pojmowana jest nieco inaczej jak u normalnych osób ^^ to normalnych można wykreślić ;d zastanawia mnie ile potrwa ta sielanka, ile jeszcze gorących nocy razem spędzą i ile pogodnych poranków, u boku ukochanego, sakura doświadczy. osobiście mam nadzieję, że jak najwięcej i gdzieś tam skrycie liczę na happy end. tak, to dziwne. zwykle nudzą mnie przesłodzone opowiadania i wylewność. i nawet nie narzekam na deficyt trupów ;d zmieniasz mnie na lepsze dziewczyno! ;d zastanawiam się czy jest coś, o czym chciałabym szczególnie przeczytać w kolejnych rozdziałach? chyba tak... jako, że lubię dramaty, to chętnie prześledziłabym scenkę jakiejś konfrontacji sasuke-akihito. to mogło by być coś. i wręcz nie mogę się doczekać aby zobaczyć jak będzie wyglądało codzienne życie tej przeuroczej parki, która (coś czuję) spotka się z nieprzychylnym spojrzeniem mieszkańców wioski. a teraz smutek mnie ogarnia na myśl, że tak mało zostało do zakończenia opowiadania... no rozrywasz mi serce bardziej niż zdradzonemu akihito ;c co ja biedna pocznę... i jeszcze to 0% przy kolejnym rozdziale wyjątkowo mnie drażni ;d ;d kiedy można się spodziewać następnego rozdziału? w styczniu jeszcze jakoś? pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńina.
Wiesz, muszę się kiedyś w końcu zacząć uczyć, więc nie wiem, czy w styczniu uda mi się tu coś napisać, bo niestety ostatnio zaniedbałam mojego drugiego bloga i to na nim skupię swoją uwagę :) Kolokwia, poprawki, sesja.... Mamo, ja nie chcę T^T
UsuńDziękuję za życzenia i za piękne słowa <3 Ja też raczej nie lubię sielanki, a trupy raczej są mi miłe (jak z resztą widać xd), ale miło mi, że cię zmieniam! Ha! Przynajmniej kogoś w tym pozytywnym sensie, a nie tu każdy mi "że niszczę psychikę". Ja? Przecież ja dobre dziecię jestem xd
Pozdrawiam :**
Ina jestem z Tobą w tym rozdzierającym bólu dotyczącym nie ubłagalnie zbliżającego się końca tego fantastycznego opowiadania, ale na szczęście Chusteczka rozważa założenie następnego bloga o tej samej tematyce, prawda? :D Jeśli chodzi o rozdział to ja tam widzę szczęścia w nieszczęściu, do 1 zalicza się powolutku kwitnące przywiązanie i... miłość tej dwójki? Natomiast do 2 załamanie psychiczne zarówno Sakury jak i Akihito. Mimo wszystko jednak nie byłam wstanie pominąć seksownego Sasuke robiącego śniadania Sakurze, seksownego Sasuke pocieszającego w trudnych chwilach i całego jego :D. No cóż miłość to miłość, a moja w stosunku do Sasuke to jest już chyba troszeczkę obsesją. Rozdział jest po prostu nieziemski, idealny i perfekcyjny. Dziękuję za życzenia noworoczne, jak również sama chciałabym Ci je złożyć. W nadchodzącym 2014 roku życzę ci szczęścia, zdrowia, miłości, niekończącej się weny, wielu dobrych pomysłów, świetnej współpracy, większej ilości fanów bloga i oczywiście niezapomnianego(jak to nazwałaś) Sylwestra. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńYuki-chan
Jak bardzo mnie znielubisz, że dzięki nakanaide lubię Saska coraz bardziej? Oczywiście do Shikamaru mu daleeeko(tak bardzo daleko!), ale w tym rozdziale był dla mnie po prostu idealny. Podziwiam go za to, jak zaopiekował się Sakurą, jaką był dla niej ostoją. To wymagało tak wielkiej siły, odwagi i rozsądku... Nie wiem ile osób w jego sytuacji byłoby w stanie zachować się w ten sposób? Ze 2% populacji?
OdpowiedzUsuńA tak zaczynając od początku... Bardzo mi się spodobały te urojenia Sakury i jej podejście do nich. Tak jak na początku była przerażona, tak potem dała się przekonać, że to tylko wytwór jej wyobraźni. W końcu jest medykiem, musi jednak mieć pojęcie o zaburzeniach psychicznych. Sasuke, który mówił, że po tym co przeszła to normalne - naprawdę podziwiam! Że był w stanie mówić o tym tak spokojnie...
Kolejna odsłona Saska: Sasek troskliwy. I tutaj uwierz mi, że gdybym kiedyś usłyszała, że będę zachwycać się troskliwym Sasuke to bym serio wyśmiała. Przecież to drań, mściciel, który zwyczajnie nie wie jak się kimś zająć, bo nigdy nie dostał odpowiedniego przykładu(Bo chyba Itachiego "Wymordowałem całą rodzinę dla ciebie" nie należy liczyć). A tutaj... No zakochałam się w tym, jak się starał, jak szukał sposobów, żeby Sakurze ulżyć. To wszystko było tak niesamowicie opisane: Z jednej strony dalej racjonalny, dalej zdystansowany(choćby to, jak się spiął za pierwszym razem kiedy się o niego oparła) a z drugiej zdobył się na tak wiele. Mówienie o bracie to w przypadku Sasuke najwyższy szczyt okazania zaufania i wiedziałam, że on nigdy nie poruszyłby tego tematu szukając współczucia czy litości, ale żeby pokazać, że rozumie, że też przez to przeszedł więc wie o czym mówi. Naprawdę zakochałam się w tej scenie. Rozbawiło mnie to, jak próbował szantażować Sakurę osłodzoną herbatą. Poza tym świetne były jego słowa: "- Żartujesz. - Zaśmiałam się sztywno. - Wtedy ludzie naprawdę uznają mnie za wariatkę.
Sasuke wzruszył ramionami i, jak gdyby nigdy nic, powrócił do przygotowywania kanapek.
- Ale wtedy przynajmniej nie zostaniesz wariatką ". Nie wiem dlaczego, ale przeczytałam je kilka razy. Genialne podsumowanie.
Poza tym... I teraz naprawdę absolutnie nie wierzę, że to piszę, Sasek wydał mi się w tym rozdziale diabelnie seksowny. Zwalam to na Sakurę, która ma klapki na oczach na jego punkcie i której opisy jak to Sasek świetnie całuje, jaki to Sasek jest przystojny, jaki to Sasek jest świetny w łóżku zachwiały mi światopogląd.Cholera, dlaczego Temari nie jest w swoich spostrzeżeniach równie wylewna?!
I teraz Aki... Byłam ciekawa jak to rozwiążesz i przyznam, że tego się nie spodziewałam. Sakury, która byłą w stanie zdobyć się na taką szczerość i Akiego, który po sprawdzeniu wszystkich opcji już wiedział. Wiedział, że związał się z dziewczyną, która nigdy nie będzie potrafiła być jego, nawet jeśli będzie chciała. Było mi go szkoda i było mi szkoda Sakury, bo wiem, że te słowa "Tak, nienawidzę cię, zdradziłaś mnie, bawiłaś się mną i zamordowałaś moje dziecko!" wbrew pozorom byłyby dla niej lepsze niż to, że jej się nie da nienawidzić. Że po mimo tego wszystkiego, on naprawdę wierzy, że Sakura jest dobrym człowiekiem. Swoją drogą, zaskoczyło mnie w jakim kontekście został tutaj użyty tytuł rozdziału. Myślałam raczej, że będzie się on odnosił głównie do Sasuke, a nie Sakury.
Więc, jak można się było spodziewać, rozdziałem jestem zachwycona. to, że zostały tylko trzy rozdziały zaczyna mnie przerażać, bo ciężko mi jest znieść smutne zakończenie, a tak jeszcze przez chwilę mogę się łudzić czymś w rodzaju happy endu.
Pozdrawiam.
Nadal będę cię lubić tak samo mocno. A wiesz czemu? Bo dzieje się ze mną coś równie złego, co z tobą - zaczynam lubić Saska *,* A to wszystko przez Akemii i jej Sasuke z GAT, i trochę przez Miku >.< To tak boli, ta świadomość, że zostaję przeciągnięta na złą stronę mocy.....
UsuńNa a Sasek był seksowny, bo Sakura go takim widzi. Jest zaślepiona swoją miłością itp, itd... A na Temari jeszcze przyjdzie czas xd Chociaż nie ukrywam, że ona raczej nie będzie się aż tak nad tym rozwodzić. W końcu to Temari. Szanujmy się! Ale postaram cię i tak zadowolić :3
A co do tytułu, to początkowo te słowa miały być skierowane do Sasuke, ale jakoś tak w trakcie pisania uznałam, że tak będzie lepiej :) Generalnie na ten rozdział miałam tylko mglisty szkic, więc jak doszło co do czego, to pisałam go na całkowitym spontanie xd Nie myślcie sobie, że ja tu mam wszystko na tip-top opracowane. Tak było, ale do poprzedniego rozdziału. Teraz to ja sama nie wiem, co ja tu jeszcze napisze; jedynie koniec jest mi znany XD Ale cśśśś
Dziękuję za komentarz! Ty zawsze wiesz, co napisać <3
Weeeź…. Wzruszyłaś mnie… Biedy Akihito. Normalnie aż mnie w gardle ścisnęło. To jak szlochał, dławił się łzami, jak nie mógł oddychać. Jeny… znów się wzruszyłam przez samo pisanie o tym. Jaki to ból, stracić wszystko w jednej chwili? Cały sens życia? A po tym wszystkim zostać jeszcze tak brutalnie dobitym ;< Proszę, niech Akihito będzie twardy, niech to przetrwa. Aż nie mogę znieść myśli, że w kolejnej notce mogłabyś wpleść wątek, w którym Sakura dowiaduje się o samobójstwie tego porządnego faceta…
OdpowiedzUsuńAle co ja tak skaczę, nie od początku…
Ogólnie to ten tekst „Trudno cię nienawidzić” myślałam, ze odniesie się do Sasukę, a tu proszę. Bardzo mi się spodobał fakt, że użył go zarówno Saske, jak i Akihito.
Nie spodziewałam się, że Sakura tak długo zabawi u Uchihy. Z drugiej strony, nie wiedziałam też, gdzie mogłaby pójść. Dziwne, że najpierw zabija przez niego swoje dziecko, tak bardzo go nienawidzi, a za chwilę przyznaje, że go kocha i ponownie idzie z nim to łóżka. To było takie… co do Sakury wpadanie ze skrajności w skrajność. Skojarzyła mi się z taką rozpuszczoną nastolatką :) „Nienawidzę cię, więc odbiorę ci wszystko!”, a za chwile” Zapomnijmy o wszystkim, kocham cię”, z drugie strony Sasuke – ten to naprawdę dobrze manipuluje. Opisałaś to tak, że nie wiem, czy nie postąpiłabym jak Sakura (pomijając aborcję). Jestem ciekawa, co dokładnie działo się w jego głowie wtedy, kiedy jej groził i wtedy, gdy dowiedział się o jej zbrodni. Co czuł? Żałował? Przeklinał się w myślach? Chciał jej wtedy dopiec, pokazać swoją władzę nad nią, a teraz czuł się winny?
Poza tym, śniadanka w domu Uchihy wydały mi się urocze. Facet, który każe ci jeść kanapki, bo wyglądasz jak szkieletom, jest dużo seksowniejszy od tego, który podlizuje się, przynosi śniadanie do łóżka i nieśmiało pyta, co być chciała zjeść. ;D Fajnie było to sobie wyobrazić w odniesieniu do nich.
Co jeszcze? Ach no tak! Urojenia Sakury. Swoją drogą, nawet sobie nie wyobrażasz, jak spodobał mi się ten tekst
„Wtedy ludzie naprawdę uznają mnie za wariatkę.
- Ale wtedy przynajmniej nie zostaniesz wariatką”
Normalnie powinni Cię cytować!
cdn.
Takie omamy mogą naprawdę doprowadzić do szaleństwa. Zwłaszcza jeżeli sami siebie wkopujemy w to całe bagno, wmawiając sobie, że to musi być prawda, że przecież nie jesteśmy wariatami, nie mamy żadnych urojeń. To jak przyznanie się do tego, że jesteśmy pijani :) Samo przyznanie się to połowa sukcesu.
UsuńZwierzenie Sasukę. Nie dziwię się, że Sakura chciała go pocieszyć. Nie dziwię się też, że Sasuke tej pociechy nie chciał. Być może wciąż czuje, że zasługuje na to, by czuć się tak jak się czuje.
Ech,…. W tej notce momentami wydawał mi się taki miły, opiekuńczy, taki biedny i w ogóle… Praktycznie zapomniałam, że to on był współwinny zbrodni Sakury. Przeklęty manipulant! Sakura też swoją rozpaczą zdołała już skruszyć moje serce. Niemniej jednak, Sasek jest w tym lepszy.
Dalej… kurcze, nie chciałam się rozpisywać za bardzo, ale wywarłaś na mnie zbyt dobitne emocje.
Nadal tak żal mi Akihito. Jak sobie wyobraziłam go siedzącego w tej ciemnej kuchni… Serce mi pękło. Taki przegrany facet. Przegrał życie. Nie krzywdź go! Na miejscu Sakury bałabym się go zostawić. Zamiast prosić go o to, żeby się nie wygadał (swoją drogą, podpił tym „nikomu nie powiem” moje serce jeszcze bardziej. Wciąż ją kocha i pozostaje w porządku wobec niej, chociaż miałby pełne prawo i zrozumienie w oczach innych, by przynajmniej niczego jej nie obiecywać), powinna była poprosić go o to, by nie robił niczego głupiego. Nawet poprosić kogoś by miał go na oku, chociaż ukrycia.
Tak wracając do wcześniejszych scen. Naiwnie było ze strony Sakury sądzić, że skoro wyklinała na Sasuke, to Akihito nawet nie będzie podejrzewał, że ona tam poszła. Od co, pewnie to była dla niego jedna z najbardziej prawdopodobny opcji. Od nienawiści cienka linia do miłości.
Ubolewam nad tym, że piszesz iż kolejny rozdział nie pojawi się zbyt szybko :< Nie mam pojęcia, czego mogę się w nim spodziewać, dlatego będę trzymała kciuki, żeby udało Ci się szybko coś naskrobać!
To był chyba jeden z Twoich najlepszych rozdziałów, a na pewno jeden z tych, które wywarły na mnie tak silne emocje. Zwłaszcza scena z Akihito.
Czekam więc na kolejny i pozdrawiam mocno!;*
"To był chyba jeden z Twoich najlepszych rozdziałów, a na pewno jeden z tych, które wywarły na mnie tak silne emocje." --- zawsze, kiedy mam wrażenie, że rozdział się nie spodoba, wtedy któraś z WAS mnie pocieszy, bo napisze, że to był jeden z najlepszych rozdziałów. Jeeeejkuuu, jak to cudownie motywuje! Jesteście najlepsze, moje kochane, i wy doskonale wiecie wszystkie, o kim mówię <3
UsuńNo i nie spodziewałam się, że scena z Akihito na kogoś jakoś bardziej wpłynie. Chociaż przyznam, że to z niej z całego rozdziału jestem najbardziej zadowolona. Więc miło mi, że się wzruszyłaś, chociaż cię za to przepraszam :* Nie lubię jak ludki przeze mnie płaczą! No i nie spodziewałam się też, że ten jeden cytat zrobi taką furrorę! I ty i Cashmire zwróciłyście na niego uwagę. Przypadek? Nie sądzę, hehe... Chciałabym, żeby mnie kiedyś cytowali *,*
Dziękuję za komentarz! <3
Powiem Ci tak... Chciałam jakoś wesoło odnieść się do przypisu "od Autorki" ale nie potrafię! Nigdy nie myślałam, że słowo pisane będzie kierować moimi uczuciami i nastrojem. Uwielbiam to opowiadanie, ale to już wiesz... chodzi mi o to, że jest inne, wyróżniające się na tle wszystkich innych blogów, może przez to tak bardzo cieszę się gdy widzę nowy rozdział, a później najzwyczajniej w świecie jest mi źle na duchu, za bardzo chyba utożsamiam się z przeżyciami Sakury.
OdpowiedzUsuńPrzykładowo, gdy szła na poważną rozmowę z Akihito, miałam wrażenie, że to zadanie czeka na mnie i momentalnie zaczęło mi się wiercenie w brzuchu ze stresu. Ja nie mam pojęcia jak ty to robisz, że aż tak na mnie wpływasz, ale Kobieto- szacun :P
Co do Sasuke... Nie spodziewałam się tych wszystkich "ludzkich" odruchów z jego strony, naprawdę mnie zszokowałaś. I tym, że zaopiekował się nią, i tym, że pozwolił jej u siebie zostać. Mimo to, największe "och" wywołało wyznanie, że Sakura jest jedyną osobą z którą on może być. Pozwól, muszę jeszcze raz: ooooch :D
I tytuł, szczerze mówiąc myślałam, że to będą słowa Sakury, no wiesz, znowu jakaś słowna przepychanka on jej pocisnął a ona do siebie, że mimo to ciężko go nienawidzić, a tu takie zdziwienie!
Ubolewam, że do końca pozostały tylko trzy rozdziały, w trakcie których pewnie jeszcze nie raz się zdziwię, no ale jak to mówią: życie! :( Obiecaj mi tylko, że nie skasujesz bloga po jego zakończeniu, lubię wracać do dobrych historii co jakiś czas :)
Pozdrawiam, do następnego rozdziału! :*
Twój komentarz przeczytałam w pracy i cholernie poprawił mi dzień - dziękuję! <3 Bardzo mnie cieszy, że uważasz mój blog za wyróżniający się na tle innych, takie stwierdzenie naprawdę podnosi na duchu autora. I też nie wiem, jakim cudem udaje mi się manipulować waszymi uczuciami. To jakoś tak... samo wychodzi ^^
UsuńBloga nie skasuję, co to, to nie! Nawet nie pomyślałam o czymś tak karygodnym! Nawet dla samej siebie... nie potrafiłabym tego zrobić. Wiąże się z nim za dużo cudownych wrażeń. No i jak mogłabym usunąć swój pierwszy blog, który uda mi się zakończyć? Przecież ja będę z siebie taka dumna, że chyba szampana przed komputerem otworzę i toast z samą sobą wzniosę po publikacji 10-tki, tak dla uczczenia....
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam również! :)
:)
OdpowiedzUsuń<3
UsuńOj, Chusteczko..
OdpowiedzUsuńxD
Zrobiłaś z mojego Saska całkiem porządnego i opiekuńczego faceta, powiem ci, że tego się nie spodziewałam. To jak kazał Sakurze jeść, przytulał ją, pocieszał, mówił jak ma walczyć z halucynacjami. ;_________; No jak tu takiego nie kochać? Wybaczył zamordowanie dziecka, nie wyrzucił Sakury, kiedy ta się na niego darła. Ideał! I nieważne, że sam jest mordercą i mścicielem.. xd To się nie liczy.
Nie potrafię wyobrazić sobie, że wstaję rano i czuję zapach palonego ciała, no w głowie mi się to nie mieści i nie jestem w stanie zrozumieć jaki to ból i ciężar dla Haruno. Z jednej strony szczerze jej współczuje, ale z drugiej.. W sumie sobie na to wszystko zasłużyła.
Ale.. nikogo nie jest mi szkoda, tak bardzo jak Akihito. Tak dobrze opisałaś ten moment jego rozmowy z Sakura, że pierwszy raz czytając bloga miałam łzy w oczach, naprawdę. A te krótkie odpowiedzi Sakury na jego pytania tylko jeszcze bardziej uświadomiły mi, iż Sakura na niego nie zasługuje. Bardzo zszokowało mnie również to, że powiedział "Nikomu nie powiem". Boże, jak on musi ją kochać, żeby do tego wszystkiego, co mu zrobiła, trzymać w tajemnicy morderstwo. :C Biedny. :CC
Swoją drogą ciekawe jakby Konoha się zachowała, dowiadując się o tej zbrodni..
No i co teraz się stanie z naszą różową? Zamieszka z Sasuke? To aż tak trochę niedorzecznie brzmi. xd No, ale mam nadzieję, że zamieszka. Źle by było, gdyby wylądowała pod mostem.
Ogólnie to cały czas się zastanawiam nad tymi słowami "trudno cię nienawidzić, Sakura". Co ona takiego w sobie ma, że oczarowała dwóch facetów? No ja się pytam, jak!? xD ;> I do tego wszystkiego ich rani. -.-
W sumie to chyba Sasuke naprawdę ją kocha, bo nie wygląda na to, żeby miał jakiś swój interes w tym wszystkim, co robi. ;>
"- Pieprz się"
"Wolę z tobą"
Hahaha, genialnie ci to wyszło. Tak w pewien sposób to było urocze. xd :3
O tak, SasuSaku wszędzie. <3
Nawet ja ostatnio założyłam bloga SS, haha. xD No, ale w sumie ten paring coś w sobie takiego ma.
Noo..
To ten.
Udanej zabawy sylwestrowej, wszystkiego najlepszego w 2014! Weny, weny i jeszcze raz weny! Oczywiście czasu i coraz więcej pomysłów na nowe opowiadania. ^^ Żeby ten rok był lepszy niż poprzedni! :)
<3
Zasiadam sobie do rozdziału.. zajadam bagietkę.. i jakoś tak mi apetyt minął jak zaczęłam czytać o tym swądzie palonych ciał, dzięki wiesz xD
OdpowiedzUsuńNaprawdę, przez większość rozdziału nie wierzę w to co czytam. Niby jakoś tak już od pamiętnego one shota wiedziałam, że Sasuke się zmienił i może nie jest nagle uroczym promyczkiem, ale też nie bezlitosnym draniem który zmieniłby swoje dziecko w potwora. Ale kiedy dajesz mi już taki namacalny dowód, kiedy smaruje masłem te cholerne kanapki, troszczy się o Sakure i na swój sposób okazuje jej uczucia.. rany wzruszam się ♥
Szczególnie podobały mi się te gorzkie przemyślenia Sakury na temat spełniających się marzeń.
No a potem.. Aki.
Szczerze mówiąc zaskoczyłaś mnie, bo od początku ich rozmowy przedstawiałaś go jako kompletnie zniszczonego człowieka, na dodatek pijanego i przechodzącego właśnie największy kryzys swojego życia i myślałam, że jak już się dowie o zabójstwie bobaska, to naprawdę straci te resztki kontroli i po prostu utłucze Sakure. To mi tak chwilowo do niego pasowało, jak opisywałaś chłód jego głosu te oczy i wgl.. myślałam, że już całkowicie pojedziesz po bandzie i zrobisz z niego oszalałego ze straty furiata, ale jednak nie. Została w nim ta Akihitowość, która tak mnie od początku urzekła, naprawdę jego reakcja na koniec była.. kochana. Jeśli można tak powiedzieć. Spodziewałam się, że skoro Sasuke przechodzi na 'stronę dobra' i zaczyna okazywać uczucia, robi się kochany, to dla zrównoważenia szal to Aki stanie się tym 'złym' ale w sumie cieszę się, że tak się nie stało xd
Jeszcze raz dziękuję za życzenia i z całego serducha życzę ci tego samego ♥
Pozdrawiam, buziaki ;3
Ja to zawsze z opóźnieniem czytam Jak zwykle notka jest wyjątkowa i bardzo podchodzi węzami psychologicznymi. Sakura ma chyba spaczony umysł przez to co zrobiła i teraz ma omamy ... Z jednej strony jej współczuje ale z drugiej ... Wcale się nie dziwię ... Każdemu by odbiło, gdyby zrobił coś takiego. Dobrze, że była z Sasuke, inaczej sama by sfiksowała .. Myślę, że Uchiha postawi ją do pionu i jakoś sprawi, że Sakura przez to przebrnie.
OdpowiedzUsuńŻal mi Akihito ... Dobrze że się wszystkiego domyślił, ale ... Teraz będzie cierpiał ... Kazał Sakurze się wyprowadzić ale nie jest w stanie jej nienawidzić ( tak samo jak Sasuke, co ich jakoś łączy ) O i przynajmniej tym razem Cię nie skrzyczę za złe rzeczy, bo żadne się nie wydarzyły :P Tym razem wyczułam tu nostalgię, jakieś rachunki sumienia, rozpamiętywanie, zwierzenia i inne sprawy, których nie umiem nazwać albo chwilowo nie pamiętam ich znaczeń ^^" Mimo tego, jestem w pełni zadowolona z rozdziału :) I wiesz co mnie uderzyło ? Informacja, że są jeszcze TYLKO dwa ! Znowu będę czuła pustkę ... Po zakończeniu Bonds przez Mikuś a teraz Twój ... Nie wiem jak to przeżyję No kochana, jestem z Ciebie dumna :D :D Pisz dalej, dalej, dalej i nie przestawaj tego robić :D Może za jakiś czas, znów napiszesz coś o SS :D
Dziękuję za życzenia i choć już przez 5 dni mamy 2014 to również składam najlepsze życzenia noworoczne jakie tylko istnieją :) :) ( wiem, że się z nimi nie wysiliłam ^^" )
Pozdrawiam i czekam na next :*
Tak! Nie skrzyczałaś mnie, ale milutko! Coś tak czułam, że chociaż tym rozdziałem nikomu psychy nie zniszczyłam. I'm proud of myself B|
UsuńNa pustkę niestety nic nie poradzę, ale pocieszę cię: zostały jeszcze TRZY rozdziały, a nie DWA xdd No i na pewno napiszę coś jeszcze SS po zakończeniu Nakanaide, nie mogę przecież tak brutalnie zostawić moich czytelników :) Ale to w swoim czasie...
Pozdrawiam również :*
Hej, zaczęłam czytać twojego bloga wczoraj i jak widzisz wciągnął mnie na tyle, że siedzę tu jak głupia z energetykiem w ręku do drugiej w nocy! Muszę ci przyznać, że twoje opowiadanie jest wręcz niemożliwe. Czytając je przeżywam naraz tyle emocji o które się nawet nie podejrzewałam ! A to co zrobiła Sakura było dla mnie takim szokiem, że przez chwile przestałam czytać i gapiłam się w ścianę próbując to sobie jakoś poukładać. Jesteś na prawdę wielka i wręcz nie mogę się doczekać kolejnej notki! Pozdrawiam i życzę dużo weny ;)
OdpowiedzUsuńSzyszka
Hej, hej, miło mi poznać! :) Dziękuję za twoje poświęcenie, dla mnie zaniechałaś snu. Powiem ci, że ja też o tej godzinie jeszcze nie spałam, bo pisałam, więc PJONA! Ale twój komentarz był idealną lekturą do poduszki, zasnęłam z uśmiechem na ustach :)
UsuńTaaa, po tym co zrobiła Sakura to wiele osób mi się skarżyło, że zniszczyłam im psychę, czy coś, więc twoje gapienie się w ścianę jest jak najbardziej uzasadnione i chyba nie byłaś jedyną xd
Pozdrawiam również!
Jej, rozdział czytałam, ale jakoś nie mam głowy ostatnio do komentarzy. Sama nie wiem z czego to wynika, chociaż myślę, że z mojego lenistwa xD
OdpowiedzUsuńSasuke jest tu takim, hm... nie wiem jak to nazwać, ale takim... zaciszem Sakury, może się przy nim uspokoić, wyciszyć, odpłynąć. Podoba mi się to jak to wszystko kreujesz, chociaż chyba już o tym wiesz.
Zazdroszczę Ci chusteczko! Tak cholernie zazdroszczę! Oddaj trochę talentu do pisania, tak maciupinkę, to nawet mnie ucieszy. Od kiedy zatknęłam się z twoją twórczością, uwielbiam ją, wręcz podziwiam. Muszę się w końcu wziąć za twojego drugiego bloga, choć prolog mam już za sobą, więc jest dobrze xD
Nie spodziewałam się, że Sakura pójdzie di Akiego tak po prostu, choć wiem, jakie uczucia musiały jej towarzyszyć. No i jego reakcja... aż mi się szkoda chłopaka zrobiło, no ;< A brałabym takiego faceta jak on xd
Tylko to takie podejrzanie brzmiące zdanie wypowiedziane przez Sasuke i Akiego, to, że Sakury się nie da nienawidzić. Tak mi to podejrzanie brzmi, choć zapewne to tylko moje urojenia(tak jak Sakury).
No tak krótko, ale to i tak dużo, że zabrałam się w sobie i cokolwiek napisałam w komentarzu, choć nie mam na to jakiejkolwiek siły.
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział! ;)
Ja nie wiem jakim cudem nie zauważyłam tego rozdziału o.O no proszę jaka szybka zmiana, nie myślałam, że Sakura tak szybko wprowadzi się do Sasuke, widzę również, że on zaczyna się zmieniać :D Szkoda mi jednak Akiego , on też musi to strasznie przeżywać :( tak jakoś naszła mnie teraz taka myśl, nie potrafię uzasadnić dlaczego, ale pomyślałam, że Sakura na końcu popełni samobójstwo przez te urojenia :D dzisiaj mam jakiś dzień bycia podłą :D Najpierw Mikulinie napisałam zapytanie czy Ino pójdzie z Sakurą na terapię wstrząsową i zdradzi Itachiego przy okazj :D a Tobie teraz wyjeżdżam z pomysłem, iż Sakura popełni samobójstwo :D Same zło jestem dzisiaj :D
OdpowiedzUsuńTo najbardziej popieprzona historia jaką czytałam ostatnimi czasy.... Sedze że jego autorka jest równie popieprzona jak jej teksty, a najlepsze z tego wszystkiego jest to, że ja też muszę być popieprzona bo cholernie mi się to podobało. Pomysł powiązania Sakury i Sasuke poprzez ich problemy psychiczne jest genialny, na tyle genialny że nie powstrzymałam się od napisania komentarza (co robię stosunkowo rzadko). Na samym początku byłam zdziwiona, a następnie przerażona, zupełnie nie spodziewałam się takiego rozwoju wydarzeń. Sakura wycina sobie płód? - całkowity absurd! Następnie poczułam się zaintrygowana. Doszłam do wniosku, z nie małym zaskoczeniem oczywiście, że w tym szaleństwie jest reguła Potem poszło już z górki, zachowanie Sasuke ich wzajemna relacja, to że nie mogą być z nikim innym ponieważ tylko oni są na tyle popieprzeni żeby ze sobą wytrzymać. Po przeczytaniu twojej historii w końcu zrozumiałam dlaczego zawsze sądziłam (przy czytaniu innych opowiadań), że zrozumienie Sasuke przez Sakure jest powierzchowne. Nigdy nie mogła go przecież zrozumieć bo nie łączyła ich wspólna sprawa... Tu się to zmieniło. Na zakończenie powiem jedno słowo - Dziękuje.
OdpowiedzUsuńMówiono mi już wiele; że niszczę ludziom psyche, że słowem manipuluję ludzkimi uczuciami, ktoś nawet wspomniał, że potrzebuję pokoju bez klamki. Ale jesteś pierwszą osobą, która mi od tak, bez ogródek napisała, że jestem popieprzona. I nie wierzę, że to przyznaję, ale uznałam to za największy komplement, jaki mogłabym dostać. Twój komentarz jest zajebisty i na pewno go zapamiętam na długo, bardzo długo. Dzięki!
UsuńPozdrawiam,
Popieprzona :)
To najbardziej chore i porąbane opowiadanie jakie przyszło mi czytać. I może dlatego tak mi się podoba? xD
OdpowiedzUsuńW pewnym momencie myślałam "Aha... to kurde był sen", a zaraz boom! Jednak nie xD Muszę przyznać, że mącisz w głowie czytelnikowi, chętnie przeczytałabym jakiś horror albo kryminał w Twoim wykonaniu.
Zazwyczaj stronię od opowiadań pisanych pierwszą osobą, nie każdy umie napisać to tak, aby zaciekawiło czytelnika. W tym sposób tej narracji jest trudniejszy od trzecioosobowej. Ale Ty masz do tego talent.
Co do fabuły - zupełnie pokręcona, nieprzewidywalna. Jest to raczej opowiadanie skierowane do ludzi o mocniejszych nerwach.
Wyobrażam sobie Ciebie w takiej średniowiecznej scenerii, siedzącą w sali tortur, sądzę, że przeszłabyś do historii jak najokrutniejszy kat xDD Albo jako prekursorka aborcji xD
Wracając do tematu - z początku wiele rzeczy nie trzymało się kupy, ale na szczęście był to zabieg celowy.
Kończąc napomknę, że nie mogę doczekać się nowej, tak samo szalonej notki.
Dodaję do linków, pozdrawiam i weny życzę ^ ^
www.crying-in-deep-red.blogspot.com
Najokrutniejszy kat? O.o Prekursorka aborcji? o.O Dobra, teraz już mnie przekonałyście, że ja mam coś z banią nie tak XDD No cóż, wpadło coś takiej Chusteczce popieprzonego do głowy, to to spisała. A co! A do horroru/kryminału zamierzam się kiedyś przymierzyć, bo powiem szczerze, że sceny "mordu" Sakury i te wszystkie psychoderyczne sceny pisało mi się niesamowicie dobrze. Serio, jakbym była w jakimś transie *___*
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam,
Popieprzona .
(chyba zmienię nick na ten xdddd)
CHHUUUUUUUUUUSSSSSSSTTTTTIIIIIIII!
OdpowiedzUsuńTeraz się doigrałaś, poważnie! Wątpiłaś, że nadejdzie dzień, w którym zabiorę się za Nakanaide, a Miku namawiała: "Przeczytaj!!" . Odłożyłam więc na bok wszystkie nielegalne e-booki (niedobra jestem, tag) i zaczęłam lekturę. Przyznam się, że dzisiaj dopiero wzięłam się za dwójkę, a resztę rozdziałów pochłonęłam w pracy. TAAAAK. Ale nie to jest najgorsze.
Mam doła. Nie chcę już pisać. GAT jest beznadziejne. Mój Sasek wymięka i w ogl najchętniej ucałowałabym ci stopy jak papież podłogę, a potem odgryzła któryś z palców, no bo złość mnie rozsierdza od środka. TY JESTEŚ ZAJEBISTA! Troublesome Love to taka luźna czytanka (stwierdzam po rozdziałach, które dotychczas przeczytałam xd) no i jak siadałam do Nakanaide to naprawdę nie spodziewałam się takiego kramu. Ja cię pierdziele, te emocje, uczucie... WYDARZENIA! Odkąd Sakura zabiła swoje dziecko, czytałam jak zaklęta, odkąd Sasuke przebił ją kataną, a potem okazało się, że to genjutsu, stwierdziłam, że jednak ci te stopy pocałuję, a odkąd doszłam do tego rozdziału i skończyłam na słowach "Od autorki" gryzłam zęby ze wściekłości, bo na Captivitas ośmieliłaś się napisać, że nie czujesz się ode mnie lepszejsza w te klocki (pisanie). GŁUPIA, POPIEPRZONA DZIEWOJO! Jesteś lepsza ;---; Ciesz się. Te wymiany zdań Sakury i Sasuke. Trudno cię nienawidzić itd. itp. Ej, to nie fair, że tworzysz między nimi taki niesamowity nastrój. Ale widzisz! W tym ta parka jest doskonała do pisania fanfika. <3 I... uciekaj przede mną na fejsbuczku, bo teraz będę męczyć cię żądaniami o nowy rozdział. Sama chciałaś, to masz. Akemii jest niecierpliwa i nie rozumie jak możesz uważać ją za lepszejszą, bo ja takiego rozumowania nie uznaję i wręcz potępiam. Halo! Po przeczytaniu tego GAT jest dla mnie przesłodzone i bezsensowne T___T W takiego doła wpadłam przez ciebie, teen drama, drama lama i co tam jeszcze jest na Internetach...
Poważnie, śpiechaj dupeczkę, bo zaszlachtuję.
Chcę rozdział.
Saska smarującego masłem kanapki, z dwudniowym zarostem i drwiącym uśmiechem. Saska, który potrafi zaskoczyć z dupy wziętymi, cudownymi tekstami i Sakurę, którą wykreowałaś niesamowicie. Jestem pod wrażeniem, ty podła kobieto. Udało ci się zachwycić Nikiro T__T (x100000)
A to "nie tak z banią" właśnie najbardziej zaskoczyło. Jak Sakura obudziła się przy Akim, naprawdę byłam przekonana, że i ta aborcja się jej przyśniła i jednak trochę dziwi mnie, że Haruno się na nią zdobyła. Fakt, Uchiha ją zastraszył, ale żeby do tego stopnia [?].
Ale ona nigdy nie była normalna ^.^" Truuuuuuu.
Ekchm, kończąc wywody, zachwyty, ochy, achy i akty zawiści, powiem ci, że straciłam wenę na GAT i teraz muszę sobie ją przywrócić, czytając jakiś chłam. Bo wiesz... czasami wena mnie łapie jak sięgnę po jakąś zajebistą książkę *zazdrość mode: on*, ale nie wiem... jakoś tak po Nakanaide mam ochotę wykasować wszystko to, co dotychczas napisałam na rozdział i zacząć od początku, próbując ci dorównać. Bynajmniej nie słodzę, mówię jak najbardziej poważnie. Straszne.
UsuńAle Akemii się uczepi. Pamiętasz może ANI? Taaak, ten stary, dobry blog, w którym waliłaś najdłuższe komentarze? No! Od czasu do czasy czytuję go sobie, żeby zanotować jak zmienił się mój styl pisania od czasu, przykładowo, dziesiątego rozdziału na Ai no Ibuki. I powiem ci, że męczyła mnie potwornie ilość opisów, którymi sypałam nieskończenie. Na Nakanaide odczułam to samo kilka razy. Nie mówię o sytuacjach aborcji, genjutsu Sasuke, bo tam Sakura miała szczególne prawo, żeby przeżywać, ale czasami opisywałaś codzienne czynności lub przeciągałaś zwykłe myśli i Akemii nieśmiało wychyli rączkę i przyzna się, że parę razy ograniczała się do samych dialogów. Zua ja. Mówię, bo to kuło mnie niemiłosiernie, kiedy czytałam ANI, ale to rada. Nie trzea się do niej dostosowywać, rajt? B| Czasami jest tak, że piszesz, piszesz i nie chcesz przestawać <3 Czasami (rzadko) (cholernie rzadko) (prawie nigdy, tak wgl.)
Jeny, strzeliłam prawdopodobnie najbardziej objętościowy komentarz w swojej karierze komentatora/krytyka/osoby, która chwali szablon, a nie rozdział (znasz to, co nieee? ;D)
Za Troublesome wezmę się niedługo. Teraz jest chętka na BJ od naszej BC, bo jeśli i ona okaże się tak przezajebista jak ty, to schowam się w jakieś norze na całą zimę >.< Wpadnę w depresję, smuteczek, krystaliczne łzy, samotne łzy.
Tym razem żegnam się z tobą na pewno.
Jutro bydem łapać cię na fejsbuczku i litanie walić. *rozdział, proszę, rozdział, proszę*
WENY, CHAKRY I MIŁOŚCI DO SASUKE.
(żeś z niego tutaj drania zrobiła xd, twa nienawiść jest widoczna wszędzie Chustii)
PS OMFG. Nie zmieściłam się w jednym komentarzu... DUMAA! B|
Jest i Akemii!!! Normalnie duma mnie rozpiera odkąd wczoraj przeczytałam ten komentarz, ten cholernie długi komentarz - już samo to jest powodem do dumy, Nikiro się rozpisała O.o - który zawiera w sobie tak dużo komplementów, jakich się zupełnie nie spodziewałam. Już ci na fejsbuczku pisałam, że dziwnie mi było czytać to od CIEBIE. I nadal będę przeczyć, bo nie jestem od ciebie lepsza i nawet mi nie wciskaj takich kitów (mów mi więcej, błagam, to tak fajnie łechta ego :3). Zawsze będę uważała, że jestem krok za tobą, bo w pewien sposób jesteś moim Guru (teraz ty się ciesz). Jak zaczęłam się wczytywać w ANI to włączyło mi się "zazdrość mode: on" i gdyby nie to, to w życiu bym nie zaczęła tej historii. I wiem, że w porównaniu do Nakanaide to TL jest marną poczytanką, zdaję sobie z tego sprawę niestety xd Ale od czegoś trzeba było zacząć, nie mogłam już pierwszego bloga walnąć w faze "psycho", to by było nieeleganckie, należało przywitać się z publiką w łagodny sposób XD Następne ShikaTema będzie w lepszych klimatach, he he, wtedy jeszcze bardziej polubisz Temari, Nikiro B|
UsuńI w końcu wiesz, o co chodzi z kanapkami z masłem i zarostem! (Y) Tak, Chustii ustala trendy B|
No i tak, zrobienie z Sakury dzieciobójczyni każdego dziwi. (mówiłam, że 5 i 6 ci się spodoba, a ty wierzyć nie chciałaś xd) W sumie jak teraz na to patrzę, to powinnam była wcześniej bardziej ją zniszczyć psychicznie, ale co zrobić, że rozplanowywałam fabułę w jeden wieczór i nie pomyślałam, że może wyjść to trochę nielogicznie. Przy następnym blogu na pewno będę bardziej dokładna. Ale w sumie przecież serio Sakura nigdy nie była do końca normalna xddd wgl, shinobi nie są do końca normalni, przez to, że tak zabijają się bez przerwy bez skrupułów, no ej... nie cackają się na misjach i nie płaczą nad każdym zabitym przeciwnikiem. Wiec czemu i taka aborcja miałaby nie przejść?
Pamiętam ANI, pamiętam, że chyba nawet sama ci kiedyś wypomniałam te przydługie opisy i wiem, że nie wspominasz o długości moich komentarzy przypadkowo XDD Niech ci będzie, że przy 12-stce na GAT się rozpiszę, należy ci się za ten komentarz. Postaram się uważać i nie przeciągać za mocno opisów. Ale wiesz... czasami to robię to tylko dlatego, żeby mieć chociaż te 13-ście str XDD Nie moja wina, że deprymujecie mnie długościami waszych rozdziałów =.='' (Z Miku pewnie z tego bloga zrobiłybyście po prostu partówkę >.< jaki wniosek? Wy będziecie znane z bestsellerów po +600str a ja z krótkich opowiastek -200str. truuuuuuuu)
No! To nie opuszczaj mnie, Nikiro! Dasz radę! Już tylko 3 rozdziały zostały, wytrzymasz z komentowaniem na bieżąco, wierzę w ciebie! :D
O matko święta, droga chusteczko.
OdpowiedzUsuńJak obiecałam pod Portrem kobiecym, tak jestem, nadrobiłam wszystkie rozdziały. Może troszkę mi to zajęło, ale w końcu znalazłam czas i nie żałuję. Przyszedł czas i na komentarz, bo wiem jakie to dla bloggera jest ważne, jak ktoś docenia Twoją pracę.
Może nie będzie on tak rozbudowany jak niektórych osób wyżej, bo tamci bloggerzy to piszą takie kolosy, że hoho.
Pierwszą sprawą jest Szymborska. Dałaś tutaj fragmenty wierszy, do tego jako taki prolog dostaliśmy Portret Kobiecy, który jest pięknym utworem, do tego część "Śpi z nim jak pierwsza z brzegu, jedyna na świecie", które wykorzystałaś do nazwy bloga bardzo mi się podoba, nawet nie wiesz jak bardzo xD
Jeszcze nazwy każdego rozdziału, które wymyśliłaś. Genialne! Super efekt. Każde It's hard to... ma coś idealnie do rozdziału, do tego ten rozdział, dwie ważne osoby dla Sakury to wypowiedziały, no nie mogę wyjść z podziwu, jakie we mnie wywołałaś emocje tym blogiem. Szkoda, że ma tylko 10 rozdziałów, ale nie mogę się już doczekać następnego.
Wiem też, że studiujesz i ciężko znaleźć wtedy czas na pisanie, a do uczenia wcale tak nie ciągnie, ale muszę poskromić jakoś swoją niecierpliwość i czekać. Chociaż widzę, że 1/5 rozdziału już jest, więc trzymam kciuki za dalej. Ja jestem jeszcze niewinny mat-fiz, więc mam ferie i się lenię XD (Tak wgl to Sheeiren mnie uświadomiła, że mieszkamy blisko siebie, bo ja też dziołcha z Pomorza XD)
Może teraz coś do samego bloga. Szablon jest śliczny, co do tego nie ma wątpliwości. Zaczynam czytać. Wszystko pięknie, fajnie, pokonali Madarę, ale Sasuke znowu odchodzi, znowu zostawia swoich przyjaciół. Po pięciu latach Sasuke i Sakura spotykają się przypadkowo w barze, wiemy jak to się kończy. Nie spodziewałam się, że Kakashi umrze, ale po dwóch latach znów główni bohaterowie się spotykają, również wiemy, jak to się kończy. Tym razem to Sakura każe mu odejść. Później dobiłaś mnie tym, że Sasuke chciał zostać. Dalej, Aki... no kurcze, to tak wiele komplikuje, ech.
W każdych opowiadaniach tego typu, nawet jeżeli taka postać, będąca aktualnie partnerem Sakury, przypadnie mi do gustu, to i tak, nie ma zmiłuj, zawsze kibicuję Sasuke. Tu było tak samo. Tym razem okazuje się, że Sakura jest w ciąży i niewiadomo do końca czyje to dziecko. Jakże byłam nieświadoma, że to będzie największy grzech, którego się dopuściła, do zdrady. Niestety, morderstwo, jakiego dokonała... Kurde, wjechałaś mi na psychę i to ostro! Sasuke jako jedyny to odgadł, to był chyba mój ulubiony moment. Od wstąpienia do jego domu, aż do powrotu z "zerwania" z Akim.
Jestem taka zadowolona, że trafiłam na Twojego bloga. Z resztą Troublesome love też przeczytam :3 Już jestem po prologu, ale wolę komentować, jak już wszystko nadrobię, tak jak tutaj.
No, to by było zapewne na tyle, bo nie wiem już w sumie co pisać. Odwaliłaś kawał dobrej roboty, bo gdzieś mi mignęło, że rozdział pierwszy robił najpierw jako one shot, a tu proszę, takie dzieło wyszło spod Twoich rąk. Jestem ciekawa jak to dalej potoczysz, bo jesteś tutaj nieprzewidywalna. Zostały 3 rozdziały, a zapewne nie będzie tak kolorowo, jak teraz. Proszę, nie psuj naszej psychiki za bardzo, bo się boję. Nie spodziewałam się tego co zrobi Sakura z dzieckiem, nie spodziewam się niczego na dalszy rozwój sytuacji. Kompletna pustka. Zamieszałaś mi w mózgu i teraz niczego nie jestem tutaj pewna.
Nie mogę się doczekać nowego rozdziału. Życzę weny baaardzo dużo i powodzenia na sesji, która albo już trwa, albo się niedługo zacznie, bo chyba nie jest już po? Anyway, wszystkiego dobrego ;*
Zyskałaś nową czytelniczkę i na pewno mnie się nie pozbędziesz XD
Do następnej notki ^^
...
OdpowiedzUsuń...
...
Yyy tak, przeczytałam już wszystko...
I jestem trochę zbyt otępiała żeby komentować. Ale zrobię to! Tylko muszę się pozbierać...
Haha, jednak pokusa wygrała! Wybaczam brak skomentowania, wiem że po 5 i 6 rozdziale nie jest łatwo zebrać myśli xdd
UsuńNie jestem pewna czy jest już ze mną lepiej, ale przecież nie napiszę tego komentarza za miesiąc, kiedy to już zapomnę o rzeczach, o których chciałabym wspomnieć. Chociaż o niektórych się zapomnieć nie da...
UsuńCóż pomysł zdecydowanie oryginalny. Bardzo, ale to bardzo cenię oryginalność. W końcu kto pozbywa się dziecka rozcinając sobie brzuch i wyjmując zarodek własnymi dłońmi. Nie. Chyba nadal nie umiem o tym pisać. Nawet Cię podziwiam, że tobie się to udało. Ja wiem, że zaczynam od tej najmniej przyjemnej części (dla mnie przynajmniej), ale wiesz... To bardzo wyryło się w mojej pamięci. Sasuke doprowadził Sakurę do tego stanu? Ja wiem, że on potrafi być przerażający. Morderca, mściciel, drań i tak dalej. Dobra w sumie... Przyłożył jej katanę do szyi mamrocząc, że ma być to jego dziecko, a później położył ostrze na brzuchu również mówiąc, że ma być jego. Jeszcze te sny Sakury, to w sumie rozumiem... Nie, nie rozumiem. Jestem trochę rozdarta, wiesz?
Miałam naprawdę dużą nadzieję, że Sakurze przyśniło się to wszystko i tak naprawdę wciąż jest w ciąży i będzie musiała znosić zachowanie Sasuke, który może się troszkę zmieni ( nie jestem pewna, czy tego chcę, bo jest zajebisty) i wszystko będzie git. Ogólnie jeden wielki HAPPY END.
Pfff, tak jasne, oczywiście.
Po tym jak Sakura zabiła swoje dziecko, to czytałam jak jakieś zagubione dziecko we mgle. Niby ogarniałam sens kolejnych zdań, ale w głowie wciąż takie "Genjutsu, jakieś wielkie Genjutsu". Choć nie sądzę być ciągnęła to Genjutsu tak przez kilka rozdziałów, więc po etapach zaprzeczania, w końcu mogę sobie powiedzieć "Sakura zabiła swoje dziecko, wyciągając je gołymi dłońmi i wrzucając do ognia." Takie rzeczy tylko tutaj.
A i czuje swąd spalonego ciała! Jeszcze lepiej, coraz weselej.
Mówiąc szczerze, to nawet nie chciałam, by mówiła Akihito o tym wszystkim. Kurcze, ja sama autentycznie bałam się jego reakcji. No bo, kochał ją, ale nie, bo nie, bo Sasuke. A ja przecież tak kocham SasuSaku! ZBYT BARDZO SIĘ W TO WSZYSTKO WCZUŁAM, OKEY?
A, że to przez Sasuke właśnie zabiła to dziecko, to nie chciałam również, żeby szła do niego. W sumie sama nie wiem, czego ja w tym chciałam. Ale poszła i kurcze dobrze, że poszła, no.
Biorąc pod uwagę to chore zachowanie Sasuke, jakąś dziwną obsesję na punkcie tego dziecka (dziwną, dziwną, klan chciał odbudować, a sam zawsze miał "delikatnie" nadszarpniętą psychikę) to kompletnie się nie spodziewałam, że nic jej nie zrobi, choć to dziecko zabiła, właśnie. Sasuke, nie ogarniam zachowania twego! Hmm.
Ha! I teraz wkraczamy do momentu, w którym zaczęłam czuć się troszkę bezpieczniej, a mgła zaczęła się troszkę przerzedzać. Mówię tu o tej terapii po zamordowaniu dziecka. Zawsze to coś normalniejszego niż sam mord. Nie przeżyję tego, że ona je tak wyjęła gołymi dłońmi. To był tak bardzo pokręcony rozdział, a ja i tak błyskawicznie wzięłam się na następny. Gdzie tu logika, no gdzie?
Wracając do terapii. Swąd spalonego ciała nadal mnie napawa, że tak powiem, pewnym zniesmaczeniem. W sensie, jak się tak bardzo wczuwam i wczuwam i w sumie już jestem tą Sakurą, a nagle tu czytam, że mam czuć swąd spalonego ciała, to wiesz. Jest źle.
Ale wtem pojawia się Sasuke, który wie, dlaczego Sakura ma takie omamy, jak się czuje, co ma robić, by tak się czuć przestała. I tutaj się rozrzedza moja mgła i czuję się już prawie rozluźniona. Prawie, bo w końcu w „towarzystwie” Twojego Sasuke nie można czuć się rozluźnionym.
Ależ ja marudzę!
Przejdę do słodzenia. Nie sądzę, że zrozumiałaś z tych wszystkich napisanych przeze mnie zdań powyżej fakt, że jestem absolutnie zakochana. Mocno, bardzo mocno w Twojej historii. Tak dramatyczna, tak emocjonalna, tak wciągająca! Nie wiem czy wiesz, ale należę do osób, które uwielbiają opisy. Więc jak taka osoba może się tym wszystkim nie zauroczyć?
UsuńW dodatku fabuła. Ja naprawdę nie wiedziałam, czego się spodziewać! Znaczy wyobrażałam sobie zakończeniu jednego rozdziału co tam może być w następnym, ale powiem Ci, że marnie szło mi strzelanie. Dobra, choć musze przyznać, że przypuszczałam, że MYŚLI Sakury powędrują w kierunku aborcji. Tylko, że ja to miałam w umyśle w wersji light, a ty mi tu nagle fundujesz full wypas. Ach, uwielbiam jak mnie coś zaskakuje <3
Dlaczego nie ma większej ilości takich opowiadań? ;_____________; Świat byłby dużo piękniejszy, choć chyba pewnie po dziesiątym trafiłabym do zakładu psychiatrycznego.
Kończę, bo i tak pisze bez sensu. Wiedz tylko, że jestem zakochana w tym co stworzyłaś i na pewno będę komentować kolejne rozdziały, choć podobno ma nie być ich dużo ;_______;
Czirs!
Nie wiem od czego zacząć... Pewnie dlatego, że jestem na świeżo po przeczytaniu tej historii, a próbuję komentować. Pewnie mi to nie wyjdzie, ale nie mogę z tym zaczekać do jutra. Po prostu nie mogę, chociaż powinnam się uczyć ;__;
OdpowiedzUsuńAle nauka chyba nie ucieknie, w przeciwieństwie do komentarza, co nie? Albo i nie. Niczego w tej chwili nie ogarniam, jeśli chodzi o rzeczywistość. Hhaha, dalej (już chyba od półgodziny) zastanawiam się czy mam się śmiać, czy płakać. Robię miny niczym do płaczu, ale potem zaczynam się śmiać. Psychika zwichrowana xD Ale nie czuję się samotna, bo wiem, że więcej osób (Twoich czytelników) chyba tak miało, więc nie wyróżniam się na tle innych, chyba... xD Cholera, pół komentarza o moich uczuciach, zamiast o odczuciach (nawet nie wiem jaką emotikonkę mam wstawić :c)
Dobra, już przechodzę do sedna.
Oryginalność, Twój blog jest baaaardzo oryginalny. W sumie już pierwszy rozdział mnie wciągnął- Sakura (w końcu- tak, jestem fanką SasuSaku) zaliczyła noc spędzoną z Sasuke, który następnego dnia tak po prostu odszedł. Smutno mi było, ale zaciekawiłaś mnie tym, jak następnym razem skrzyżują się ich drogi. Nie byłam wtedy jeszcze na tak wysokim stopniu uzależnienia, jak dzisiaj, więc drugi rozdział przeczytałam następnego dnia- czyli we wtorek (mam takie postanowienie z bardzo ograniczonym wchodzeniem na komputer w tygodniu, które w jakimś (wysokim) stopniu legło w gruzach- na końcu złożę podziękowania).
I z każdym następnym rozdziałem (miałam czytać jeden dziennie) wciągało mnie co raz, to bardziej. Dzisiaj jest czwartek, więc od wtorku minęły dwa dni, więc no cóż, wyszło na więcej niż jeden rozdział dziennie...
Naprawdę potrafisz zaskoczyć czytelnika! Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw- mam na na myśli pamiętne rozdziały ofc. Chociaż jakieś wzmianki o własnoręcznym popełnieniu aborcji pojawiły się w głowie Sakury, to nie dowierzałam, że do tego dojdzie. Nie, ja znowu byłam naiwna- cały czas się na tym łapię. Jak Sakura złapała za ten nóż, to pomyślałam, że tylko przyłoży go sobie pod wpływem impulsu do brzucha, a potem spokojnie go sobie odłoży (naiwne, prawda?). A potem miałam tylko nadzieję, że pozbędzie się dziecka w jakiś bardziej humanitarny sposób (o ile takie coś może być humanitarne).
Genialnie potrafisz opisywać. Wszystko- po jakieś mniej istotne rzeczy, aż po zacieranie śladów po zbrodni. Nigdy nie znudziłaś mnie ani jednym słowem i nieraz wczułam się w bohaterów. Wiadomo, szczególnie w Sakurę. Najbardziej się z nią utożsamiłam, gdy ta była wyprana z emocji i dała się do mycia podłogi z krwi. W pewnym sensie ją rozumiałam i modliłam się, żeby Akihito nie wrócił z misji, zanim ona skończy sprzątać, a bałam się tego, serio. To chyba nie jest normalne zachowanie z mojej strony...
Świetnie przedstawiłaś obłęd Sakury, najpierw była to morderczyni bez uczuć, a potem trochę już po fakcie wszystko do niej wróciło. Chyba dlatego tak mi się to spodobało, bo według mnie przedstawiłaś to w bardzo realistyczny sposób. Tak samo, jak to, że to Sasuke jest w stanie ją wyleczyć z urojeń. Jest jej lekarstwem. I wychodzi na to, że nigdy nie znałam Sasuke, chociaż tak bardzo go wielbię- otwarłaś mi oczy xD
Na milion sposobów wyobrażałam sobie rozmowę (raczej kłótnię) Sakury z Akihito- kolejny szok. Kolejny raz nie przewidziałam niczego. Czemu Akihito jest taki kochany? ;__; Nikomu nic nie powie... Polubiłam go i jest mi go okropnie żal :(
"Trudno cię nienawidzić, Sakura"- na jej miejscu chyba dawno podcięłabym sobie żyły. Jednak podoba mi się motyw, którego Sakura sama się podjęła, że karą za jej wyczyn jest dalsze życie. Od razu jeszcze nachodzą mnie wspomnienia do genjutsu Uchihy. Tak mi się wydawało, że to genjutsu, ale on znowu dał rady się prawie wszystkiego domyślić bez jego użycia, za mądry... Jego następna reakcja- przytulenie Sakury i słowa "Kochasz mnie, głupia" (jadę z pamięci mam nadzieję, że dobrze), one... Och! Rozwaliły mnie i tyle. Nadal nie umiem dokładnie opisać swoich uczuć, jasne? xD
Teraz ciekawi mnie jak długo będą ukrywać się przed światem. No bo coś Naruciak i inni też muszą zrobić, nie? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. Zostały trzy rozdziały do końca, a ja wiem, że i tak nie zgadnę co się wydarzy, nawet jeśli rozpiszę wszystkie opcje, które widzę. U Ciebie nie da się tego (w moim przypadku) zrobić.
UsuńEh, jeszcze gdzieś wcześniej chciałam dodać (do tego wczuwania się w bohaterów), że początkowe sytuacje, które miały miejsce- spotkanie drużyny siódmej itp. poprawiły mi bardzo humor- poczułam się tak jakoś swojsko, w ich pijanym towarzystwie xD
Szablon- gratuluję tego, że umiesz robić takie rzeczy, bo uważam, że odzwierciedla on to opowiadanie w stu procentach. Piosenka w tle cudowna, a pomysł z cytatami Szymborskiej, również godny pozazdroszczenia. Aż mi wstyd, że nie znam jej wierszy... Chyba za niedługo jakieś przeczytam- zachęciłaś mnie do tego, jakbyś chciała, to mogłabyś mi jakieś polecić ;)
Prezencik- niespodzianka, przy której się uśmiałam! Hahah, Sasuke perfidnie wykorzystał stan swojego przyjaciela do własnych potrzeb- to takie sasukowate <3 A i jeszcze początek zapadł mi w głowie- które ciastko wybrać? Wzięłabym wszystkie na jego miejscu (no oprócz tego adwokato-marcepanowanego, marcepan to zuo), ale nie, to przecież Uchiha, dbający o swój tyłek i nie jadający słodkości (nie mający pojęcia o smakach ciastek), i innych pyszności, tylko jakieś głupie paluszki, po których chce się jedynie pić. Mam wrażenie, że brzmi to dwuznacznie xD Tak jak zdanie o dwuznaczności- hasło genialne, wyryte w moim mózgu, raczej na długo xD
Czy jeszcze chciałam coś dodać? Tak, te podziękowania, o których coś tam wcześniej pisałam. O co mi chodziło? W sumie chciałam podziękować Tobie, za to, że w Twojej głowie powstał tak wspaniały pomysł na opowiadanie i wiem, że mój komentarz jest głównie o moich odczuciach, nie tyle co treści rozdziałów, ale w ten mój dziwny sposób mówię właśnie, że uwielbiam Twoje opowiadanie! Dlatego, będę stałą czytelniczką do jego końca. :) A po drugie, chciałam podziękować Grace Wolf. Za to, że po prostu mi je poleciła (nie chciałam jej wierzyć, że to opowiadanie może wpłynąć tak bardzo na psychikę- niedowiarek był ze mnie xD) i za to, że zepsuła całe moje "nawrócenie się" na naukę wraz z postanowieniem, przez co muszę wszystko od nowa zacząć od nowego tygodnia (a cwaniara sama się dała do nauki, gdy skończyła czytać Twoje opowiadanie w weekend, a mnie pozostawiła z uzależnieniem w ciągu tygodnia xD). Jak jeszcze o tym nie wie, to się o tym dowie xD Trudno, niech wie, że mimo wszystko jestem jej wdzięczna ;p
Hmm... Wydaję mi się, że komentarz jest nawet składny, ale to już poddaję Twojej ocenie. Mam nadzieję, że poprawił Ci przynajmniej humor ;)
Pozdrawiam i weny życzę! ;)
Do usług! <3 <3 Buahaha wiedziałam, że się wciągniesz :D
UsuńBardzo poprawił mi humor. Tak bardzo, że aż zmotywowałam się do pisania. Dzięki dziewczyny! :)
UsuńGeez, pamiętam te życzenia noworoczne w 2014... Zaraz 2020, a ja nadal tu wracam :o
OdpowiedzUsuńDziękuję! <3
26 years old Dental Hygienist Randall Breeze, hailing from Saint-Hyacinthe enjoys watching movies like Major League and Ghost hunting. Took a trip to Shark Bay and drives a Econoline E150. odwiedz witryne
OdpowiedzUsuńprawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.
OdpowiedzUsuń